piątek, 6 czerwca 2014

Jakoś mi się udało. Kolejna część. Standardowo proszę o komentarze ! 



                                                                   X


Skończył swój ostatni wykład w Berlinie. Właśnie się pakował.Za dwie godziny miał samolot do Londynu.-Jeszcze tylko to jedno sympozjum-tłumaczył sobie. Od kilku miesięcy jeździł po świecie i prowadził wykłady za swojego przyjaciela ,profesora Henry ?ego  Starenberg ?a .- Ciekawe jak on mi się odwdzięczy-zaśmiał się w duchu . Adam ostatnio nie odbierał jego telefonów ,więc postanowił do niego zadzwonić.
- Cześć tu Andrzej ?powiedział pewnie
-Cześć-rzekł zaspany Adam
-O ,słyszę ,że nieźle wczoraj balowałeś-zaśmiał się
-Nie żartuj sobie ,miałem wczoraj nocny dyżur ,do tego jeszcze te papiery- powiedział usprawiedliwiając się
- Dobra. Obowiązki ordynatora-powiedział Falkowicz
-Nikt nie mówił  ,że będzie aż tak ciężko-stwierdził zrezygnowany Adam
-No ,ale to nie usprawiedliwia cię od nie odbierania moich telefonów-stwierdził stanowczo Andrzej
-Wiem. Przepraszam. Ostatnio dużo się działo. Najpierw ten wypadek  ,potem praca , przyjazd Wi..- przerwał nagle 
- Adam jaki wypadek !!!-warknął zdenerwowany Falkowicz
- Ehh. Przywieźli nam rannych z wypadku ?skłamał Adam
-Nie strasz mnie-rzekł pewnie
-Aż tak się o mnie martwisz ?-zapytał rozbawiony Adam
-Ha ha. Przecież gdybym potrzebował nerki  to muszę mieć się do kogo zwrócić-rzekł ironicznie
-No tak- zaśmiał się Adam
-Chciałem ci przypomnieć ,że za cztery dni wracam i nie chciałbym takiej sytuacji jaka miała miejsce ostatnio-stwierdził stanowczo
-Jakiej sytuacji?- zapytał z ciekawością Adam
-Nie pamiętasz ?-zapytał kpiąco-W takim razie chętnie ci przypomnę. Przyjeżdżam do własnego domu .Nie mam się jak do niego dostać ,bo ktoś zapomniał o moim przyjeździe i nie zostawił kluczy .Do tego ten ktoś wyjechał sobie na tydzień i nie odbierał telefonu. Byłem zmuszony włamać się do własnego domu. Jeszcze ta ochrona. Niezły mieli ubaw jak dowiedzieli się ,że włamuję się do swojego domu ?powiedział ironicznie, słychać było ,że jest zdenerwowany
-Andrzej przepraszam ?zaśmiał się Adam 
-Dobra. Tylko nie zapomnij-przestrzegł go 
-Jasne . Przepraszam ,ale muszę już kończyć ,zadzwonię jutro ?rzekł szybko
-Dobrze. Cześć-odpowiedział ,po czym się rozłączył
To był ich ostatni dzień przed wyjazdem w góry. Chciały nacieszyć się swoją obecnością. Postanowiły urządzić sobie babski wieczór ,tylko one dwie ,wino i komedie romantyczne ,czyli plan doskonały. Marek miał zająć się Alex?em ,wszystko było już przygotowane. Właśnie kończyła pakować ich rzeczy na wyjazd ,kiedy usłyszała brzęczenie telefonu.
