Dziękuję wszystkim bardzo serdecznie za tak miłe komentarze :D Szczególnie : Wiktorii.M, Kasi, Florentynie, Julce ( przyszłej mamie <3), Maćkowi i anonimkom. Oczywiście czekam na kolejne (część stanowczo zasługuje na krytykę).
Pozdrawiam serdecznie :* :*
Dzięki, że czekacie...Przez Eugeniusza Bodo mam mały poślizg czasowy :P mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni tą podczęścią, tak jak ja...
Muzyka : Adele "One and only"
XXXVIII cz. III
Mimo że chłopiec już kiedyś miał okazję spędzić kilka godzin w willi Profesora, to jednak w chwili, gdy ponownie przekroczył próg jego domu, nie potrafił rozpoznać w nim tego samego budynku. Niemal całe wnętrze domostwa uległo diametralnym przemianom. Ciemne, przytłaczające kolory, którymi otulony był przestronny salon zostały zastąpione przez jasne, pastelowe barwy, które w znacznym stopniu uwydatniały naturalne piękno japońskiego ogrodu, okalającego dom Falkowicza, który dzięki przeszklonym drzwiom tarasowym stanowił nie tylko niezwykły widok, ale nieomal żywy pejzaż, zdobiący całą bawialnię. Czekoladowy parkiet z egzotycznego drewna, kontrastujący z jasnymi odcieniami ścian sprawiał, że to rozświetlone majowym słońcem pomieszczenie stawało się bardzo przytulnym i atrakcyjnym miejscem do wypoczynku, wręcz idealnym na krótką, piątkową przygodę z książką, których niezliczone ilości zajmowały mahoniową biblioteczkę, znajdującą się za jednym z filarów, odgradzających salon od nowoczesnej kuchnio-jadalni. To właśnie regały pełne ułożonych alfabetycznie medycznych periodyków, podręczników i publikacji od razu przyciągnęły uwagę malca, który od dobrych kilku minut uważnie przyglądał się zmianom, które dokonały się w domu Falkowicza. Był pod prawdziwym wrażeniem. Alex z charakterystycznym błyskiem ekscytacji w swoich ciemnoszarych oczach zauważył książkę, którą ostatnio miał okazję przeglądać, z wysiłkiem próbował dosięgnąć upragnionej pozycji, która na jego nieszczęście znajdowała się na jednej z wyższych półek. Chłopiec zacisnął wargi w wąską linię, odkładając trzymaną przez siebie zieloną torbę podróżną na parkiet. Niepewnym wzrokiem rozejrzał się po pustym pomieszczeniu w poszukiwaniu ojca, który jak mu się zdawało, jeszcze przed chwilą, znajdował się w graniczącym z salonem holu. Czuł się zagubiony w tym wielkim domu, który był dla niego przecież prawie całkiem obcym miejscem. Ponadto Alex nie do końca wiedział jak ma się zachowywać w willi Profesora. Nie znał zasad tutaj panujących oraz nie wiedział właściwie w jakim charakterze się tutaj zjawił. Mimo wcześniejszych słów i stanowczych zapewnień Falkowicza, który podczas kilkunastominutowej jazdy samochodem wyraźnie dał mu do zrozumienia by czuł się w jego willi jak u siebie w domu, chłopiec nie potrafił zachowywać się tutaj swobodnie. Sam nawet właściwie nie wiedział dlaczego ? Mały miał wrażenie, że jest nie tylko nieproszonym gościem i intruzem w tej posiadłości, ale również w pewien sposób w życiu jej właściciela. Malec pragnął sprawić by tata nigdy nie żałował faktu, że syn niespodziewanie pojawił się w jego poukładanym świecie. Chciał by ojciec zaakceptował go takim jaki jest, ale na początku zamierzał choć w nikłym stopniu oszczędzić Profesorowi rewolucji, które wiązały się z jego pojawieniem się w życiu chirurga. Ponadto malec przyrzekł , że przynajmniej na razie nie będzie zadręczał Falkowicza swoimi nieskończonymi pytaniami medycznymi. Poza tym Alex solennie obiecał mamie, że będzie starał się być grzeczny, a dotykanie książek bez zgody właściciela chyba wykraczało ponad przyjęte normy. Chłopiec tęsknie zlustrował półkę wzrokiem, wzdychając z nieukrywanym żalem.
- Tak właśnie myślałem, że cię tu znajdę – stwierdził
rozbawiony jego poczynaniami Profesor, który nieoczekiwanie pojawił się za
plecami synka. Już od kilku minut obserwował malca, który intensywnie wpatrywał
się w jego pracę doktorancką.
- Ja tylko …-zaczął speszony chłopiec, który odwrócił się w
stronę Andrzeja - Oglądałem – odparł już
pewniejszym głosem, zauważając cień rozbawienia na twarzy taty. Mały odetchnął
z widoczną ulgą, nie chciał swoją samowolą denerwować Profesora, a tym bardziej
ostatnią rzeczą, której pragnął było by mama dowiedziała się, że znowu sięga
po medyczne publikacje. Niepozorna Ruda już niejednokrotnie dawała mu wyraźnie
znać, co sądzi o podkradaniu artykułów. Wciąż trwała w przekonaniu, że Alex
jest stanowczo zbyt młody by interesować się medycyną i nie przejmowała do
wiadomości jego próśb i sprzeciwów. Wiktoria chciała by jej syn miał normalne
dzieciństwo, dlatego starała się wyperswadować małemu te nietypowe pasje,
oczywiście bezskutecznie. Chłopiec nie chciał by mama ciągle się o niego
martwiła, więc chociaż starał się zachowywać pozory.
-Oczywiście– odparł ironicznie Falkowicz, przewracając teatralnie
oczami. Zawadiacki uśmiech nie znikał z jego twarzy, pieszczotliwie pogłaskał synka po głowie. – Co
tak cię zainteresowało ? – zaciekawiony uniósł lewą brew do góry, nie
spuszczając wzroku z chłopca. Wciąż nie był w stanie dać w pełni wiary
niezwykłemu „hobby” sześciolatka. W przeciwieństwie do Wiki nie uważał by było ono zagrożeniem dla małego, a wręcz
przeciwnie. W pewien sposób zainteresowanie Alex’a medycyną wydawało mu się
trochę zabawne, a ponadto stanowiło dla niego ogromną szansę. Andrzej usilnie
potrzebował wspólnych tematów z synkiem, a medycyna zdawała się być ich
niewyczerpalnym źródłem. Wydawało mu się, że wspólna pasja może zbliży ich do
siebie, jeszcze nie całkiem odkrył jak wiele poza nią ich łączy .
- Praca doktorancka „ Analiza obrazu rezonansu magnetycznego u
chorych z późną postacią stwardnienia
rozsianego” –odczytał sprawnie chłopiec, przyglądając się zaintrygowanemu
Falkowiczowi, który w tej samej chwili sięgnął po interesującą synka ,oprawioną
w czarną skórę publikację. Gdy tylko napotkał wzrokiem na bardzo dobrze sobie znany tytuł, zmarszczył nieprzyjemnie brwi, niechętnie wracając do swoich wspomnień
związanych z lekiem na SM. Profesor poświęcił większą część swojego życia by
doprowadzić badania do końca i wprowadzić na rynek farmaceutyczny swój
rewolucyjny wynalazek. Badania niemal zupełnie owładnęły jego życiem. To
właśnie moment , w którym jeszcze jako młody i niedoświadczony lekarz
zdecydował się na podjęcie pracy w instytucie neurologicznym, a następnie
decyzja o napisaniu doktoratu na temat
stwardnienia rozsianego stanowiły przełomowy punkt nie tylko w jego karierze,
ale również w życiu osobistym. Przez umysł Profesora przewinęły się strzępki
wspomnień związanych z problemami przy realizacji swojej wizji. Wanda, zatargi
ze Szwajcarami, prokuratura , Izba Lekarska, szantaż, a wreszcie ślub z Kingą…
W chwili obecnej wątpił, czy cena jaką zapłacił za realizację swojego marzenia
była warta całego tego przedsięwzięcia. Był w pełni świadomy jak wiele go to
kosztowało. To pogoń za sukcesem uczyniła z niego wyrachowanego karierowicza,
wypaczając przy okazji wszystkie jego dobre cechy. Największe rozgoryczenie jednak
wzbudzał w nim fakt, że gdyby posiadał choć trochę więcej cierpliwości i
zdrowego rozsądku, to prędzej czy później i tak udało by mu się dopiąć swego i
opatentować lek, nie narażając się przy
tym na niechciane konsekwencje swoich nielegalnych działań. Falkowicz wciąż nie
potrafił wybaczyć sobie tego, że myśl o sukcesie i chwale tak nim owładnęła,
sprawiając że do reszty zapamiętał się w
badaniach, mimowolnie pozbawiając siebie szczęścia. W chwili obecnej nie był w
stanie pojąć jak mógł dobrowolnie zrezygnować z Wiki, godząc się na chory układ
z niestabilną emocjonalnie laborantką ?! Z perspektywy czasu wydawało mu się to
absurdalne. Trudno było mu przyznać się przed samym sobą do błędu, który owszem
doprowadził go do upragnionego sukcesu i międzynarodowej sławy, ale
jednocześnie pozbawił dwóch najważniejszych osób w jego życiu. Myśl, że nie
potrafił zaryzykować i ugiął się pod żądaniami Walczyk budziła teraz jego
zniesmaczenie. Nie potrafił pogodzić się ze swoją słabością. Gdyby wtedy nie
odpuścił i wbrew radom Adama zdecydował się odnaleźć Wiktorię i w pełni
szczerze z nią porozmawiać … ? Wolał nie zadręczać się tą myślą, a skupić się
na teraźniejszości.- Przecież i tak nie jestem w stanie cofnąć czasu – myślał
zrezygnowany, pocierając dłonią skronie. Wciąż stał przed chyba największym wyzwaniem,
jakiemu przyszło mu stawić czoła. Wiedział, że nie jest w stanie zmienić
przeszłości, ale ma za to wpływ na to, co dzieje się tu i teraz. Profesor
zamierzał skupić się na synku i ich relacji.
Chciał chociaż w niewielkim stopniu wynagrodzić chłopcu stracone lata. Nie mógł
mieć pewności, czy jego działania zakończą się sukcesem, ale wiedział, że zrobi
wszystko by spełnić się w swojej nowej roli.
Zdziwiony malec uważnie
przyglądał się tej wyjątkowo szybkiej
przemianie Andrzeja. Szczere rozbawienie od razu momentalnie zniknęło z twarzy
Profesora ,już w chwili gdy chwycił skórzaną oprawę książki. Nadzieja i iskierki ekscytacji, które zdążyły
zabłysnąć w oczach Alex’a również wyparowały, gdy napotkał na spochmurniałą
twarz ojca.
- Uwierz mi, nie
zainteresuje cię ten staroć- stwierdził lekceważąco Profesor , odkładając
pozycję na swoje miejsce. Alex zmarszczył czoło, uważnie przyglądając się
tacie, który wyraźnie unikał jego wzroku. Żyłka na czole Falkowicza zaczęła
niebezpiecznie pulsować.
-Dlaczego ? – mały nie
zamierzał tak łatwo ustąpić. Wciąż usilnie wpatrywał się w chirurga. Reakcja
Profesora zaintrygowała go prawie w równym stopniu, co artykuł. Malec nie
potrafił pohamować swojej wrodzonej ciekawości. Zastanawiał się, dlaczego
publikacja wywołała taką zmianę w zachowaniu Falkowicza ?
- To jedynie
marzycielskie wywody pewnego młodzika, nic ponad to – stwierdził stanowczo
Profesor, wzruszając obojętnie ramionami. Nerwowo przeczesał dłonią swoje
krótkie włosy. Ruszył w stronę kuchni by rozpakować zrobione przez nich
wcześniej zakupy. Pragnął jak najszybciej odgonić od siebie uciążliwe myśli, skupiając się na tak prozaicznej czynności jak wykładanie produktów na marmurowy blat. Przeszywający wzrok synka spowodował u niego niekontrolowany napływ wyrzutów sumienia. Andrzej próbował jak najszybciej pozbyć się wyrazu gniewu i rozgoryczenia ze swojej twarzy, niestety tym razem nie był w stanie sprostać temu wyzwaniu. W obecności Alex'a wszystkie jego maski, które wykorzystywał w życiu codziennym, zdawały się być nietrwałe, a co gorsza kompletnie bezużyteczne. Falkowicz zaczynał powoli gubić się w tej nowej rzeczywistości, czuł się jakby ktoś pozbawił go systemu obronnego. Jednak dziwnym trafem nie potrafił zgrywać pozorów przed synkiem. Nie potrafił, a może nie chciał ? Właśnie w tym tkwiło sedno całej sprawy. Chirurg chciał lepiej poznać małego, ale również pragnął by i synek poznał jego prawdziwe oblicze. Nie miał zamiaru nikogo przed nim udawać.
- Podobno żyjemy, półki
mamy marzenia – zaczął pewnie mały, zerkając na ojca – Zawsze tata mi to
powtarzał…- zaczął pozbawionym emocji głosem, po czym spuścił głowę – Znaczy…
Anthony – poprawił się momentalnie , napotykając na pozbawione wyrazu spojrzenie
Falkowicza, który zacisnął mocno usta w wąską linię. Doskonale zdawał sobie
sprawę ile Anthony znaczył dla jego synka, ale wciąż nie mógł pogodzić się z
faktem, że ten zupełnie obcy mu mężczyzna wywarł tak ogromny wpływ na chłopca.
Zdawał sobie sprawę, że Ravenswood już na zawsze pozostanie w sercu malca, ale
nie mógł znieść myśli, że to nie jemu przypadło bycie numerem jeden w kategorii
„tata”. Najgorszym był jednak fakt, że za zaistniałą sytuację mógł w głównej
mierze obwiniać tylko i wyłącznie siebie. Bezwiednie ,mocno ścisnął plastikową
butelkę, którą właśnie wyciągał z torby z zakupami. Bogu ducha winny jogurt pod
wpływem silnej dłoni chirurga zaczął wydobywać się poza zakrętkę opakowania.
- To prawda – mruknął ze
zrozumieniem Profesor, ścierając truskawkowy przysmak z dłoni – Jednak autor tej
pracy zatracił granicę między życiem z marzeniami – podkreślił dobitnie- a
życiem marzeniem – dodał surowszym głosem, odkładając butelkę mleka, do
stojącej za nim, wbudowanej w kuchenny blat lodówki.
- Andrzej Baran –
przypomniał sobie chłopiec, marszcząc wyczekująco czoło, usiadł na jednym z
designerskich, czarnych krzesełek barowych, znajdujących się przy wyspie
kuchennej – Zna go pan ? – zapytał
szczerze zainteresowany, nie spuszczając wzroku z twarzy mocno zaskoczonego
jego słowami taty. Mały czasem zapominał jak powinien zwracać się do Falkowicza,
wciąż czuł się niepewnie w tej sytuacji, jednak to nie ten zwrot przyciągnął
uwagę chirurga, a wypowiedziane przez malca nazwisko. Andrzej chrząknął
nieznacznie, kręcąc głową z niedowierzaniem. Z minuty na minutę synek zaczynał
coraz bardziej go zaskakiwać.Uniósł oczy ku górze, zastanawiając się ,czy to kolejne zrządzenie losu , że jego syn właśnie spośród setek publikacji znajdujących się na półkach wybrał właśnie tą jego autorstwa ?
- Właściwie ….- westchnął
teatralnie Profesor, unosząc lewy kącik ust do góry – To mój stary, dobry
znajomy- przyznał otwarcie, uśmiechając się tajemniczo w stronę Alex'a. Również spoczął na jednym ze
stołków barowych, tuż obok malca.
- Pracował z tobą and
lekiem ? – zapytał z zaciekawieniem chłopiec, Andrzej z łatwością dostrzegł radosne
iskierki ekscytacji, które rozświetliły wpatrzone w niego oczy małego.
- Można nawet powiedzieć,
że to on zapoczątkował cały ten proces – westchnął ciężko Falkowicz, podrywając
się z siedziska. Uśmiech niespodziewanie zniknął z jego oblicza.
- Skoro to twój
przyjaciel, to dlaczego uważasz, że jego praca jest nic nie warta ? – zapytał
szczerze chłopiec, uważnie lustrując sylwetkę ojca, który udał się do holu w
poszukiwaniu jego torby podróżnej. Andrzej słysząc jego słowa parsknął
śmiechem, ukazują rząd śnieżnobiałych zębów.
- Ciekawość to pierwszy
stopień do piekła – odpowiedział mu ciepły głos z korytarza, malec również
zeskoczył ze stołka, dołączając do taty.
-Mówisz jak ciocia Agata –
westchnął znudzony chłopiec, obdarzając Andrzeja swoim rozbrajającym uśmiechem.
-Nigdy nie wątpiłem w
życiową mądrość doktor Woźnickiej – odrzekł pewnym głosem chirurg, uważnie
rozglądając się po obszernym holu. Zastanawiał się ,gdzie Alex położył swój
bagaż.
- Życiowa mądrość i
ciocia ? – zastanawiał się głośno malec, marszcząc brwi – Chyba nie mówimy o
mojej cioci Agacie – podkreślił stanowczo, zauważywszy zieloną torbę, którą
pozostawił tuż przy rzędzie mahoniowych regałów.
- Twoja ciocia ? –
zaśmiał się chirurg, podążając za synkiem w kierunku biblioteczki – Masz ją na
wyłączność ? – włożył ręce do kieszeni swoich grafitowych spodni, zerkając na małego z rozbawieniem.
- Jestem jej jedynym
chrześniakiem – rzekł usprawiedliwiająco malec, chwytając swoją niewielką dłonią
uchwyt poliestrowej torby w malutkie, ciemnozielone krokodylki z jednej ze znanych kreskówek. Z wysiłkiem
podniósł ją z podłogi, był bardzo zmęczony. Trudy dzisiejszego dnia mocno dały
mu się we znaki. Alex’owi wydawało się wręcz, że oczy same zamykają mu się pod
ciężarem ołowianych powiek. Ledwie był w stanie utrzymać równowagę. Godziny
oczekiwania i niepewności wyczerpały jego siły. Ponadto zmęczenie podróżą i
głód sprawiły, że tylko radość ze spotkania z ojcem powstrzymywała go przed
zapadnięciem w długą, słodką drzemkę, o której marzył odkąd razem z Adamem wreszcie dostał się do kliniki Andrzeja.
-To wiele wyjaśnia –
rzekł ironicznie Profesor, unosząc znacząco brew do góry- Jeśli tylko będziesz
chciał, to możemy odwiedzić jutro panią Agatę, już z nią o tym rozmawiałem –
zaproponował śmiało Andrzej, wyciągając w stronę synka dłoń, chcąc pomóc mu w
niesieniu bagażu.
-Naprawdę ! – ucieszył
się chłopiec, podążając za Falkowiczem w stronę szklanych schodów, prowadzących
na pierwsze piętro ogromnej willi. Profesor przytaknął mu skinieniem głowy.
Mały zdawał się nie słyszeć słów taty, który zaproponował, że zaniesie do
pokoju jego bagaż. Zrezygnowany Andrzej
pokręcił przecząco głową, widząc
walczącego z dużą torbą synka, który sam próbował wnieść ją po schodach.
- Może jednak Ci pomogę,
co ? –zapytał z troską Falkowicz , widząc upartego chłopca, który ledwie
trzymał bagaż w swojej rączce. Spojrzał na małego z mieszaniną rozbawienia i
politowania.
- Sam sobie poradzę – stwierdził
pewnie malec, zaciskając mocniej palce na beżowym uchwycie – Dziękuję – posłał tacie
nieznaczny uśmiech, który kontrastował z błyskiem zacięcia widocznym w stalowych oczach
Alex’a.
- Cała Wiki – mruknął
cicho Profesor, uśmiechając się pod nosem.
Alex uważnie przyglądał
się wnętrzu domu Falkowicza. Zauważył, że piętro, tak jak parter również
zostało poddane gruntownemu remontowi. Mały był pod ogromnym wrażeniem zmian,
które dokonały się w wystroju tego domostwa.
-Sam tutaj mieszkasz ? –
zapytał zaintrygowany malec, zerkając wyczekująco na ojca. Wydawało mu się
dziwne, by tylko jedna osoba zamieszkiwała tak ogromny dom.
- Tak – odparł zgodnie z
prawdą Falkowicz, razem z synem kierując się na sam koniec przestronnego
korytarza.
-Chyba nie potrafiłbym
mieszkać sam w takiej wielkiej willi – przyznał szczerze malec, nie spuszczając
wzroku z Profesora, któremu wreszcie udało się przekonać chłopca by pozwolił mu
zanieść bagaż do pokoju gościnnego.
- Nie miałem innego
wyboru – westchnął teatralnie Andrzej, unosząc lewy kącik ust do góry. On
również w pełni zgadzał się z synkiem, samotna egzystencja w tym olbrzymim domu
już od dawna dawała mu się we znaki. Wszechogarniająca pustka, którą napotykał
po powrocie z pracy coraz bardziej ciążyła mu na sercu.
-Myślałem, że wujek Adam też
tutaj mieszka – zaczął niepewnie mały, kiedy znaleźli się już prawie przy
drzwiach do niewielkiego, acz przytulnego pokoju.
- Kiedyś mieszkał w tym
domu, ale przeprowadził się do siebie, do Mińska – wyjaśnił mu Falkowicz,
otwierając dębowe drzwi na oścież. Zaintrygowany Alex podążył za nim. – Poza
tym Adam strasznie bałaganił – prychnął ironicznie Profesor, unosząc znacząco
brwi ku górze. Delikatnie położył torbę synka na mięciutkim, jasnym kocu,
okrywającym materac niewielkiego łóżka.
-Wiele się zmieniło odkąd
byłem tutaj pierwszy raz – napomknął prawdziwie zdumiony chłopiec, gdy wreszcie
znaleźli się w środku. Mimo że kiedyś już miał okazję razem z wujkiem Adamem
trochę pozwiedzać dom Profesora ,to w tym momencie z trudem odnajdywał w
mijanych pomieszczeniach znajome elementy.
-Podobno wielkie zmiany
zaczynają się od małych kroczków – szepnął tajemniczo Falkowicz, uśmiechając
się szczerze. Z nieukrywaną dumą zlustrował efekty swojej pracy, czekając na
reakcję Alex’a.
Mocno zaskoczony chłopiec
przez dłuższą chwilę przyglądał się niewielkiemu pokojowi, który wypełniał
zestaw funkcjonalnych i gustownych mebli, które zdawały się w pełni
odzwierciadlać jego potrzeby. Stylowa, designerska biblioteczka i kolorowy
fotel wiszący w formie worka, jak i ogromna grafika przedstawiająca jego
ulubiony, zabytkowy model forda wprawiły malca w osłupienie. Nieoczekiwany smutek
malował się na twarzy chłopca, który z każdą kolejną sekundą zdawał się być
coraz bardzie przygnębiony. Zdziwiony Profesor uważnie przyglądał się przemianie
Alex’a, który wcześniej tryskał zaskakująco dobrym humorem. Falkowicz musiał
przyznać, że właśnie takiej reakcji kompletnie się nie spodziewał. Synek wciąż
pozostawał dla niego zagadką.
-Czyj to jest pokój ?-
zapytał cicho Alex, zaciskając mocniej wargi.
-Twój – odparł
zdezorientowany Falkowicz, unosząc pytająco lewą brew do góry. Nie miał
najmniejszego pojęcia, do czego mały zmierza swoim pytaniem.
-Mój ?- zaczął z
niedowierzaniem malec, z błyskiem w oczach lustrując postać taty.
-Oczywiście- odpowiedział
pewnie Profesor, unosząc jeden kącik ust do góry – Tylko mi nie mów, że nie
trafiłem z tonacją kolorów ?- westchnął z udawanym żalem Andrzej, nonszalancko
opierając się o białą komodę ,stojącą tuż pod wychodzącym na ogród oknie.
-Nie, jest idealny- przyznał
dobitnie Alex, patrząc na ojca roziskrzonym wzrokiem- Ale … – zaczął już
pewniej, podchodząc do stojącego nieopodal łóżka.
-Ale ? – Profesor
podłapał go za słowo, unosząc wyczekująco brew.
- Ale poduszki są krzywo
ułożone- zaśmiał się chłopiec, z zadziwiającą perfekcją układając
kolorystycznie małe poduchy.
-Rzeczywiście- rozbawiony
Falkowicz przyznał mu rację, uśmiechając się półgębkiem.
---***---
Kiedy mały już na dobre
zadomowił się w swoim nowym pokoju i dokładnie zwiedził już wszystkie
pomieszczenia w domu Profesora, nie omieszkawszy przy tym precyzyjnie wypytać go o
autora każdego obrazu, które licznie zdobiły ściany mieszkania chirurga ,
zmęczeni i wygłodniali panowie wreszcie zdecydowali się skonsumować przyzwoitą
kolację. Ich życzenie okazało się niezwykle trudne do zrealizowania, gdyż Falkowicz
wysłała swoją gosposię na tygodniowy urlop, nie prosząc jej wcześniej o
pozostawienie przygotowanych przez nią
obiadów w lodówce. Ponadto późna pora uniemożliwiała im zmówienie
przyzwoitego posiłku do domu, gdyż o tej godzinie mogli liczyć jedynie na
kiepską pizzę, bądź chińszczyznę wątpliwego pochodzenia. Andrzej próbował
uniknąć tej opcji za wszelką cenę, więc postanowił zmierzyć się ze swoją piętą achillesową, a mianowicie wraz ze swoimi zdolnościami kulinarnymi, a raczej ich
rażącym brakiem, chirurg postanowił własnoręcznie przygotować wyśmienitą potrawę. Andrzej
bez wątpienia był koneserem win i wyrafinowanych smaków, w każdym tego słowa
znaczeniu. Mimo sprecyzowanego gustu kulinarnego i kubków smakowych godnych
najsurowszego krytyka, zdolności Falkowicza w kwestii przygotowywania posiłków
ograniczały się jedynie do ugotowania wody na herbatę, podgrzania zupy, czy
zrobienia zwykłej, szkolnej kanapki. Po prostu Andrzej był zdania, że jeśli
ktoś nie ma o czymś najmniejszego pojęcia , to naturalnym jest ,że nie powinien
nawet próbować profanować danie, a po prostu pozostawić jego przygotowanie
komuś kompetentnemu. Profesor nie znosił partactwa w każdej dziedzinie swojego
życia i z pewnością nie miał najmniejszego zamiaru kalać swoim umiejętnościami dań- klasyków, nawet tak banalnych jak spaghetti. Był perfekcjonistą i zawsze oczekiwał od siebie najwyższych wyników, dlatego po prostu unikał porażki, na co dzięki sporym wpływom finansowym mógł sobie na szczęście pozwolić.
- Co my tutaj mamy ?-
mruknął do siebie Falkowicz, otwierając drzwi lodówki na oścież. Mimo, ze
szklane półki wypełnione były po brzegi jedzeniem, Andrzej nie mógł dostrzec na
nich żadnych interesujących produktów, z których mógłby przygotować jakąś smaczną potrawę.
- Jestem głodny, tato –
powiedział cicho malec, który siedział
na stołku barowym, tuż przy wyspie kuchennej, obserwując Andrzeja, który już od
dłuższego czasu przeszukiwał lodówkę. Alex oparł pulsujące czoło na dłoniach,
wzdychając ciężko. Był wyczerpany dzisiejszym dniem, ale przez uporczywy głód
nie był w stanie zasnąć.
- Co powiesz na paellę z
kurczakiem ? – zapytał ciepło Profesor, uśmiechając się niepewnie do synka.Próbował odtworzyć w pamięci przepis, lecz przychodziło mu to z trudem. Wyciągnął z
lodówki całą sztukę drobiu przyglądając jej się z nietęgą miną. Sam był
zdziwiony, że zaproponował właśnie to danie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę,
że właściwie tylko je potrafi przygotować. Pamiętał jak Wiki bezskutecznie próbowała kiedyś nauczyć
go sporządzać ten podstawowy specjał
kuchni hiszpańskiej, oczywiście nie obyło się bez salwy donośnego śmiechu i
pokaleczonych palców. Falkowicz wiedział, że był raczej miernym uczniem, ale
postanowił zaryzykować. Nie miał innego wyboru, w końcu jego synek był bardzo głodny, a on po prostu musiał coś z tym zrobić.
- Uwielbiam paellę – mały
trochę się rozchmurzył, podchodząc do pogrążonego w kuchennym rozgardiaszu
ojca.- Mama często gotuje tą potrawę – przyznał pewnym głosem przyglądając się niezdarnym poczynaniom
taty.
- Raczej nie osiągnę jej
poziomu- stwierdził pewnie Profesor, śmiejąc się pod nosem. Falkowicz
nieudolnie próbował rozdzielić kurczaka na części. Chirurg, który potrafił z
łatwością zespolić najmniejsze naczynie, czy bez trudu pozbyć się rozległego
krwiaka był bezradny w starciu ze zwykłym drobiem. Andrzej westchnął zrezygnowany, gdy po raz
kolejny tępy nóż zawiódł go, boleśnie przecinając jego palce. Zdenerwowany Profesor
sięgnął do apteczki, w której nieoczekiwanie znalazł skalpel. Nie zastanawiając
się dłużej sięgnął po dobrze znane sobie narzędzie, które zamierzał wykorzystać
w kuchni.
- Tato ? – zapytał
zaintrygowany malec, uważnie obserwując preparującego mięso Falkowicza, który zmarszczył czoło w napięciu.
-Tak – mruknął
niewyraźnie mężczyzna, z chirurgiczną precyzją skupiając się na pozbyciu
niechcianej skóry.
- Nie odpowiedziałeś na
moje wcześniejsze pytanie –zagadnął niespodziewanie, lecz napotkał na
zdezorientowany wzrok ojca – To dotyczące pracy twojego przyjaciela – uściślił,
nie spuszczając swojego spojrzenia z Falkowicza. – Dlaczego uważasz jego pracę
za kiepską ? –zdziwił się, marszcząc wyczekująco brwi. Mały nawet nie był od
końca świadomy jak bardzo ceni sobie
opinię Profesora.
- Mój drogi – westchnął
ciężko Falkowicz, odrywając się od przygotowań, gotujący się makaron zaczął
powoli kipieć, jednak chirurg nie był w stanie tego dostrzec.- Ja wcale nie
twierdze, że jest ona kiepska – stwierdził stanowczym głosem – Po prostu nie
widzę niczego złego w odrobinie samokrytyki – przyznał, unosząc lewą brew do
góry. Alex spojrzał na niego zdezorientowany, kompletnie nie zrozumiał sensu
słów taty. Falkowicz zaśmiał się , widząc zmarszczone czoło malca.
- Nie rozumiem – przyznał
szczerze chłopiec, obdarzając Profesora nieodgadnionym spojrzeniem.
-To długa historia – stwierdził
ostrzejszym głosem chirurg, zmniejszając gaz na kuchence. Cała kuchnia
wyglądała jak rodem z tsunami. Marmurowe blaty pokrywała warstwa tłuszczu i fragmenty
warzyw, a nierdzewna kuchenka elektryczna nosiła znamiona ostrego sosu i piany
z gotujących się muszli. Falowicz wolał nie zastanawiać się komu przypadnie
rola posprzątania tego bałaganu. – Chyba powinienem dać pani Krysi sporą
podwyżkę- lekarz utwierdził się w tym przekonaniu, próbując odcedzić makaron. Gorący wrzątek musnął dłonie chirurga, parząc go przy tym boleśnie. Andrzej zagryzł mocno dolną wargę, próbując opanować falę ostrych słów pogardy dotyczących nierdzewnego garnka. Wcześniej Profesor nie był w stanie do końca docenić pracy swojej gosposi, teraz wiedział jakim
wysiłkiem okupione są jego smaczne obiady ,przygotowywane przez sympatyczną
emerytkę.
- Ja mam czas – odparł
przekornie malec, wysyłając Andrzejowi swój czarujący uśmiech.
- Kiedyś ci to wyjaśnię –
odparł niewzruszony Profesor – Ale teraz nie jest to chyba najlepszy moment-
przyznał szczerze próbując zapanować nad przypalającym się sosem.- Poza tym już
zdążyłeś poznać autora tej pracy – Falkowicz puścił małemu oczko, nerwowo
przeczesując ręką swoje przyprószone już siwizną włosy. Alex przyglądał się tacie
zaintrygowany, nie zrozumiał jego aluzji.
---***---
Kiedy malec na prośbę Andrzeja przygotował na jadalnianym
stole nakrycia do ich długo wyczekiwanego posiłku, nie mógł powstrzymać swojej
ciekawości i ponownie tego dnia udał się pod biblioteczkę Falkowicza. Po chwili
znalazł interesującą go publikację i trzymając niewielką książkę w swojej małej
dłoni usiadł na wygodnej, skórzanej sofie. Chłopiec nawet nie zauważył, kiedy
oprawiona w twardą okładkę praca wypadła mu z rączki, a on nieoczekiwanie
wreszcie poddał się swojemu zmęczeniu i odpłynął w słodką krainę snów.
---***----
Dumny ze swojego dzieła Profesor postawił gotowe, parujące danie na
ciemnym, sporych rozmiarów stole znajdującym się na granicy kuchni i salonu.
Przyjrzał się największemu dorobkowi kulinarnemu w swojej krótkiej kucharskiej
karierze, uśmiechając się z satysfakcją i rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu syna, który kilkanaście minut temu postanowił przygotować nakrycie w jadalni. Falkowicza
zdziwiła nieoczekiwana cisza, która pojawiła się, gdy tylko mały opuścił
kuchnię. Nie chciał nawet zastanawiać się nad dziwną pustką, która od razu po wyjściu malca
pojawiła się w jego sercu. Andrzej nie spodziewał się jak wiele ten mały
chłopiec wnosił do jego domu. Sam dziwił się sobie ,dlaczego z taką łatwością
przychodzi mu rozmowa z synem. Nie pamiętał ,kiedy ostatnio był wobec kogoś
taki szczery, naturalny ? Przy mały zdawał się być kimś zupełnie innym i to trochę zaczynało go przerażać. Spodziewał
się, że zmęczony chłopiec postanowił trochę wypocząć, zresztą wcale mu się nie
dziwił. Profesor wiedział, że kilka godzin oczekiwania na lotnisku bardzo
nadwątliło siły malca, który i tak starał się w pełni wykorzystać ten krótki,
wspólnie spędzony czas, który dzisiaj
zaoferował im przewrotny los. Przeklinał w myślach Marka, który w dużej mierze
był odpowiedzialny za dzisiejszy upadek
planów Profesora.
- Alex – powiedział głośno chirurg, przechodząc do salonu.
Od razu spostrzegł małą postać śpiącą w najlepsze na jego beżowej sofie. Uśmiechnął
się szeroko na ten widok, mimowolnie wspominając swoje pierwsze spotkanie z
Alex’em w tym domu. – Synu- ostrożnie poklepał malca po ramieniu, ale wymęczony
wrażeniami tego dnia chłopiec tylko nieznacznie obrócił głowę w drugą stronę, mrucząc cicho pod nosem.
- To chyba nie posmakujemy tej legendarnej paelli – cmoknął z rezygnacją Falkowicz, delikatnie podnosząc synka. Wiedział, że nie ma większych szans na
to by wykończony chłopiec obudził się na tyle by zjeść kolację.
---***---
Andrzej ostrożnie ułożył malca na łóżku w jego pokoju,
szczelnie okrywając go mięciutkim, szarym kocem, po czym czule pogłaskał synka
głowie. Bezszelestnie opuścił jego pokój, jednak gdy ostrożnie zamykał
drzwi usłyszał cichy głos chłopca.
- Obiecałeś, że przed snem opowiesz mi bajkę, tato –
przypomniał mu mały, który przeciągnął się ,ziewając głośno. Obudził się w
chwili , gdy Andrzej gasił światło. Mimo że oczy kleiły mu się ze zmęczenia nie miał zamiaru odpuścić, liczył na porządną dobranockę ze strony ojca. W końcu Falokowicz jeszcze dzisiaj obiecał mu, że mu ją opowie. Ponadto Alex był bardzo przywiązany do tego wieczornego rytuału.
- Ja ? –zdziwił się Profesor, niewinnie unosząc pytająco brwi do góry
– Niczego takiego sobie nie przypominam – zastrzegł, uśmiechając się
szelmowsko.
- Bez niej nie zasnę – przyznał mały, robiąc na brzegu łóżka
miejsce dla taty. Falkowicz westchnął teatralnie, po czym mrugnął do synka
porozumiewawczo. Przysiadł tuż obok malca.
- To o czym życzysz sobie usłyszeć ? – zapytał ciepło, nie
spuszczając troskliwego wzroku z zaspanej twarzy chłopca.
- Zdaję się na ciebie – oparł rozbawiony malec, wtulając
głowę w puszystą, czerwoną poduchę.
- Skoro tak – odparł pewnie Falkowicz, opierając łokieć na kakaowej etażerce – To co powiesz na
opowieść o chłopcu, który podróżuje po innych planetach, aż wreszcie napotyka
na swojej drodze zagubionego pilota ? – uśmiechnął się tajemniczo w stronę
syna. Gdy po wielu latach sięgnął po książkę, którą zaledwie kilka dni temu
dostał od brata, wciąż nie potrafił pozbyć się ogromnego wrażenia, jakie ona na nim wywarła. Wydawało mu
się, że wcześniej nie potrafił dostrzec nawet jednej dziesiątej przesłania,
jaką za sobą niosła.
---***---
Chłopiec od dobrych kilku minut przysłuchiwał się
opowiadanej przez Falkowicza bajce, jednak słowa chirurga zdawały się zlewać w
jego umyśle w jeden wielki ciąg niezrozumiałych wyrazów, mały był już bardzo zmęczony, jednak bardzo
chciał wytrwać do końca opowieści.
- A czy ty też jak
Mały Książę masz taką swoją Różę ? –zapytał z widocznym zainteresowaniem mały, wpatrując się w napięciu prosto
w ciemnoszare oczy Andrzeja. Już jakiś czas temu w jego umyśle wyklarował się
pewien plan, a z każdej kolejnej rozmowy przeprowadzonej zarówno z mamą, jak i z tatą dochodził do bardzo
intrygujących wniosków. Alex nie byłby sobą gdyby nie zaczął działać. On w
przeciwieństwie do Wiktorii nie widział sensu w odwlekaniu nieuniknionego. Gdy
tylko zobaczył jak jego mama zachowuje się w towarzystwie Falkowicza miał
pewność, co do jej uczuć. Ojciec również jak na razie go nie zawiódł. Alex był
zdeterminowany by mieć prawdziwą rodzinę. Nie rozumiał faktu , że skoro
Rudowłosa kocha Profesora, a on odwzajemnia jej uczucie, to dlaczego nie mogą
być razem ? Mały chciał mieć zarówno mamę jak i tatę przy sobie. Chłopiec
przyrzekł sobie, że jeśli rodzice nie zdecydują się na pierwszy krok w tej
sprawie, to on nie omieszka ich wyręczyć. Nie potrafił przyglądać się
bezczynnie całej tej sytuacji. Swoim szczerym, dzieciecym sercem zrozumiał, że nie chce już
dłużej godzić się na to by dobrowolnie pozbawiać się jednego z rodziców. W
końcu kochał ich oboje i chciał pomóc im w zdobyciu szczęścia. Przecież miał w
tym też swój cel.
- Chyba każdy ją ma – przyznał pewnie chirurg, czując się nie do końca komfortowo pod przenikliwym spojrzeniem malca – Jednak nie
do końca zdajemy sobie sprawę, że …- Falkowicz wskazał na widoczne za okno
niebo, nakreślając w powietrzu okrąg – gdzieś tam ona wciąż na nas czeka – dodał z przekonaniem, poprawiając
kocyk chłopca, który na jego słowa zmarszczył brwi, intensywnie nad czymś rozmyślał.
- A może Róża nie zawsze jest Różą? – zastanawiał się głośno
mały, sugestywnie spoglądając na ojca.
- Jak to mówią „ miłość nie jedno ma imię” – odparł
przekornie chirurg, masując dłonią pulsujące skronie. Jemu również ten dzień
mocno dał się we znaki, jednak nie zamierzał okazywać tego przy synu.
- Moja mama ma na imię Wiktoria – powiedział spokojnym
głosem malec, wciąż uważnie przyglądając się chirurgowi. Andrzej zrozumiał cel,
w jakim mały wypowiedział to z pozoru oczywiste zdanie. Doskonale zdawał sobie
sprawę, że jego synek ma absolutną rację.
- Wiem – odparł zmieszany Profesor, przełykając głośno ślinę
– Ja i twoja mama…-zaczął dziwnie niepewnym jak na siebie głosem, przenosząc
swoje spojrzenie z powrotem na malca.
- Tato – Alex spojrzał na Falkowicza wyczekująco, po czym
dotknął swoją rączką jego dłoni – Opowiesz mi o sobie i mamę,o tym jak się
poznaliście…- poprosił cichym głosem, mocniej ściskając rękę Andrzeja. Profesor
nawet gdyby chciał nie potrafiłby w tym momencie odmówić synkowi.
- Wiesz – Falkowicz uniósł nonszalancko lewy kącik ust do góry –
Poznaliśmy się raczej zwyczajnie, w szpitalu- stwierdził przekornie, czochrając go
po głowie. Alex spojrzał na niego cielęcym wzrokiem.
- Dobrze wiesz, co mam na myśli – westchnął zniecierpliwiony
malec, marszcząc czoło w oczekiwaniu.- Chodzi mi o to, jak zakochałeś się w mojej mamie – podkreślił
dobitnie. Momentalnie zauważył nienaturalny błysk w ciemnoszarych oczach ojca.
Chłopiec chciał mieć pewność, co do uczuć chirurga. W przeciwieństwie do Wiki,
zachowanie Falkowicz było dla niego jedną wielką zagadką, którą z trudem przychodziło mu
rozszyfrowywać. To była jedna z wielu cech, która łączyła ojca i syna.
- Nasza historia to pasmo wzlotów i upadków- przyznał
szczerze Profesor, nieoczekiwany ciepły uśmiech pojawił się na jego twarzy-
Oczywiście, jak pewnie wiesz, te mniej przyjemne wydarzenia przeważają – uniósł
znacząco lewą brew, kątem oka spoglądając na zaciekawionego malca, który usiadł
na łóżku, by lepiej słyszeć Falkowicza.
- Ale – zagadnął podekscytowany malec, którego ciekawość
przeważyła nad zmęczeniem.- Spodziewam się, że jest tam jakieś ale – uśmiechnął
się zawadiacko, podciągając kolana do góry. Oparł głowę na łokciach, wsłuchując
się w nową bajkę taty, która zdawała mu się być szalenie ciekawa. W
przeciwieństwie do poprzedniej była prawdziwa, a chyba każde dziecko ma słabość
właśnie do tych autentycznych opowieści. Zwłaszcza, jeśli rzucają one nowe
światło na całą sprawę ponownego połączenie rodziców. Dla Alex’a każda
informacja była na wagę złota.
-Pewnie, że jest – zaśmiał się Profesor, przenosząc się we
wspomnienia – Oczywiście trudne chwile przeplatają się również z tymi bardziej
przyjemnymi momentami – uśmiechnął się tajemniczo, spoglądając na świecący za
oknem księżyc. – Myślałem, że mama już trochę ci o NAS opowiadała- zauważył
zaciekawiony Falkowicz, ponownie przenosząc swój wzrok na trochę zmieszanego
malca. Alex’owi bardzo spodobało się, że tata użył właśnie tego określenia.
- Może… – odparł z pozoru obojętnym głosem, unikając
palącego spojrzenia Andrzeja. Alex koniecznie chciał poznać wersję wydarzeń
Profesora, nie tylko by lepiej zrozumieć decyzję jakie podjął on w przeszłości
i dzięki temu lepiej go poznać, ale również by dowiedzieć się ile tak naprawdę znaczył dla
chirurga związek z Rudowłosą. Mały chciał mieć pewność, że jego działania mają
jeszcze sens. W końcu minęło już tyle lat od ich rozstania… Ostatnią rzeczą,
której pragnął Alex było by mama po raz kolejny przez niego cierpiała, nie
chciał do tego dopuścić. Mimo że Falkowicz z dnia na dzień stawał się dla niego kimś coraz bardziej ważnym, to jednak Wiktoria bezsprzecznie zajmowała pierwsze miejsce w sercu synka. Miała na niego największy wpływ, a jak na razie chirurg nie mógł równać się z nią w żadnej kategorii. Alex zrobiłby dla swojej mamy wszystko, przecież to dzięki Wiki zdecydował się w ogóle dać szansę Profesorowi, czego oczywiście nie żałował. Wiki nawet nie mogłaby przypuszczać jak bardzo mały jej ufał i jak usilnie starał się by wreszcie była szczęśliwa.
- Nasz historia nie
jest ani oczywista, ani prosta…- zaczął po chwili ciszy Profesor – Można
powiedzieć, że jest raczej trudna do zrozumienia – przyznał, marszcząc brwi.
Jednak Alex kompletnie się tym nie zraził. Z coraz większą ciekawością
wsłuchiwał się w każde słowo ojca.- Jesteś pewien, że chcesz to usłyszeć ? –
zapytał w napięciu, sam nawet nie wiedział czemu, ale czuł, że musi wyznać
synkowi całą prawdę. To było dla niego nietypowe. Chyba tylko Alex potrafił
wzbudzić w Falkowiczu taki przypływ szarości, nie wiedzieć czemu chirurg nie
obawiał się potępienia ze strony małego, być może dlatego nie bał się przed nim
otworzyć ? Z perspektywy czasu Andrzej bardzo wstydził się swojego
postępowaniu, ale nie zamierzał tuszować swoich niezaprzeczalnych błędów. Sądził, że Alex jest
chyba jedyną osobą, która zasługuję by poznać całą prawdę. Zarówno on jak i
Wiki byli mu to winni.
- Chcę – odpowiedział stanowczo malec, obdarzając ojca
spojrzeniem pełnym ekscytacji.
- Nie chciałbym byś stracił o mnie dobre mniemanie –
przyznał przygaszony Profesor, zaciskając dłonie w pięści – Ja byłem wtedy zupełnie
innym człowiekiem.... – zaczął bezbarwnym tonem chirurg , mocno zaciskając szczęki. Nie
chciał w ciągu kilku minut stracić zaufania syna, które skrzętnie budował przez
ostatnie tygodnie. Po prostu nie mógł sobie na to pozwolić, a już stanowczo nie teraz, kiedy znajdowali się w przełomowym punkcie swojej relacji.
- Cieszę się, że tutaj jestem – stwierdził z pełnym przekonaniem
malec, przytulając się do mocno zaskoczonego tym faktem Andrzeja – Kocham Cię tato i nic tego nie
zmieni – przyznał dobitnie, nie puszczając ramienia Profesora, którego
stalowego oczy zaszkliły się nienaturalnie. Prawdziwie zdumiony Falkowicz
chrząknął nieznacznie, próbując ukryć swoje wzruszenie. Wciąż dopiero uczył się
okazywać w widoczny sposób swoje prawdziwe uczucia, choć jego
synek, który już od dobrych kilku tygodni szkolił go w tym zakresie, nawet nie
dostrzegł tej powściągliwości w zachowaniu ojca. Wcale nie przeszkadzało mu, że Andrzej zachował nieznaczny dystans w tej sytuacji. W ciągu kilku ostatnich spotkań zdążył już trochę poznać ojca. Wiedział, że dla taty są to zupełnie nowe doświadczenia, dlatego zdecydował się być wobec niego trochę bardziej wyrozumiały. Wciąż uważnie obserwował Profesora, chcąc lepiej go poznać i szybko odkrył, że właśnie takim pozornym dystansem chirurg próbuje w pewien sposób odnaleźć się w swojej nowej roli. Mały obmyślił sobie zupełnie nietypową taktykę, dzięki której próbował lepiej rozszyfrować Andrzeja. Paradoksalnie nie zamierzał zachowywać wobec taty oczywistego dystansu i wycofania, którego Falkowicz mógłby się po nim spodziewać, a postanowił być wobec ojca szczery i bezpośredni. Sądził, że takim zachowaniem w pewien sposób zbije Profesora z pantałyku i wymusi na nim by i on okazał mu swoje prawdziwe uczucia. Dzięki temu mały chciał szybciej poznać granice, do których może się posunąć , a i również pragnął wypróbować tatę. Miał zamiar wystawić Falkowicza na próbę. Jak na razie wszystko szło po jego myśli, Andrzej kompletnie gubił się w tej nowej rzeczywistości. Otwartość małego niezwykle go oszołomiła. Ponadto Alex chciał postawić sprawę jasno, zależało mu na tacie i jak najszybciej pragnął mu to udowodnić i dowiedzieć się czy i na to samo może liczyć z jego strony. Tylko swoją naturalnością i bezpośredniością mógł wymusić na chirurgu by ten był wobec niego szczery. Jak na razie udawało mu się to bezbłędnie.
- W takim razie, możemy uznać, że cała opowieść ma jakieś
światełko w tunelu – powiedział pewnym głosem Profesor, z czułością patrząc na
malca. Niewątpliwe Alex był chyba najcenniejszym darem od losu jaki z Wiki
tylko mogli sobie wymarzyć. Mimo że ich związek zakończył się już lata temu, to
Andrzej miał nadzieję, że uda im się go odbudować, w końcu mieli dla kogo starać
się by tak właśnie się stało. Pomimo wielu porażek i wzajemnych krzywd wciąż
wiele ich łączyło, a uczucie, które niegdyś do siebie żywili nie wypaliło się
,mimo próby czasu. Falkowicz zerkając na synka musiał przyznać, że jedno na
pewno im się udało – właśnie on. A przecież to mały był największym owocem i
dowodem łączącego ich uczucia ? Profesor
z każdą kolejną minutą był coraz bardziej oczarowany Alex’em.
- Ja wciąż czekam na to szczęśliwe zakończenie – powiedział
ponaglająco mały, śmiejąc się pod nosem. Falkowicz również parsknął śmiechem,
spoglądając na niego znacząco. Każdym kolejnym spojrzeniem chłonął całą postać malca, nawet najdrobniejszy uśmiech czy mrugnięcie. Sam nawet do końca nie wiedział jak ważny stał się dla niego synek oraz w jak ogromnym stopniu już wkrótce odmieni on nie tylko jego pogląd na świat, ale wręcz całe życie.
- To nie zależy tylko ode mnie – stwierdził dziwnie
nieobecnym głosem, podwijając rękawy swojej granatowej koszuli. Wydawało mu się, że temperatura w pokoju gwałtownie się podniosła.
- Z mojej strony masz pełne błogosławieństwo – stwierdził
przewrotnie mały, dając tacie kuksańca w bok – A mama jest po prostu
zagubiona…. -dodał cicho, spuszczając głowę. Andrzej doskonale zdawał sobie
sprawę z słuszności słów synka. Był mu jednak wdzięczny, za nadzieję, która na nowo zakiełkowała w jego umyśle.
-Wiesz synu- westchnął ciężko Falkowicz , wpatrując się intensywnie we
własne dłonie – Ja i Wiki potrzebujemy jeszcze czasu by to wszystko jakoś
poukładać... – powiedział pewnie, nerwowo przeczesując ręką włosy. Sam nie
potrafił odnaleźć się w tej sytuacji, więc w jaki sposób mógł wytłumaczyć to
małemu chłopcu ? W chwili obecnej nie wiedział, czy postąpił słusznie decydując
się na tą rozmowę z malcem. Z każdym kolejnym prawdziwym i szczerym stwierdzeniem synka na jego sercu
zaciskała się coraz to mocniej i mocniej zimna jak lód tkanina. Wydawało mu
się, że głos zaraz ugrzęźle mu w gardle. Pierwszy raz w życiu znalazł się w takiej
sytuacji. W towarzystwie syna czuł się kompletnie zbity z tropu. Po prostu nie potrafił odnaleźć słów, którymi mógłby wyjaśnić mu jak bardzo skomplikowane jest ich wspólne położenie, być może działo się tak,bo po prostu on sam ich nie znał ? Zawsze miał problemy z wyrażaniem uczuć, tym razem było podobnie. Mimo że Andrzejowi zależało na synku, to wciąż nie potrafił w pełni przekazać mu jak bardzo jest on dla niego ważny. Sądził ,że chłopiec dostrzeże jego zaangażowanie i drobne gesty, którymi chciał pokazać mu ile dla niego znaczy, ale przecież podświadomie wiedział, że mały nie może tego zrozumieć. W końcu Alex miał dopiero sześć lat i potrzebował jasnych komunikatów i znaków, Falkowicz doskonale zdawał sobie z tego sprawę jednak wciąż nie potrafił się przemóc i odpowiedzieć na szczere wyznanie malca. Nie jest prawdą, że było dla niego na to za wcześnie. Już od dawna wiedział, że to co czuje do synka, to bezsprzecznie miłość, choć miała ona zupełnie inne oblicze ,które było mu kompletnie nieznane. Profesor był pewien, że to co czuje do malca, to silne, bezwarunkowe uczucie, które w pewien sposób go nie tyle przytłoczyło, co wprawiło w osłupienie jest prawdziwe. Na razie sądził, że sam musi uporać się z wachlarzem swoich rozterek i uczuć zanim zdecyduje się powiedzieć synkowi te dwa kluczowe słowa. Nie miał najmniejszego zamiaru fundowania synowi kolejnej uczuciowej huśtawki. Jednak po dzisiejszym wyznaniu małego Falkowicz nie mógł mieć pewności czy dobrze postępuje, nie chciał być wobec synka dłużny, obawiał się, że chłopczyk może zniechęcić się przez jego rzekomą obojętność, ale Andrzej po prostu chciał dać ich relacji trochę więcej czasu. Nie spodziewał się, że syn będzie wobec niego tak otwarty, zwłaszcza po bardzo trudnych początkach ich znajomości, które ciągle miał w pamięci. Dobrze pamiętał chłodne, pełne gniewu spojrzenie malca, wkrótce po tym jak dowiedział się, że to właśnie on jest jego prawdziwym ojcem. Wiedział, że z synek chyba nie do końca jeszcze wybaczył mu, że zostawił jego mamę, choć Wiki usilnie starał się wytłumaczyć malcowi, że wina za zaistniałą sytuację w głównej mierze leży po jej stronie. Alex zdecydował się go wysłuchać i dać mu szansę, lecz nie spodziewał się , że tak szybko go zaakceptuje, choć Andrzej bardzo tego pragnął. Mały nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni bardzo go zaskoczył. Choć trochę zabawne wydawało mu się, że tą skłonność do "zaskakiwania" innych również po nim odziedziczył. Musiał przyznać, że Alex osiągnął w tym perfekcję. W żadnym wypadku nie był w stanie przewidzieć zachowania chłopca.
- Wiem – mruknął smutno malec – Po prostu chciałbym mieć
prawdziwą rodzinę – przyznał z rozbrajającą szczerością, bawiąc się rogiem poduszki – Oddał bym wszystko by
mieć zarówno ciebie i mamę przy sobie – dodał pewnie, błysk zaciętości pojawił
się w jego zaszklonych oczach. Profesor tak dobrze go rozumiał. Jego szare oczy również pociemniały niebezpiecznie, lecz w tym momencie wydawały się dziwnie puste.
- Obiecuję Ci, że kiedyś tak się stanie – odparł stanowczo
Falkowicz, mocniej ściskając dłoń Alex’a. W chwili obecnej był już w pełni
zdeterminowany by dopiąć swego. W końcu teraz to nie było tylko jego marzenie…
- To co, opowiesz mi w końcu tą bajkę ? – zaczął po chwili
ciszy malec, który wciąż lustrował ojca swoim przenikliwym spojrzeniem. Andrzej wydawał się dziwnie nieobecny, ocknął się dopiero po ponaglających słowach syna.
- Opowieść o aroganckim profesorze i rudej złośnicy ? –
zapytał zaczepnie Falkowicz , mimowolnie uśmiechając się rozmarzenie do swoich
wspomnień. Oparł się wygodniej o materac, mrużąc sugestywnie oczy.
- Dokładnie –zaśmiał się chłopczyk , opierając pulsującą głowę na poduszce. Ciągle przyglądał się tacie, wciąż nie mógł uwierzyć ,że jest tutaj razem z nim. Andrzej nie mógł wiedzieć, jak bardzo Alex czuł się przy nim szczęśliwy, pełniejszy ? Kiedy mały rozmawiał ze swoim ojcem, słyszał jego błyskotliwe odpowiedzi i zabawne żarty, widział szczery uśmiech i cień rozbawienia na jego twarzy czuł się jakby czas cofnął swój bieg, a on znów miał kochającą się, pełną rodzinę. Bardzo za tym tęsknił. Tragiczny w skutkach wypadek przewrócił jego życie do góry nogami. Chłopiec z trudem odnalazł się w nowej sytuacji, która ponownie diametralnie się odmieniła. Nie zamierzał marnować drugiej szansy od losy. W pewien sposób czuł się wyróżniony, że miał okazję być kochanym przez Anthony'ego, że taki wspaniały człowiek potrafił być dla niego dobrym ojcem i przygarnął go do swojego serca, jednak mały czuł, że wolał by to jednak Andrzej od początku był obecny w jego życiu. Ta myśl trochę go raniła, wydawało mu się, że w pewien sposób zdradza Anthony'ego. Jednak cóż mógł poradzić ? Jakaś dziwna, magnetyczna siła ciągnęła go do chirurga, który z każdą kolejną rozmową stawał się dla małego coraz większym autorytetem. Mimo że znali się dość krótko to jednak bardzo wiele ich łączyło, choć obaj jeszcze nie wiedzieli ile tak naprawdę mają ze sobą wspólnego. W ich przypadku stereotyp więzów krwi wcale nie był mylący. Coś nie do końca określonego sprawiało, że wręcz podświadomie szukali ze sobą kontaktu, wspólnych zainteresowań, tematów. Alex'owi wydawało się ,że tata jest jakimś brakującym elementem układanki, której efektu finalnego przecież nigdy nie widział... Intuicyjnie wyczuwał, że nikt nie jest w stanie mu go zastąpić. Potrzebował właśnie tego istotnego elementu, tego "klocka lego ", bez którego nie był w stanie zbudować solidnych fundamentów.Szukał Andrzeja, a kiedy wreszcie go odnalazł, nie zamierzał zrezygnować. Profesor wydawał się małemu być dziwnie bliski, jakby był cząstką niego samego.W końcu chirurg nie pojawił się na jego drodze przypadkiem.
- Można powiedzieć, że nasza historia to prawdziwa droga „od
nienawiści do miłości” – uśmiechnął się półgębkiem Falkowicz, odtwarzając w umyśle swoje
pierwsze spotkanie z rudowłosym uparciuchem, które już na zawsze odmieniło jego
życie…
A więc Falkowicz po raz pierwszy staje przed wyzwaniem, jakim jest ojcostwo. Wydaje mi się, że ta miłość malca bardzo w tym pomaga Andrzejowi. Chłopiec zapewnia go o swych uczuciach (Falkowicz zdąży to zrobić, na razie jest w uczuciowym szoku) i są one od razu tak silne, że aż lekko nieprawdopodobne. Może powinno być w Alexie więcej rezerwy? Może powinien najpierw sprawdzić Andrzeja, spróbować poznać... Mam wrażenie że chłopak zbyt szybko zaufał Falkowiczowi.
OdpowiedzUsuńAle to wyjątkowy chłopiec. Kiedy tak wciągał tę torbę po schodach momentalnie zobaczyłam go i zaśmiałam się z tej sceny tak jak to zrobił Andrzej. Oj tak, czysta Wiktoria :) Za realizm tej sceny masz u mnie plusa.
Pozdrawiam ciepło! Weny kochana ;)
Cieszę się, że o to zapytałaś. :D Już myślałam,że nikt nie dostrzeże, że zachowanie małego jest "lekko mówiąc" nietypowe, nawet jak na niego. Trochę w tym mojej winy, bo rzadko dodaję nowe rozdziały. :( Alex był (jest) raczej "mocno" zdystansowany wobec obcych. Owszem,niezwykle silnie przywiązuje się do bliskich, ale jego "prawdziwe" zaufanie trudno zdobyć, a niezwykle łatwo stracić. To stąpanie po bardzo kruchym lodzie, sama Wiki się o tym przekonała w pewnym momencie...Alex'owi z trudem przyszło wybaczenie jej zatajania prawdy o Falkowiczu i oszukiwania go po wypadku. Mały przebaczył jej, bo mama jest dla niego najważniejsza, nie wyobraża sobie życia bez niej i kocha ją bezgranicznie.Choć i tak kłamstwa mocno nadszarpnęły ich niezwykle silną więź.To prawda, Andrzej jest w uczuciowym szoku, bo chyba jeszcze nigdy w swoim życiu nie "czuł" tyle w jednym momencie. Pierwszy raz "ktoś" zafundował mu taki koktajl sprzecznych, a zarazem silnych uczuć i emocji. Minie trochę czasu zanim się odnajdzie w tym zupełnie obcym mu świecie, oczywiście synek będzie starał się mu pomóc,paradoksalnie generując przy tym wiele problemów i bezwiednie pogorszając sytuację taty.:D Co do rezerwy ? Młody ją zachowuje, choć można tego "nie zauważyć", przyznaję. Wszystko przez to, że znalazł "sposób" na Falkowicza (brzmi nieprawdopodobnie ?). Często wyraźnie podkreślam wagę spojrzeń między bohaterami, a Alex praktycznie ciągle nie spuszcza wzroku z Andrzeja, uważnie mu się przygląda i ...dochodzi do pewnych wniosków...Często nie zdajemy sobie sprawę jak dobrymi obserwatorami są dzieci, to rzeczywiście zadziwiające...a jednak. :D Dzieciaki rozumieją więcej,niż można sobie wyobrazić, tak również jest z Alex'em, który nawet pokusza się na niewielką interpretację zachowania Andrzeja. Jasnym jest, że oczywiście nie przedstawiam w opowiadaniu "wszystkich" wspólnych momentów Falkowicza z synem, choć już przed tą wizytą malca w jego domu było ich całkiem sporo. Alex podobnie jak tata na początku ich znajomości zachowywał nie tyle nawet chłodny dystans, co po prostu zwykłą niechęć. Z czasem, po tłumaczeniach Wiktorii i "opadnięciu" emocji sytuacja trochę się zmieniła i mały zaczął się powoli przekonywać do ojca. Gdy wreszcie się z nim spotkał "w cztery oczy" i Falkowicz wytłumaczył mu osobiście całą sytuację i wyraźnie zaznaczył, że bardzo zależy mu na nim, to dopiero wtedy negatywne nastawienie malca zaczęło topnieć...choć nie tak od razu.Jednak gdy lepiej się poznali, a Alex przypomniał sobie wcześniejsze rozmowy z "panem chirurgiem" to odkrył, że w pewien, trochę pokręcony sposób ojciec już jakiś czas temu, nieoczekiwanie zyskał jego sympatię i szacunek. Podczas kolejnych spotkań wciąż na nowo odkrywali jak wiele ich łączy i z jaką łatwością ( o dziwo) przychodzi im wspólne spędzanie czasu. Byli,a raczej są nadal sobą wzajemnie zafascynowani. Mały przy Andrzeju poczuł coś, czego bardzo mu brakowało...i nagle zrozumiał, jak bardzo brakuje mu taty i jak usilnie chce by to właśnie Falkowicz, w pełni nim dla niego był. Decyduje się dać mu szansę i otworzyć na niego serce, choć dla małego to też nie jest proste (Anthony itd.).Jednak postanawia zaryzykować, nie tylko dla siebie, ale także dla mamy(nietrudno zauważyć, że Ruda wciąż czuje coś do Profesora).Przechodząc do taktyki Alex'a (bo o niej mowa) - mały zauważył,że Andrzej należy do dość zdystansowanych i mało wylewnych osób, dlatego by sprawdzić chirurga (jak słusznie zauważyła Florentyna- Alex cały czas wystawia go na próbę)mały postanowił zmienić trochę swoje zachowanie. Wciąż nie jest pewny Andrzeja,a chce po prostu wiedzieć na czym stoi.Zazwyczaj jeśli chcemy kogoś do siebie zniechęcić to zachowujemy "ów" dystans,by sprawić czy dana osoba, która stara się zdobyć nasze zaufanie ma szczere intencje.
UsuńMały by wypróbować Falkowicza, który właśnie z natury jest mocno zdystansowany, postanowił działać wręcz odwrotnie by w pewien sposób zbić ojca z tropu i właśnie tak zaskakując go, poznać przy okazji nie tylko jego uczucia, ale i lepiej jego samego. Andrzej jest rzeczywiście zdezorientowany tą niebywałą bezpośredniością, ale paradoksalnie sposób malca się sprawdza, bo chirurg w tej (bądź co bądź stresogennej sytuacji) nie jest w stanie zgrywać pozorów tylko właśnie pokazuje prawdziwego siebie, a o to chodziło małemu :D Co do zaufania - minie jeszcze sporo czasu zanim Andrzej w ogóle będzie mógł na nie liczyć, na razie jest ona ze strony jego syna bardzo ograniczone i chwiejne,ale z czasem (m.in. ta wizyta) się umocni. Mały również jest niespodziewanie szczery z tatą nie tylko dlatego, że taką ma naturę, ale po prostu dzięki temu chce szybciej i lepiej go poznać,a to jego główny cel. Alex jeszcze szykuje przed ojcem wiele ciężkich prób, pytanie czy Andrzej wybrnie z nich "cało" ? Co do tego niespodziewanie szybkiego wyznania Alex'a.Hm...w przypadku dzieci słowo" kochać" nie jest takie jednoznaczne, a tym bardziej do końca świadome. Nie twierdzę, że małemu nie zależy na ojcu, ale po prostu (jak zwykle w przypadku dzieci bywa) zastosował ten "skrót" myślowy. Dla Alex'a akurat to "kochać" jest jednoznaczne właśnie z szacunkiem, sympatią, fascynacją, nadzieją i tym szczątkowym zaufaniem (które jest podstawą tego uczuci). Jest to raczej taki "znak" dla Andrzeja, że synkowi też na nim bardzo zależy i chce by ich relacja przerodziła się w coś więcej, a jednocześnie jest to sygnał do działania dla chirurga ,bo tymi słowami Alex pragnie pokazać mu,że czeka i jest gotowy na jakieś poważniejsze i stanowcze kroki z jego strony. Sam również bardzo tego chce. Co do zachowania małego - no tak odziedziczył po mamie ten hiszpański temperament,żywiołowość i może właśnie tą śmiałość w wyrażaniu własnych opinii i zadawaniu niestosownych pytań :D Przepraszam, że tak strasznie się rozpisałam (i streściłam przy okazji co najmniej 8 ostatnich rozdziałów), ale postać Alex'a jet dla mnie niezwykle istotna, wręcz kluczowa i zależy mi by była prawidłowo "odczytana".Miałam wolną chwile, więc pokusiłam się by trochę "dopisać" coś powyżej do rozdziału by już nie było, co do zachowania Alex'a wątpliwości. Ufff...ale długie i wyczerpujące (masakra)
UsuńPozdrawiam i przepraszam za ten spam (a raczej analizę psychologiczną).:D
Cieszmy się że to napisałaś. A kiedy możemy się spodziewać nexta?
UsuńTeraz rozmumiem malca. Nie spodziewałam się takiej litani w odpowiedzi na mój ubogi komentarz, ale tym bardziej Ci dziękuję za poświęcony czas ;)
UsuńLubię kiedy postać ma głęboko przemyślaną konstrukcję psychologiczną. To oznacza, że można odkryć o wiele więcej, niż jest napisane w tekście. Wystarczy tylko wysilić mózgownicę - postaram się od następnego rozdziału jej używać ;)
Szczerze powiedziawszy nie poświęciłam na to zbyt wiele czasu, także nie ma za co dziękować.:P Po prostu chciałam by jedna z pierwszoplanowych, wręcz kluczowych postaci została dobrze zrozumiana, zwłaszcza że Alex odgrywa w opowiadaniu tzw."pierwsze skrzypce" :D Wiele od niego zależy i w pewien sposób to on motywuje rozwój akcji. To prawda, jak już wspominałam kiedyś, w tym opowiadaniu wszystko ma znaczenie, nawet z pozoru nieistotne przedmioty i postaci.:D
UsuńTa część jest jakby wstępem do ich wspólnie spędzonych dni. Mały sprawdza Falkowicza nie wiedząc do końca na ile może sobie pozwolić. Nie zna go, ale chce aby tata się do niego przekonał i dla tego stara się jak najlepiej wypaść.
OdpowiedzUsuńAndrzej robi wszystko, aby malec był szczęśliwy z nim.
Dla dziecka rodzice są najważniejsi i można mieć 10 czy 20 lat, to jednak chcą, aby mama z tatą byli razem.
Czekam na nasępne części z niecierpliwością:-$
Florentyna
Uwielbiam twoje opowiadania!!! One są cudowne!!! Część bardzo mi się spodobała. Lubię rozmowy ojca z synem. Po części znalazł się wątek FaWi co mnie bardzo uszczęśliwiło. Mam nadzieję że w kolejnej części Wiktoria odwiedzi swoich chłopców. Choć nie sama. Może Andrzej pod wpływem Alexa zacznie jakieś kroki w związku z stworzeniem synowi prawdziwej rodziny.
OdpowiedzUsuńJedyne co mi się nie podobało to to że ta część była taka KRÓTKA.
Nie mogę się już doczekać nexta i mam nadzieję że opowiadania z Twojego komputera będzie można odzyskać.
Pozdrawiam i CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ Kasia
Masz talent ❤️ Nie umiem sie doczekać kolejnej częścii �� uwielbiam rozmowy Falkowicza ze synem ! Jedynie co mi sie nie podoba to długość opowiadania ale ważne ze wgl sie pojawiło;D. Do następnej cześći dodaj więcej fawi;**
OdpowiedzUsuńNie ma za co :)
OdpowiedzUsuńNo już nie przyszłej tylko mamie ;)
Twoje opowiadania zawsze mnie zachwycają i nie wiem jak Ty to robisz?Dziewczyno,jak znajdujesz na to wszystko czas? Wiem,że pytam już po raz enty,ale mnie to bardzo ciekawi.Ja będąc w szpitalu a teraz od kilku dni w domu nie mam na nic czasu... Może dlatego,że uczę się wszystkiego dopiero.Młody nieźle kombinuje:)chce mieć rodziców przy sobie i popieram go w 100%.Aleks jest moim ulubieńcem,mądre i inteligentne dziecko jak na swój wiek.Wiki i Andrzej się nadal kochają,ale żadne z nich nie zrobi tego pierwszego kroku.Mam nadzieję,że Andrzej w końcu się odważy.W końcu jest mężczyznom! Czekam na dalsze szybkie części :)))) Całuję Cię mocno! / Julka
PS.Przepraszam jeśli będę komentować tylko od czasu do czasu,nie pod każdą częścią,ale wiedz,że czytam! :)
Gratuluję Julka ! :D <3 Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku z maleństwem :D Na pewno już wkrótce w pełni wdrożysz się do nowych obowiązków, choć maluszek raczej nie będzie Cię oszczędzał. Jako młoda mama pewnie masz "cały świat" tego małego człowieczka na głowie. Chociaż miary radości i szczęścia, jaką niesie za sobą taki bobas nie można niczym opisać. Może już niebawem, kiedy przyzwyczaisz się do jej/ jego (właśnie chłopiec czy dziewczynka ? - jeśli można wiedzieć ) rytmu dobowego to znajdziesz czas dla siebie. :D
UsuńTo oczywiste, że teraz masz swoje priorytety i przy tej "małej iskierce" cały świat schodzi na boczny plan. :D Życzę Ci duuuużo snu kochana :D
Również pozdrawiam Ciebie, Twojego męża i tą małą, słodziutką istotkę :D <3
Przepraszam,że dopiero teraz :(
UsuńMam córeczkę :*
Jestem taka "opóźniona" w tych blogach,które czytam(a jest ich na prawdę nie dużo,dobrych bo z Twoim 3)że to jest jakaś masakra.Dziś mam raj więc odpisuję.Dzień dla mamy ;) Choć myśli cały czas krążą wokół miesięcznej kruszynki. Całuję,Julka
Poprosimy next!!!!!! Teraz albo w weekend!!!!! :)))))
OdpowiedzUsuńBłagamy,prosimy o next dziś !!!!!!! Nie daj się prosić i czekać nam tak długo!
OdpowiedzUsuńKiedy next??? Tęsknię!!!
OdpowiedzUsuńTu się czeka,Martuno!!!! :D Nie męcz nas juz!!!!
OdpowiedzUsuńNie wspominałam, że w poprzedni weekend coś się pojawi.:D Niestety mój komputer jest całkowicie spisany na starty i nie udało się niczego odzyskać...kolejne zrządzenie kapryśnego losu :(.Także, będę musiała teraz nie tylko "spoić" wcześniejsze szkice koncepcyjne, a co gorsza napisać wszystko od nowa :O :(, co zajmie sporo czasu, bo nie za bardzo pamiętam, co dokładnie tam zawarłam... :( Czyli będzie to zupełnie nowa odsłona ? Lepsza, czy może gorsza ? Tego nikt się już nie dowie...niestety xD W każdym bądź razie next pojawi się najwcześniej w czwartek :D
UsuńPozdrawiam i dziękuję, że zostawiacie po sobie jakiś "znak":P
P.S.Przepraszam również za te niekończące się opóźnienia, ale nakładają mi się spore zaległości, choroby, kontuzje i zajęcia dodatkowe, których mam multum...:( Niestety rozszerzona matematyka na tak zaawansowanym poziomie to już nie są przelewki...(zwłaszcza dla takiego typowego humanisty jak ja xD) .
My zawsze będziemy czekać.
UsuńDziś jest środa,wiem,ale czy nie można przyśpieszyć dodania części? Proszę!!!!
UsuńCZWARTEK!!!!
UsuńNext,popołudniu?
Martuno,zrób nam prezent na zajączka i dodaj dziś część!!!!! :)))
OdpowiedzUsuńDziś next??? PROSZĘ!!!
OdpowiedzUsuńKiedy będzie next?
OdpowiedzUsuńKiedy next??? Nie mogę się doczekać!!!!
OdpowiedzUsuńKiedy next???? Dziś???? Proszę!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźnienie, ale niestety przeliczyłam się ze swoimi możliwościami.:D Przygotowania świąteczne pochłonęły mnie do reszty i jak dotąd, wbrew wszelkim oczekiwaniom, nie miałam ani minuty wolnego czasu :( Nie wspominając już o pisaniu... Postaram się dzisiaj przysiąść i coś naskrobać, ale nie obiecuję od razu żadnych konkretnych rezultatów w postaci next'a. Kapryśna wena tymczasowo się ulotniła :(....
OdpowiedzUsuńWierzę w ciebie Martuno. Trzymam kciuki żeby wena szybko wróciła ze zdwojoną siłą. Będę czekać z niecierpliwością na nexta.
UsuńMam ten sam problem, dlatego doskonale cię rozumiem. Nic na siłę. Przygotuj tyle, ile będziesz mogła i kiedy będziesz mogła, mój komentarz na pewno się pojawi. W końcu pisanie to nasza pasja, a nie praca, czy też przykry obowiązek. To powinno sprawiać przyjemność.
UsuńPozdrawiam ciepło! :)
Halo, halo czy dziś (wieczorem) coś się pojawi??? ;)
OdpowiedzUsuńProoosssssszzzzęęęęęęęę
Bbłłłłłaaaaaaggggaaaaammmmmm
Martuno,ja wiem,że to Twoja pasja a nie praca,ale na litość boską my tu czekamy.Nie wystawiaj co chwilę naszej cierpliwości na próbę.Każdy kto jest fanem Twoim to poczeka tak długo jak będzie trzeba,ale nie nadużywaj tego.Bo to co zaczyna się dziać to trochę przegięcie.Rozumiem,brak weny,choroby,zepsuty komputer,ale ileż można czekać na obiecany next? Na drugi raz nic nie obiecuj bo i tak się z tego nie wywiążesz! Sorry za te słowa krytyki,ale moja święta cierpliwość sięgnęła zenitu,Nie "baw się" tak nami bo za niedługo nie będziesz miała dla kogo pisać.
OdpowiedzUsuńWiem, że już długo czekacie i nie ukrywam, że jest mi szczerze przykro z tego powodu. :( Niestety, tak "dziwnie" to wygląda, ale ostatnio rzeczywiście miałam wiele problemów... Nie szukam dla siebie usprawiedliwienia, ale cóż mogę na to poradzić ? Z natury jestem bardzo roztrzepana i nieterminowa, ale na pewno nigdy nie zamierzałam bawić się cudzym kosztem, jeśli tak to odbieracie to rzeczywiście znalazłam się w dość kłopotliwej sytuacji.Poza tym wydaje mi się, że nie podałam tak całkiem konkretnego terminu, w którym opublikuję następną część. Sądziłam, że uda mi się dodać coś w trakcie przerwy świątecznej, ale jak to zwykle bywa, wena tak jak ja ,wzięła sobie wolne i wyjechała w długą podróż...jak na razie nie wróciła :( i niestety się na to nie zanosi. Rozumiem Twoje rozgoryczenie i przyznaję Ci oczywiście rację i tak dziwię się, że ktoś jeszcze czyta moje marne wypociny. Cierpliwość największą cnotą - te słowa są w pełni prawdziwe i sama mam problem by wytrwać dłużej w oczekiwaniu, dlatego doskonale Cię rozumiem. Krytyka ubogaca, dzięki niej staramy się być lepsi, uniknąć kolejnych potknięć i błędów, więc nie ma za co przepraszać. Czasami potrzeba takiego "wiadra wody", kto wie ,może to otrzeźwi moją wenę twórczą, która milczy jak zaklęta? :P Pisanie to moje hobby, choć przyznaję, że raczej drugorzędne, a nawet trzeciorzędne. W tym tkwi główny problem, bo przy ograniczonym czasie wolnym muszę jakoś "sprawiedliwie" podzielić go by spełniać się w kilku pasjach jednocześnie, by się rozwijać, nie rezygnując przy tym z żadnej z nich.Każda hobby przynosi mi wiele radości i satysfakcji, niestety (bądź stety) ze szkodą dla pozostałych...:( Często bywają przypadki, że po prostu "zużyję" swoją wenę twórczą w inny sposób i brakuje mi ochoty i siły by przysiaść i coś napisać. Przyznaję również, że pisanie wymaga już w samej fazie twórczej dużej dozy cierpliwości, której nie posiadam za grosz.:( To naturalne, że jeśli coś robimy, to pragniemy by efekty naszej pracy były jak najlepsze, tak jest również w moim przypadku. Chciałaby być zadowolona z napisanego tekstu, pragnę by spełniły się wreszcie moje wyobrażenia i zamierzenia co do next'a,a to wymaga czasu.Mogę w każdej chwili dodać "napisaną na kolanie" część, ale wątpię by kogokolwiek ona zadowoliła...Nie ma sensu się cofać w rozwoju, dlatego i ja chciałabym poprawić jakość pisanego tekstu. Mam dość plastyczną wyobraźnię i kiedy myślę o tym, co zawrę w kolejnej części, w moim umyśle pojawia się gotowy "film", kolejne szczegółowe obrazy, które nie skąpią mi wyczerpujących szczególików, po prostu przesuwają się w mojej wyobraźni...Problem w tym jak ubrać to wszystko w słowa? Nie jest to proste... Wczoraj zastosowałam niezawodną taktykę w postaci Milki Oreo xD i pracę nad next'em znacznie się posunęły :P. Narzekaliście, że ostatnia część jest krótka, co zresztą przyczynia się do opóźnienia, bo pragnę zaspokoić również Wasze apetyty.Koncepcja już jest- a to jest chyba najistotniejsze.<3
UsuńPozdrawiam, przepraszam i proszę o jeszcze odrobinę cierpliwości
Marta
Ja rozumiem i poczekam tyle ile będzie trzeba. Trzymam kciuki za nexta w najbliższym czasie.
UsuńNo to co z tym nextem ?
OdpowiedzUsuńKiedy możemy liczyć na nexta?😊
OdpowiedzUsuńDzisiaj końcówka tygodnia, więc może uda Tobie się coś dodać na dobry początek następnego :)
OdpowiedzUsuńKiedy next????
OdpowiedzUsuńKiedy cos dodasz? Czekam 😁
OdpowiedzUsuńplisss zlituj się nad nami i daj nam już tego next'a
OdpowiedzUsuńWłaśnie czekamy z niecierpliwością 😉
OdpowiedzUsuńKiedy next????? Błagam dodaj coś!!!! PROSZĘ!!!!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam,że wciąż nie odzyskałam weny :(, ale już niebawem coś dodam...:D Ostateczny termin - weekend, w przeciwnym razie osobiście urządzę sobie jesień średniowiecza. :P
OdpowiedzUsuńTrzymam Cię za słowo. ☺
UsuńUwaga! Oficjalnie zaczynamy weekend :3
OdpowiedzUsuńKiedy coś dodasz? Dziś już weekend 😁
OdpowiedzUsuńNo bez przesady!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMożna liczyć w końcu na ciąg dalszy ?
Dziś next??? ��
OdpowiedzUsuń13.04 stuknie miesiąc jak nic na blogu nowego się nie pojawiło :O
OdpowiedzUsuńChyba najwyższy czas coś dodać? Czy Twoje obietnice(słowa) są coś warte? Czas sie ewakuować chyba,a szkoda,wielka szkoda....
Ej ej opanuj się daj dziewczynie spokój, przecież to jest normalne że nie zawsze może coś dodać. Nie widzę powodu do tego typu tekstów
UsuńNext!!!!!!!Next!!!!!!!Next!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNext!!!!!!!!!Błagam!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńMartuno, a ty w ogóle jeszcze żyjesz?...Czy średniowiecze Cię pochłonęło...jeśli tak, to zamieniam się w Twojego króla i 'rozkazuję' Ci dodać następną część jak najszybciej(już, w tym momencie, dzisiaj, nowwwwww)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWitam : )
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe twoje opowiadanie w zaledwie dwa dni, i mam pytanie czy jest jeszcze szansa na ciąg dalszy tej wspaniałej historii. Zdecydowanie jest to najlepsze opowiadanie jakie czytałam i byłoby mi bardzo smutno gdyby nie było ono zakończone : /...
Pozdrawiam : )