środa, 18 czerwca 2014

     Część nieciekawa, ale ważna. W następnej o wiele więcej się dzieje. Oceńcie ją sami ! Proszę o komentarze !                                                  

                                                                       XXV

Pakowali swoje walizki . Ostatnie dwa dni spędzili w domu Rogalskich. Na prośby Alex?a  Wiki szczegółowo opowiedziała mu o pobycie w Argentynie. Chłopiec zadawał jej bardzo wiele pytań , chciał dowiedzieć się jak najwięcej o swoim dziadku. Pomijała fragmenty o krytycznym stanie zdrowia ojca ,ale mały nie dawał za wygraną ,dalej drążył  ten temat.

- Mamo ,przecież coś musiało być nie tak ?upierał się chłopiec 
- Kochanie ?powiedziała patrząc mu w oczy ? Chyba najważniejsze ,że wszystko jest już w porządku ?powiedziała wymijająco 
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć ?- był nieustępliwy ,zmarszczył brwi
-Na niektóre sprawy jesteś jeszcze za mały ?stwierdziła pewnie ? Wszystko jest już dobrze ?dodała nie do końca przekonana ,spojrzał na nią zrezygnowany 
- A kiedy będę mógł odwiedzić dziadka ? Bardzo chcę go poznać ?powiedział nie spuszczając  z niej wzroku 
- Jak wydobrzeje ,to obiecuję ,że go odwiedzimy ?odpowiedziała ,pakując  sweter do torby ,podał jej kolejne dwa , zapięła zamek 
- Już jesteśmy spakowani ? westchnęła ,odgarniając rudy kosmyk włosów za ucho  ,uśmiechnęła się lekko i spojrzała na zatroskaną twarz syna ,usiadł na brzegu łóżka
-Ej ,co się stało ? ?zapytała  ,uśmiechając się do niego , usiadła obok  ,zaczęła przyglądać mu się uważnie 
- Cieszyłem się ,że w końcu wrócimy do domu ,do taty ,ale teraz nie chcę wracać ? stwierdził  cicho ,jego twarz nie wyrażała żadnych emocji ,poza przeraźliwie smutnymi oczami ,które straciły swoje wesołe iskierki . Odkąd powiedziałam mu ,że razem z innymi członkami rodziny podjęli decyzję o wysłaniu go do internatu w Surry , Alex  nie był już tym samym żywym dzieckiem ,nie ukrywał ,że nie chce tam zamieszkać.     . Milczała . 
- Mamo ,dlaczego nie mogę uczyć się w Londynie ?- zapytał patrząc się w róg pokoju 
-Przecież to dla twojego dobra ? powiedziała Ruda , pogłaskała go po głowie ,odsunął się na bok
- Nie wydaje mi się ? stwierdził pewnie ,spojrzał na nią błagalnie  ? Chcę zostać z tobą ? powiedział z przekonaniem 
- Wiem kochanie ? odparła smutno , zaszkliły jej się oczy. W pełni się z nim zgadzała ,ale wiedziała ,że to jest dla niego wielka szansa ,nie mogła ustąpić ,mimo że pękało jej serce.
- Boję się ?stwierdził chłopiec 
-Czego ?-zapytała Wiktoria ? Na pewno sobie poradzisz ,jesteś?- zaczęła ,ale przerwał jej szybko 
-Nie chodzi o mnie. Wiem ,że dam radę -stwierdził  lekceważąco ? Boję się  o ciebie ?powiedział ,przytulając się do matki 
- O mnie ?-zapytała z niedowierzaniem ,przytaknął 
- Jak ty sobie beze mnie poradzisz ?-westchnął ciężko ,uśmiechnęła się do niego  
- Poradzę ,poradzę. Nie przejmuj się ? powiedziała żartobliwie ,spojrzał na nią poważnie 
- Naprawdę się martwię ? stwierdził stanowczo ? Mamo ..-zaczął cicho 
- Alex ?powiedziała  pewnie ? Dokończymy tę rozmowę w domu ? Zmykaj po swoją torbę ,za godzinę mamy samolot ? ponagliła syna ,opuścił pokój . Schowała twarz w dłoniach ,z dnia na dzień była coraz bardziej zmęczona , przytłoczona. Zrozumiała o co mu chodziło ,musiała przyznać mu rację. Odkąd John poinformował ją o dalszej drodze edukacji chłopca miała wiele wątpliwości . W trakcie rozważań nad tą propozycją myślałam tylko o nim ,o jego dobru. Jednak teraz zdała sobie sprawę ,że żyje dla niego ,że budzi się ,śmieje  i jest w stanie normalnie funkcjonować jedynie dzięki Alex ?owi . Bez niego ,jego uśmiechów , radosnych szarych oczu , dziwnych pomysłów jej życie wydawało się puste ,bezsensowne. On dawał jej siłę by zmierzyć się z kolejnym dniem.   ?Jak ja sobie bez ciebie poradzę ?-powtórzyła pytanie ,które zadał jej kilka minut wcześniej . Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na nie. Usłyszała dochodzący z dołu głos blondynki :-Wiki ,musicie już wychodzić .
-Już Agatko ,już ?odpowiedziała pospiesznie ,odgarnęła rude włosy do tyłu i wzięła leżącą na łóżku walizkę ,zamknęła drzwi do pokoju ,podszedł do niej Marek i zniósł po schodach jej bagaż. Ona weszła do pokoju synka ,walczył z suwakiem od torby . Obserwowała jego zmagania ,pokręciła głową.
-Pomogę ci ?zaproponowała lekko rozbawiona 
- Nie. Sam sobie poradzę ?stwierdził ,mocując się z zamkiem 
-Alex ? nalegała 
-Nie ?nie ustępował 
-Proszę ,daj mi to ? powiedziała podchodząc bliżej ,pociągnął mocniej i w końcu zapiął torbę ,uśmiechnął się z satysfakcją 
-Uparciuch ?  żartobliwie syknęła  w jego stronę 
- Ty też ? odpowiedziała pewnie ,stojąca w drzwiach Agata. Blondynka za dwadzieścia minut zaczynała dyżur i nie  mogła towarzyszyć  przyjaciółce na lotnisku.
-Będę bardzo tęsknić ?powiedziała ciepło Rudowłosa ,objęła Agatę 
- Ja też ,ty mój rudzielcu ? stwierdziła rozbawiona Blondynka ? Bardzo mi ciebie brakuje ?powiedziała szczerze 
- Nie ma cię kto pakować w kłopoty ,nie masz się komu wyżalić i nie masz od kogo pożyczać butów. Prawdziwa tragedia ? ironizowała Wiktoria  ,jej też brakowało przyjaciółki
-Mówię na poważnie ?broniła się Agata ? Chociaż coś w tym jest ?dodała filozoficznym tonem 
-Ejj ? powiedziała udając oburzenie ,kolejny raz padły sobie w ramiona 
-Dbajcie o siebie ?zaczęła matczynym tonem Agata 
- Wy  też ?powiedziała Ruda ,spojrzała z troską na przyjaciółkę 
- Ciociu ,odwiedzisz nas w czerwcu ?wtrącił się chłopiec  
- Oczywiście ?stwierdziła ,mierzwiąc jego włosy ? Nie zapomniałam ?upewniła go 
- Już nie mogę się doczekać ?przyznał z radością ,przytulił ją mocno . Był bardzo przywiązany do Agaty.
