niedziela, 28 września 2014

                             
                                                                       XXIX


  To był najtrudniejszy tydzień w jego życiu. Każda sekunda tych niezliczonych godzin wypełniona była strachem  i niepewnością. Najchętniej wymazałby te siedem dni z pamięci. Całe dnie spędzał w szpitalu ,nawet nie w sali chłopca  ,ale pod nią ,gdyż jako osoba rzekomo z nim nie spokrewniona nie miał prawa do odwiedzin. W innych okolicznościach zapewne walczył  by z tą sytuacją ,ale nie teraz. Nie miał na to sił. To mogłoby wydawać się dziwne – on Andrzej Falkowicz odpuszcza . Jednak  robił to tylko i wyłącznie dla niej. Rodzina męża Wiktorii ,która do niedawna wydawałaby się być nieobecna w ich życiu w tym momencie jakby zmieniła swój orientację i ze zdwojoną siłą zaczęła nacierać na przytłoczoną tą sytuacją Wiktorię. Ciągłe pretensje ,pytania i oskarżenia sprawiały ,że Rudowłosa była na skraju wytrzymałości. Nie dość ,że stan Alex’a  ciągle nie ulegał poprawie to jeszcze Ravenswood’owie odbierali jej resztki chęci do życia. –Nie mają litości- niejednokrotnie myślał ze wstrętem patrząc na wysłuchującą kolejnych uwag Wiktorię. Nie mógł dłużej na to patrzeć . W takich chwilach zazwyczaj rodziny się łączą ,wpierają ,a oni ? Jedynie dokładali jej zmartwień.  Westchnął i zrezygnowany spojrzał przez szybę na podłączonego to aparatury chłopca.  Wpatrywał się w niego intensywnie, zaciskając pięść. Jeszcze tyle chciał mu powiedzieć ,pokazać . Chciał by mały go poznał ,zaakceptował ,być może obdarzył uczuciem skrajnie innym od obojętności czy nienawiści ,które zapewne zdążyły  już zakiełkować w jego małym sercu. Wiedział ,że nie cofnie już czasu ,ale za wszelką cenę chciał pokazać Alex’owi ,że mu na nim zależy. Jak na nikim innym w świecie. Chciał …chciał ,ale nic nie mógł zrobić? Ta bezczynność zabijała go od środka. Jego rozmyślania przerwał natarczywy dźwięk dzwonka ,już miał odrzucić połączenie , w tej chwili nie miał ochoty na rozmowę z kimkolwiek ,ale zdawał sobie również sprawę z konsekwencji ,które mogą go w przyszłości czekać.
-Tak-westchnął ,odbierając połączenie
-Andrzej ,gdzie ty jesteś!- wzburzony prawnik warknął do telefonu
- Marek – zaczął niechętnie – Musiałem pilnie wyjechać- dokończył ,odszedł w stronę windy
-Wyjechać !-prawnik wrzasnął po raz kolejny – Teraz ,kiedy otwieramy kolejną klinikę – dopowiedział z niedowierzaniem
- Tak ,teraz –stwierdził niewzruszony ,nie chciał wysłuchiwać wyrzutów adwokata
-Andrzej .Proszę ! –obojętność chirurga względem nowego ośrodka jedynie potęgowała jego gniew – Chociaż powiedz ,kiedy wracasz ?- mężczyzna nie zamierzał odpuścić ,zbyt wiele poświęcił nowemu projektowi. Nie rozumiał ,dlaczego jego klient  jak i stary dobry znajomy tak łatwo zrezygnował z kilku miesięcy ciężkiej pracy
-Czego ode mnie oczekujesz ?- zapytał oschle ,w tej chwili jego umysł zaprzątały  inne ,ważniejsze sprawy
- Jak to czego ? –burknął – Oczekuję byś natychmiast wrócił !Nawet nie wiesz ile problemów namnożyło się przez Twoją niekompetencję – zaczął swój wywód
-W tej chwili mam ważniejsze sprawy na głowie – odpowiedział pewnie – Dzwoniłem już do Adama ,on wszystkim się zajmie. Daj mu wszelkie pełnomocnictwa- ciągnął smętnie
-Dobrze – odpowiedział zaintrygowany niezwykle smutnym głosem chirurga  – Kiedy zamierzasz wrócić ? Adam nie jest wtajemniczony we wszystkie szczegóły ,nie wiem.. –zaczął ,ale Falkowicz przerwał mu szybko
-Nie mam pojęcia  kiedy znów będę w Polsce-przyznał chłodno – Zapewniam Cię ,że mój brat ze wszystkim sobie poradzi –jak najszybciej ,chciał skończyć  tą rozmowę
-No dobrze –prawnik odetchnął ciężko –W takim razie będziemy w kontakcie –skończył zatroskany
-Owszem- potwierdził Falkowicz – Niedługo się z Tobą skontaktuję w zgoła innej sprawie – stwierdził zagadkowo
-Coś się stało ?-zapytał zaintrygowany Marek
-Po prostu będę Cię potrzebował ,a raczej Twoich umiejętności – odpowiedział ,odprowadzając wzrokiem ciekawsko wpatrującą się w niego starszą kobietę ,ciotkę męża Wiktorii . Nie mógł wystrzec się tych spojrzeń i szeptów.
