Odwrócił się ,mocniej
ściskając niewielką dłoń synka.
Przykucnął ,sprawiając że ich spojrzenia znalazły się w jednej linii. Wpatrywał
się w zaszklone oczy małego z nieukrywanym wzruszeniem. Wiedział ,że
wypowiedzenie tych słów nie przyszło mu łatwo , dlatego tym bardziej docenił
ich wartość. Musiał przyznać przed samym sobą – nie spodziewał się ,że to
nastąpi tak szybko. Pragnął być dla Alex’a kimś ważnym i powoli wykuwać w jego
sercu miejsce dla swojej osoby, okazało się ,że synek po raz kolejny i na pewno
nie ostatni bardzo go zaskoczył. Nie zamierzał zwlekać, otworzył dla niego całe
swoje serce i z bagażem wszelkich konsekwencji zaprosił go do swojego życia.
Sam Profesor zdawał się nie wiedzieć ile to jedno słowo małego naprawdę dla
niego znaczyło .Wcześniej chciał być ojcem dla Alex’a, teraz już prawdziwie nim
był i dopiero w tej chwili zorientował się jak bardzo czuje się odpowiedzialny
za synka, za jego szczęście, przyszłość. Wiele osób przeraził by ten ciężar,
spadający właśnie na barki Falkowicza ,ale na pewno nie jego samego. Był
pewien, że zrobi wszystko by odnaleźć się w nowej roli.- W roli taty – myślał z
uśmiechem. Dla niego największym zaskoczeniem było jednak jak wiele nauczył się
od tego malca w ciągu zaledwie tych kilku wspólnych chwil, szczerych rozmów.
Przy nim na nowo odkrywał siebie i prawdziwe znaczenie tak prozaicznego
słowa jakim jest „kochać”. Chłopiec
sprawiał , że wszystko wydawało mu się prostsze, oczywistsze, bardziej
przejrzyste.- Jeszcze wiele muszę się nauczyć- pomyślał ,zerkając znad głowy
synka na ledwie utrzymującą równowagę Wiktorię. Alex niewątpliwie był do tego
najbardziej odpowiednim ,ale i równie niezwykłym nauczycielem.
-Jesteś moim tatą– powiedział
stanowczym głosem ,patrząc prosto w oczy Falkowicza,
- Wiem – odpowiedział nieco
zaskoczony stwierdzeniem małego ,nie rozumiał do czego zmierza malec
- Będziesz nim już zawsze ? –
zapytał z niegasnącą w oczach nadzieją chłopiec
-Oczywiście, że będę …-nie
dokończył osłupiały Falkowicz ,gdyż przerwał mu cichy głos malca
- Pamiętasz – zaczął
,spuszczając głowę – jak wtedy ,w szpitalu – uściślił- obiecałeś ,że już nigdy
mnie nie opuścisz – dokończył ledwie słyszalnym głosem . Profesor zmarszczył brwi ,słysząc jego słowa, dobrze
pamiętał ,że Alex był wtedy nieprzytomny ,nie mógł tego słyszeć.
-Alex – dotknął jego
rozpalonego policzka – przecież jestem – dokończył pewnym głosem, wciąż uważnie
przyglądając się chłopcu.
- Nie chcę żebyś znowu
wyjechał – stwierdził poważnie ,wlepiając swoje szare spojrzenie w tatę
- Nigdzie się nie wybieram –
uśmiechnął się prawym kącikiem ust – W każdym razie nie teraz – dodał,
przełykając głośno ślinę
- Chcę żebyś BYŁ ,tutaj , ze
mną i mamą – powiedział mały z
charakterystyczną dla siebie, rozbrajającą szczerością
- Zawsze przy tobie będę –
pogłaskał go po głowie – No może nie bezpośrednio ,ale w każdej chwili możesz
na mnie liczyć – dodał stanowczo Profesor, mocniej ściskając dłoń synka. Trudno
mu było ukryć ,że słowa syna nie robią
na nim wrażenia, wręcz przeciwnie. Czuł, że na jego sercu coraz mocniej
i mocniej zaciska się niewidzialna, zimna jak lód tkanina.
- Słowo ?- dopytywał
niepewnie malec, nie spuszczając z Andrzeja wzroku . W jego roziskrzonych
oczach Falkowicz z łatwością dojrzał dziwną niepewność i napięcie. Wbrew
pozorom to zapewnienie było dla niego bardzo ważne. Ostatnio już nic nie było
dla małego tak oczywiste jak kiedyś. Jego życie przeszło prawdziwą rewolucję, a
chłopiec nie potrafił do końca odnaleźć
się w nowej rzeczywistości. Mimo całej
tej otaczającej go niepewności wiedział i czuł jedno : Andrzej był dla niego
kimś niezwykle ważnym, kimś komu ofiarował całe swoje serce, nie patrząc na
wypływające z tego problemy czy konsekwencje. Mały nie chciał od Falkowicza
zbyt wiele w zamian. Alex pragnął tylko
kochać i być kochanym, tak po prostu…Niczego więcej nie oczekiwał…Bo przecież
to nie jest zbyt wiele ? On mógł
zaoferować tylko ,a może aż swoją dziecięcą ,bezwarunkową miłość .- Czy to
wystarczy ?- myślał. Nawet nie zdawał sobie sprawy ile wart jest jego dar.
- Słowo – uśmiechnął się
,przybijając z małym piątkę – Zobaczysz ,jeszcze będziesz chciał się uwolnić od
mojego towarzystwa – stwierdził niskim głosem ,unosząc do góry lewą brew . Był
w stanie zrobić wszystko by mały odzyskał poczucie bezpieczeństwa, by znów czuł
się szczęśliwy. Wiedział ,ze przez ostatnie miesiące brakowało mu tej
codziennej zwyczajności ,spokoju. To był bardzo trudny czas dla Alex’a. Dało
się zauważyć ,że mocno wpłynął na chłopca, sprawiając ,że ten stracił poczucie
własnej wartości. Falkowicz chciał zrobić wszystko by je odbudować. Dla niego
synek był wart więcej ,niż tylko można sobie wyobrazić. Profesor patrząc w tym
momencie na Alex’a w pełnym wymiarze zdał sobie sprawę jak bardzo zmieni
się jego życie, od niedawna jego głowną
częścią był właśnie ten mały, roztrzęsiony ,stojący tuż przed nim chłopiec. Był
pewien ,że już nie chce dłużej funkcjonować bez niego i zrobi wszystko by być przy nim..