-Halo ?powiedziała spokojnie
-Wiem ,że ma pani urlop ,ale dr Johnson zachorował ,a dr Hopkins musi jechać do Stanów na pogrzeb  ,więc czy mogłaby pani zmienić swoje plany i przyjechać tu jak najszybciej się da ,bo naprawdę nie dajemy już rady- rzekła nerwowo sekretarka dyrektora
- Pani Wellthon , nie możecie wezwać kogoś na zastępstwo ?-zapytała zdenerwowana ,po tych wszystkich przejściach chciała spędzić ten czas tylko z synem
- Pani Ravenswood , dyrektor nalegał ,wie pani ,że trudno znaleźć tak dobrego chirurga jak pani z dnia na dzień-powiedziała zdenerwowana kobieta ?Jesteśmy w trudnej sytuacji-dodała
-No dobrze. Postaram się wrócić jak najszybciej-powiedziała zawiedziona
-Dziękuję bardzo- powiedziała ciepło kobieta ?Dowidzenia ?dodała
-Dowidzenia-odpowiedziała zrezygnowana Wiktoria
-Kto to ?-zapytała wchodząca właśnie do jej pokoju blondynka 
-Z pracy . Muszę już wracać .Nici z wyjazdu-westchnęła smutno rudowłosa
-Ojj. Nie martw się ,odbijecie to sobie następnym razem-rzekła ciepło Agata
-Szkoda. Nie wiem ,czy przed wakacjami uda mi się wziąć jakiś dłuższy urlop-powiedziała smutno- Poza tym Alex pierwszy raz jest w Polsce ,a jeszcze nic nie widział- dodała zrezygnowana
- Wiesz , nasz dom jest dla was zawsze otwarty ,więc jak coś to po prostu weź Alex?a i przyjeżdżajcie-powiedziała Agata
-Dzięki ,ale właśnie myślałam ,czy ty , Marek i Adam nie odwiedzilibyście nas w czerwcu  w Essex , to będą pierwsze urodziny małego bez Anthony ?ego ,więc myślała ?-powiedziała smutno
-Tak . Jasne oczywiście.-odpowiedziała ?A rodzina Anthony? ego ?-zapytała cicho
-Wiesz ,po jego śmierci nie jest za dobrze. Zawsze jego rodzina twierdziła ,że nie pasujemy do siebie ,ale teraz to już szczyt. Oprócz pieniędzy ,akcji i naszego mieszkania Anthony zapisał mi i Alex?owi  rodzinną rezydencję w Essex. Co prawda miał do tego prawo ,ale jego rodzina nie akceptuje tego i sądzi ,że posiadłość powinna pozostać w ich rękach. Nie wiem co mam robić ,uwielbiam ten dom ,Anthony poświęcił wiele by odrestaurować ten pałac.-powiedziała zatroskana
-No słyszę ,że nie jest za dobrze ,ale ,czy ich w ogóle obchodzi co dzieje się z tobą i Alex? em?- zapytała cicho z troską patrząc na zatroskaną przyjaciółkę
-Nie szczególnie. Tylko Johny i Mer czasami zadzwonią-rzekła smutno
- Mimo wszystko przez wiele lat byliście rodziną , może Anthony nie był biologicznym ojcem Alex?a ,ale przecież traktował go jak syna , nie rozumiem ich , powinni was wspierać-powiedziała z wyrzutem Agata
-Będzie nam teraz ciężko, dlatego cieszę się ,że cię mam ,zawsze mogę na ciebie liczyć-powiedziała radośnie przytulając się do przyjaciółki
-Ja na ciebie też-powiedziała ciepło Agata.-No i nie zapominaj o naszym Adasiu-zaśmiała się
-No  tak ,zapomniałam. Nasz Krajewski , czyste wsparcie ?powiedziała z ironią
-Oj ,nie ładnie tak żartować ,Adam naprawdę zachował się jak przyjaciel po tym wszystkim-rzekła pewnie Agata
-Wiem ?odpowiedziała- Mimo tych wszystkich dziwnych sytuacji zawsze nim był- powiedziała   Wiktoria
-A co z naszym wieczorem ?-zapytała Agata
- No niestety Agatko ,nie za dobrze ,jutro musimy lecieć-powiedziała zawiedziona Wiktoria
-No tak , to może chociaż spędzimy razem dzień ?-zapytała blondynka
-Kochana , wczoraj był ostatni dzień twojego urlopu ?przypomniała jej Ruda
-Cholera! Masz rację ,zaraz spóźnię się do pracy-krzyknęła Agata
-Ojj, Woźnicka ,Woźnicka ?zaśmiała się Wiki
-Wpadnij po mnie o 16 ? krzyknęła pospiesznie opuszczając pokój

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Spędziła z synem cały dzień. W końcu udało im się pozwiedzać Warszawę. Cały czas rozmawiali i śmiali się. Alex namówił ją nawet na wypróbowanie jego samolotu. Nie przyznała tego ,ale naprawdę się jej podobało. Pokazała mu swoją ulubioną ,hiszpańską restaurację ,ostatni raz była tutaj z Andrzejem. To miejsce przywoływało wiele wspomnień. Właśnie kończyli jeść obiad ,ona wciąż pogrążona była w zadumie ,wyrwał ją z tego jego głos.