- Czy kiedyś się na mnie zawiodłeś – zagadnął z lekkim rozbawieniem ,ufał Andrzejowi i jego zdrowemu rozsądkowi ,wiec dobry humor wrócił mu z niezwykłą szybkością
-Raz-odpowiedział z goryczą chirurg ,przypominając sobie wymuszone małżeństwo z Kingą ,prawnik nic  nie odpowiedział
-Mam nadzieję ,że w tym przypadku będzie inaczej – zaczął niepewnie adwokat
- Też na to liczę . To będzie dla ciebie sprawa priorytetowa -  stwierdził pewnie ,odwracając głowę w stronę sali chłopca
-Czego będzie dotyczyć ?–sfrasowany Marek chciał jak najszybciej przygotować materiały
- Zamierzam walczyć o prawa do syna – odpowiedział chłodno,urywając po chwili . W pomieszczeniu obok rozległ się głośny pisk aparatury ,grupa lekarzy i pielęgniarek w pośpiechu pobiegła w stronę pokoju Alex’a  . Andrzej upuścił telefon i szybko podążył za nimi.
-Syna?- jak echo powtórzył Marek – Halo Andrzej !? – kontynuował  ,nieświadomy ,że właściciel telefonu już chwilę temu porzucił go na korytarzu. –Halo!- dźwięk unosił się dalej ,jednak nikt nie zwrócił na niego uwagi . Umysły większości osób znajdujących się na oddziale zwrócone były ku małemu chłopcu ,który usilnie pragnął wrócić do „świata żywych”.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Duży czerwony kubek w białe grochy ,najwierniejszy ,poza Wiktorią, przyjaciel Woźnickiej z głośnym łoskotem upadł na podłogę pokoju lekarskiego ,rozsypując się w drobny mak.
-  No nie ! –krzyknęła zdenerwowana Blondynka ,nerwowo odgarniając zbyt długą grzywkę
-Agata – Konica spojrzał na nią podejrzliwie – To już piąty dzisiaj –uśmiechnął się dziecinnie ,kręcąc głową . Zdenerwowana internistka obdarzyła ortopedę wściekłym spojrzeniem i uklęknęła ,zbierając drobinki starego przyjaciela .
- Dostałam go w pierwszym  dniu pracy w Leśnej Górze –westchnęła smutno ,była bardzo sentymentalna i łatwo przywiązywała się do ulubionych przedmiotów .
- To znak – Rafał podniósł sugestywnie brwi – Może Piotr szykuje cięcia etatów – zaśmiał się cicho ,lecz wbrew jego oczekiwaniom nie rozśmieszył internistki ,która  ciągle w milczeniu zbierała drobiny porcelany .
-Ziemia do Woźnickiej – machnął ręką  zamyślonej Agacie przed oczami
-Co mówiłeś ? –zmarszczyła czoło ,nie potrafiła nie myśleć o Alex’ie. Czuła się winna tej sytuacji . Gdy tylko dowiedziała się o wypadku jak najszybciej chciała lecieć do Londynu  ,ale niestety nie mogła po raz kolejny tak sobie zostawić szpitala ,to były najcięższe miesiące w Leśnej Górze ,brakowało lekarzy ,a pacjenci wiosną mnożyli się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Musiała zostać. Czuła się z tym okropnie , zostawiając przyjaciółkę w takiej chwili. –Przecież nie jest sama – pocieszała się jak mogła. Myślała ,że wyjawiając prawdę Profesorowi sprawi ,że Wiktoria nareszcie ,pierwszy raz od dawna będzie szczęśliwa.  Sądziła ,że może z czasem stworzą szczęśliwą rodzinę dla Alex’a ,a tego pragnęła najbardziej. Poza tym dobrze wiedziała ,że Ruda nigdy nie przestała kochać Andrzeja ,a biorąc pod uwagę zachowanie Falkowicza to i z wzajemnością.
-Coś widzę ,że koleżanka nie w humorze – zaczął po raz kolejny Konica ,wyrywając  Blondynkę z rozmyślań
- Jak widać –westchnęła – A niby jak mam być !- prychnęła w myślach. Dr Rafał Konica jak nikt inny zawsze potrafił skutecznie podnieść jej ciśnienie. W Leśnej Górze pełnił już od wielu lat rolę dyżurnego błazna i  zdawał się być w tym zajęciu niezastąpiony. Z czasem konkurencja na to stanowisko rosła w siłę. Niejednokrotnie Borys i Paweł udowadniali ,że zasługują by nosić ten tytuł ,ale Rafał znamienity mistrz ciętej riposty nieugięcie dalej piastował to stanowisko ,ku uciesze gawiedzi ,w tym przypadku niezwykle wścibskich pielęgniarek.
- To powiedz kochana ,gdzie tak odpłynęłaś ?-zapytał z ciekawością ,patrząc jej prosto w oczy
-Nie twój interes – zbyła go szybko – A co ty nie masz pracy ?-zapytała ,patrząc na niego uważnie
-Ostro – Rafał wzdrygnął się lekko i z zawadiackim uśmieszkiem opuścił pokój lekarski
-Jak dziecko –Agata ,westchnęła głośno z lekkim uśmiechem   , już po raz szósty próbowała zaparzyć sobie tak potrzebną jej w tej chwili kawę.
-Cześć –  powiedział smętnie, wchodzący do Lekarskiego Adam ,Blondynka przywitała go krótkim spojrzeniem
- Masz może jakieś informacje ?-zapytał od razu ,siadając na sofie. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Podkrążone oczy i  niedbale  zarzucona na wczorajszy sweter kurtka wskazywały na to ,że ta sytuacja odbija się również mocno na Krajewskim.
-Nie ,a ty?- zapytała, siadając naprzeciwko niego . Upiła łyk  czarnego płynu i spojrzała prosto na Adama ,oczekując ,że zaraz obdarzy ją jakąś nową informacją dotyczącą małego. Niestety zamiast upragnionych wiadomości dostała od Krajewskiego jedynie błagalne spojrzenie.
-O co ci chodzi ?-zapytała  ,Adam przeniósł przymrużone oczy na jej kubek ,Agata pokręciła głową i oddała mu kawę
-Życie mi ratujesz – wyszeptał ,zanurzając usta w czarnym jak noc płynie . Nie pamiętał ,kiedy ostatnio spał dłużej ,niż dwie godziny . Internistka spojrzała z troską na przyjaciela.
-Adaś –zaczęła – Długo tak nie pociągniesz –chwyciła go za ramię
- A co niby ma robić? -westchnął i poderwał się z sofy ,nerwowo zaczął chodzić po pomieszczeniu-Agata ! Powiedz mi !
- Adam ,usiądź- powiedziała łagodnie ,Brunet prychnął i spoczął ponownie w tym samym miejscu. Ten tydzień  wykończył go zarówno fizycznie jak i psychicznie . Zbyt duża dawka emocji i nawał pracy miały odzwierciedlenie w jego zwykle radosnej ,a tym razem przeraźliwie smutnej twarzy.  Alex był mu bardzo bliski ,nie mógł znieść swojej bezradności. Chciał zrobić coś więcej dla małego ,brata ,Wiktorii ,ale nie był w stanie nawet być przy nich. –Co ze mnie za brat –myślał z goryczą. W takiej sytuacji Andrzej zrobiłby wszystko by go wesprzeć ,ale on nie potrafił się zrehabilitować. Czuł ,że mocno zawiódł jako brat i przyjaciel.
-Kiedy ostatnio spałeś ?-zapytała profesjonalnie ,lustrując ledwo trzymającego się na nogach Krajewskiego
-Nie wiem . Wczoraj ,przedwczoraj ,może wcześniej ….Co to ma do rzeczy –zirytował się ,drapiąc się nerwowo po  kilkudniowym  zaroście
-Dużo –stwierdziła szczerze –Weź kilka dni urlopu ,nie wiem –rozłożyła bezradnie ręce -Szpital ,klinika Andrzeja ,wypadek małego ,jeszcze ordynatura ,nie dajesz już rady-powiedziała ,patrząc na niego z troską
- Przecież dobrze wiesz ,że teraz szpital przechodzi kryzys z zatrudnieniem –stwierdził –Poza tym nie mogę tak zostawić Andrzeja ,jestem mu to winien – przyznał ,przymykając powieki .Był wykończony ,ostatnie dni dały mu się we znaki .
- Może dzwonił do ciebie ostatnio ?-zapytała z nadzieję ,nie dostawała zbyt wielu informacji od Wiktorii ,a Ellie zwykle informowała ją ze sporym opóźnieniem ,nie była ciągle na miejscu.
- Nie –westchnął – Od kilku dni nie odbiera telefonów –zasępił się – Mam już tego dość –poderwał się z kanapy po raz kolejny – Mam dość tej cholernej niewiedzy !- wrzasnął ,upuszczając  kubek z kawą Agaty ,ciecz artystycznie rozprysła się po beżowym dywanie  ,a  biały kubek rozpękł się na pół.- Numer szósty –westchnęła w myślach Woźnicka.
-Powinienem tam być – dodał ,podchodząc do okna –Agata – spojrzał na nią , niewielka łza popłynęła po jego policzku ,internistka bez słowa podeszła do przyjaciela ,dotknęła delikatnie jego ramienia.
- Nawet nie chcę myśleć ,co będzie – wyszeptał ,opierając się o ścianę . Tak dobrze rozumiała jego obawy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na całe dwie minuty świat się dla niej skończył . Te sto dwadzieścia sekund były czarną dziurą w jej życiu. Nic nie czuła  ,nie odbierała żadnych bodźców. Ludzie wokół  zaczęli biegać ,mówić coś do niej ,lecz  ona nic nie słyszała ,straciła kontrolę nad własnym ciałem. Poczuła silne ramie ,które wyciągnęło ją z szalonego wiru .
-Mamy go ! –dopiero po tych słowach wróciły jej zmysły ,ocknęła się twarzą wtulona w tors Andrzeja ,stali pod salą Alex’a. Przez moment patrzyli sobie w oczy. Widziała napięcie w jego zaszklonych oczach. Nigdy nie widziała jego łez.
-Pani Ravenswood –podszedł do nich lekarz ,Wiktoria momentalnie odwróciła się w jego stronę ,nie była do końca świadoma ,czy ma halucynacje związane z przemęczeniem ,czy lekarz prowadzący Alex’a rzeczywiście uśmiecha się do niej szeroko.
-Tak ? –zapytała z napięciem w głosie
-Ma pani bardzo upartego synka –stwierdził z uśmiechem –Chyba przyjął sobie za punkt honoru wybudzić  się dzisiaj –dokończył – Niestety jest jeszcze za wcześnie ,dlatego musieliśmy po raz kolejny wprowadzić go w stan śpiączki farmakologicznej ,ale lada dzień powinien już do nas wrócić.-dodał pokrzepiająco i ruszył w stronę kolejnej sali. Andrzej odetchnął z niewyobrażalną ulgą. Wesoły iskry znów powróciły do jego oczu nadając im ten niezwykły charakter.
Wiktoria odwróciła się w stronę szyby ,nacisnęła klamkę drzwi do sali małego.
-Wiki –Andrzej spojrzał na nią z troską . Jej przeraźliwie blada twarz i rozpuszczone w nieładzie włosy mówiły same za siebie . Na słowa Falkowicza ,Ruda odwróciła delikatnie głowę.
- Kiedy ostatnio spałaś ? Jadłaś cokolwiek ?-zapytał spokojnie , patrząc na nią przenikliwie . Rudowłosa chciała coś odpowiedzieć  ,lecz gdy tylko otworzyła  usta zdała sobie sprawę ,że nie pamięta ostatniego posiłku,a w dyskusji z Andrzejem w tej kwestii jest z góry na przegranej pozycji.
-Tak zresztą myślałem – stwierdził pewnie – Czy ty w ogóle wychodziłaś na dłużej niż kilka minut z jego sali ? –zapytał oskarżycielskim tonem ,nawet nie wiedziała jak bardzo się o nią martwił.
-Przecież i tak bym nie zasnęła –stwierdziła pewnie ,odwracając  ponownie wzrok na malca
- Wiktoria –pokręcił karcąco głową – Musisz mieć siły – pogłaskał ja po ramieniu ,spojrzała mu w oczy
-Nie chcę by został sam – zerknęła na syna
-Nie będzie  - stwierdził pewnie – Mogę ?-zapytał wskazując wzrokiem na drzwi  ,przytaknęła i udała się w stronę łazienki. Andrzej miał rację ,była kompletnie wykończona. Jedynie widok syna sprawiał ,że miała siły by dalej czuwać przy jego łóżku. Odchodząc krok dalej poczuła falę zalewającego ją zmęczenia ,która w momencie opanował całe jej ciało.
Andrzej niepewnie otworzył drzwi jednej z sal Oddziału Intensywnej Terapii . Starsza ,lekko otyła pielęgniarka z typowym dla siebie wrednym uśmieszkiem zastrzegła:
-Tylko rodzina – chrypnęła ,przewracając kolejną kartę magazynu modowego
- Jestem z rodziny – stwierdził pewnie ,podchodząc do łóżka chłopca. Usiadł na krześle obok  ,rozglądając się po pomieszczeniu. Nowoczesne meble ,sterylna biel i błękitne wstawki materiałów  nadawały temu pomieszczeniu dziwnie znajomy klimat.  Czuł się tutaj jak w swojej klinice w Stanach. Ze wstrętem odrzucił od siebie te wspomnienia . Praca w Stanach  ściśle wiązała się z Kingą ,a ten rozdział zamknął już raz na zawsze.
Spojrzał na  pogrążonego we śnie chłopca. Dźwięk urządzeń i obraz na monitorze wskazywał funkcje życiowe malca. Westchnął ciężko ,nie mógł wybaczyć sobie tego ,że jego  syn w tak ciężkim stanie znalazł się w szpitalu i to po części z jego winy.  Delikatnie chwycił małą dłoń malca. Była zimna. Ponownie przeniósł  wzrok na twarz chłopca. Był jeszcze taki mały ,delikatny . Pragnął chronić go przed wszelkimi niebezpieczeństwami ,a tak naprawdę to przecież przez niego Alex omal nie stracił życia. Kiedy na niego patrzył czuł ukłucie w okolicy serca.  Miał pretensje zarówno do siebie jak i Wiktorii ,bo to przez ich błędy Alex znalazł się właśnie tutaj.  Andrzej był świadomy ,ile stracił . Dla własnego syna był tylko i wyłącznie obcym człowiekiem. Pragnął zrobić wszystko by to zmienić .

- Obiecuję ,że już zawsze będę przy Tobie  -wyszeptał nad jego twarzą  i delikatnie pogłaskał go po głowie . Wstał ,kierując się w stronę  drzwi ,naciskając klamkę obdarzył chłopca krótkim spojrzeniem . Od tygodnia jego życie ,wszystkie jego priorytety i plany  zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni ,a to wszystko za sprawą tego nic nieświadomego sześciolatka.