Dopiero teraz dostrzegł jak wcześniej
bezsensowne i jałowe było jego życie.
-Tylko tak mówisz– zarzucił
mu pewnie mały – Tato – dodał tym razem
już całkiem pewnie ,dostrzegając w oczach ojca wesołe iskierki ,które i jemu
nie były obce.
- Sam się przekonasz –
uśmiechnął się tajemniczo ,nie spuszczając z synka wzroku .Trudno było mu
przyznać nawet przed samym sobą jak wielki wpływ na niego miał ten małym
chłopiec . Owładnął niemal każdą jego myślą. Adam miał rację – zmienił się i
powoli zaczynał coraz wyraźniej to dostrzegać . Kiedyś „żył dla siebie” – jak lubił to powtarzać,
nie zależało mu zbytnio na innych, ich opiniach, uczuciach ,ważne były tylko
korzyści, przyjemności. Kiedy utracił Wiktorię wszystko się zmieniło ,nie
potrafił sobie wybaczyć … Chciał stać się lepszy ? A może tak naprawdę znów
pragnął być sobą ? Tym prawdziwym Andrzejem, którego zatracił wiele
lat wcześniej. Obecnie miał kolejny bodziec do swojej poprawy – chciał być
lepszym człowiekiem nie dla siebie czy innych ,właśnie dla syna. Poklepał go
delikatnie po ramieniu i wyprostował się
,przenosząc swój wzrok na Wiki. Twarz Rudej
pokrywały rzęsiście spływające po policzkach ,perliste łzy ,lecz na jej
ustach gościł delikatny uśmiech.
- Mogę odwiedzić was
wieczorem ? – zapytał ,zakładając swój czarny płaszcz ,kiedy Wiktorii wreszcie udało się nakłonić
chorego synka by ponownie się położył.
- Tak ,oczywiście –
odpowiedziała pewnie - Mały na pewno się ucieszy – dodała
- Nie bardziej niż ja –
stwierdził ,uważnie jej się przyglądając – A ty ?- zapytał niewzruszony,
strzepując z powierzchni ubrania niewidzialny kurz
-Co ja ? – zdziwiła się
,nerwowo splatając dłonie
- Przyleciałem bez zapowiedzi
, nie chcę niszczyć twoich planów – powiedział ciepło ,walcząc z rządkiem
guzików
- Tak się składa, że żadnych
nie miałam – odpowiedziała szczerze, zaczesując rude włosy za ucho – Poza tym z
Alex’em i tak bym nie wygrała – przyznała z rezygnacją ,bawiąc się zawieszką
srebrnego wisiorka
- No tak – roześmiał się –
Jest niezwykły – stwierdził z nieukrywaną dumą – Choć przyznaję ,że miałaś
rację twierdząc ,że przy nim „nie ma miejsca na nudę „- lekko pokręcił głową
- To prawda – przyznała –Alex
wie zbyt wiele jak na sześciolatka – spojrzała na Falkowicza porozumiewawczo –
Zaskakuje mnie na każdym kroku- westchnęła ciężko
- Nie tylko ciebie – mruknął
prawie niewyraźnie – Czasem wydaj mi się , że to tylko jakieś złudzenie, że mam
jego, ciebie….że znów mam rodzinę – chrząknął ,sam zaskoczony tym, że zdecydował
się to powiedzieć . Wiktoria patrzyła na niego zdumiona nie tyle jego
wyznaniem, co otwartością z jaką to powiedział. Dobrze go znała i nigdy nie
przypuszczała, że jest on wstanie z własnej woli poruszyć tak bolesny dla siebie temat. Zawsze był
bardzo tajemniczy, rzadko nawiązywał do trudów swojego dzieciństwa, wiedziała
że to dla niego niełatwe i dlatego tym silniej to zdanie dotarło do jej
świadomości.
- Andrzej – powiedziała
wzruszona, dotykając nieśmiało jego policzka – Ty masz rodzinę – podkreśliła
,napotykając na jego zrezygnowane
spojrzenie
- Zrobię wszystko żeby
naprawdę tak było – stwierdził dobitnie,
chwytając delikatnie jej dłoń – Chcę żeby mój syn był szczęśliwy – dokończył
z niesłabnącą stanowczością, sprawiając ,że serce Rudej zabiło szybciej.
- Dzisiaj pierwszy raz od
dawna był – nie kryła szczerości – Dzięki tobie – podkreśliła drżącym głosem – Mały bardzo cię polubił…nie pamiętam kiedy
ostatnio tak szczerze się uśmiechał –kontynuowała
,patrząc się w stronę drzwi prowadzących do pokoju chłopca – A musisz wiedzieć,
że on nie toleruje zbyt wielu osób-dokończyła lekko zmieszana
-W tym chyba jesteśmy do
siebie podobni- powiedział ciepło ,przeczesując ręką włosy
- Nie tylko w tym – zamyśliła
się , przenosząc wzrok na swoje dłonie
- Chcę lepiej go
poznać-rzekł, wyciszając natrętnie dzwoniący telefon, który przerwał im w tej
chwili – Nie mogę znieść tego, że jestem dla małego kimś obcym- dodał nieco ostrzej,
lekko zaciskając szczękę.
