Wydawać by się mogło, że czas
specjalnie dla nich zatrzymał swój bieg na te kilkadziesiąt sekund. Ich serca
zabiły mocniej, przyspieszając niebezpiecznie oddechy swoich właścicieli. One
już wiedziały, choć ich posiadacze jeszcze nie zdawali sobie z tego sprawy. Im
wystarczyło tylko to jedne spojrzenie by odkryć przed sobą prawdę,
zapełnić brakujące i do tej pory
nieodkryte miejsce falą uczucia największej wartości .Już nic się nie liczyło.
Wszystko wokół było mgłą bez określonego kształtu, wyrazu, znaczenia. Andrzej i
Alex mierzyli siebie pełnym napięcia, ale i zarazem ulgi wzrokiem. Atmosfera w
tym stosunkowo niewielkim hallu stawała się wyjątkowo gęsta i ciężka. Ich
twarze wydawały się pozbawione jakichkolwiek uczuć, jakby na zawsze zastygły w
pracowni wielkiego renesansowego mistrza. Twarz Wiktorii natomiast stanowiła ich zupełne
przeciwieństwo. Ruda z zaniepokojeniem obserwowała to, co zaraz miało się
wydarzyć, a co prawdopodobnie będzie kluczowym punktem życia jej synka. Punktem
,który przez nią nastąpił tak późno. Kolejna fala wyrzutów sumienia napłynęła
do jej umysłu, sprawiając że na jej blade policzki wystąpiły bordowe równie jak
jej szlafrok rumieńce.
Profesor nie potrafił odwrócić od syna wzroku. Jednak ,chyba pierwszy raz w życiu, nie wiedział co mógłby mu powiedzieć. Po prostu zabrakło mu słów. Brakowało mu słów w stosunku do małego chłopca… Gdyby ktoś powiedziałby mu o tym kilka miesięcy temu zapewnie by go wyśmiał ,ale teraz sprawy miały się zupełnie inaczej. Ten mały chłopiec nie był bowiem zwykłym kilkulatkiem ,a kimś dla niego niezwykle wyjątkowym, ważnym. Był kimś bez którego nie chciał się już dłużej obejść, którego uśmiech chciał widzieć każdego dnia, którego chciał przytulić właśnie w tym momencie. Nie potrafił rozmawiać o swoich uczuciach, gdyż prawie od zawsze tłumił je w sobie. Za sprawą Wiktorii ,a teraz także i Alex’a to również się zmieniło. Od kiedy dowiedział się o istnieniu małego jego hierarchia wartości, plany i wręcz całe życie przeszło diametralne zmiany. Czuł się odpowiedzialny za syna. Chciał mu udowodnić ile dla niego znaczy, ale w tym momencie nie był nawet w stanie zmusić siebie do wypowiedzenia jednego konstruktywnego zdania. Zwyczajnie bał się wykonać ten pierwszy krok. ON się bał – sam sobie nie dowierzał. Może dlatego ,że stawka była tak wysoka? Jak chyba nigdy wcześniej. Wiedział ,że nowa rola ,w której się znalazł będzie wymagająca i wiele czasu zajmie mu zdobycie pewnego doświadczenia i umiejętności w tym zakresie. –Człowiek uczy się całe życie – przemknęło mu przez myśl. Tego się nie bał. Na to nigdy nie jest za późno ,ale czy dla niego ,dla nich nie jest już za późno ? – rozmyślał wielokrotnie. Za późno na nauczenie się jak być tatą ? Czy tego w ogóle można się nauczyć ? – wątpił. Nikt tego nie potrafi… To niemal samobójcza metoda prób i błędów nie gwarantująca powodzenia, niczego. A już na pewno tego ,że kiedyś dla Alex’a będzie owym tatą. Ten zaszczytny ,często niedoceniany tytuł nie przychodzi sam z siebie ,by go zdobyć trzeba pokonać pełną przeszkód drogę – był na to w pełni gotowy . To niespodziewane wyzwanie przed którym teraz stanął było niepodważalnie największym w jego życiu. On jednak nie unikał wyzwań. –Bez ryzyka nie ma zabawy- przypomniał sobie swoje własne słowa. Kochał syna – to już chyba pierwszy krok ? To uczucie w pewien sposób go przerażało ,nie rozumiał go . Bo czy można kochać kogoś kogo się prawie nie zna ? To nie mieściło się w schematach ,granicach ,które do tej pory wyznawał ,znał…a nawet przypuszczał ,że istnieją. Miłość jaką darzył Wiktorię była równie silna ,ale jednak równie inna.