-Mamo ,czy wszystko jest w porządku ?-zapytał z troską malec
-Tak kochanie. Czemu pytasz? ?zapytała patrząc w jego ciemnoszare oczy ,ich widok dodawał jej otuchy
- Bo nic nie mówisz-powiedział pewnie chłopiec
-Po prostu smutno mi ,że musimy już wyjeżdżać-odpowiedziała rudowłosa
-Wiem ,mi też ,będę tęsknił za ciocią Agatą ,wujkiem Markiem i wujkiem Adamem ?rzekł Alex
-Ja też-powiedziała ciągle zamyślona Wiktoria
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Właśnie wrócili do domu Rogalskich. Marek odsypiał nocny dyżur. Około piętnastej wstał i poszedł do salonu ,zastał tam Wiktorię i Alex ?a oglądających telewizję.
-Hej-powiedział radośnie mężczyzna
-Cześć-odpowiedziała Wiktoria
-To co młody ,dzisiaj mamy męski wieczór-zaśmiał się ,patrząc w stronę chłopca
-Niestety nie, wujku- odpowiedział smutno Alex
-Jak to ?-zapytał zdziwiony Marek
-Dzwonili do mnie z pracy. Jutro o 11 mamy samolot do Londynu-powiedziała Wiki
-Aha. Szkoda. Miałem nadzieję na pokera z Alex ?em- zaśmiał się Rogalski
- Niech zgadnę, Adam-westchnęła ciężko rudowłosa
-Na jego miejscu bym tego nie rozgłaszał. Przegrać z sześciolatkiem pięć stów ?zaśmiał się Marek
-Alex?!-powiedziała wzburzona Wiktoria
-Tak?- zapytał udając niewinnego
- Tyle razy cię prosiłam-powiedziała stanowczo
-Ale mamo-powiedział cicho malec
-Doigrałeś się kochany. Koniec z operacjami przez tydzień-oznajmiła pewnie
-Mamo!- krzyknął chłopiec
- Z Adamem też się policzę- stwierdziła stanowczo
-Mamo ,ale ta operacja guza przysadki ,czekam na nią od dawna.-powiedział chłopiec, patrząc na nią błagalnym wzrokiem
-Ale tylko ta jedna-powiedziała Wiki
-Dobrze-odparł zrezygnowany ,po czym poszedł na górę
-Dziwna kara-stwierdził rozbawiony Marek
-Aj nawet mi nie mów ,dzieci w jego wieku zajmują się całkiem innymi rzeczami ,a mu w głowie tylko operacje-westchnęła Wiktoria
-Widocznie wdał się w mamusię-zaśmiał się mężczyzna ,Wiktoria dała mu kuksańca w bok
-Ałła!!! Ja tylko stwierdzam fakty-powiedział uśmiechając się w jej stronę ,ona odwzajemniła mu się tym samym
-Dobra. Ja już lecę ,umówiłam się z Agatą w szpitalu-stwierdziła rudowłosa-Zajmiesz się Alex?em? -zapytała ciepło
-Jasne-odpowiedział pewnie do znikającej za drzwiami Wiktorii
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Właśnie dotarła do szpitala. W pokoju lekarskim nie zastała nikogo, więc postanowiła udać się do bufetu. Rozglądała się po pełnej sali w poszukiwaniu przyjaciółki ,kiedy usłyszała znajomy głos za swoimi plecami.