- Już o tym rozmawialiśmy,
możesz go odwiedzać kiedy tylko chcesz – odpowiedziała ,czując rosnącą w gardle gulę
- Będę starł się bywać w
Londynie jak najczęściej – zastrzegł – Chciałbym wreszcie być go wart –
dopowiedział ,sprawiając, że serce Wiktorii stanęło na chwilę, przypomniała
sobie ich rozmowę sprzed ponad miesiąca. Pragnęła coś powiedzieć, ale usta
odmówiły jej posłuszeństwa. Spojrzała na mężczyznę niepewnie, dostrzegając w
jego stalowych oczach przygnębienie. Między nimi zapanowała krótka cisza, którą
przerwał Falkowicz, zamierzający przywrócić ich rozmowie zwyczajne tory. Nie
chciał dodatkowo dokładać Rudej zmartwień i wyrzutów, dobrze wiedział, że
ledwie radzi sobie z tymi, które zdążyły poważnie zadręczać ją przez ostatnie
lata. Pragnął zacząć wszystko od nowa, na pozbawionym win i wzajemnych krzywd
gruncie. Marzył nie tylko o tym by zdobyć zaufanie syna, równie mocno, a może
nawet i bardziej zależało mu na zaufaniu jego mamy.
- Czyli jesteś gotowa na
wieczór w towarzystwie dwóch najprzystojniejszych mężczyzn w Londynie? – zagadnął
,sprawiając ,że uśmiechnęła się uroczo. Jego jedno spojrzenie wystarczyło, że
choć odrobinę powrócił jej humor.
- Jednym z nich musi być mój
syn- rozbawiona przymrużyła powieki – A ten drugi jegomość ? –ostentacyjnie
rozejrzała się po holu , Falkowicz zrezygnowany pokręcił głową
- To taki pewien srebrzysty
osioł- szepnął ,podnosząc z ziemi pluszową zabawkę
- Burro ? – zdziwiła się
,głaszcząc grzywę osła
- A co miałaś na jego miejsce
inną kandydaturę? – zapytał zaciekawiony ,uśmiechając się szelmowsko
- Tak się składa, że tak –
roześmiała się szczerze , patrząc prosto w jego oczy – Ten drugi osioł jest jednak ciut większy – przyznała
,marszcząc brwi . Parsknął śmiechem
słysząc jej słowa.
-Chyba domyślam się kim jest
ten drugi kandydat – przewrócił teatralnie oczami - Nawet nie wiesz jak bardzo
mi tego brakowało – zaczął po chwili ,
patrząc na nią oczarowany - Twojego
uśmiechu oczywiście – sprecyzował ,podnosząc jeden kącik ust do góry.
-Myślałam ,że moich
złośliwości – powiedziała nieoczekiwanie, wciąż się uśmiechając. Po napięcie i
początkowy chłodzie ich rozmowy nie było już ani śladu.
-Z grzeczności zaprzeczę –
ściszył głos ,zerkając na zegar nad nimi – Na mnie już czas – powiedział
niechętnie ,przenosząc swoje spojrzenie na Wiktorię. Po jej bladej twarzy i
podkrążonych oczach łatwo można było wywnioskować, że przebyty dyżur porządnie
dał jej się we znaki.
- Do zobaczenia – powiedziała
ciepło ,kryjąc ziewnięcie
- Tak, do wieczora –
odpowiedział ,wciąż stojąc tuż przed Rudowłosą. Chciał wyciągnąć w jej kierunku
rękę na pożegnanie ,lecz cofnął ją od razu. Prawdę mówiąc nie wiedział jak ma
postąpić w tej sytuacji. Wiktoria najwyraźniej miała ten sam problem , gdyż z
nietęgą miną wciąż wpatrywała się w jego szare oczy. Trudno było im w tym
momencie ocenić swoje relacje, te kilka spotkań ,chwile próby ,strachu i
ostatnie tygodnie codziennych rozmów telefonicznych skutecznie stopiły barierę
sekretów i niedomówień, które rozdzieliły ich przed laty, jednak oboje
zdecydowali się zachowywać wobec siebie bezpieczny dystans. Choć trzeba przyznać, że przychodziło im to z
ogromnym trudem Paradoksalnie w ciągu tych kilku lat rozłąki siła ich uczucia wzrosła,
dlatego nie łatwo było zarówno Wiktorii jak i Andrzejowi ukrywać to co ich
łączy , nie tylko przed otoczeniem, ale może i szczególnie przed samymi sobą.
Oboje potrzebowali czasu by wyraźnie to dojrzeć.
- To cześć – przełknęła
głośno ślinę, wysilając się na uśmiech. Profesor skinął głową, chwytając za
metalową klamkę głównych drzwi.
-Tak ? –zapytał, słysząc
ciche chrząkniecie Rudowłosej
- Chciałam zapytać..czy…-
westchnęła ,kręcąc głową z niedowierzaniem – Przecież mnie znasz – stwierdziła
pewnie ,podchodząc na tyle blisko niego ,że mógłby nie wysilając się policzyć
każdy pieg na jej zgrabnym nosie.- Nie potrafię udawać, że jesteśmy tylko
zwykłymi znajomymi – wydawało jej się ,że słowa bez żadnej kontroli wydostają się z jej ust . Obserwował
ją wyraźnie zaintrygowany.
- Zwykli – szepnął,
przewracając oczami – To rzeczywiście do nas nie pasuje – uśmiechnął się
bezczelnie ,na co ona pokręciła głową
- Chyba możemy pożegnać się
jak- zawahała się - przyjaciele –
zaproponowała ,choć w jej szmaragdowych oczach z łatwością wyczytał ,że sama
nie zgadza się ze swoim pomysłem . Delikatnie objął ją ramieniem ,a Ruda z wyraźną ulgą wtuliła się w jego
tors, napawając się mocnym, korzennym zapachem jego perfum.
- Jest wystarczająco
przyjacielsko ? –zapytał po dłuższej chwili ,głaszcząc z czułością jej plecy
- Chyba tak – odparła trochę
rozbawiona, odsuwając się od niego.
- Śpij dobrze Wiktorio –
powiedział ,opuszczając jej mieszkanie
Ruda po chwili spłonęła bordowym
rumieńcem, karcąc się w myślach za swoją głupotę. Oparła się o zimną fakturę
drzwi wejściowych, w których ,jak jej się wydawało, chwilę wcześniej zniknął
Andrzej.
-Kogo ja oszukuję ?
–powiedziała do siebie ledwie słyszalnym głosem ,wciąż opierając się o
trzeźwiące ją w tej chwili, zimne drewno.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Alex mimo ustępującej choroby
nie potrafił zasnąć. Przez kilka godzin przewracał się z boku na bok, próbując wreszcie
dać wytchnienie swoim myślom. Nie widział, czy to nadmiar emocji, czy jeszcze choroba,
ale jego umysł dręczyło dziwne rozdarcie. Zerwał się z łóżka ,ledwo utrzymując
się na nogach. Światło dnia dziennego oświetlało jego błękitny pokój,
sprawiając ,że musiał zmrużyć powieki by cokolwiek dostrzec. Przetarł ręką oczy
i jeszcze niepewnym krokiem ruszył w kierunku kuchni.
-Już wstałeś –zdziwiła się
krzątająca się po kuchni Wiktoria
,słysząc jego kroki – Na co masz
ochotę skarbie ? – zapytała z uśmiechem ,odwracając się w jego stronę. – Alex –
dopiero teraz dostrzegła jego podkrążone ,smutne oczy i bladą twarz. W mgnieniu
oka znalazł się przy nim i automatycznie dotknęła dłonią jego czoła. – Nie masz gorączki –
zdziwiła się ,przyglądając mu się przenikliwie.
- Czuję się dobrze ,nie martw
się mamo – odpowiedział pewnie ,uśmiechając się do niej . Choć nie było w tym
stwierdzeniu ani ziarna prawdy.
- Jakoś mnie nie uspokoiłeś –
przygryzła dolną wargę ,podając mu jego ulubiony kubek z herbatą i świeżo
zrobione kanapki .
- Nie jestem głodny – odparł
sceptycznie ,ściągając z kanapki szynkę
- Może wolałbyś zjeść coś
innego ,mhh?- spojrzała na niego wyczekująco ,lecz mały zaprzeczył ruchem głowy
– Kochanie – pogroziła mu żartobliwi palcem ,wzdychając ciężko. Otworzyła usta by coś
powiedzieć, ale mały jej przerwał .
-Mamo ? –zapytał ,obserwując
z zadziwiającym skupieniem ulatniającą się z naczynia parę – Rozmawiałaś z
nim…..z panem Falkowiczem …-poprawił się szybko – znaczy z moim tatą ? –
zapytał z wyraźnym zainteresowaniem. Nie potrafił uwolnić się od myśli o
Profesorze . Odkąd go poznał, już nie jako pana, chirurga, czy brata wujka
Adama, ale jako tatę wszystko się zmieniło. Chyba z nikim jeszcze nie
rozmawiało mu się z taką łatwością, tak jakby znali się od zawsze. Przy nim w
pełni czuł się sobą. Jak niczego w świecie pragnął teraz lepiej go poznać, a
przez to poznać i siebie. Znów miał tatę i nie chciał się już nigdy z nim rozstawać ,na pewno nie teraz kiedy go odnalazł.
- Tak, skoro przyleciał to
przecież nie miałam innego wyjścia – powiedziała ciepło ,przewracając oczami
- I ? – malec zmarszczył brwi
wyczekująco
-I ,co ? –udawała ,że nie wie
o co mu chodzi ,uśmiechając się przy tym uroczo
-Mamo – skarcił ją wzorkiem
,ale uśmiechnął się równie szeroko
- Odwiedzi nas wieczorem –
powiedziała ,czochrając go po głowie – Tak tylko chciałam się z tobą podroczyć
– dodała ,widząc że odetchnął z ulgą
- Naprawdę ? – rozchmurzył
się ,widziała dobrze znane wesołe iskierki w oczach synka, które napełniły jej
umysłu dziwnym spokojem.
- Przecież po to tutaj
przyleciał ,dla ciebie- objęła go ramieniem- Chce byście lepiej się poznali –
dodała ,wciąż go przytulając
- Wiesz mamo – oparł głowę na jej ramieniu – Jakoś nie
mogę uwierzyć, że on tutaj jest, że pojawił się w naszym życiu – stwierdził
,wprawiając Wiktorię w zdumienie. Trudno
było jej się z tym nie zgodzić ,rozumiała go doskonale. Często zastanawiało
ją jakim sposobem Alex jednym ,szczerym stwierdzeniem potrafił wyprowadzić ją z
równowagi. – Cieszę się ,że jest –powiedział pewnie chłopiec – A ty ?- przypatrywał
się jej uważnie
- Ja też – odpowiedziała
niepewnie ,przyznając się nie tyle przed synkiem ,co przed samą sobą
- Opowiesz mi o nim jeszcze ? –zapytał ,unosząc
głowę do góry
- Myślałam, że potrzebujesz więcej czasu …że
chcesz sam powoli go poznawać – zaczęła zaskoczona jego pytaniem
- Chcę wiedzieć ….-urwał ,spuszczając
głowę ,przytuliła go mocniej – On jest …inny – zaczął niepewnie ,sam nie
wiedział jak to ująć
- W twoich ustach to chyba
komplement ,co ? – uśmiechnęła się szczerze
- Mam wrażenie, jakbym znał
go od zawsze – powiedział niewzruszony ,uśmiech z ust Wiki zniknął momentalnie
– Nie wiem dlaczego ,ale … po prostu go potrzebuję, wiesz ? – spojrzał na nią
uważnie
- Wiem ,skarbie –
odpowiedziała wzruszona ,mierzwiąc czule
jego włosy – Tak bardzo jak on ciebie –westchnęła w myślach
- Chyba jednak zgłodniałem –
powiedział po chwili chłopiec
- Kanapki czekają – Ruda
uśmiechnęła się do niego złowieszczo ,wskazując
na talerz z pełnoziarnistym pieczywem z sałatą i innymi warzywami
- A naleśniki ? – zaczął ze
smutkiem malec
- No nie wiem ,nie wiem…-
zaśmiała się – To chyba takie nie do końca
zdrowe śniadanie ,co ? –spojrzała na niego z udawaną powagą – i to kolejny dzień
z rzędu – westchnęła sztucznie
- Mamo – spojrzał na nią
błagalnie
- Kochany ,te twoje słodkie
oczy nie robią na mnie już żadnego wrażenia – zastrzegła ,niezgodnie z prawdą
- A jeśli ci pomogę ?
–zapytał z błyskiem w oku
- Mój Al kucharzem
,interesujące – spojrzała na niego wyzywająco
-Jeszcze moje naleśniki będą
ci smakować – droczył się z nią dalej ,otwierając lodówkę by wyciągnąć mleko
,niestety bezskutecznie ,był zbyt mały by móc dosięgnąć na najwyższą półkę
-Może ci pomogę, mój mały
mistrzu – pogłaskała go po głowie i podała mu butelkę z białym płynem
- Może urządzimy konkurs ?-
zastanawiała się głośno ,podając synkowi
jedną z misek , otworzyła puszkę z mąką
- I tak wygrasz – stwierdził
zrezygnowany malec
- W takim razie upieczemy je
razem- powiedziała ciepło, podając mu
puszkę - nasyp troszeczkę ,zobaczymy czy wystarczy – dodała. Chłopiec
niezdarnie wsypał odrobinę mąki do miseczki – Więcej – zachęciła go . Tym razem
Alex ciut przesadził wsypując całą zawartość puszki nie tylko do miski ,ale
zabrudzając nią również cały kuchenny blat i podłogę.
- Kucharza to z ciebie nie
będzie – roześmiała się Wiki ,próbując pozbyć się białej substancji z
kuchennych kafelek – Nic nie szkodzi – spojrzała na jego zawiedzioną minę –
Podasz mi tą czerwoną ściereczkę ?- zapytała. Chłopiec z trudem dosięgnął
kawałka krwistoczerwonej tkaniny leżącej na wyspie kuchennej ,niestety zahaczył
łokciem o jedną z misek ,którą na nieszczęście również wypełniała mąka.
-Ups – usłyszała tylko ciche
westchnienie .w całej kuchni unosiła się mgła białego proszku
-Chyba naleśniki nie były nam
dzisiaj pisane – powiedziała już całkiem rozbawiona ,kręcąc głową z
niedowierzaniem. Kuchnia wyglądała jak prawdziwe pobojowisko.
-Mamo –zaczął pewnie mały –
Masz to we włosach – zauważył
- Ty już też skarbie –
sypnęła mu na głowę odrobinę mąki ,nie przypuszczała ,że roznieci tym prawdziwą
mączną wojnę, która zakończyła się dopiero ,gdy oboje nie mogli już ustać ze
śmiechu. Pobojowisko – jak sadziła wcześniej było niczym w porównaniu z
krajobrazem ,który teraz panował ,tu należy dodać ,w tym z dużą przewagą w
czerni pomieszczeniu.
-Chyba wykorzystaliśmy cały
domowy zapas mąki – zaśmiał się chłopiec, którego włosy i całe ubranie pokrywała
warstwa bieli
- Każda wojna wymaga ofiar –
powiedziała ciepło ,oddychając z trudem – No chodź tu rozrabiako – powiedziała
,strzepując z włosów syna sporą ilość skrobi.
- Kocham cię mamo –
stwierdził z uroczym uśmiechem ,przytulając się do niej najmocniej jak tylko
potrafił
- Ja ciebie też synku –
objęła go – Tylko wiesz, miłość miłością ,ale kto to teraz posprząta ?-
zapytała retorycznie z niedowierzaniem lustrując to spore pomieszczenie .
- Smerfy raczej nie –
westchnął malec
- Raczej – rozbawiona zmarszczyła
czoło – Niezły z nas team – westchnęła ,przyglądając się szkodom
- -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdy Wiktorii raz na zawsze
wreszcie udało się uporać z konsekwencjami mącznej bitwy, w holu rozległ się
dobrze jej znany dzwonek.- Tak wcześnie –zdziwiła się ,przechodząc na korytarz
,zerknęła ukradkiem na zegar. – Trochę czasu pochłonęło to sprzątanie –
westchnęła ciężko ,otwierając Andrzejowi
drzwi.
- To dla ciebie – wręczył jej
na powitanie bukiet czerwonych róż
- Dziękuję – powiedziała zaskoczona ,napotykając na niego ciekawskie spojrzenie
- Masz coś …- zaczął
,przymrużając oczy – we włosach – dokończył ,strzepując biały proszek z rudego
kosmyka jej włosów - Mąką – zaśmiał się
,rozcierając w dłoniach białą substancję
- Nie pytaj – westchnęła z
tajemniczym uśmiechem ,wreszcie
wpuszczając go do wnętrza apartamentu
- Chyba rzeczywiście wolę nie
wiedzieć – uniósł prawy kącik ust do góry – Gdzie jest….?- nie dokończył ,gdyż
nie wiadomo skąd pojawił się przy nich malec
- Pokażę ci coś – stwierdził
zagadkowo, chwytając dłoń taty i prowadząc go do swojego pokoju
- Nie mogę się już doczekać –
powiedział wysyłając w kierunku Rudej porozumiewawcze spojrzenie i znikając za
jaskółczymi drzwiami.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiktoria przez cały wieczór
nie odzywała się zbyt wiele. Wyraźnie zainteresowana, bardzo uważnie
wsłuchiwała się w rozmowę Andrzeja z synkiem. Patrzyła na nich oczarowana.
Dopiero teraz zrozumiała co miał na myśli Alex, wyglądali tak jak gdyby znali
się od zawsze. Rozmawiali ze sobą z taką uwagą, pasją, łatwością. Gdy żywo
dyskutowali, śmiali się można było wręcz dostrzec magnetyczną więź między nimi.
Powstającą właśnie więź ojca z synem. Dopiero w tym momencie Rudowłosa dostrzegła
jak wiele ich łączy, jak uderzająco podobni są do siebie. Zarówno w oczach
Andrzeja jak i Alex’a dostrzegła niegasnący błysk ekscytacji. Chłonęli wiedzę
na swój temat z niewyczerpywanym apetytem. Widocznie szukali, szukali siebie
nawzajem. Ruda już nie słyszała o czym rozmawiają dwaj najważniejsi mężczyźni
jej życia, obserwowała ich jakby przez mgłę. Szum wypełniał jej głowę,
rozdzierające poczucie winy i gorycz
opanowały jej umysł. Obserwując ich
zdała sobie sprawę z wyrządzonych i nieodwracalnych szkód. Nie wiedziała
dlaczego rozdzieliła ich na tyle lat.- Jak mogłam zrobić coś takiego – łzy
cisnęły jej się do oczu. Tak bardzo ich kochała, ich obu.
Ocknęła się dopiero, gdy
zauważyła ,że mały zasnął.
- Śpi – upewnił ją, wstając z
sofy – Nie mogę uwierzyć, że tak długo rozmawialiśmy – westchnął prawdziwie
zaskoczony. – Wszystko w porządku ,Wiki ? – zapytał ,widząc jej minę – Jak na
ciebie nie byłaś dzisiaj zbyt rozmowna – zauważył z troską Falkowicz
- Nie chciałam wam
przeszkadzać – odpowiedziała zmieszana, podchodząc bliżej synka – Położę go do łóżka – wzięła go na ręce
-Pomóc ci ? –zapytał
,przytrzymując głowę małego
- Nie ,dam radę – uśmiechnęła
się z wysiłkiem ,kierując się w kierunku pokoju syna
- Wiem – westchnął – Zawsze
„dawałaś sobie radę” – dokończył chłodno ,mimo wszystko podążając krok za nią .
Wiktoria ostrożnie ułożyła małego na niewielkim łóżku i okryła go szczelnie
śnieżnobiałym kocem.
- Do zobaczenia ,synu –
szepnął Profesor ,głaszcząc go delikatnie po krótkich włosach – Jutro rano
wylatuję – odpowiedział na jej pytające spojrzenie.
- Myślałam ,że masz samolot
dopiero w poniedziałek – powiedziała ,zamykając za sobą drzwi
- Muszę trochę odciążyć Adama
– westchnął – Wiesz jaki jest – przewrócił teatralnie oczami
- Ojj tak – nie potrafiła
ukryć uśmiechu – Pozdrów go ode mnie – poprosiła ciepło . Skinął głową
,przechodząc z nią ponownie do salonu.
- Dziękuję ci –zaczął niskim
głosem ,wpatrując się prosto w jej szmaragdowe oczy
-Za co ? – zapytała
zdezorientowana ,siadając na sofie tuż obok niego
- Za Alex’a ,to cudowny
chłopiec – uśmiechnął się lewym kącikiem ust – Dzięki tobie ,oczywiście –
dokończył pewnie
- Chyba mnie przeceniasz –
zaczęła stanowczo –On taki jest…po prostu..od zawsze – dodała zwyczajnym tonem
- Wiki – spojrzał na nią
znacząco – to ty siebie nie doceniasz – utwierdził się w tym przekonaniu – Mały
mówi o tobie prawie cały czas , wychowałaś go na świetnego dzieciaka –
powiedział z wyczuwalnym żalem
- To nie tylko moja
zasługa…-nie dokończyła
- Tak – potwierdził – Twoja i
twojego męża – dopowiedział bezbarwnym tonem
-Alex jest do niego bardzo
przywiązany – stwierdziła ,obserwując go uważnie
- Wiem – odparł chłodnym
tonem – Rozumiem go –dodał pewnie – Anthony zawsze będzie dla niego kimś ważnym
– westchnął ,odwracając od niej wzrok – Może mi nie uwierzysz – kontynuował
pewnym głosem- ale cieszę się, że nie byłaś sama ,że mieliście kogoś kto się
wami zaopiekował – dokończył z przekonaniem
- On był wspaniałym
człowiekiem – stwierdził drżącym głosem – Chyba najlepszym jakiego kiedykolwiek
spotkałam – dodała ze smutkiem
- To znaczy, że był ciebie
wart – odrzekł ,mimowolnie zaciskając mocniej palce u prawej dłoni
- Nie – odpowiedziała – To
raczej ja nie byłam go warta …- powiedziała bezbarwnym tonem – Nie jestem i nie
byłam ideałem – odgarnęła włosy za ucho – dlatego nigdy nie szukałam ideału i nie potrafiłam go docenić, bardziej pokochać….
- Wiki – przerwał jej szybko
,dotykając niewielkiej dłoni Rudej – Mimo wszystko jestem mu wdzięczny – dodał wyraźnie
–Nie zamieram wpływać na pamięć o nim – ostrożnie dobierał słowa – ale chciałbym
poruszyć z tobą kilka ważnych kwestii …-powiedział
spokojnym głosem
- Dotyczących ? – zapytała od
razu
- Alex’a, naszej przyszłości –
powiedział bardzo ogólnie – A dokładniej jego relacji z Ravenswoodami –
uściślił z napięciem w oczach. Samo wspomnienie tych ludzi podnosiło ciśnienie
jego krwi.
-Dobrze wiesz, że w pewien
sposób mam związane ręce w tej kwestii –przypomniała mu ostrzej
- Mój prawnik się temu
przyjrzał i muszę powiedzie ,że …-przerwała mu od razu
- Twój prawnik ? – uniosła pytająco
brew ,przypominając sobie jego dawne praktyki – Nie mam zamiaru wplątywać w
swoje sprawy prywatne kolejnego adwokata – westchnęła zrezygnowana
- Kolejnego ?- zmarszczył czoło
– Co masz na myśli ? – zlustrował uważnie jej twarz
- Andrzej ,proszę –
westchnęła zmęczona – To naprawdę nie jest rozmowa na dziś – dodała wyraźniej
- Nie mogę dużej zwlekać –
uświadomił jej swoje stanowisko – Przecież wiesz..-szepnął
- Nie możemy załatwić tego
bez udziału osób trzecich – zaproponowała ,opierając się o jedną z puszystych
poduch
- Dobrze wiesz, że z rodziną
twojego męża nie ma takiej możliwości – syknął poirytowany – Wyraźnie zaznaczyli,
że nie pozwolą na moje kontakty z synem – dodał gniewnie
- To tylko kolejna zagrywka z
ich strony – rzekła lekceważąco – Nie mają do tego prawa -
- Tak się składa ,że w
obecnym świetle ,mają – uniósł głos ,wstając z sofy
-To niemożliwe – pokręciła
przecząco głową ,chcąc się w tym upewnić
- To ja nie mam żadnych praw
do Alex’a – powiedział z goryczą- Według
prawa jesteśmy dla siebie całkowicie obcymi osobami – kontynuował – Chciałbym to
zmienić ….
- Rozumiem cię – westchnęła ciężko
– Ale czy nie jest na to za wcześnie…?- zapytała szczerze
- Skoro obaj znamy prawdę –mówił
zadziwiająco spokojnym głosem – Nie wiem na co miałbym czekać….te kolejne sześć
lat – dopowiedział kpiąco
- Dajcie sobie jeszcze trochę
czasu – nalegała stanowczo – Nie chcę pakować syna w te wszystkie zawiłe
procedury – odnalazła trafny argument – W walkę z własną rodziną -
- A ja nie chcę go stracić
,Wiki , zrozum – uniósł się ,nerwowym krokiem przechadzając się po pokoju
- On jest jeszcze taki mały –
powiedziała z troską – Poza tym nie wiem dlaczego miałbyś go stracić ?-
- Chcę tylko jego dobra –
podkreślił dobitnie – Oni mają wpływ na Alex’a ,a ja nie…- powiedział wyraźnie
poruszony – Wiem ,że wszystkie procedury wydają się być bardzo skomplikowane, ale pragnę realnie być
jego ojcem i tylko w ten sposób mogę to
osiągnąć – próbował ją przekonać
-Andrzej nie musisz nikomu
niczego udowadniać –chciała by dał jej w pełni dojść do słowa – Jesteś jego
ojcem ,oficjalnie – podkreśliła ,wprawiając go w osłupienie – biologicznym rzecz
jasna- uściśliła ,nie masz prawa do czynności prawnych, ale w takim przypadku
to nie będzie problemem – już od
jakiegoś czasu chciała mu to uświadomić ,lecz nie znalazła do tego
odpowiedniego momentu – Mój mąż usynowił Alex’a po naszym ślubie, tutaj tego
typu adopcja rządzi się odrębnymi prawami, ale przecież w akcie urodzenie figuruje twoje nazwisko –
powiedział wreszcie
- Co takiego ?- był bardzo
zaskoczony
- Chyba nie sądzisz ,że
miałam zamiar całe życie oszukiwać własne dziecko – zaczerwieniła się – Mój syn
zawsze miał ojca,nie musiałam wtedy tego ukrywać – dodała podenerwowana
- Jakoś przede mną zataiłaś
ten fakt – zauważył chłodno – Przepraszam – opanował się ,przeczesując ręką
włosy – Ale to diametralnie zmienia postać rzeczy – ponownie spoczął na sofie
- Chodzi mi o to ,że nie
możemy działaś zbyt impulsywnie, mały ostatnio dużo przeszedł – przypomniała mu
,przywracają pokłady rozsądku
- Masz rację – podrapał się
po jednodniowym zaroście – Po prostu nigdy na nikim nie zależało mi tak jak na
nim , ta sytuacja trochę mnie zmieniła -
rzekł całkiem szczerze – Chodzi mi głównie o ten internat w Surry ,mimo
wszystko wątpię by był to dobry pomysł –powstrzymał się od ostrzejszego
komentarza
- Alex ci o tym powiedział –
zdziwiła się
- Adam – odparł pewnie – Nie tylko
mnie obchodzi przyszłość małego – zerknął na swój zegarek
- To prawda – westchnęła ,przypominając
sobie nie jedne ,trudne rozmowy zarówno z Agatą jak i ojcem
- Przepraszam jeśli sprawiłem
ci swoim przyjazdem kłopot – powiedział ,zrywając się z beżowego mebla
-Wręcz przeciwnie ,otworzyłeś
mi oczy – uświadomiła sobie ,odprowadzając tego niezwykłego gościa w kierunku
holu
- Mam jeszcze do ciebie jedną
prośbę ?- zapytał tajemniczo ,będąc już prawie przy drzwiach
- Zamieniam się w słuch –
uśmiechnęła się widząc nieznane jej ciepło w jego ciemnoszarych oczach .
Bardzo dobrze piszesz:) Jestem pod wielkim wrażeniem;) Liczę, że w Twoim opowiadaniu doczekamy się FAWI :)/M
OdpowiedzUsuńNo i w końcu się doczekałam ;-) .... Fantastycznie opisujesz uczucia bohaterów opowiadania, dostarczając tym samym dużo wzruszeń.... znowu się popłakałam. Czekam, mam nadzieję na szybkiego nexta. Pozdrawiam i życzę dużo weny./ Ela
OdpowiedzUsuńnext, next, next. Jestem wielką fanką. J.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że wstawiłaś to opowiadanie bardzo, na nie czekałam, ale opłacało się czekać. Świetnie opisujesz uczucia bohaterów. Ciekawa jestem jak zareaguje Alex na wyjazd Andrzeja do Polski oraz to jaką prośbę na Andrzej do Wiktorii. Według mnie powinni wyjechać gdzieś we trójkę jak prawdziwa rodzina. Mam nadzieję że w końcu zaiskrzy między FAWI. Jeszcze raz gratuluje opowiadania i czekam z niecierpliwością na następne które mam nadzieję pojawi się w najbliższym czasie. Nie opuszczaj nas już nigdy na tak długo jak ostatnio. Życzę DUŻO WENY i czekam na szybkiego nexta. Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńJesteś! Ta cześć jest niesamowicie szczera i wzruszająca. Gratuluje . Czekam na szybki next. Weny,pozdrawiam :) /I.
OdpowiedzUsuńDziś next,dziś next!!!!! :)
OdpowiedzUsuńKiedy next? Nie mogę się doczekać. Kasia
OdpowiedzUsuńHej :D czekałam i się doczekałam. :D Alex z każdym nextem zdobywa moje serce :D Jest taki słodki! :D
OdpowiedzUsuńCo do FaWi- czekam, aż zaiskrzy :D
Zapraszam do siebie-
http://whoisit1.blogspot.com/?m=1
NEXT,NEXT!!!!!
OdpowiedzUsuńDzisiaj !!!! / M .
Nie znikaj znowu na tak dlugo.
OdpowiedzUsuńCzekamy !!!! / I.
Kiedy next? Nie mogę się już doczekać.
OdpowiedzUsuńWracaj do nas! !!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część. Mam nadzieję, że będziesz nadal pisać o FaWi. Pozdrawiam/ Ela
OdpowiedzUsuńGdzie jesteś ? Czekamy!!!!!
OdpowiedzUsuńWracaj! Na forum też czekamy! :D
OdpowiedzUsuńKiedy cd????
OdpowiedzUsuńNo bez jaj!!!! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy next ? / P
OdpowiedzUsuńKiedy next tęsknię za Falkowiczem Alexem i Wiktorią. Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńKiedy w końcu będzie ten next?
OdpowiedzUsuńWiecie czemu forum już tyle dni nie działa? Wam też ?
tak też nam nie działa te forum ono nie działa od weekendu assa
UsuńCiekawe kiedy zacznie ? :P
UsuńKiedy next? Kasia
OdpowiedzUsuńMy czekamy!
OdpowiedzUsuńu mnie nowa. www.whoisit1.blogspot.com :)
U mnie nowa xd www.whoisit1.blogspot.com
OdpowiedzUsuńU mnie nowa xd www.whoisit1.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKiedy next ja tu czekam. Błagam daj nexta bo nie wytrzymam.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Was bardzo ! Nie wiem dlaczego do tej pory nie wstawiłam nexta...szczerze mówiąc jest mi strasznie wstyd za to...tym bardziej, że sama czytam wiele opowiadań i znam dobrze to uczucie, kiedy nie możesz doczekać się następnej części, a autor, który wywołał twoją ciekawość zwleka ze wstawieniem następnej.:( Miałam szczere zamiary by wziąć się za next'a z początkiem sierpnia, ale upały trochę mi to uniemożliwiły... Wena nie dopisuje - nie ukrywam tego....ale ostatnio mam wiele czasu ,a jak wiadomo to potęguje nowe pomysły, więc już wkrótce coś na pewno się pojawi (tym razem nie są to pochopne słowa) .... Zaczęłam również tworzyć nową historię o naszym FaWi, może macie ochotę poczytać ?
UsuńPrzepraszam i pozdrawiam Was serdecznie ! (Nowa część do wtorku )
Jeszcze raz przepraszam ....:(
No w końcu Kochana!!!!
UsuńCieszę się,że wróciłaś i czekam na szybki tym razem next :) Będę mieć oko na Ciebie ;) Buziaki i do napisania. Oczywiście,że czekam na nowy pomysł z FaWi !!! / Julka
Wróciłaś!!!!
UsuńCzekam niecierpliwie na next i nowy pomysł. Mam Cię na baczności haha !!! Do zobaczenia w takim razie we wtorek a może wcześniej ? Buziak / Maciek
A może być jutro? Błagam!!!!!
UsuńWTOREK,WTORECZEK,WTORUNIO!!!! :D
UsuńNie każ nam czekać do wieczora. BŁAGAM!!!!
UsuńPrzez nagłą zmianę pogody dopadło mnie przeziębienie i mam lekkie opóźnienie...ale za to "nadbagaż" pomysłów :D ...jestem już na półmetku części, ale właśnie ....zebrało mi się na trochę inną ...ciekawszą koncepcję, dlatego next będzie raczej wieczorem. :)
UsuńTylko dodaj ją na pewno DZIŚ!!!! Zdrowia !!!
UsuńŻyczę zdrowia i z niecierpliwością czekam na długaśne opiwiadanie o FAWI. dziś wieczorem. Kasia
UsuńDziękuję bardzo, przyda się :D Ostatnie dni wakacji, a ja marnuję je w chorobowych pieleszach :( W tej części konieczne były zmiany bo chyba wolelibyście poczytać o poczynaniach Falkowicza i Alex'a ,niż o nagłym powrocie do "akcji" Ricardo Consalidy....a wcześniej część była przesycona Hiszpanem....Mam nadzieję, że ta nowa wersja, która właśnie jest w produkcji bardziej przypadnie wam do gustu.
UsuńNo i koniecznie musi być wątek FaWi . Bo tak skończyłaś tą część powyżej. Czekam Kochana :) / Julka
UsuńJeśli szybko uporam się z "resztkami" po remoncie i znajdę trochę czasu to i wątek FaWi się znajdzie, choć przyznaję, że w planach "bezpośrednio" go nie było.
UsuńNo nie rób mi tego.Jestem spragniona w twoim opowiadaniu choć najmniejszej czułości FaWi. Nie przeszkadzam,czekam WIECZOREM!!! Buzia <3 / Julka
UsuńJuz jest wieczór !!!!!!!
UsuńNo bez jaj. Jest juz późny wieczór a części brak
UsuńDzis poniedziałek :D
OdpowiedzUsuńBędzie część ?
Przeginasz!!!
OdpowiedzUsuńDaj nexta ❤️
OdpowiedzUsuń