-Ja też . Nikt nie dostarcza mi takiej ilości darmowej rozrywki i dużej dawki adrenaliny jak ty ?powiedziała z przekonaniem internistka
-Staram się ? stwierdził pewnie malec  ,obie kobiety spojrzały na siebie ze zrozumieniem 
- Pilnuj mamy ,wiesz jaka jest ?powiedziała mu na ucho Woźnicka ,uśmiechnęła się do niego promiennie 
-Słyszałam ? o swojej obecności przypomniała im Wiktoria ,uściskały się po raz ostatni 
- Do zobaczenie ?Agata żegnała się z nimi przy drzwiach ,łzy pojawił jej się w oczach . Wiktoria i Alex byli dla niej niemal jak rodzina ,pomachała im na pożegnanie ,zanim wsiedli do samochodu Krajewskiego .
Piętnaście minut później byli już na lotnisku ,szykowali się do odprawy . Za kilka minut mieli lot do Londynu . Nadeszła ich kolej.  Nastała smutna chwila pożegnania. Żadne z nich nie przepadało za tym momentem ,nastała krótka cisza ,którą przerwał Krajewski.
- Pa piękna ?powiedział Adam ,po czym przytulił przyjaciółkę ,nie zdążył jeszcze nacieszyć się jej przyjazdem ,a znów musiał ją żegnać . 
-Trzymaj się ? odpowiedziała ciepło ,patrząc na bruneta. Musiała przyznać ,że bardzo zmienił się przez ostatnie lata . Był inny ,ale jednak pozostał starym Adamem. 
- Młody ? mężczyzna zwrócił się do chłopca ? Pamiętaj o naszej umowie ?przypomniał mu 
- Pamiętam ?stwierdził pewnie malec ,Wiktoria popatrzyła na nich pytająco ,Adam rozłożył bezradnie ręce  
-Wujku ,przyjedziesz do  nas w czerwcu ?-zapytał go chłopiec ,czekał na jego odpowiedź
-W czerwcu ?-zapytał zdziwiony Krajewski  ,spojrzał pytająco na Wiktorię
- Tak. Do Essex ?dodał pewnie mały 
-Alex kończy dwudziestego czwartego czerwca sześć  lat ?wyjaśniła mu Wiktoria ,z niedowierzaniem spojrzała na syna ? Jak ten czas pędzi ? przemknęło jej przez myśl
-Acha ?uśmiechnął się brunet ? Oczywiście ?stwierdził pewnie ? Jak mogłoby mnie zabraknąć ?-zapytał retorycznie ,już zaczynał zastanawiać się nad prezentem-Sześć lat ,poważny wiek ?zaśmiał się w myślach
-Cieszę się ,że będziesz ?powiedział  malec ,przytulił się do Adama ,mężczyzna poklepał go delikatnie  po plecach . Nawet nie zauważył kiedy ten mały chłopiec stał się dla niego kimś bardzo ważnym.
-Lećcie już ?przypomniał im o odprawie ,podążał wzrokiem za oddalającą się dwójką  , kiedy wchodzili  do tunelu pomachał im ostatni raz i opuścił lotnisko. Odpalił swoje czarne auto i ruszył w stronę Leśnej Góry . Nie znosił pożegnań ,ale przykre momenty dzisiejszego dnia miały dopiero nadejść. Dziś mijała trzydziesta piąta rocznica śmierci ich rodziców.  Zazwyczaj w tym dniu zaszywał się w domu i wyczekiwał następnego dnia ,albo razem z Andrzejem odwiedzał cmentarz.  To był najgorszy dzień w roku . Wiedział ,że właśnie w nim stracił najbliższe sobie osoby ,lecz to nie pamięć po stracie była dla niego najbardziej bolesna . Andrzej miał wspomnienia ,pamiętał rodziców ,wspólnie spędzone chwile ,a on ? Nic. Był wtedy jeszcze za mały ,nic nie pamiętał ,może poza pięknymi oczami matki i jedną z kołysanek ,którą śpiewała mu na dobranoc.  W tym dniu  miał tylko dwie operacje ,postarał się o wolne ,wiedział ,że nie będzie w stanie długo pracować. Zaparkował  i szybko ruszył w kierunku drzwi szpitala. Przemknął przez korytarze i znalazł się w pokoju lekarskim.
-Cześć ?powiedział pospiesznie i udał się do przebieralni 
- Ordynatorze witamy ? powitał go drwiąco Konica ,widać było ,że on również nie jest w humorze
- Ty tutaj ?-zadziwił się Krajewski ? Nie skończyłeś dyżuru godzinę temu ?-zapytał zdziwiony 
- Taaa ?westchnął ortopeda ,podszedł do ekspresu po nową dawkę kofeiny 
-Borys ?-stwierdził ,nie zapytał ,jakby na jego zawołanie w drzwiach pojawił się Jakubek 
-W wilku mowa ?wyszczerzył się Rafał 
- Gdzie byłeś ?-zapytał go Adam ,chirurg nie odpowiedział
- Borys ?powiedział wyraźnie 
- No co ? ?zapytał zniecierpliwiony Jakubek 
-Piąty raz w ciągu dwóch tygodni spóźniłeś się do  pracy. W dodatku nikogo nie uprzedziłeś ?powiedział zdenerwowany Adam 
- Prze- pra ?szam ?wyartykułował Borys ? Czy mogę wrócić do swoich obowiązków ?-zapytał wskazując  ręką  na szatnię
- Tak ?odpowiedział zrezygnowany Adam ,Jakubek zniknął za drzwiami 
- Może powinieneś być trochę bardziej ostry ?zasugerował Konica ,Krajewski spojrzał na niego błagalnie 
-No co ? W końcu jesteś ordynatorem ?powiedział Rafał ,usiadł na sofie ? Weź przykład z brata-zaśmiał się lekko
- Ehm. Jasne ?powiedział kpiąco ? Nie jestem taki ?dodał ,zmieniając grafik na tablicy
-Mówię poważnie . Może nikt za nim nie przepadał ,ale dyscyplina była . Nikt się do pracy nie spóźniał ?przypomniał sobie Konica i wzdrygnął się lekko 
- Wiesz co ?uśmiechnął się Adam ? Andrzej nawet nie wyobraża sobie jak bardzo za nim tęsknicie ,może namówię go na częstsze operacje u nas  -zaczął niewinnie ,roześmiał się szczerze 
- Może ?Konica również się zaśmiał ,do lekarskiego weszła Klaudia ,przywitała się i usiadła obok męża 
- O czym tak gruchacie gołąbeczki ?-zapytała patrząc na rozbawionych mężczyzn 
- O starych czasach ?powiedział tajemniczo Rafał ,z szatni wyszedł Borys 
-Pozwolisz na chwilę ?powiedział stanowczo Adam ,wskazał ręką na drzwi ,Jakubek westchnął i zaczął zniecierpliwiony 
- Nie możesz tutaj ?-zapytał 
- Jak chcesz ?powiedział profesjonalnie i  podszedł do Borysa ? To było twoje ostatnie spóźnienie ,jeśli to się powtórzy to mogę cię zapewnić ,że  stracisz tę pracę. ?powiedział obojętnie  -Mam nadzieję ,że się rozumiemy ?-zapytał z lekkim uśmiechem , nie spuszczając Borysa z oczu  , chirurg wiedział ,że Adam nie żartuje .