-Wiki!- krzyknął radośnie Przemek
-Przemek ,cześć-odpowiedziała ciepło
-Co ty tu robisz?- zapytał mężczyzna
-Szukam Agaty-odpowiedziała szybko rudowłosa
-Ma jeszcze konsultację , za jakieś pół godziny będzie wolna-powiedział pewnie
-Aha-odparła Wiki
-Mam teraz przerwę ,może pogadamy ?-zaproponował Zapała
-Dobra-odpowiedziała niepewnie Wiktoria ,nie utrzymywała z Przemkiem kontaktu od wyjazdu na staż , pierwszy raz od siedmiu lat zobaczyła go kilka dni temu ,wtedy zamienili ze sobą tylko kilka zdań
-Co tam u ciebie ?-zapytała siadając z nim przy stoliku
-Wszystko dobrze. Wziąłem ślub z Olą ,jestem szczęśliwy-powiedział radośnie
-Cieszę  się ?rzekł z uśmiechem
-Mamy dwie córeczki ,kupiliśmy dom niedaleko szpitala ?powiedział Zapała
-Naprawdę. Masz dwie córki ?-zapytała zaciekawiona Wiki
-Tak. Basia ma siedem lat ,a Julia pięć-odpowiedział Przemek ,pokazując jej zdjęcie dwóch jasnowłosych dziewczynek
-Śliczne-powiedziała rudowłosa
-Podały się do tatusia-zaśmiał się Przemek
-Co ty gadasz Zapała  ,wykapana Ola-zaśmiała się Wiktoria ,lubiła się z nim drażnić
-No wiem-przyznał jej rację- A co tam u ciebie słychać? Nie widzieliśmy się od tylu lat-westchnął Przemek
-Ostatnio nie za dobrze ?powiedziała zatroskana Wiktoria
-Coś tam słyszałem ?powiedział smutno
-Mieliśmy wypadek ,mój mąż zginął ,jest nam ciężko .Przyjechaliśmy tutaj odreagować ,ale niestety musimy już wracać-powiedziała cicho
-Nie martw się wszystko będzie dobrze-pocieszał ją Zapała
-Dzięki-odpowiedziała ciepło ,brakowało jej Przemka
- No to opowiadaj ,co tam się z tobą działo po wyjeździe na staż ?Agata była bardzo tajemnicza.-rzekł zaciekawiony Przemek 
-Miałam staż w St. Mary?s Hospital w Londynie ,poznałam Anthony ?ego ,urodził się Alex ,potem wzięliśmy ślub ,znalazłam pracę w Prince Albert?s Hospital ,pracuję tam do tej pory-powiedziała szybko Wiki 
-Aha-odparł Przemek- A ile twój syn ma lat?- zapytał mężczyzna
- Za kilka miesięcy skończy sześć-odpowiedziała zakłopotana Wiktoria
-Alex ,tak ?-zapytał ciepło
-Mhhm ?przytaknęła 
- Musimy się kiedyś spotkać , ty ,ja ,Ola i dzieci ?zaproponował Przemek
- Brzmi świetnie-stwierdziła pewnie 
-Szkoda ,że musicie już jechać ,chciałbym bliżej poznać Alex?a. Na pewno zaprzyjaźnił by się z dziewczynkami-powiedział ciepło Przemek
- Też tak sądzę-skłamała ,nie wyobrażała sobie Przemka zaprzyjaźniającego się z Alex?em 
-Doktorze Zapała wzywają pana na blok-przerwała im pielęgniarka , Wiktoria była jej za to wdzięczna, nie miała ochoty na tę rozmowę
-To do zobaczenia Wiki ?rzucił na odchodne Przemek
-Pa.-odpowiedziała Rudowłosa ,po czym udała się w stronę pokoju lekarskiego
Właśnie weszła do środka. W pokoju były tylko Agata i Hana.
-Hej ? powiedziała radośnie ? Agatko byłyśmy umówione na szesnastą-dodała po chwili
- A , tak. Tylko się przebiorę i lecę ?odpowiedziała pospiesznie Agata kierując się w stronę przebieralni
-Ok.-odparła Wiki siadając na kanapie obok Hany ?Nic się tu nie zmieniło ?powiedziała cicho rozglądając się po pokoju i rozmyślając
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czekali na odprawę ,o jedenastej mieli samolot do Londynu. Adam i Agata przyjechali tu razem z nimi ,chcieli się pożegnać.