Profesor nie potrafił odwrócić od syna wzroku. Jednak ,chyba pierwszy raz w życiu, nie wiedział co mógłby mu powiedzieć. Po prostu zabrakło mu słów. Brakowało mu słów w stosunku do małego chłopca… Gdyby ktoś powiedziałby mu o tym kilka miesięcy temu zapewnie by go wyśmiał ,ale teraz sprawy miały się zupełnie inaczej. Ten mały chłopiec nie był bowiem zwykłym kilkulatkiem ,a kimś dla niego niezwykle wyjątkowym, ważnym. Był kimś bez którego nie chciał się już dłużej obejść, którego uśmiech chciał widzieć każdego dnia, którego chciał przytulić właśnie w tym momencie. Nie potrafił rozmawiać o swoich uczuciach, gdyż prawie od zawsze tłumił je w sobie. Za sprawą Wiktorii ,a teraz także i Alex’a to również się zmieniło. Od kiedy dowiedział się o istnieniu małego jego hierarchia wartości, plany i wręcz całe życie przeszło diametralne zmiany. Czuł się odpowiedzialny za syna. Chciał mu udowodnić ile dla niego znaczy, ale w tym momencie nie był nawet w stanie zmusić siebie do wypowiedzenia jednego konstruktywnego zdania. Zwyczajnie bał się wykonać ten pierwszy krok. ON się bał – sam sobie nie dowierzał. Może dlatego ,że stawka była tak wysoka? Jak chyba nigdy wcześniej. Wiedział ,że nowa rola ,w której się znalazł będzie wymagająca i wiele czasu zajmie mu zdobycie pewnego doświadczenia i umiejętności w tym zakresie. –Człowiek uczy się całe życie – przemknęło mu przez myśl. Tego się nie bał. Na to nigdy nie jest za późno ,ale czy dla niego ,dla nich nie jest już za późno ? – rozmyślał wielokrotnie. Za późno na nauczenie się jak być tatą ? Czy tego w ogóle można się nauczyć ? – wątpił. Nikt tego nie potrafi… To niemal samobójcza metoda prób i błędów nie gwarantująca powodzenia, niczego. A już na pewno tego ,że kiedyś dla Alex’a będzie owym tatą. Ten zaszczytny ,często niedoceniany tytuł nie przychodzi sam z siebie ,by go zdobyć trzeba pokonać pełną przeszkód drogę – był na to w pełni gotowy . To niespodziewane wyzwanie przed którym teraz stanął było niepodważalnie największym w jego życiu. On jednak nie unikał wyzwań. –Bez ryzyka nie ma zabawy- przypomniał sobie swoje własne słowa. Kochał syna – to już chyba pierwszy krok ? To uczucie w pewien sposób go przerażało ,nie rozumiał go . Bo czy można kochać kogoś kogo się prawie nie zna ? To nie mieściło się w schematach ,granicach ,które do tej pory wyznawał ,znał…a nawet przypuszczał ,że istnieją. Miłość jaką darzył Wiktorię była równie silna ,ale jednak równie inna.
Alex na pewno nie spodziewał się, że jego myśli w tym samym czasie przemierzają dokładnie te same drogi ,co rozmyślania jego taty. Czuł ulgę i jakieś nieznane mu uczucie wypełniające całą klatkę piersiową. Jednak gdzieś tam ,w zakamarkach jego umysłu pozostawał niepokój ,którego nie mógł przemóc. Bał się…odrzucenia…sam nawet dokładnie nie wiedział czego. Tak bardzo chciał poznać ,wreszcie zobaczyć swojego tatę…to się spełniło ,lecz co dalej ? Nie miał pojęcia jak ma się zachować i ta rozbrajająca bezradność w tym momencie wypełniła każdy nerw jego ciała. –Przecież ja go nie znam – to była myśl przewodnia. Mały nie wiedział czego może się spodziewać po Falkowiczu ,o czym mogli by rozmawiać ? Czuł się w tej sytuacji bardzo niekomfortowo ,tym bardziej ,że gdzieś tam jeszcze obwiniał Profesora za zaistniałą sytuację. Mimo wszystko nie potrafił zapomnieć mu tego jak bardzo skrzywdził mamę, choć przecież i tak nie znał całej prawdy. Odczuwał potrzebę zachowania dystansu ,był wobec Falkowicza dziwnie nieufny. Nie zamierzał ułatwić mu zadania. Nie chciał się przed nim otworzyć ,nie tak od razu. W pewien sposób chciał go sprawdzić. Nigdy nie spodziewałby się ,że tym tokiem rozumowania udowadnia jak bardzo podobny jest do Profesora.Po ostatnim wyznaniu mamy w jego umyśle wyklarował się ciekawy plan ,pełen jednak luk . Alex pragnął jednak sprawdzić czy Profesor zasługuje na to by być umieszczonym w tym iście -szatańskim planie- jakby określiła to ciocia Agata. Wątpił w to ,by był on warty jej mamy ,ale obserwując choćby teraz to jak zarówno Wiktoria i Falkowicz zachowują się w swoim towarzystwie nasuwały mu się intrygujące i o dziwo mocno irytujące go wnioski. Teraz to on był jedynym „mężczyzną” w życiu Wiki i czuł się za nią bezpośrednio odpowiedzialni, bo przecież obiecał…że będzie o nią dbał. Te rozmyślania pozwalały mu na chwilę zapomnieć o tym ,co naprawdę go trapiło. O tym, że Andrzej nigdy nie będzie chciał być dla niego kimś więcej ,że nigdy go nie polubi…zaakceptuje…a może pokocha? Podświadomie bardzo pragnął jego obecności ,miłości zarówno dla siebie jak i mamy. Czuł ,że być może to Falkowicz jest tym brakującym elementem ich życia ? Nawet jeśli tak , czy to cokolwiek komukolwiek z nich ułatwiało ? Alex zachowawczo zdecydował się wycofać o dwa kroki do tyłu. Choćby nie wiem jak wiele wiedział ,rozmyślał nadal był dzieckiem ,które to wszystko przerastało. Chciał tego spotkania ,ale w chwili ,gdy ono nastąpiło pragnął jedynie schować głową pod swoją puchatą, błękitną poduszkę i już nigdy nie pokazywać się spod swojej miękkiej pościeli. Chciał tylko przytulić mamę i przestać myśleć. Bał się. Wydawać by się mogło ,że ta głucha cisza trwa w nieskończoność ,było to jednak tylko złudzenie. Wypełnione natomiast tysiącami myśli i niezliczonymi falami uczuć całej trójki ,w rzeczywistości trwało to niewiele ponad kilkanaście sekund.
Rudowłosa chyba jeszcze w większym stopniu przeżywała to spotkanie dwóch najważniejszych osób swojego życia. Przez przypadek upuściła na parkiet z głośnym łoskotem zarówno suszarkę jak i jeszcze niedosuszonego Burra. Może nieświadomie ,ale na pewno skutecznie złamała magnetyczną barierę obserwacji Alex’a i Andrzeja popychając ich do działania. Obaj mechanicznie schylili się by podnieść leżące przedmioty. Oczywiście wybrali ten sam przedmiot – biednego osiołka. Ich dłonie zetknęły się na moment ,Alex cofnął się gwałtownie ,spuszczając wzrok.
- To chyba twoja własność-
stwierdził z lekkim uśmiechem Falkowicz ,obserwując trzymanego przez siebie
sympatycznego pluszaka ,podał go chłopcu ,który z przenikliwym spojrzeniem
zdecydował się wziąć z rąk chirurga ulubionego przyjaciela. – Osioł ?- bardziej
stwierdził ,niż zapytał - Dobrze ,że nie
baran – zaśmiał się w myślach.
-Tak – przytaknął - Dziękuję
– malec odpowiedział niepewnie ,zatapiając wzrok w ciemnej grzywie zwierzaka –
Jest jeszcze mokry …– stwierdził niezadowolony ,nie zdążył dokończyć zdania
,gdyż przerwał mu niepokojący napad kaszlu ,który rozbudził całkiem Wiktorię.
- Kochany , miałeś przecież
leżeć – nagle uświadomiła sobie gorączkowo ,momentalnie odprowadzając syna do
jego pokoju. Wysłała w kierunku Andrzeja przepraszające spojrzenie i dotknęła
czoła małego – Ty masz gorączkę – doszedł Falkowicza podniesiony głos Wiktorii.
Równie zaniepokojony uchylił drzwi do pokoju chłopca. Alex usilnie nie chciał
zgodzić się położyć się do łóżka.
- Mamo…ale- nie zdarzył
dokończyć ,kichnął po raz kolejny .
- O nie skarbie ,nie ruszasz
się spod koca – zakomunikowała jasno ,sięgając po termometr. W tym momencie po
pomieszczeniu rozniósł się głośny dzwięk telefonu Wiktorii. Niechętnie odłożyła
przyrząd ,który wskazywał aż 38 stopni
Celcjusza i westchnęła zdenerwowana odbierając połączenie.
-Tak ?- odezwała się
,poprawiając małemu poduszkę
-------------------------------------------------------------------
- Przepraszam ,ale nie jestem
w stanie…- zaczęła tłumaczyć rozmówcy ,lecz ten jednak był nieustępliwy
-----------------------------------------------------------------
- Rozumiem - westchnęła ,zerkając w stronę drzwi
-------------------------------------------------------------------
- Tak. Zaraz będę –
odpowiedziała zdenerwowana ,odkładając komórkę na szafkę nocną.
- Co się stało mamo ?-
zapytał zaciekawiony chłopiec ,Wiki wstała z krańca jego łóżka i podeszła w
stronę położonego obok drzwi biurka.
-Muszę jechać zaraz do
szpitala – odpowiedziała zmartwiona ,przeniosła swój wzrok na Andrzeja -
Karambol w naszym rejonie – dodała podłamana. Nie miała pojęcia ,co ma zrobić w
tej sytuacji. Falkowicz zmarszczył brwi. Miał nieco inne wyobrażenia względem
tego dnia.
- Zadzwonię do pani
Hudson – stwierdziła od razu Ruda ,chwytając ponownie za komórkę – Zaraz
przyjdzie – nie dokończyła…
- Nie ma takiej potrzeby –
stwierdził pewnie Andrzej nie spuszczając wzroku z Alex’a – Ja zostanę –
powiedział stanowczo. Mały uważnie obserwował wymianę zdań między nimi. Jednak
rozwijająca się choroba i duża dawka emocji powoli zaczynały dawać o sobie
znać. Przymróżył oczy.
- Na pewno?- zapytała cicho
,lekko zszokowana jego propozycją. Prawdę mówiąc kompletnie sobie tego nie
wyobrażała.
- Wiki – westchnął – Jestem lekarzem
chyba poradzę sobie z przeziębieniem – uniósł brwi ku górze
- Z przeziębieniem tak –
uśmiechnęła się lekko – Ale z nim ? – dodała ciszej ,przenosząc wzrok na malca
– Szczerze powiedziawszy to nie jest
najlepszy moment na…- westchnęła ciężko ,przechodząc z Falkowiczem na korytarz.
- Nie wiem czy jakikolwiek
byłby – stwierdził z goryczą Falkowicz – Wiesz jak długo czekałem na to by go
zobaczyć – dodał ostrzej ,lecz zraz się opanował.- Przepraszam – dodał
,przeczesując ręką przyprószone już siwizną włosy.
- To ja przepraszam –
przyznała z zaszklonymi oczami – Masz rację – spuściła wzrok – On też nie mógł
się doczekać waszego spotkania – przyznała -Nie mógł doczekać się ciebie –
podkreśliła ,uśmiechając się blado. Profesor zaskoczony zmarszczył czoło.
Delikatny uśmiech rozjaśnił jego twarz.
- Dobrze ,że przyleciałeś
,Andrzej – powiedziała pewnie ,patrząc
mu prosto w oczy – Dobrze ,że już jesteś – powtórzyła ,nieśmiało dotykając
dłonią jego torsu.
-Teraz już tak łatwo się mnie
nie pozbędziecie – uśmiechnął się w swoim stylu ,wypowiadając te słowa tuż przy
jej uchu. Objął ją delikatnie i zanurzył nos w jej długich włosach, napawając
się ich cytrusowym zapachem.
- Dacie radę ? – dopytywała
,opierając brodę o jego ramię. W tym momencie nie miała zamiaru wyswobadzać się
z jego uścisku. Przy nim czuła się
bezpieczna jak przy nikim innym w świecie.
- Wiki –westchnął
teatralnie – Przecież nie zamierzam
rozkręcać tutaj żadnej rewolucji – przyznał unosząc do góry lewą brew. – Przynajmniej
nie teraz –dodał już w myślach.
-Sam może nie – przyjrzała mu
się dokładnie ,zerkając przelotnie na wiszący naprzeciwko nich zegar.
- Szpital – przypomniała
sobie ,rzucając się w wir przygotowań. Zniesmaczona spojrzała na swoje rozczochrane włosy ,które
pospiesznie spięła w koka ,kierując się szybko do łazienki.
- Zawsze taka
zdezorganizowana – powiedział do siebie ,kręcąc z udawaną dezaprobatą głową
,wrócił do pokoju syna. Malec zasnął ,lecz niespokojnie kręcił głową przez sen.
Na jego blade czoło wystąpiły zimne krople potu.
- Co z nim ? – obok niego
pojawiła się gotowa już do wyjścia Ruda. Zmartwiona podeszła do łóżka Alex’a.-
Synku – poczochrała go po głowie ,chłopiec nieznacznie uchylił powieki – Musisz
wziąć leki – powiedziała z troską ,poprawiając jego poduszkę .
- Mamo ,nie idź – prosił
cichym głosem ,patrząc na nią nieprzytomnie . Oparł bezładnie głowę na
poduszce.
- Muszę – stwierdziła
niechętnie – Andrzej z tobą zostanie –
zerknęła przelotnie na uważnie rozglądającego się po pokoju chłopca Profesora.
– Śpij – szepnęła ,całując go w czoło. Mały choćby chciał nie mógłby się jej
przeciwstawić , gorączka z minuty na minutę odbierała mu siły.
- Gdyby coś się
działo..-zaczęła zatroskana ,wciąż uważnie obserwując śpiącego chłopca.
- Zadzwonię – odpowiedział
automatycznie Falkowicz ,jego twarz nie wyrażała zbyt wielu uczuć . Jak zwykle
był chłodny i opanowany ,lecz może tylko tak jej się wydawało. Przecież znała
go nie od dziś. – Powodzenia – mruknął w jej stronę ,gdy znikała za dębowymi
drzwiami wyjściowymi.
- Wzajemnie – odpowiedziała
cicho ,odprowadzając go wzrokiem. Miała tyle obaw związanych z pozostawieniem
ich samych sobie ,w dodatku gdy Alex był chory. Musiała jednak odsunąć swoje
problemy i uciążliwe myśli na bok ,gdyż czekała ją pracowita noc ,zapewne na
sali operacyjnej.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Falkowicz zgasił światło w
pokoju Alex’a i usiadł tuż naprzeciwko jego łóżka. Schował twarz w dłoniach
,wzdychając ciężko. – Jak to łatwo
przychodzi …-myślał – Troska. Czuł się jak klatce ,w więzieniu własnej niemocy.
Nie potrafił siedzieć bezczynnie. Powiesił swoją marynarkę na krześle i podszedł do okna. Już tyle razy układał sobie
w myślach ,to co mógłby mu powiedzieć. Prychnął nerwowo. Za każdym razem
ułożona w myślach wypowiedź ,nie wiem tłumaczenie ? wydawało mu się bezsensowne
,absurdalne, sztuczne i nieszczere. Tyle chciał mu powiedzieć…lecz czy nie było
tego zbyt wiele? Potarł zmęczone skronie i ponownie usiadł na krześle. Kiedyś
sądził ,że nie ma rzeczy nie możliwych ,że słabości go nie dotyczą ,gdyż on po
prostu ich nie ma. Jak bardzo się mylił. Choć może nie przypuszczał ,że
okazywanie uczyć może być czyjąkolwiek słabością ? Jednak było ,w dodatku jego.
Teraz skupił się na obserwowaniu śpiącego chłopca. Bo tego nie musiał się
wstydzić ,bać ,tego nikt nie mógł mu zabronić. Patrzył ,po prostu. Jego od
kilku chwil też ktoś obserwował ,choć nie miał o tym pojęcia. Nieświadomy tego podszedł do małego i
delikatnie pogłaskał go po głowie.
- Wiesz – mruknął bardziej do
siebie ,niż do synka – nawet nie wyobrażasz sobie jaki jesteś ważny – dokończył
,kierują się do drzwi ,przymknął je najciszej jak tylko potrafił i wszedł do
salonu. Usłyszał wyciszony dzwonek swojej komórki ,odrzucił od razu połączenie
,sięgając po elektroniczny, srebrny czajnik ,stojący na wyspie kuchennej
łączącej kuchnię z przestronną jadalnią.
Mały ocknął się kilka minut
wcześniej ,choć nie otworzył oczu ,obserwował ukradkiem chirurga. Po słowach
Profesora poczuł ,że jego oczy
wypełniają łzy ,które po chwili rzęsiście wystąpiły na jego zaczerwienione
policzki. Zrozumiał. Dotarło do niego, że Falkowicz rozumie go jak nikt inny.
Czuł niepohamowaną chęć zerwania się z łóżka i przytulenia się do taty. Bez
zbędnych słów i wyjaśnień.
Wstał z łóżka ,stając bosymi
stopami na swoim puszystym dywanie. Z trudem zachował równowagę ,był osłabiony.
Otworzył jaskółcze drzwi i wyszedł na pogrążony w mroku korytarz. Doszły go strzępki
rozmowy telefonicznej Falkowicza.
- Adam – westchnął Profesor –
zalewając filiżankę wrzątkiem
---------------------------------
- To nie jest takie proste –
kontynuował chłodnym głosem
----------------------------------
- Tak ,już lepiej – przytaknął
,odkładając czajnik na miejsce ,rozglądał się po kuchennym blacie ,widocznie
czegoś szukając.
-----------------------------------------------------------------------------
- Dziękuje wujku dobra rado
– prychnął zniecierpliwiony
----------------------------------------------------
- Tak . Do zobaczenia braciszku – podkreślił
ironicznie ostatnie słowo, odkładając na blat aparat. Oparł się o wyspę
,przemierzając wzrokiem wszystkie kuchenne półki. Był odwrócony tyłem w
stosunku do salonu i wyjścia na korytarz.
- Cukier jest w tej czerwonej
puszce - usłyszał za sobą głos Alex’a.
Odwrócił się momentalnie.
-Nie powinieneś wstawać –
stwierdził stanowczo ,karcąc go wzrokiem. Znalazł się tuż obok niego.
- Chce mi się pić –
powiedział pewnie malec ,uważnie przyglądając
się Profesorowi.
- No dobrze – odpowiedział
,marszcząc brwi – Zaraz przyniosę Ci herbatę do pokoju – odpowiedział chłodno ,lecz
mały zdawał się nie słyszeć jego słów.
Usiadł na pobliskiej sofie i przykrył się nieudolnie fioletowym kocem ,którym
przepasany był mebel. Falkowicz westchnął tylko i podał mu czerwony kubek z
jego inicjałami. Usiadł obok niego ,upił łyk kawy. Chłopic wciąż mierzył go
bystrym spojrzeniem.
- Jest pan teraz moim tatą ?
–zapytał chłodno Alex, patrząc na unoszącą się z jego kubka parę.
- Jestem nim od zawsze –
odpowiedział pewnie Falkowicz – To chyba już wiesz – uśmiechnął się prawym
kącikiem ust .
- Już teraz nic nie jest pewne – zmrużył
smutno oczy ,odwracają się w stronę okna.- Nie znam pana – dodał stanowczo
- Chyba nic nie stoi na
przeszkodzie byśmy zmienili tą sytuację – zaproponował patrząc na niego w napięciu. Dla żadnego z nich nie była
to łatwa rozmowa.
- Nie wiem – powiedział
niepewnie ,choć jego słowa zaprzeczały temu ,co w tej chwili myślał.
-Rozumiem ,że to dla ciebie
trudna sytuacja, ale…- zaczął rzeczowo Falkowicz. Rozmowa z małym była niczym
rosyjska ruletka ,spacer nad przepaścią ,jeden fałszywy ruch mógł wszystko
przekreślić.
- Nic pan nie rozumie –
zaprzeczył ,obdarzając go gniewnym spojrzeniem
- Rozumiem więcej ,niż ci się
wydaje –odparł niewzruszony – Poza tym dla mnie liczysz się tylko ty i Wiktoria
– spojrzał prosto w jego szare oczy ,biła od niego pewność i zdecydowanie ,ale
także i pewna obawa związana z dalszym przebiegiem tej rozmowy. Postawił sprawę
jasno .
- W takim razie dlaczego
wtedy zostawił pan moją mamę ? – nie zamierzał ułatwiać Andrzejowi sprawy.
Wytoczył największe działa. Zmarszczył
brwi i wyczekująco spojrzał na Profesora ,który zaskoczony chrząknął nieznacznie
słysząc pytanie małego, spojrzał na syna
nieobecnym wzrokiem. Nie miał nic na swoją obronę.
- Wtedy sądziłem, że właśnie
tak powinienem postąpić – odparł beznamiętnie ,patrząc się w niewidzialny punkt
przed nimi . Alex spochmurniał nieco ,podciągając kolana do góry.
- A skąd mam wiedzieć ,że tym
razem nie postąpi pan podobnie – zarzucił mu podniesionym głosem
- Już nie jestem tamtym
człowiekiem – powiedział rozgoryczony jego słowami. Brzydził się sam sobą. Alex podparł się na rękach. Teraz patrzył już na niego jakoś inaczej.
Cieplej ? –Poza tym Wiki nie poinformowała mnie o tym ,że pojawiłeś się na
świecie – dodał ,nie kryjąc żalu. To był niepodważalny fakt. Po tych słowach
zapanowała między nimi dość długa, pełna niepokoju cisza ,lecz podczas jej
trwania lody jakie panowały miedzy nimi zaczęły powoli topnieć.
- Nie chcę żeby mama znowu cierpiała – zaczął niepewnie mały ,Andrzej
poprawił jego koc, który niemal całkowicie zsunął się na podłogę.
- Nie tylko to nas łączy –
Falkowicz uśmiechnął się nieznacznie ,twarz Alex’a również pojaśniała. Malec
oparł głowę o jedną z poduch.
-Ona wciąż pana kocha –
stwierdził prawie niesłyszalnym głosem ,Profesor odwrócił nieznacznie głowę w
przeciwną stronę. Chłopiec uważnie obserwował Falkowicza, który wydawał się być
poruszony jego słowami.
-Czy Wiktoria – westchnął
ciężko – znaczy twoja mama – podkreślił – czy ona… jest szczęśliwa ?- zapytał w
końcu ,dziwnie niepewnym, jak na siebie , głosem.
- Kiedyś była – odpowiedział
smutno, zdziwiony tym ,że tak łatwo zdecydował się na szczerość wobec
mężczyzny – Teraz chyba już nie – dodał
przygnębiony - Przeze mnie…- westchnął
- Nie mów tak – stwierdził
dobitnie ,kręcąc przecząco głową – Jesteś dla niej najważniejszy – dokończył
stanowczo. Obdarzając go czułym spojrzeniem. Alex nie mógł już dużej walczyć ze
swoimi uczuciami .Od dawna marzył o tej chwili. Objął mocno, bardzo
zaskoczonego tym faktem , Andrzeja. Falkowicz nieśmiało pogłaskał synka po
plecach. Chciał by ten moment trwał wiecznie.
- Długo na to czekałem –
szepnął ,nie puszczając malca. To był gest na który obaj czekali od dawna. Gest
całkiem spontaniczny, może nieznaczący, ale z ich perspektywy był prawdziwym
krokiem milowym.
- Cieszę się ,że pan tutaj
jest – przyznał się szczerze chłopiec
- Proszę – jeszcze niepewnie
pogłaskał go po zmierzwionych włosach – Skończ z tym panem – nalegał .Za każdym
razem gdy słyszał to słowo z ust malca
kierowane względem jego osoby czuł nieprzyjemny chłód zalewający serce.
- Mogę cię o coś zapytać ? –
nie był jeszcze gotowy na to kluczowe słowo jakim mógłby określić Andrzeja
- Pytaj o co chcesz – zgodził
się ,unosząc jedną brew do góry – Czekam na ten twój wodospad pytań –
uśmiechnął się zawadiacko. Bardzo zależało mu by zdobyć zaufanie małego. Przez
twarz Alex’a przemknął nieznaczny uśmiech.
- Bez przesady – zaprzeczył pewnie
,rozśmieszając tym Falkowicza.
- Wiktoria opowiadała mi
różne historie z tobą w roli głównej – powiedział z przekonaniem – Miała absolutną
rację- patrzył na małego oczarowany . Był wyjątkowy ,niezwykły.
- Tak ?- zaciekawił się – Co mówiła
?
- Nic ponad to, że mamy
cudownego syna – stwierdził z dumą. Alex jednak paradoksalnie posmutniał na
jego słowa. Falkowicz westchnął zmartwiony tym, że może za wcześnie zdecydował
się na zwrócenie się w ten sposób do małego.
- Masz jakąś inną rodzinę ?-
zadał to dręczące go pytanie
- Inna ?-zmarszczył czoło –
To znaczy ?- dopytywał zdziwiony jego pytaniem – Ty i Adam jesteście moją
rodziną – powiedział bez ogródek ,chwytając dłonie synka
- Nie masz …no wiesz – powiedział z trudem –
Żony ?- wyrzucił to z siebie wreszcie
-Nie –odpowiedział pewnie Falkowicz
- A tamta pani ?– powiedział z
nieukrywanym wstrętem, wpatrując się w niego wyczekująco
- Już dawno się rozwiedliśmy –
odparł obojętnie ,krew w jego żyłach zaczęła szybciej krążyć na samo
wspomnienie małżeństwa z Kingą.
- Nie mieliście dzieci
?-dopytywał ,chciał wiedzieć na czym stoi
-- Nie – odpowiedział stanowczo
– Dlaczego tak bardzo cię to interesuje ,co? – czekał na jego odpowiedź.
- Chcę wiedzieć, czy mam
jeszcze jakąś rodzinę – odpowiedział trochę
zakłopotany – Mam już dosć niespodzianek – oparł się na poduszce. Andrzej
rozumiał go doskonale.
- Niektóre okazują się
prawdziwym darem od losu – spojrzał na
synka przenikliwie
Wiedział ,że to był dopiero początek, ale to już pozwolił im dać nadzieję na przyszłość. Po nie do końca udanych początkach rozmowy , to spotkanie przybrało niespodziewany obrót. Z zadziwiającą łatwością rozmawiali ze sobą przez następne dwie godziny. Przekomarzali się ,żywo dyskutowali, a nawet śmiali się ,tak jak gdyby znali się od zawsze. Powoli poznawali siebie ,odkrywając zadziwiające nawet dla nich samych fakty. Wydawało im się ,że właśnie przy tej drugiej osobie dopiero udało im się odnaleźć siebie, swoje nieznane do tej pory oblicze. Rozprawiali o wszystkim ,zaczynając od ulubionych kolorów i potraw ,a kończąc na opowieściach Falkowicza dotyczących ciekawych przypadków medycznych. Tak wiele ich łączyło. Tak bardzo chcieli lepiej się poznać. Chłonęli wręcz wiedzę na swój temat. Teraz wiedzieli, że ta pustka, którą odczuwali, a o której do pewnego czasu nie mieli pojęcia wypełniła się. Odnaleźli siebie.
Andrzej od kilku minut
przysłuchiwał się opowieści synka. Już nie słyszał tego, co mówi malec.
Obserwował go oczarowany. Chłoną całą jego postać ,każdy oddech ,uśmiech, mrugnięcie. Uświadomił
sobie teraz ile go ominęło, jak wiele stracił. Pragnął mu to wszystko wynagrodzić.
- Już ta godzina – stwierdził
zaskoczony – patrząc na ekran telefonu
-Nie chcę iść spać – uparcie sprzeciwiał
się malec
- Powinieneś się położyć –
nalegał – Jesteś chory
-Już nie – Alex uśmiechnął
się szeroko
-Zadziwiające jest to, że tak
nagle ozdrowiałeś – zastanawiał się głośno ,patrząc na niego przenikliwie
-Dobrze się czuję – chłopiec nie
odpuszczał – Chcę tutaj zostać – stwierdził pewnie ,zanurzając się w kocu
- Wiktoria nie byłaby zadowolona
– przyznał z przekonaniem. Chciał by Alex jak najszybciej wrócił do zdrowia.
- Czego oczy nie widzą….-zaczął
z szelmowskim uśmiechem. Falkowicz pokręcił głową z niedowierzaniem.
- No tak ,ale to ja później
będę miał kłopoty – westchnął ,poprawiając koc malca. Wbrew temu ,co mówił
chłopiec był bardzo zmęczony. Ziewnął.
-Opowiesz mi bajkę – prosił ,gdy
Falkowicz powrotem usiadł obok niego.- Bez niej nie zasnę- zastrzegł ,sięgając
po siedzącego z wiecznym uśmiechem na stoliku Burra.
- Nie mam w tym doświadczenia
– odpowiedział Profesor,przykładając do czoła małego termometr.- 37stopni, nie
jest źle – myślał. –Ciekawe są te nowe
wyzwania – zauważył .
- Mama nie jest w tym dobra –
przyznał chłopiec ,przewracając się na drugi bok.
- Kłamać też za bardzo nie
potrafi – dodał pewnie Andrzej - To może opowiem ci coś o złym czarowniku Gargamelu – rozbawiony szczerym
stwierdzeniem syna Falkowicz wysłał w jego kierunku swoje słynne złowieszcze
spojrzenie.
- Był bardzo zły ? –
dopytywał z ekscytacją malec. W jego
oczach pojawiły się wesołe iskierki, które nie były mu obce
- Bardzo – podkreślił ,przenosząc
swój wzrok na wibrującą na szklanym stoliku komórkę.
-Nie odbierze pan ? –zaczął ,lecz
poprawił się – Nie odbierzesz – zapytał zdziwiony
- Tak mi się wydaje – udał zamyślenie
–że w tej chwili nie czuję takiej potrzeby – dokończył z dziwną łatwością w
głosie ,odrzucając połączenie. Przeniósł ponownie całą swoją uwagę na syna.Przy
nim był kimś zupełnie innym ,kimś kogo sam nie znał … A może właśnie tym prawdziwym
sobą?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracając z nocnego wezwania
zmęczonej Rudej wydawało się ,że prędzej spotka ją mieszkanie ,wyglądające jak
rodem z tsunami, niż widok ,który właśnie miała prze oczami.
Odruchowo zajrzała do
sypialni małego, lecz ku swojemu zdziwieniu nikogo tam nie zastała.
-Andrzej ?- powiedziała
,przechodząc powoli do salonu. Poważnie zaczynała się niepokoić. Nikt nie
odpowiedział ,więc obróciła się ,lustrując wzrokiem ,całe to ,dosyć obszerne pomieszczenie. Dostrzegła
śpiące na sofie postaci. Z niedowierzaniem zauważyła ,że Alex zasnął przytulony
do również pogrążonego we śnie taty. Trudno było jej ukryć wzruszenie. Bo jak
długo można być silnym ? odpornym na wszystko ? Odłożyła klucze do mieszkania
na kuchenny blat ,nie chciała ich budzić, ale też nie chciała ,nie mogła
,ruszyć się z miejsca. Patrzyła na ten niezwykły widok i czuła się coraz
bardziej przytłoczona ,przytłoczona własnymi czynami ,wyrzutami.
- Wróciłaś – usłyszała głos
Andrzeja .Sama zastanawiała się jak długo
stała tak ,patrząc się na nich pustym wzrokiem, skoro nawet nie zauważyła,
że Falkowicz się obudził.
-Przepraszam ,że tak długo
mnie nie było – odpowiedziała bez uczucia- Czy z małym wszystko..?-nie
dokończyła
-Po wzięciu lekarstw gorączka
szybko spadła –odpowiedział ,lustrując ją troskliwym wzrokiem- Jesteś pewnie
bardzo zmęczona –zauważył ,obserwując jak nagle zrobiła się nienaturalnie
blada. – Wszystko w porządku ,Wiki ?- dotknął delikatnie jej ramienia ,lecz ona
wydawała się go nie słuchać.
- To ja powinnam cię o to
zapytać – odparła ,obdarzając go swoim szmaragdowym spojrzeniem
- Długo rozmawialiśmy –
powiedział z wyczuwalną ulgą ,po policzkach Rudej zaczęły spływać łzy
,zwiększając zawrotnie swoją częstotliwość.- Ciągle boję się, że on nigdy mi nie wybaczy – wyznała wreszcie.
- Mały nie widzi poza tobą
świata – stwierdził stanowczo – Wiki ,nie zadręczaj się – powiedział z
nietypową dla tej chwili ostrością. Ton jego głosu lekko ją otrzeźwił.
- Wyśpij się – powiedział
,chwytając za marynarkę – Już idę – pożegnał się z nią ,będąc na korytarzu.
Słowa Alex’a ,które usłyszał poprzedniej nocy dały mu wiele do myślenia. Dały
mu nadzieję ,na jaką już od dawna nie liczył ,ale też zobligowały go do czegoś
,do czegoś co od zawsze było dla niego oczywiste.
- Zadzwonię – odparła ,wysilając
się na uśmiech. Nie wiedziała jak powinna się teraz zachować. Zmęczenie
wielogodzinną operacją nie ułatwiało jej tego zadania.
- Zostań – dobiegł ich głos synka ,który pojawił
się nie wiadomo skąd ,niepewnie chwycił swoją dłonią rękę Andrzeja – Proszę tato
– sam nawet nie wiedział ,dlaczego zdecydował się wypowiedzieć te słowa ,słowa
nie bez znaczenia,ale ogromnej dla całej ich trójki wartości. Po prostu chciał
by Falkowicz tym właśnie dla niego był ,nie panem ,wujkiem, przyjacielem ,ale
tym kimś ważnym ,właśnie tatą. Czasem szczerość i ta dziecięca mądrość jest
zdumiewająca i nie zrozumiała dla dorosłych .One nie udają ,nie muszą udawać
,po prostu dają całych siebie ,nie oczekując zbyt wiele w zamian.Falkowicz nie przypuszczał jak wielki kredyt zaufania otrzymał tego dnia.
PIĘKNE... P I Ę K N E ! Naprawde. Nigdy nie czytałam tak dobrych opowidań. Bardzo podoba mi sie sposob w jaki piszesz i mam nadzieje że niedlugo pojawi sie next, na ktory oczywiście czekam ! :)
OdpowiedzUsuńBez kitu od pierwszych zdań ryczę i nie mogę przestać .... Ta część jest szczera,cudowna i intymna . Czekam na szybkiegoooo nexta / Julka
OdpowiedzUsuńJestem facetem i nie często się wzruszam,a Tobie się to udało jednym szczerym i pełnym miłości ojcowskiej i synowskiej opowiadaniem (no najczęściej wzrusza mnie moja młodsza żona). Pełen szacunek dziewczyno :) . Ile masz lat ? Pytam bo piszesz jak osoba,która już wiele w życiu przeszła,a pewnie jeszcze wiele przed Tobą ... Jesteś wielka :) Czekam na szybkiego nexta ! Pozdrawiam / Maciek
OdpowiedzUsuńZ reka na sercu mowie, ze placze! Wspaniala czesc! Czekam na next <33
OdpowiedzUsuńMartuno, jesteś mistrzem! Po prostu geniusz, aż brak mi słów! Nie mogę doczekać się nexta, pisz szybko :) Dużo weny życzę!
OdpowiedzUsuńPS: Zapraszam na swój wielki powrót: http://fawi-opowiadania.blogspot.com/2015/03/wrociam.html
UsuńŁoo ! piękne, wspaniałe, genialne opowiadanie! :) i ta rozmowa taty i syna - przesłodka :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej takich rozmów ;] Pozdrawiam i życzę Weny! :)
Fantastyczna cześć ! :) Wiesz, że jesteś moją ulubioną twórczynią ? :) Z wytęsknieniem czekam na Twoje wspaniałe części, a z każdej na kolejną jesteś coraz lepsza ! :) Jeszcze raz powtarzam FANTASTYCZNA CZĘŚĆ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietna część ! Pozdrawiam i czekam na next :)))
OdpowiedzUsuńGENIALNE WPROST GENIALNE <3
OdpowiedzUsuńGratuluję tego opowiadania. Gdy je czytałam łzy cisneły do oczu aż w końcu się rozpłakałam gdy Andrzej rozmawiał z Alex em to było takie piękne, wzruszające i słodkie zarazem. Życzę dużo weny i mam nadzieję że next pojawi się jak najszybciej. Muszę się dowiedzieć jak Andrzej zareaguje na słowo "tata". Pozdrawiam Kasia.
OdpowiedzUsuńCzytam po raz trzeci i wciaz placze! Wspaniala czesc. Jak mowi kolezanka u gory - brawa za ta czesc ;)) czekam na next, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńMega fajna czesc :) Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania i muszę przyznać, że z utęsknieniem czekam na następną część :) Masz bardzo fajny styl pisania i przede wszystkim pomysł na dalszy ciąg wydarzeń :) Jak większość osób u góry również zakręciła mi się łezka w oku :) Świetna część! :) Życzę Ci weny, weny i jeszcze raz weny! :D Pozdrawiam / Aleksandra :)
OdpowiedzUsuńKoleżanka poleciła mi ten blog i wciągu 3 dni przeczytałam wszystko! Wszystkie Twoje opowiadania są fantastyczne ! Żałuję, że nie byłam z Tobą od początku, ale od teraz, aż do końca będę tu zaglądać często :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOd samego początku czekałam na ten moment kiedy Alex porozmawia z swoim "prawdziwym" tatą :) W końcu się doczekałam i nie żałuję, że musiałam tak długo czekać :) Wykwintne opowiadanie! Za to Ci Dziękuję :* Pozdrawiam i czekam na next :*
OdpowiedzUsuńR E W E L A C J A - tyle jestem w tym momencie powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńKiedy next?? :PP
Super cześć ! czekam na next !!
OdpowiedzUsuńOmg!! ryczee!!! :((
OdpowiedzUsuńKiedy next? / Julka
OdpowiedzUsuńProszę dziś o kolejną cześć :) /Maciek
OdpowiedzUsuńPopieram !:D
UsuńKiedy next? To byłby taki prezent świąteczny dla wszystkich czytelników tego bloga. Kasia
OdpowiedzUsuńWitam :D ta część jest cudowna, wprost magiczna :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie wchodziłam wcześniej, ale nie miałam informacji, że dodałaś opowiadanie. Czekam na nexta i zapraszam do siebie-
http://whoisit1.blogspot.com/?m=1
Kiedy next? Kasia
OdpowiedzUsuńDodasz kolejną część,dziś ? Błagam :) / Julka
OdpowiedzUsuńNext najwcześniej w piątek :D Przepraszam Was bardzo, ale świąteczny wir przygotowań totalnie mnie pochłonął i nie ruszyłam z miejsca jeśli chodzi o kolejną część. Obecnie muszę poświecić ostatnie godziny "wolności" ćwiczeniom z fizyki....:( Przepraszam jeszcze raz i dziękuję za tak wspaniałe komentarze (tym razem to ja się wzruszyłam).
OdpowiedzUsuńzatem czekamy do piątku! ;)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać piątku. Kocham twoje opowiadania. Kasia
OdpowiedzUsuńPIĄTEK!!!
OdpowiedzUsuńLiczę dziś na nową część :) .Całuję / Magda
I jak tam nowa czesc ?
OdpowiedzUsuńKiedy next ?
OdpowiedzUsuńdzisiaj ma bank nie bd ;D
UsuńProsimy o nową cześć !!!! / Maciek
OdpowiedzUsuńNext miał się pojawić w piątek a jest niedziela. Bardzo proszę o nexta bo nie mogę wytrzymać. Chcę się dowiedzieć jak dalej ułoży się życie Wiktorii, Alexa i Andrzeja. PROSZĘ O NEXTA!!! Kasia
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest niesamowite, a ta część taka ........ wzruszająca. Czytając miałam łzy w oczach. Czekam na NEXT, bo ten rozdział znam już na pamięć ;-) . Pozdrawiam/ Ela
OdpowiedzUsuńŻyjesz ? Ja rozumiem,że masz życie prywatne i własne zajęcia,ale jak obiecałaś next w piątek to postaraj się go wtedy dodać albo z jednodniowym poślizgiem a nie prawie tygodniowym.... Rozumiem,że obowiązki z pisaniem dla kogoś jest trudno pogodzić,ale jak się już zdecydowałaś na taki krok to dotrzymuj słowa. Przepraszam za troszkę szczerą prawdę ,ale takie jest moje zdanie . Mimo to pozdrawiam i czekam na nexta :) / Magda
OdpowiedzUsuńKiedy next ? Warjuje przez cb ;(
OdpowiedzUsuńOdezwij się przynajmniej!!!
OdpowiedzUsuńA next swoją drogą ;)
Kiedy next bo już nie mogę się doczekać. Błagam dodaj kolejną część choć krótką. Kasia
OdpowiedzUsuńPuk, Puk..... jest tu ktoś? na przykład autorka tego wspaniałego opowiadania. Czekamy na kolejną część !!!!!
OdpowiedzUsuńNo błagam o ext dziś !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJuż prawie miesiąc minął kiedy next? Daj i sobie znać. Mam nadzieję że nie zakończyłaś prowadzenia bloga. Kasia
OdpowiedzUsuńCZEKAMY!!!!!
OdpowiedzUsuńNajwspanialsze, genialne, ponętne, barwne, spektakularne, kuriozalne (w pozytywnym znaczeniu tego słowa.) Cudo !! Wyczekuję szybkiego nexta.
OdpowiedzUsuńP.S: Zapraszam do mnie..
https://www.facebook.com/pages/Zupe%C5%82nie-inne-opowiadania-o-Na-dobre-i-na-z%C5%82e/1554666344795605?sk=timeline
Czekam, czekam ........ i czekam..... / Ela
OdpowiedzUsuńkiedy będzie cd? czekamy!!! :)
OdpowiedzUsuń