- Tak ?powiedział przez zęby , wściekły opuścił pokój 
- Psss ?zaśmiała się kobieta ? Parzy ?dodała podnosząc brwi 
- Widzisz ? Konica zwrócił się do Krajewskiego -  Jak chcesz ,to potrafisz. To gdzieś w tobie siedzi ?powiedział przewracając teatralnie oczami 
- Co ?-zapytał zdezorientowany 
- Falkowicz ? stwierdził ,zwężając oczy ,Adam pokręcił głową i spojrzał na kolegę z politowaniem ,udał się do pacjenta ,za pół godziny miał mieć operację. Ostatnio posada ordynatora dawała mu się we znaki . Całe dnie spędzał w szpitalu ,do tego miał problemy z podwładnymi. Nigdy nie widział siebie w roli szefa ,po prostu nie nadawał się do tej pracy. Odkąd otrzymał tę posadę współpracownicy zaczęli traktować go inaczej ,jakby był kimś obcym. Nie cierpiał takiej atmosfery. Jego relacje z  innymi  pracownikami  chirurgii zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni. 
Właśnie skończył operację ,wystąpiły nieprzewidziane komplikacje ,ale udało im się je oponować ,pacjent został przewieziony na odział intensywnej terapii. Wyszedł by powiadomić rodzinę o  jego stanie zdrowia . Uśmiechnął się widząc nieopisane szczęście na twarzach tych ludzi ,to  właśnie dlatego został lekarzem. Oddalił się ,zostawiając ich samych.  Ponownie udał się do pokoju lekarskiego.
- Jak pacjentka z trójki ?-zapytał od razu ,siedząca na sofie Agata spojrzała na niego smutno ? Nie zdążyliśmy ?powiedziała cicho 
- Niestety serce nie wytrzymało ?dodał profesjonalnie Ruud ,poklepał go po ramieniu , Krajewski westchnął ciężko. Dobrze znał tą kobietę ,to on ją zdiagnozował. Była jeszcze młoda ,miała wiele lat przez sobą.  Najbardziej bolało go to ,że nie spełnił swojej obietnicy.  Na ostatnim obchodzie przed  operacją ,której nie doczekała ,prosiła go by zrobił wszystko co w jego mocy ,była przerażona. Samotnie wychowywała dwójkę dzieci ,nawet nie chciała myśleć co stanie się z nimi po jej śmierci ,a jednak życie po raz kolejny nakreśliło własny scenariusz. Adam tępo rozejrzał się po pokoju  ,spojrzał na Agatę. Ten dzień  nieustannie testował jego siły. Zawsze mocno przeżywał rocznice wypadku ,a teraz jego pacjentka zmarła ,a jej dzieci znalazły się w podobnej sytuacji. Potarł dłonią skronie.
-Jedź do domu ?powiedziała ciepło Blondynka
- Ale..-zaczął pospiesznie 
-Wszystkim się zajmę ?ze zrozumieniem spojrzała mu w oczy 
-Dzięki-zmusił się do lekkiego uśmiechu ,który bardziej przypominał grymas. Agata miała rację ,nie był w stanie dłużej pracować. Pożegnał się z przyjaciółką  i udał się na parking. Wsiadł do swojej ?deskorolki? i zatrzasnął drzwi . Uderzył ręką w kierownicę , po chwili ruszył z piskiem opon. Dodawał gazu ,jakby to miało przynieść mu ulgę. Po chwili znalazł się pod domem Andrzeja .  Wiedział ,że jazda do Mińska w tym stanie jest delikatnie mówiąc nieodpowiedzialna. Jego brat był obecnie w Krakowie ,więc mógł swobodnie zatrzymać się w jego domu. Zaczął szukać kluczy w schowku ,nagle natrafił na niebieską kopertę ,przypomniał sobie ,że to miał być prezent na pożegnanie dla Alex?a . Skarcił się w myślach za to ,że zapomniał mu je przekazać. Otworzył kopertę i wciągnął jedno ze zdjęć  ,uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie ich ?gokartów ? ,wziął ze sobą pakunek . Otworzył drzwi  i wszedł do  środka ,zapalił światło ,tak jak się tego spodziewał dom był pusty. Poszedł do salonu  ,nalał sobie szklankę whisky i usiadł w swoim ulubionym ,skórzanym fotelu. Rozejrzał się po pomieszczeniu ,dopiero teraz zauważył  leżący na szklanym stole stary  album ,był otwarty na zdjęciu ich rodziców. Adam podszedł bliżej ,wziął do ręki przedmiot i po raz kolejny przyjrzał się ich twarzom.  Przejechał palcem po fotografii ,poczuł ukłucie w sercu . Andrzej równie mocno ,a może i bardzie przeżywał ten dzień. Stracił wszystko. Po raz kolejny zrobiło mu się żal brata ,on  miał kochającą rodzinę ,wspaniałe dzieciństwo ,a Andrzej po tragicznym wypadku był traktowany jak niepotrzebny balast . Usiadł na sofie i kolejny raz przejrzał zdjęcia ,nagle zatrzymał się na fotografii przedstawiającej kilkuletniego chłopca w objęciach matki. Już miał przewrócić kartę ,ale wrócił do tego zdjęcia.  Zamarł . ?Nie ,to nie możliwe ?uspokajał się w duchu ,przetarł oczy . Nigdy tak dokładnie nie przeglądał tego albumu.  Chłopiec z fotografii łudząco przypominał tego ,z którym jeszcze kilka godzin wcześniej się żegnał. ?Przecież to Andrzej ?tłumaczył sobie ,patrząc na stare zdjęcie . Szybko poszedł do przedpokoju i wrócił z kopertą niedawno wywołanych zdjęć. Wyciągnął jedno z nich i przyjrzał mu się równie dokładnie. Obaj chłopcy byli niemal identyczni. Te same ciemnoszare oczy ,urocze uśmiechy . ?Nie ?powiedział do siebie ,ale powoli dochodziło do niego ,że to podobieństwo nie jest przypadkowe. Myśli w jego głowie układały się w jedną ,nieprawdopodobną całość .- Czerwiec ?wyszeptał ,przypominając sobie dzisiejszą rozmowę na lotnisku. ?Koniec czerwca 2014 roku ?myślał ,nie musiał być geniuszem ,by od tej daty odjąć dziewięć miesięcy ,z wrażenia upuścił trzymaną w ręku szklankę ,szkło rozprysło  się po całym salonie ,nie zwrócił na to najmniejszej uwagi .  Dobrze pamiętał ,kiedy i dlaczego  Wiktoria wjechała z Polski . To był sam początek października . Wnioski w zastraszającym tempie dochodziły do jego świadomości. Teraz wszystko zdawało się być jasne. ?To oddawanie krwi dla małego ?przypomniał sobie chwile po wypadku ?Jak mogłem się nie domyślić ?!-karcił się w myślach ,gorączkowo zaczął chodzić po pomieszczeniu ,trudno było mu w to uwierzyć ,ale fakty mówiły same za siebie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo Alex jest podobny do jego brata ,nie tylko z wyglądu ,ale i z charakteru . Te dziwne zainteresowania ,pomysły. Zachowanie Wiktorii , Agaty. Teraz wszystko nabierało sensu. Przypomniał sobie jak internistka zganiła go ,za to ,że pozostawił małego w domu Andrzeja. Z wrażenia opadł na sofę . Myśli kłębiły mu się w głowie ,nie do końca wiedział ,co ma teraz zrobić ,był w szoku. Po kilku minutach bezcelowego patrzenia się w róg pomieszczenia ,zerwał się nagle i szybko opuścił dom.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Właśnie wracał z Krakowa . Dzisiejszy dzień był dla niego bardzo trudny . Co roku od dokładnie trzydziestu pięciu lat próbował ukryć swój smutek ,bezskutecznie. Każde wspomnienie tych traumatycznych wydarzeń raniło jego serce. Chciał być silny ,twardy ,nie pokazywać innym swoich słabości ,zazwyczaj to mu się udawało ,ale nie w tym dniu . Mówił ,że wyjątek potwierdza regułę ,ale w tej kwestii również się mylił. Chciał niemieć serca ,ale jak najbardziej je posiadał ,a w dniu rocznicy śmierci rodziców dawało one bardzo często o sobie znać.
Podjechał pod jeden z podwarszawskich cmentarzy. Jak co roku złożył kwiaty na ich grobie. Kilku krotnie przewinął oczami po wyrytych na kamieniu napisach . Ta zimna ,kamienna płyta ,od tylu lat zastępowała mu rodziców. Często tu przychodził ,szczególnie w dzieciństwie . Dbał by grób nie był zaniedbany ,nie mógł liczyć na nikogo innego . Jeszcze raz spojrzał na granitowy obeliski i odszedł w kierunku samochodu . Zadzwonił do Adama ,nie odbierał. Postanowił pojechać do domu ,miał dość tego dnia ,chciał by jak najszybciej nastąpił kolejny. Kilka minut później znajdował się już na swoim podjeździe. Zamknął samochód i wszedł do willi . Zdziwił się widząc zapalone światło ?Adam ?pomyślał i wszedł w głąb domu.
-Adam ! ?krzyknął w pustą przestrzeń  ,nikt nie odpowiedział ,wszedł do salonu. Na stoliku leżał otwarty album i rozrzucone obok niego zdjęcia ,na podłodze leżało wiele małych drobinek szkła ,w pomieszczeniu unosił się zapach jego ulubionej  whisky. Bardzo zdziwił go ten widok ,zmarszczył brwi ,wyciągnął telefon i po raz kolejny wybrał numer brata.
-Hallo ? usłyszał cichy bełkot Krajewskiego
-Gdzie ty jesteś ? Co się stało ,wszędzie jest pełno szkła ?powiedział z wyrzutem Andrzej
-Braciszku !-do telefonu krzyknął radośnie Adam
-Gdzie jesteś ?-zapytał zniecierpliwiony ? Po raz kolejny się opił i to jeszcze dzisiaj ?pomyślał rozzłoszczony ,nie miał ochoty na poszukiwawcze eskapady po klubach  ,nikt nie odpowiedział
-Halo ,Adam ? podniósł głos ,ale usłyszał tylko głuchy sygnał ,schował telefon do kieszeni i opuścił dom . Kilka minut później był już pod ulubionym barem Adama ,wszedł do środka. Nie rozczarował się ,pijany Krajewski podnosił za coś toast . Podszedł do niego i odciągnął go od grupy barowiczów.
-Bracie ? powiedział ,po czym przytulił Andrzeja ,ten spojrzał na niego niepewnie ? Nawet po alkoholu tak się nie zachowuje ?stwierdził w myślach
- Wychodzimy ?stwierdził stanowczo Andrzej , próbował wyprowadzić go z pub?u  ,doprowadzi go do samochodu
-Bracie ? mamrotał pijany Adam
-Dlaczego to zrobiłeś ?-zapytał zdenerwowany Falkowicz
-Miałem powód ?odpowiedział cicho Krajewski
-Nie wątpię ?powiedział z pogardą
-Po części to przez ciebie ?stwierdził nienaturalnie radosny brunet
- Tak ?-zapytał prowokacyjnie ,odpalił samochód  i ruszył w kierunku willi
- Mhhm- przytaknął ? Wiesz ,nie codziennie się dowiaduję ,że jestem wujkiem ?mamrotał niewyraźnie
-Co?- zapytał ,sądził ,że się przesłyszał
- Mówię ,że nie codziennie dowiaduję się ,że mam bratanka ?powiedział wyraźnie Adam , chciał przytulić brata ,ten odsunął go ręką ,po chwili dotarło do niego ,co powiedział Krajewski ,zahamował gwałtownie ,słychać było pisk opon
-Co powiedziałeś ?! ?warknął głośno  Falkowicz ,patrzył prosto na brata ,samochody z tyłu zaczęły na niego trąbić
- Od sześciu lat masz synka ,a ja mam bratanka ?powiedział ,nie tracąc entuzjazmu Krajewski ,Andrzej zamarł , analizował szybko ,to co usłyszał ,nie zwracał uwagi na ciągle trąbiące auta ,tępo patrzył na nienaturalnie radosnego brata.
- Ale jak to ? - wybąkał cicho . Momentalnie pobladł ,zmarszczył brwi wyczekując z uwagą odpowiedzi pasażera. Nie mógł dopuścić do siebie sensu jego wypowiedzi.......
                                                     
                                                   CDN            

     Tu dużą rolę odgrywa Agata i jej szczera rozmowa z Wiki . Może nie jest to jakaś super część ,ale małymi kroczkami się zbliżamy do ...........FaWi. KOMENTUJCIE !

                                                          XXIV


Odwróciła głowę ,ich spojrzenia się spotkały. Poczuła ,że powoli traci siły ,straciła przytomność.  Zmęczenie po podróży i duża dawka emocji wzięły górę nad jej siłą woli ,osunęła się na ziemię ,podtrzymał ją w ostatniej chwili.
Jej umysł był w stanie czarnej nicości ,czuła ukochany zapach korzennych perfum ,słyszały stłumione głosy ,jakby wypowiadane przez szklaną szybę ,nie rozumiała ich ,jakby ktoś wypowiadał je w pomieszczeniu obok. Niechętnie otworzyła oczy , widziała tylko rozmazany obraz ,nic konkretnego ,mrugnęła kilkukrotnie , wróciła jej ostrość widzenia .Zobaczyła klęczącego nad nią Andrzeja ,widziała jego przepełniony troską wzrok , spojrzała prosto w jego oczy ,przez chwilę po prostu na siebie patrzyli  ,w ciszy ,bez zbędnych słów . 
-Wiki ?-zaczęła zmartwiona jak i lekko zmieszana Agata ,podeszła bliżej ,profesor odsunął się na niewielką odległość .
- Już wszystko dobrze ?broniła się Rudowłosa ,wstała  ,podtrzymała się na ramieniu przyjaciółki
-Na pewno ?-zapytała  z troską blondynka ,spojrzała ukradkiem na profesora 
- Tak. Chyba ?stwierdziła nieprzekonana ,zdała sobie sprawę ,że do sytuacji sprzed kilkudziesięciu sekund nie powinno nigdy dojść  - Cholera ?powiedziała w myślach . Musiała przyznać ,że to wyglądało dziwne . Jej obawy rozwiały się szybko ,przypomniała sobie ,co było powodem jej zasłabnięcia. Niewątpliwie ,nie był to tylko niespodziewany widok Andrzeja . W jej umyśle elementy układały się w niepokojącą całość : Andrzej , Alex . Andrzej , Alex ,dom Andrzeja!....-myślała gorączkowo?  Toczyła wewnętrzną wojnę. Niedowierzała.-Ale jakim cudem ?-zadawała sobie to pytanie?. -Krajewski ? odpowiedź była tylko jedna. Agata z równym niepokojem obserwowała zmieniającą się twarz Rudowłosej ,zdawała sobie sprawę ,co może teraz przeżywać. 
- Mamo ,czy na pewno wszystko jest w porządku  ?-zapytał zaniepokojony chłopiec ,przerwał niezręczną ciszę ,Wiktoria spojrzała na niego niepewnie. 
-Tak kochanie ?wybąkała ,przytuliła go ,Agata uśmiechnęła się lekko
-Młody ?zwróciła się do Alex?a ?Zaprowadzisz mamę do domu ,co ?-zapytała  Blondynka 
-Przecież nie jestem niedołężna ?stwierdziła Ruda  
- Chodź mamo ,pokażesz mi zdjęcia ?powiedział zniecierpliwiony chłopiec 
- Może później . Nie męcz mamy ?powiedziała pewnie Agata ,spojrzała z troską na ciągle bladą Rudą 
- Nie przesadzaj Agatko ,jestem tylko zmęczona ?zwróciła się do przyjaciółki ?Oczywiście ,zaraz ci je pokażę ?powiedziała do syna ,pieszczotliwie poczochrała go po głowie 
-Dziękuję za kurtkę ?Alex zwrócił się do dziwnie milczącego Falkowicza ,przyglądał mu się dokładnie ,widać było ,że mocno się nad czymś zastanawia 
-Nie ma za co ?odpowiedział ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem
- O czym pan tak myśli ?- chłopiec nie był w stanie przezwyciężyć swojej wrodzonej ciekawości ,musiał zadać nurtujące go od kilku minut pytanie 
- Ciekawość to pierwszy stopień do  piekła ?powiedział Falkowicz ,podniósł charakterystycznie brew 
- I tak wszystkich nas to czeka ?stwierdził pewnie chłopiec ,Agata spiorunowała go wzrokiem 
- Może pomogę ci z tą walizką ?stwierdziła Woźnicka ,chciała jak najszybciej skończyć tą rozmowę ,czuła się niekomfortowo  -A co dopiero Wiki ?myślała zasmucona  , 
Zostali sami ,z rozbawieniem obserwowali oddalającą się dwójkę.  Spojrzeli na siebie . 
- Gratuluję . Masz wspaniałego syna ?stwierdził z przekonaniem Andrzej ,poczuła zimne ukłucie w okolicy serca 
- Wiem ?zamyślona odpowiedziała cicho ,zmusiła się do lekkiego uśmiechu ,nawet nie wiedział z jakim trudem jej to przyszło ,decyzje z przeszłości odbierały teraz swoje żniwa ? Ty też ?dodała w myślach . Jej plan legł w gruzach ,teraz naprawdę nie wiedziała ,co  ma zrobić ,co powiedzieć. W głębi serca cieszyła się z jego obecności. Westchnęła ,była bardzo zmęczona. Falkowicz spojrzał na swój srebrny rolex .
-Na mnie już czas ?stwierdził, zakładając teraz maskę obojętności . Skinęła głową. Chciał odejść ,ale nie był w stanie , jej zielone tęczówki działały na niego jak magnes . Ona również nie mogła się ruszyć ,jakaś siła ciągnęła ją do niego. Jej serce wzięło górę nad rozsądkiem  i ciałem ,po prostu kazało jej zostać. Pierwszy raz od dawna czuli spokój ,wewnętrzny spokój . Oczywiście telefon przerwał tą chwilę. ?Przepraszam ?powiedział krótko ,odebrał.
- Tak ,oczywiście . Zaraz będę ?powiedział pospiesznie ,zmarszczył brwi ,jednemu  z jego pacjentów pękł tętniak  ,rozłączył się 
-Obowiązki ?westchnął ,spojrzał na nią przepraszająco ,po czym w pośpiechu udał się do swojego samochodu . Odpalił auto ,szybko ruszył z podjazdu sąsiadów Rogalskich. Im dalej znajdował się od ich posesji tym mocniej ściskał kierownicę. W pewnym momencie zdał sobie sprawę ,że zostawił ślady na jej skórzanej obudowie. Westchnął z niedowierzaniem. On ,opanowany ,rozsądny mężczyzna stawał się rozkojarzonym dzieciuchem gdy tylko zobaczył tą rudowłosą kobietę. Już tyle razy próbował wytłumaczyć sobie ,że to nie ma sensu ,że minęło zbyt wiele czasu ,że za dużo się wydarzyło ,że tak będzie lepiej . Ale co z tego ? On nadal ją kochał i nie potrafił przestać . Cały czas zaprzątała jego myśli ,jej obecność w Polsce nie pomagała mu w zaakceptowaniu przykrego faktu ,że wszystko między nimi jest już dawno skończone. Nacisnął mocniej pedał gazu ,chwilę później znalazł się pod kliniką. Trzasnął drzwiami ,jak burza wpadł do recepcji ,pielęgniarki wiedziały co to oznacza ,dzisiejszy dzień na pewno nie będzie należał do najłatwiejszych.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zamyślona ,zmęczona ,wolnym krokiem udała się w stronę drzwi domu przyjaciół. Otworzyła je ,w środku czekała już na nią Agata. Od samego progu mocno pociągnęła ją za rękaw. Po trosce sprzed kilku minut nie było już ani śladu ,blondynka prawie brutalnie zaciągnęła ją do mieszczącej się na pierwszym piętrze sypialni  ,zamknęła cicho drzwi i przekręciła kluczyk w zamku. Wiktoria spojrzała na nią niepewnie ,spodziewała się mającego zaraz nadejść wybuchu ,lecz Agata nie zasypała ją falą słusznych wyrzutów ,tylko podeszła do niej i mocno ją przytuliła. Ta reakcja odblokowała tłumione przez Rudowłosą emocje ,zaszkliły jej się oczy ,jeszcze mocniej objęła Blondynkę.
-Agatko ?wyszeptała 
-Cii-powiedziała spokojnie niebieskooka ,delikatnie poklepała ją po plecach ,usiadły na brzegu materaca ,Wiktoria odgarnęła swoje rude włosy ,spojrzała się w róg pokoju.
-Wiki ?zaczęła cicho Agata ,spojrzała z nadzieją na przyjaciółkę ?Mam oczy ?stwierdziła ? Nie zaprzeczysz ,że nic się nie stało ,że to przeszłość ,że nic was nie łączy ?wyliczyła z uczuciem ? Macie syna ?podkreśliła ,patrząc jej prosto w oczy ?Czasu nie da się cofnąć ,pewnych rzeczy po prostu nie można naprawić ,ale zawsze jest wyjście. Pomyśl o Alex?ie . Jest jeszcze dzieckiem . On go potrzebuje . Proszę daj im szansę ?powiedziała  wyraźnie Agata
- Ale ja nie potrafię. Nie jestem w stanie ?powiedziała ze łzami w oczach
- Mówiłaś?. -przypomniała jej blondynka ,ale Wiktoria szybko jej przerwała 
-Wiem ,co mówiłam ?stwierdziła Ruda ? Ale gdy go zobaczyłam nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa . Agata ,naprawdę jest już za późno. Podjęłam kiedyś taką decyzję ,a teraz nie ma już odwrotu. Myślałam ,że to może się udać ,ale po tym dzisiejszym spotkaniu wiem ,że nie dam rady ,to będzie dla  mnie zbyt trudne. Poza tym boję się ,że Alex mi tego nie wybaczy ?powiedziała roztrzęsiona ?Kocham go najbardziej na świecie ,nie chcę go stracić-wyszeptała
- Wiki ,stracisz go jak tego nie zrobisz. Chcesz żeby dowiedział się o tym za dwadzieścia lat ?Myślisz ,że wtedy będzie mu łatwiej? To co on będzie miał wtedy zrobić ,co ? Wpisać nazwisko ojca w Google i poczytać sobie o nim na Wikipedii ?-podniosła lekko głos ? To jest ostatni dzwonek ?stwierdziła z przekonaniem 
-Nie ?pokręciła głową ? Nie teraz ?dodała cicho Wiktoria
-A kiedy ?!-Agata nie wytrzymała ,podniosła ręce z bezradności 
- Jak wszystko sobie poukładam. Ojciec dojdzie do siebie ,uporam się z tym spadkiem , zdecyduję co ze szkołą małego ?wyliczyła bez emocji 
-Poczekam do urodzin ,do świąt , do wakacji ?.do osiemnastki ?powiedziała kpiąco ? Wiki proszę ?nalegała ,obiecała sobie ,że tym razem nie odpuści ,że zrobi wszystko dla dobra małego 
-Agata zrozum , tak będzie lepiej ?powiedziała pewnie Ruda 
-Chyba tylko dla ciebie- powiedziała przez zęby Blondynka ? Jak ja mam spojrzeć im w twarz ,co ? ?zapytała głośno ? Jak ?! ? Spędzam cały dzień z małym  ,idę do szpitala ,rozmawiam z Andrzejem i udaję ,że wszystko jest w porządku-powiedziała zrezygnowana ? Ty masz małego przy sobie cały czas ,od zawsze ,a on ?-zapytała ? Zasługuje na prawdę. Obaj na nią zasługują ?stwierdziła pewnie 
-I co ? Mam tak po prostu po tylu latach zapukać do jego drzwi  i powiedzieć ,że ma sześcioletniego syna ?-zapytała zrezygnowana , Agata spojrzała na bladą twarz przyjaciółki ,była wręcz wykończona. Od kilku dni obiecywała sobie ,że w tej rozmowie nie odpuści ,ale teraz wiedziała ,że przesadziła. 
-Wiki ?-zapytała z troską ? Wiem ,że byłam trochę za osra ,ale wiesz ,że chcę jak najlepiej ?powiedziała Woźnicka 
-Wiem ?przytaknęła ? Obiecałam ojcu ,mogę obiecać i tobie ,ale naprawdę nie teraz-powiedziała smutno ? Te sprawy z Ravenswood?ami  , internat ,nie mam sił-powiedziała zmęczona ,opadła na łóżko.
-Wiki ?zaczęła zaniepokojona kobieta . Teraz zdała sobie sprawę jak trudne chwile przeżywa jej przyjaciółka. ?Oczywiście dołożyłam swoją cegiełkę ?pomyślała . Spojrzała na jej blade policzki.
-Na pewno wszystko jest w porządku ?-zapytała po raz kolejny 
- Tak ?odpowiedziała zmęczona . ?Zaraz pójdę spać ,ale muszę iść jeszcze na dół. Dwa tygodnie nie widziałam małego ,muszę porządnie go wyściskać ?uśmiechnęła się lekko 
-Jeszcze raz przepraszam-powiedziała Agata ?Trochę mnie poniosło ?dodała ? Będę cię wspierać cokolwiek postanowisz ?powiedziała ciepło ,Wiktoria obdarzyła ją wdzięcznym spojrzeniem .-Mały dał ci się pewnie we znaki przez ten czas ,co ?-zmieniła temat ,schodząc po schodach do salonu 
- W końcu to Alex ?powiedziała z uśmiechem blondynka  ,przypomniała sobie o przeżytych niedawno perypetiach z małym w roli głównej 
-Myślałem ,że się położyłaś ?z kuchni dobiegł je  głos malca 
-Musiałam cię jeszcze zobaczyć ?stwierdziła Wiktoria ,przytuliła synka 
-Nawet nie wiesz jak strasznie tęskniłam ?stwierdziła ,mierzwiąc jego włosy ,spojrzał na nią swoimi szarymi oczami 
- Kiedy wracamy ?-zapytał po chwili 
- Po jutrze ?powiedziała pewnie ,Agata spojrzała na nią ukradkiem ? A jednak ?pomyślała 
-Nie mogę się już doczekać . Muszę odwiedzić panią Hudson ?stwierdził z iskierkami w oczach chłopiec ? Cieszę się ,że w końcu wracamy do domu ?dodał z uśmiechem ? Dawno nie byliśmy u taty ?powiedział z nutą zawodu w głosie ,to nie pierwszy raz ,kiedy chciał ją o to zapytać .- Obiecałem mu ?dodał nie spuszczając z niej swojego stalowego spojrzenia
-Na pewno do niego pójdziemy ?stwierdziła pewnie ,pieszczotliwie poprawiła jego włosy. Nie okazywała tego ,ale jego ostatnie słowa  wywołały u niej wyrzuty sumienia. Ostatnio nie miała czasu iść na cmentarz ,przez tyle miesięcy tam nie była . Nie robiła tego ,dlatego że nie chciała ,po prostu każda taka wizyta wiązała się z ciągle powtarzającym się bólem. Anthony wiele dla niej znaczył ,trudno było jej wybaczyć sobie takie zaniedbanie. Łzy ponownie pojawiły jej się w oczach . Przecież gdyby nie jego śmierć prawdopodobnie nigdy nie znalazła by się w takiej sytuacji. Nie miała by tylu kłopotów i zmartwień ,ciągle byłaby szczęśliwa ,miałaby kochającą rodzinę. Cały czas zastanawiała się dlaczego ją to spotkało? Ale to właśnie  Anthony powtarzał ,że zawsze coś jest po coś i nic nie dzieje się bez przyczyny.- Pewnie jak zawsze miał rację ?pomyślała.


poniedziałek, 16 czerwca 2014

Tak właśnie przypomniałam sobie ,że mogę nie mieć czasu ....więc dodaję wcześniej next. Mam nadzieję ,że choć trochę przypadnie wam do gustu. KOMENTUJCIE !!!!!!!!
                                               



                                                XXIII

Opuścił szpital ,szybkim krokiem  udał się na parking . Wsiadł do samochodu ,potarł ręką pulsujące skronie. Dzisiejszy dzień dał mu się we znaki . Najpierw musiał załatwić kilka ważnych spraw związanych z kliniką ,potem miał  dwie innowacyjne operacje i dyżur w Leśnej Górze. Był naprawdę wykończony ,ciągłe kłótnie z pacjentami ,pretensje pielęgniarek ,miał wszystkiego serdecznie dość.  Jutro rano miał jeszcze jechać do Wrocławia ,chciał tam otworzyć kolejną prywatną klinikę ,znalazł odpowiednie miejsce ,namówił na współpracę dwóch kolegów ze studiów .-Chyba nie dam rady ?pomyślał ,opierając się o fotel samochodu . Potrzebował minimum kilkunastu godzin snu. Ostatnio zastanawiał się również  nad propozycją wykładania na akademii medycznej . Była to nużąca i monotonna praca ,ale chciał wyszkolić sobie współpracowników ,których mógłby zatrudnić w swoich klinikach. Poza tym chciał jeszcze popracować nad nowo rozpoczętymi badaniami  ,po sukcesie leku nad SM wiele ośrodków badawczych i firm farmaceutycznych zwróciło się do niego z prośbą o współpracę ,nie odmówił . ?Jeśli ma to przynieść postęp w medycynie ?myślał ? Dlaczego nie. Odgonił od siebie te myśli ,nie miał siły na głębsze analizy . Odpalił samochód ,kilkanaście minut później był już po domem.  Zdziwił się ,widząc  zapalone światło w salonie. ?Znowu Adam ?pomyślał zniecierpliwiony ,otworzył drzwi.
-Adam ! ?krzyknął  w pustą przestrzeń , ściągnął płaszcz  - Nie miałeś być w Gorzowie ?-zapytał przechodząc do salonu ,stanął jak wryty ,na jego ulubionej sofie spał mały chłopiec ,mrugnął kilkukrotnie ,upewnił się ,że ten widok nie jest spowodowany przemęczeniem. ?Krajewski ,Krajewski ?westchnął w myślach ,podszedł bliżej. Przypatrzył się małemu ,w ręce trzymał jedną z jego publikacji ,wydało mu się to dziwne. Wyciągnął ją delikatnie ,nie chciał go budzić. ? Masz się z czego tłumaczyć Adam ?powiedział cicho do siebie . Wiedział ,że jego brat bywa czasami nieodpowiedzialny ,ale nie sadził ,że na tyle by zostawić małe dziecko same w domu obcej osoby . Odłożył artykuł  z powrotem na półkę ,spojrzał na małą postać śpiącą w najlepsze na jego sofie . Koc osunął się na podłogę ,pokręcił głową ,podszedł ,podniósł go i przykrył chłopca . Musiał przyznać ,że to nie było typowe dla niego zachowanie ,ale jego widok przywracał mu wspomnienia. Mimowolnie się uśmiechnął ,dobrze pamiętał ,kiedy  był w jego wieku . To były najszczęśliwsze lata jego życia . W tedy pierwszy i ostatni raz czuł się kochany . ?Nie ,może jednak nie ostatni ?myślał ,teraz na tablicy jego wspomnień pojawiła się Wiktoria. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk upadającego kubka ,odwrócił wzrok w stronę kuchni ,kot przechadzając się po stole zrzucił ten przedmiot. ?Znów ten cholerny kocur ? przeklął zwierzaka w myślach. Było to wszystko co pozostało mu po ??ukochanej ?? małżonce . Ten puszysty ,biały ,rozpuszczony pers ,ukochane zwierze Kingi. Łudząco przypominał swoją  właścicielkę ,nosił dumne imię Ludwik ,choć Andrzejowi kojarzyło ono się tylko z płynem do naczyń ,dlatego potocznie nazywany był Gąbką .  
- Wynocha ?warknął na persa, przestraszony kot  z głośnym miauknięciem zeskoczył ze stołu  i dumnie machając ogonem opuścił  kuchnię . Naczynie rozpękło się po całej kuchni . Kucnął i zaczął zbierać większe części . Ostra krawędź odłamka rozcięła jego palec .-Ałła ?wyszeptał ,zaciskając krwawiący kciuk.
-Chyba będzie trzeba go opatrzyć ?stwierdził pewnie głos za nim ,odwrócił głowę  ,z nikąd wyrósł za nim chłopiec 
- O pan chirurg ?powiedział z  uśmiechem ,przyglądając się dokładnie mężczyźnie 
-Chłopiec od szachów ?przypomniał sobie Falkowicz , dopiero teraz go rozpoznał . Kilka miesięcy temu spotkał go w szpitalu ,właśnie zaczął zastanawiać się co mały ma wspólnego z jego bratem. Chłopiec przytaknął .
- To pana dom ?-zapytał z ciekawością ,rozglądając się po pomieszczeniu 
-Tak ?odpowiedział zamyślony Andrzej 
- Teraz już wiem skąd pana znam ?stwierdził mały ? To pan przeprowadzał tą operację wszczepienia rozgałęzionej protezy tego nowego tworzywa u pacjenta z tętniakiem aorty ?wyrecytował ,na twarzy Falkowicza malował się niemały szok ? Skąd on może o tym wiedzieć?- zapytał się w myślach ,zlustrował malca wzrokiem ,miał co najwyżej sześć ,siedem lat. 
- A  czy to nie za wcześnie na ?-zaczął ze swoim słynnym uśmieszkiem ,chłopiec przerwał mu
- Mówi pan jak moja mama ?powiedział lekko urażony 
-Widocznie to bardzo inteligentna kobieta ?powiedział unosząc brew . Zaczął zastanawiać się  ,kim ten chłopiec jest dla Adama ,skoro się nim zajmuje i dlaczego wszyscy w szpitalu go znają. ?Przecież Piotr coś mi o nim wspominał ?przypomniał sobie 
- Tak ?westchnął mały ,bardzo tęsknił za mamą ,co prawda u cioci i wujka miał o wiele więcej swobody ,to brakowało mu tych ciągłych zakazów i upomnień matki ,lubił te ich przekomarzanki i to jak ciągle się rozśmieszali. Ostatnio jednak jego mama była bardzo smutna i zamyślona ,tłumaczył to sobie niedawną utratą jego ojca  i chorobą dziadka .
- Wujek Adam tu mieszka ?-mały zmienił temat . ?Wujek ?- teraz  naprawdę zaczął go intrygować .
- Bardziej pasuje tu określenie pomieszkuje ?stwierdził z uśmiechem Andrzej
- Może wie pan kiedy wróci ?-zapytał po chwili ,czuł się nieswojo w domu niemal całkiem obcego mu mężczyzny .
- Niestety ?powiedział rozkładając ręce . Przyglądał mu się dokładnie ,dopiero teraz zauważył  błysk zawodu w jego ciemnoszarych oczach ,nie mógł oprzeć się wrażeniu ,że skądś go zna  .,wróć ., że zna go od zawsze. 
- Spencer chybaby mnie zabił ?powiedział z uśmiechem mały  ?Zapomniałem się przedstawić ?zaczął przepraszająco ? Alex ,Alex Ravenswood- powiedział pewnie . Gdy Andrzej usłyszał ostatnie słowo ,zamarł . Ravenswood ?-Nie-tłumaczył sobie .Nie dochodziło do niego ,że to może być syn Wiktorii ,mimo że wszystko by się zgadzało .Chłopiec przyglądał mu się z ciekawością.
- Nie wiedziałem ,że Wiktoria ma tak dużego syna ?powiedział obojętnie , z wymuszonym uśmiechem . Nie skojarzył faktów.
- Mama nie wspominała ,że pana zna  -zaczął zdziwiony  Alex  ,wiedział ,że jego rozmówca jest cenionym w świecie specjalistą 
- Nie dziwię się-stwierdził smutno  - Jeśli mogę spytać ,gdzie  teraz jest ?-zapytał nie kryjąc ciekawości 
-W Argentynie ?odpowiedział szybko chłopiec , Falkowicz zmarszczył brwi  . ?W Argentynie ?-pytał się w myślach ,usiadł na fotelu. Chłopiec również spoczął na sofie ,ciągle mu się przyglądał ,zachowanie pana Falkowicza było lekko  mówiąc niezwykłe. Profesor znów na niego spojrzał ,odgonił od siebie dziwne myśli ?Chyba jestem przemęczony ?powiedział do siebie ,ale musiał czekać. Chciał wygarnąć Adamowi ,co myśli o jego skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniu  ,poza tym teraz czuł się odpowiedzialny za niespodziewanego gościa ,który właśnie w tej chwili ponownie zasnął na jego sofie. Najchętniej zrobiłby to samo ,ale nie mógł odgonić od siebie natrętnych myśli. Wciąż bił się z myślami. Jedno musiał przyznać ,jego gość był niezwykłym chłopcem. Z tym stwierdzeniem w końcu zasnął. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Agata nareszcie skończyła dyżur ,odliczała minuty do jego końca. Ogarnął ją strach ,nie raczej przerażenie. -Falkowicz i Alex ?powtarzała w myślach ,kręcąc głową ?To nie może dobrze się skończyć ?stwierdziła z przekonaniem. Całą winę za zaistniałą sytuację zrzuciła na Krajewskiego . -Co mi przyszło do głowy ,by pozwolić mu zająć się małym ?myślała. ?Przecież Andrzej nie jest idiotą ,wie ile to dwa dodać dwa ?myślała zrezygnowana ? Ale jest również mężczyzną ?powtarzał jej rozsądek ,całą nadzieję skupiła na tej myśli. Gorączkowo myślała nad przebiegiem wczorajszej ,a raczej dzisiejszej nocy. ? Przecież nikt miał się niedowidzieć ?powtarzała sobie ,choć szczerze mówiąc nie wiedziała ,czy było to dobre wyjście z tej sytuacji .-Trudno ,stało się ?starała sobie to wytłumaczyć  ,wsiadła do zamówionej przez siebie taksówki.  Po kilkunastu minutach wysiadła z samochodu wprost przed willą Falkowicza . Zdenerwowana nacisnęła dwukrotnie dzwonek. Nic. Trzęsącymi się rękami próbowała otworzyć drzwi ,Adam użyczył jej swoich kluczy . Po kilku minutach siłowania się z nimi ,w końcu udało jej się dostać do środka. 
-Halo ?-zapytała cicho ,niepewnie wchodząc do środka ,na wieszaku wisiał płaszcz ,miała chociaż pewność ,że profesor jest w domu . Teraz dopiero zdała sobie sprawę ,że gdyby Falkowicz nie przyjechał to mały został by sam na kilka godzin zamknięty w nieznanym domu . Po raz kolejny przeklęła Krajewskiego . W sumie to był jedyny plus tej sytuacji ,Alex został pod opieką kogoś odpowiedzialnego .-Ale co z tego ?!-pytała się. Weszła w głąb domu . Usłyszała głośne miauknięcie przechadzającego się obok niej persa. Popatrzył na nią z wyższością i syknął groźnie. 
-Wredny kocur ?powiedziała z wyrzutem w stronę zwierzaka ,ominęła go i weszła do salonu ,stanęła jak wryta. Odruchowo cofnęła się dwa kroki. Teraz naprawdę czuła się przybita . Nie miała pojęcia ,co zrobić. Na sofie , na siedząco spał Falkowicz ,a na jego kolanach spał okryty kocem Alex . Jeśli teraz ktoś by ich zobaczył nie miałby wątpliwości ,że są spokrewnieni. Agacie trudno było nie wzruszyć się  tą sceną , dodatkowo wywoływała ona u niej wyrzuty sumienia. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku . Miała pewność ,że po części przez nią Profesor i Alex tracą jedną z najważniejszych osób w swoim życiu. Przez chwilę się im przyglądała , jakby określiła to Hana ? Wyglądali naprawdę słodko -. Nie chciała ,nie czuła się zobowiązana do niszczenia tej ,może nieświadomej ,a prawdopodobnie ostatniej chwili Alex?a z ojcem . Nie miała jednak wyboru. Podeszła do Falkowicza ,ze szczerą niechęcią szarpnęła go za ramie.
- Profesorze ?powiedziała głośno ? Andrzej ?powtórzyła głośniej ,niechętnie otworzył oczy
- O  pani Agata- delikatnie poderwał się z sofy ,nie chciał budzić chłopca ? Co pani tutaj ..-zaczął ? Adam ?stwierdził z przekonaniem ,pokiwała głową
- I tak sobie jeszcze z nim porozmawiam ?stwierdził pewnie 
- Ja też ?powiedziała przez zęby ,spojrzała na Alex?a 
- Młody ..?zaczęła ? Alex ?czochrała go po włosach ,nic 
- To nic nie da ?powiedział pewnie profesor ? Był bardzo zmęczony ,niech śpi ?dodał 
- Ale jak ?-zaczęła ,ale przerwał jej ruchem dłoni 
- Jest pani samochodem ?-zapytał
- Taksówką ?odpowiedziała zdziwiona jego pytaniem 
- To w takim razie ..- stwierdził Falkowicz ,podniósł Alex?a 
- Co pan robi ?! ?zapytała zdziwiona 
- Zanoszę go do samochodu ?stwierdził oczywistość  ,Agata spojrzała na niego niepewnie ,ale przyznała mu rację , Alex rzeczywiście nie był w stanie sam tam dojść . Otworzyła mu drzwi do samochodu ,położył go delikatnie na tylnim siedzeniu.
- Tato ,nie zostawiaj mnie ?mamrotał przez sen ,zaczął się wiercić 
-Koszmary ?stwierdziła Agata ? Po tym wypadku często je miewa ?dodała zmieszana  ,choć musiała przyznać ,że w tym kontekście?? . Falkowicz spojrzał na nią ze zrozumieniem .
-Jeszcze raz dziękuję ?powiedziała do niego 
- Nie ma za co ?stwierdził pewnie 
-Naprawdę ,gdyby nie pan?-zaczęła ? Nie wiem ,co Adam sobie wyobrażał zostawiając go tam samego ?westchnęła 
- Ja też nie wiem. ?zgodził się z nią 
- To dowidzenia ?powiedziała dalej zmieszana 
- Tak. Dowidzenia ?powiedział zamyślony ,wrócił do swojego domu. Pomasował kark ,drzemka na sofie dawała mu się we znaki . Miał jechać do Wrocławia ,ale szybko z tego zrezygnował ,musiał w końcu się wyspać ,wypocząć. 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wstał kilka godzin później . Wziął zimny prysznic i zjadł przygotowane wcześniej przez gosposię śniadanie. Za dwie godziny miał planowaną operację w klinice. ?Na Adama przyjdzie jeszcze czas ?pomyślał ,uśmiechając się złowieszczo. Wziął kluczyki i sięgnął po płaszcz ,zauważył obok niego małą ,granatową kurtkę. - Wypadałoby oddać ?stwierdził ,był środek kwietnia. Miał jeszcze trochę czasu ,więc postanowił zajrzeć do domu Rogalskich. Wsiadł do samochodu , kilka minut później był już na miejscu. Wziął ze sobą zgubę i opuścił auto. Gdy wysiadł ,zauważył biegnącego w stronę ulicy chłopca ,zatrzymał się i rzucił się na szyję ,wysiadającej z taksówki kobiecie ,Rudej kobiecie. Jego wzrok skupił się właśnie na niej.
-Mama! ?krzyczał uradowany chłopiec ,nie chciał puścić Wiktorii 
-Udusisz mnie ?zaśmiała się 
- To akurat ci się należy ?stwierdziła z przekonaniem Agata ,uścisnęła Rudą 
- Dlaczego nie dzwoniłaś ?-zapytał z wyrzutem chłopiec 
- Wiesz ,miałam dużo na głowie ?powiedziała smutno 
-Z dziadkiem wszystko w porządku ?-zapytał Alex 
-Tak . Nie może się doczekać ,by ciebie zobaczyć ?stwierdziła z uśmiechem 
- No chodź tu ?powiedziała do syna ?Muszę cię wyściskać za prawie dwa tygodnie ?powiedziała rozbawiona 
- A przed chwilą było ,że to ja cię duszę ?-zapytał z udawanym urażeniem malec 
-  Strasznie za tobą tęskniłam ?stwierdziła ,nie puszczając go 
- Ja za tobą też ?powiedział pewnie 
- OOo- zaczęła Agata ? Wy się zgadzacie ?-zapytała z niedowierzaniem 
-Ciociu ?powiedział kręcąc głową Alex 
- No co ?-zapytała niewinnie ,mierzwiąc jego włosy 
-Przepraszam ?podszedł do nich Falkowicz ? Chyba coś u mnie zostawiłeś ?zwrócił się do chłopca ,podał mu kurtkę 
-Dziękuję ?odpowiedział z uśmiechem malec 
-Nie ma za co ?stwierdził Falkowicz ,spojrzał prosto w oczy Wiktorii i malujący się na jej twarzy szok .Jego serce zaczęło mocniej bić na jej widok ,za to jej jakby przestało ,pobladła 
- Wiktorio ?zwrócił się do niej z troską ,w ostatniej chwili podtrzymał ją przed upadkiem