- Trzymajcie się i jak coś to dzwoń ?powiedziała Agata
-Dobrze Agatko ,ty też- odpowiedziała ciepło Wiki
-A ty młody opiekuj się mamą-zwróciła się w stronę Alex?a
-Oczywiście ciociu-rzekł malec ,mocno się do niej przytulając
-Pa Wiki ?powiedział smutno Adam ,przytulając przyjaciółkę
- Też będę za tobą tęsknić-powiedziała Wiktoria
-Młody ?rzekł Adam ,podchodząc do chłopca i kucając obok niego ,szeptał coś do jego ucha
-Dobrze-odpowiedział chłopiec ,łobuzersko uśmiechając się w jego stronę
-Co wy tak szepczecie ?-zapytała zaciekawiona Agata
-Takie tam ,męskie sprawy ?odpowiedział dumnie Adam
- Do zobaczenia ?powiedzieli szybko ,teraz była ich kolej  na odprawę
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wczoraj po południu przyleciał do Londynu. To było jego ostatnie sympozjum. Kilka godzin krótkich wykładów ,prezentacja wyników badań , rozmowy i bankiet ,czyli to co zwykle. ?Mam nadzieję ,że nie zanudzę się na śmierć-myślał. Nie lubił takich spotkań ,wszyscy zadręczali go lawiną pytań ,wszyscy chcieli zamienić z nim chociaż jedno zdanie. Miał już dość. Od kilku miesięcy prowadził wykłady w różnych miejscach na świecie. Kiedyś to byłoby spełnienie jego marzeń ,ale teraz ?prychnął .
Dochodziła godzina piętnasta. O szesnastej zaczynało się sympozjum ,więc postanowił się przygotować. Założył swój ulubiony czarny ,dobrze dopasowany garnitur, świeżo wyprasowaną , śnieżnobiałą koszulę i swój znak rozpoznawczy ,czerwony krawat. Poprawił włosy ,zapiął spinki do mankietów i spojrzał w lustro. Wszystkie elementy garderoby pasowały do siebie ,jego wzrok zatrzymał się na idealnie ułożonych włosach. Właśnie przypomniał sobie jak kiedyś powiedziała mu ,że woli jak jego włosy są lekko rozczochrane ,nie wiedział dlaczego ,ale delikatnie je zmierzwił . Miała rację ?pomyślał- rzeczywiście tak jest lepiej . Właśnie zszedł na dół ,wiele osób przybyło już na sympozjum. Próbował zawrócić z korytarza ,ale zatrzymał go niski ,chrapliwy głos.
-Profesor Falkowicz- rzekł pewnie starszy, niski mężczyzna
-Profesor Adams-powiedział ,obdarzając go wymuszonym uśmiechem
-Słyszałem ,że pan będzie dziś prowadził dużą część wykładów ?zaczął staruszek
-Tak ,będę miał tą przyjemność ?skłamał Falkowicz ,z jego twarzy nie schodził ironiczny uśmiech
- Cieszę się ?odparł szczerze Adams ?Właśnie zastanawiałem się ,czy ?-zaczął starszy mężczyzna
-Przepraszam- powiedział ,próbując wykręcić się od dyskusji z najnudniejszym człowiekiem jakiego znał- To chyba profesor Tereens ?dodał kierując się w stronę ubranego w grafitowy garnitur ,lekko otyłego mężczyzny
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kilka godzin temu wrócili do Anglii. Dopiero co zdążyli odświeżyć się po podróży ,kiedy zadzwonił jej telefon.-To pewnie Agata ?myślała.
-Halo-powiedziała cicho ,była zmęczona
-Co?- po chwili krzyknęła do telefonu
-Tak dobrze ,postaram się dotrzeć ,ale na pewno nie zostanę na bankiecie ,kilka godzin temu wylądowaliśmy-powiedziała chłodno ,po czym się rozłączyła
-Mamo musisz iść do pracy ?-zapytał smutno Alex
- W pewnym sensie. Dyrektor chce ,abym reprezentowała zespół chirurgów naszego szpitala na sympozjum 
-Aha. Kto będzie wykładał? -zapytał z ciekawością
-Profesor Starenberg- odpowiedziała szybko
- W takim razie musisz iść-stwierdził pewnie
-A kto z tobą zostanie?- powiedziała smutno ,mierzwiąc jego włosy
- Mamo mam prawie sześć lat-stwierdził stanowczo
-Może Ellie- powiedziała ,po czym wyciągnęła telefon i zadzwoniła do przyjaciółki
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Była już spóźniona. Miała na sobie czarną ,dopasowaną sukienkę ,czerwone szpilki, rozpuściła włosy. Była lekko zarumieniona z powodu niskiej temperatury na zewnątrz. Właśnie wchodziła na salę ,większość miejsc była zajęta. Usiadła w jednym z ostatnich rzędów.-Na szczęście się jeszcze nie zaczęło-myślała. Jakby na jej żądanie do mównicy podszedł starszy mężczyzna.
-Serdecznie witam wszystkich na dzisiejszym sympozjum. W zastępstwie za profesora Starenberga poprowadzi je dzisiaj znakomity specjalista profesor Andrzej Falkowicz- powiedział głośno mężczyzna ,po jego słowach w sali rozległy się głośne oklaski, na środku podwyższenia pojawiła się dobrze znana jej sylwetka profesora. Chciała natychmiast wyjść ,ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa ,kiedy usłyszała jego niski głos. Przez ponad trzy godziny wsłuchiwała się każde jego słowo ,obserwowała każdy jego gest. Nie widziała go od tylu lat ,a on wcale się nie zmienił. Jak zwykle nienagannie ubrany ,pełen pewności siebie ,obdarzał całą salę swoim ironicznym uśmiechem. Nawet nie zauważyła kiedy wykład się skończył ,a organizator zaprosił wszystkich na oficjalny bankiet. Nie wiedziała co się dzieje i kiedy znalazła się w dużym ,dobrze oświetlonym pomieszczeniu.
-Pani doktor ?usłyszała głos znajomego lekarza
- Doktor Johnson  ,co pan tu robi ,podobno jest pan chory?- zapytała ocknąwszy się
- Wiem ,że zniszczyłem pani plany na urlop ,ale naprawdę jestem chory .Przyszedłem tutaj ,bo nie mogłem przepuścić takiej okazji-powiedział usprawiedliwiając się mężczyzna
- A to jest właśnie doktor Ravenswood ,nasz najlepszy chirurg-usłyszała głos dyrektora za swoimi plecami 
-Miło mi ?usłyszała jego niski głos ,odwróciła się .W  tym momencie ich spojrzenia się skrzyżowały ,oboje patrzyli na siebie nie dowierzając własnym oczom , pierwszy raz od dawna byli tak blisko , ich serca zaczęły mocniej bić. 
-Wiki ?szepnął z niedowierzaniem ,patrząc prosto w jej zielone oczy 
-Andrzej ? powiedziała cicho zanurzając się szarości jego oczu ?Przepraszam-rzekła rozbudzona, pospiesznie oddalając się w stronę wyjścia
Stał tak przez chwilę obserwując jak opuszcza salę. Nie mógł w to uwierzyć ,był w innym świecie.
- Pan zna doktor Ravenswood?- głos nowopoznanego dyrektora jednego z londyńskich szpitali  wyciągnął go z koła własnych myśli
-Tak ,pracowaliśmy razem. Wiktoria była w moim zespole naczyniowym-odpowiedział automatycznie powoli wychodząc z szoku ? Przepraszam ?dodał prawie wybiegając z sali , oczy wszystkich były skupione na jego osobie 
-Wiki !-krzyknął próbując dogonić kobietę ,właśnie opuścił budynek ,zobaczył tylko zamykające się drzwi i odjeżdżającą taksówkę.
-CHOLERA !-krzyknął przed siebie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz