XXV
Pakowali swoje walizki . Ostatnie dwa dni spędzili w domu Rogalskich. Na prośby Alex?a Wiki szczegółowo opowiedziała mu o pobycie w Argentynie. Chłopiec zadawał jej bardzo wiele pytań , chciał dowiedzieć się jak najwięcej o swoim dziadku. Pomijała fragmenty o krytycznym stanie zdrowia ojca ,ale mały nie dawał za wygraną ,dalej drążył ten temat.
- Mamo ,przecież coś musiało być nie tak ?upierał się chłopiec
- Kochanie ?powiedziała patrząc mu w oczy ? Chyba najważniejsze ,że wszystko jest już w porządku ?powiedziała wymijająco
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć ?- był nieustępliwy ,zmarszczył brwi
-Na niektóre sprawy jesteś jeszcze za mały ?stwierdziła pewnie ? Wszystko jest już dobrze ?dodała nie do końca przekonana ,spojrzał na nią zrezygnowany
- A kiedy będę mógł odwiedzić dziadka ? Bardzo chcę go poznać ?powiedział nie spuszczając z niej wzroku
- Jak wydobrzeje ,to obiecuję ,że go odwiedzimy ?odpowiedziała ,pakując sweter do torby ,podał jej kolejne dwa , zapięła zamek
- Już jesteśmy spakowani ? westchnęła ,odgarniając rudy kosmyk włosów za ucho ,uśmiechnęła się lekko i spojrzała na zatroskaną twarz syna ,usiadł na brzegu łóżka
-Ej ,co się stało ? ?zapytała ,uśmiechając się do niego , usiadła obok ,zaczęła przyglądać mu się uważnie
- Cieszyłem się ,że w końcu wrócimy do domu ,do taty ,ale teraz nie chcę wracać ? stwierdził cicho ,jego twarz nie wyrażała żadnych emocji ,poza przeraźliwie smutnymi oczami ,które straciły swoje wesołe iskierki . Odkąd powiedziałam mu ,że razem z innymi członkami rodziny podjęli decyzję o wysłaniu go do internatu w Surry , Alex nie był już tym samym żywym dzieckiem ,nie ukrywał ,że nie chce tam zamieszkać. . Milczała .
- Mamo ,dlaczego nie mogę uczyć się w Londynie ?- zapytał patrząc się w róg pokoju
-Przecież to dla twojego dobra ? powiedziała Ruda , pogłaskała go po głowie ,odsunął się na bok
- Nie wydaje mi się ? stwierdził pewnie ,spojrzał na nią błagalnie ? Chcę zostać z tobą ? powiedział z przekonaniem
- Wiem kochanie ? odparła smutno , zaszkliły jej się oczy. W pełni się z nim zgadzała ,ale wiedziała ,że to jest dla niego wielka szansa ,nie mogła ustąpić ,mimo że pękało jej serce.
- Boję się ?stwierdził chłopiec
-Czego ?-zapytała Wiktoria ? Na pewno sobie poradzisz ,jesteś?- zaczęła ,ale przerwał jej szybko
-Nie chodzi o mnie. Wiem ,że dam radę -stwierdził lekceważąco ? Boję się o ciebie ?powiedział ,przytulając się do matki
- O mnie ?-zapytała z niedowierzaniem ,przytaknął
- Jak ty sobie beze mnie poradzisz ?-westchnął ciężko ,uśmiechnęła się do niego
- Poradzę ,poradzę. Nie przejmuj się ? powiedziała żartobliwie ,spojrzał na nią poważnie
- Naprawdę się martwię ? stwierdził stanowczo ? Mamo ..-zaczął cicho
- Alex ?powiedziała pewnie ? Dokończymy tę rozmowę w domu ? Zmykaj po swoją torbę ,za godzinę mamy samolot ? ponagliła syna ,opuścił pokój . Schowała twarz w dłoniach ,z dnia na dzień była coraz bardziej zmęczona , przytłoczona. Zrozumiała o co mu chodziło ,musiała przyznać mu rację. Odkąd John poinformował ją o dalszej drodze edukacji chłopca miała wiele wątpliwości . W trakcie rozważań nad tą propozycją myślałam tylko o nim ,o jego dobru. Jednak teraz zdała sobie sprawę ,że żyje dla niego ,że budzi się ,śmieje i jest w stanie normalnie funkcjonować jedynie dzięki Alex ?owi . Bez niego ,jego uśmiechów , radosnych szarych oczu , dziwnych pomysłów jej życie wydawało się puste ,bezsensowne. On dawał jej siłę by zmierzyć się z kolejnym dniem. ?Jak ja sobie bez ciebie poradzę ?-powtórzyła pytanie ,które zadał jej kilka minut wcześniej . Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na nie. Usłyszała dochodzący z dołu głos blondynki :-Wiki ,musicie już wychodzić .
-Już Agatko ,już ?odpowiedziała pospiesznie ,odgarnęła rude włosy do tyłu i wzięła leżącą na łóżku walizkę ,zamknęła drzwi do pokoju ,podszedł do niej Marek i zniósł po schodach jej bagaż. Ona weszła do pokoju synka ,walczył z suwakiem od torby . Obserwowała jego zmagania ,pokręciła głową.
-Pomogę ci ?zaproponowała lekko rozbawiona
- Nie. Sam sobie poradzę ?stwierdził ,mocując się z zamkiem
-Alex ? nalegała
-Nie ?nie ustępował
-Proszę ,daj mi to ? powiedziała podchodząc bliżej ,pociągnął mocniej i w końcu zapiął torbę ,uśmiechnął się z satysfakcją
-Uparciuch ? żartobliwie syknęła w jego stronę
- Ty też ? odpowiedziała pewnie ,stojąca w drzwiach Agata. Blondynka za dwadzieścia minut zaczynała dyżur i nie mogła towarzyszyć przyjaciółce na lotnisku.
-Będę bardzo tęsknić ?powiedziała ciepło Rudowłosa ,objęła Agatę
- Ja też ,ty mój rudzielcu ? stwierdziła rozbawiona Blondynka ? Bardzo mi ciebie brakuje ?powiedziała szczerze
- Nie ma cię kto pakować w kłopoty ,nie masz się komu wyżalić i nie masz od kogo pożyczać butów. Prawdziwa tragedia ? ironizowała Wiktoria ,jej też brakowało przyjaciółki
-Mówię na poważnie ?broniła się Agata ? Chociaż coś w tym jest ?dodała filozoficznym tonem
-Ejj ? powiedziała udając oburzenie ,kolejny raz padły sobie w ramiona
-Dbajcie o siebie ?zaczęła matczynym tonem Agata
- Wy też ?powiedziała Ruda ,spojrzała z troską na przyjaciółkę
- Ciociu ,odwiedzisz nas w czerwcu ?wtrącił się chłopiec
- Oczywiście ?stwierdziła ,mierzwiąc jego włosy ? Nie zapomniałam ?upewniła go
- Już nie mogę się doczekać ?przyznał z radością ,przytulił ją mocno . Był bardzo przywiązany do Agaty.
-Ja też . Nikt nie dostarcza mi takiej ilości darmowej rozrywki i dużej dawki adrenaliny jak ty ?powiedziała z przekonaniem internistka
-Staram się ? stwierdził pewnie malec ,obie kobiety spojrzały na siebie ze zrozumieniem
- Pilnuj mamy ,wiesz jaka jest ?powiedziała mu na ucho Woźnicka ,uśmiechnęła się do niego promiennie
-Słyszałam ? o swojej obecności przypomniała im Wiktoria ,uściskały się po raz ostatni
- Do zobaczenie ?Agata żegnała się z nimi przy drzwiach ,łzy pojawił jej się w oczach . Wiktoria i Alex byli dla niej niemal jak rodzina ,pomachała im na pożegnanie ,zanim wsiedli do samochodu Krajewskiego .
Piętnaście minut później byli już na lotnisku ,szykowali się do odprawy . Za kilka minut mieli lot do Londynu . Nadeszła ich kolej. Nastała smutna chwila pożegnania. Żadne z nich nie przepadało za tym momentem ,nastała krótka cisza ,którą przerwał Krajewski.
- Pa piękna ?powiedział Adam ,po czym przytulił przyjaciółkę ,nie zdążył jeszcze nacieszyć się jej przyjazdem ,a znów musiał ją żegnać .
-Trzymaj się ? odpowiedziała ciepło ,patrząc na bruneta. Musiała przyznać ,że bardzo zmienił się przez ostatnie lata . Był inny ,ale jednak pozostał starym Adamem.
- Młody ? mężczyzna zwrócił się do chłopca ? Pamiętaj o naszej umowie ?przypomniał mu
- Pamiętam ?stwierdził pewnie malec ,Wiktoria popatrzyła na nich pytająco ,Adam rozłożył bezradnie ręce
-Wujku ,przyjedziesz do nas w czerwcu ?-zapytał go chłopiec ,czekał na jego odpowiedź
-W czerwcu ?-zapytał zdziwiony Krajewski ,spojrzał pytająco na Wiktorię
- Tak. Do Essex ?dodał pewnie mały
-Alex kończy dwudziestego czwartego czerwca sześć lat ?wyjaśniła mu Wiktoria ,z niedowierzaniem spojrzała na syna ? Jak ten czas pędzi ? przemknęło jej przez myśl
-Acha ?uśmiechnął się brunet ? Oczywiście ?stwierdził pewnie ? Jak mogłoby mnie zabraknąć ?-zapytał retorycznie ,już zaczynał zastanawiać się nad prezentem-Sześć lat ,poważny wiek ?zaśmiał się w myślach
-Cieszę się ,że będziesz ?powiedział malec ,przytulił się do Adama ,mężczyzna poklepał go delikatnie po plecach . Nawet nie zauważył kiedy ten mały chłopiec stał się dla niego kimś bardzo ważnym.
-Lećcie już ?przypomniał im o odprawie ,podążał wzrokiem za oddalającą się dwójką , kiedy wchodzili do tunelu pomachał im ostatni raz i opuścił lotnisko. Odpalił swoje czarne auto i ruszył w stronę Leśnej Góry . Nie znosił pożegnań ,ale przykre momenty dzisiejszego dnia miały dopiero nadejść. Dziś mijała trzydziesta piąta rocznica śmierci ich rodziców. Zazwyczaj w tym dniu zaszywał się w domu i wyczekiwał następnego dnia ,albo razem z Andrzejem odwiedzał cmentarz. To był najgorszy dzień w roku . Wiedział ,że właśnie w nim stracił najbliższe sobie osoby ,lecz to nie pamięć po stracie była dla niego najbardziej bolesna . Andrzej miał wspomnienia ,pamiętał rodziców ,wspólnie spędzone chwile ,a on ? Nic. Był wtedy jeszcze za mały ,nic nie pamiętał ,może poza pięknymi oczami matki i jedną z kołysanek ,którą śpiewała mu na dobranoc. W tym dniu miał tylko dwie operacje ,postarał się o wolne ,wiedział ,że nie będzie w stanie długo pracować. Zaparkował i szybko ruszył w kierunku drzwi szpitala. Przemknął przez korytarze i znalazł się w pokoju lekarskim.
-Cześć ?powiedział pospiesznie i udał się do przebieralni
- Ordynatorze witamy ? powitał go drwiąco Konica ,widać było ,że on również nie jest w humorze
- Ty tutaj ?-zadziwił się Krajewski ? Nie skończyłeś dyżuru godzinę temu ?-zapytał zdziwiony
- Taaa ?westchnął ortopeda ,podszedł do ekspresu po nową dawkę kofeiny
-Borys ?-stwierdził ,nie zapytał ,jakby na jego zawołanie w drzwiach pojawił się Jakubek
-W wilku mowa ?wyszczerzył się Rafał
- Gdzie byłeś ?-zapytał go Adam ,chirurg nie odpowiedział
- Borys ?powiedział wyraźnie
- No co ? ?zapytał zniecierpliwiony Jakubek
-Piąty raz w ciągu dwóch tygodni spóźniłeś się do pracy. W dodatku nikogo nie uprzedziłeś ?powiedział zdenerwowany Adam
- Prze- pra ?szam ?wyartykułował Borys ? Czy mogę wrócić do swoich obowiązków ?-zapytał wskazując ręką na szatnię
- Tak ?odpowiedział zrezygnowany Adam ,Jakubek zniknął za drzwiami
- Może powinieneś być trochę bardziej ostry ?zasugerował Konica ,Krajewski spojrzał na niego błagalnie
-No co ? W końcu jesteś ordynatorem ?powiedział Rafał ,usiadł na sofie ? Weź przykład z brata-zaśmiał się lekko
- Ehm. Jasne ?powiedział kpiąco ? Nie jestem taki ?dodał ,zmieniając grafik na tablicy
-Mówię poważnie . Może nikt za nim nie przepadał ,ale dyscyplina była . Nikt się do pracy nie spóźniał ?przypomniał sobie Konica i wzdrygnął się lekko
- Wiesz co ?uśmiechnął się Adam ? Andrzej nawet nie wyobraża sobie jak bardzo za nim tęsknicie ,może namówię go na częstsze operacje u nas -zaczął niewinnie ,roześmiał się szczerze
- Może ?Konica również się zaśmiał ,do lekarskiego weszła Klaudia ,przywitała się i usiadła obok męża
- O czym tak gruchacie gołąbeczki ?-zapytała patrząc na rozbawionych mężczyzn
- O starych czasach ?powiedział tajemniczo Rafał ,z szatni wyszedł Borys
-Pozwolisz na chwilę ?powiedział stanowczo Adam ,wskazał ręką na drzwi ,Jakubek westchnął i zaczął zniecierpliwiony
- Nie możesz tutaj ?-zapytał
- Jak chcesz ?powiedział profesjonalnie i podszedł do Borysa ? To było twoje ostatnie spóźnienie ,jeśli to się powtórzy to mogę cię zapewnić ,że stracisz tę pracę. ?powiedział obojętnie -Mam nadzieję ,że się rozumiemy ?-zapytał z lekkim uśmiechem , nie spuszczając Borysa z oczu , chirurg wiedział ,że Adam nie żartuje .
- Tak ?powiedział przez zęby , wściekły opuścił pokój
- Psss ?zaśmiała się kobieta ? Parzy ?dodała podnosząc brwi
- Widzisz ? Konica zwrócił się do Krajewskiego - Jak chcesz ,to potrafisz. To gdzieś w tobie siedzi ?powiedział przewracając teatralnie oczami
- Co ?-zapytał zdezorientowany
- Falkowicz ? stwierdził ,zwężając oczy ,Adam pokręcił głową i spojrzał na kolegę z politowaniem ,udał się do pacjenta ,za pół godziny miał mieć operację. Ostatnio posada ordynatora dawała mu się we znaki . Całe dnie spędzał w szpitalu ,do tego miał problemy z podwładnymi. Nigdy nie widział siebie w roli szefa ,po prostu nie nadawał się do tej pracy. Odkąd otrzymał tę posadę współpracownicy zaczęli traktować go inaczej ,jakby był kimś obcym. Nie cierpiał takiej atmosfery. Jego relacje z innymi pracownikami chirurgii zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni.
Właśnie skończył operację ,wystąpiły nieprzewidziane komplikacje ,ale udało im się je oponować ,pacjent został przewieziony na odział intensywnej terapii. Wyszedł by powiadomić rodzinę o jego stanie zdrowia . Uśmiechnął się widząc nieopisane szczęście na twarzach tych ludzi ,to właśnie dlatego został lekarzem. Oddalił się ,zostawiając ich samych. Ponownie udał się do pokoju lekarskiego.
- Jak pacjentka z trójki ?-zapytał od razu ,siedząca na sofie Agata spojrzała na niego smutno ? Nie zdążyliśmy ?powiedziała cicho
- Niestety serce nie wytrzymało ?dodał profesjonalnie Ruud ,poklepał go po ramieniu , Krajewski westchnął ciężko. Dobrze znał tą kobietę ,to on ją zdiagnozował. Była jeszcze młoda ,miała wiele lat przez sobą. Najbardziej bolało go to ,że nie spełnił swojej obietnicy. Na ostatnim obchodzie przed operacją ,której nie doczekała ,prosiła go by zrobił wszystko co w jego mocy ,była przerażona. Samotnie wychowywała dwójkę dzieci ,nawet nie chciała myśleć co stanie się z nimi po jej śmierci ,a jednak życie po raz kolejny nakreśliło własny scenariusz. Adam tępo rozejrzał się po pokoju ,spojrzał na Agatę. Ten dzień nieustannie testował jego siły. Zawsze mocno przeżywał rocznice wypadku ,a teraz jego pacjentka zmarła ,a jej dzieci znalazły się w podobnej sytuacji. Potarł dłonią skronie.
-Jedź do domu ?powiedziała ciepło Blondynka
- Ale..-zaczął pospiesznie
-Wszystkim się zajmę ?ze zrozumieniem spojrzała mu w oczy
-Dzięki-zmusił się do lekkiego uśmiechu ,który bardziej przypominał grymas. Agata miała rację ,nie był w stanie dłużej pracować. Pożegnał się z przyjaciółką i udał się na parking. Wsiadł do swojej ?deskorolki? i zatrzasnął drzwi . Uderzył ręką w kierownicę , po chwili ruszył z piskiem opon. Dodawał gazu ,jakby to miało przynieść mu ulgę. Po chwili znalazł się pod domem Andrzeja . Wiedział ,że jazda do Mińska w tym stanie jest delikatnie mówiąc nieodpowiedzialna. Jego brat był obecnie w Krakowie ,więc mógł swobodnie zatrzymać się w jego domu. Zaczął szukać kluczy w schowku ,nagle natrafił na niebieską kopertę ,przypomniał sobie ,że to miał być prezent na pożegnanie dla Alex?a . Skarcił się w myślach za to ,że zapomniał mu je przekazać. Otworzył kopertę i wciągnął jedno ze zdjęć ,uśmiechnął się mimowolnie na wspomnienie ich ?gokartów ? ,wziął ze sobą pakunek . Otworzył drzwi i wszedł do środka ,zapalił światło ,tak jak się tego spodziewał dom był pusty. Poszedł do salonu ,nalał sobie szklankę whisky i usiadł w swoim ulubionym ,skórzanym fotelu. Rozejrzał się po pomieszczeniu ,dopiero teraz zauważył leżący na szklanym stole stary album ,był otwarty na zdjęciu ich rodziców. Adam podszedł bliżej ,wziął do ręki przedmiot i po raz kolejny przyjrzał się ich twarzom. Przejechał palcem po fotografii ,poczuł ukłucie w sercu . Andrzej równie mocno ,a może i bardzie przeżywał ten dzień. Stracił wszystko. Po raz kolejny zrobiło mu się żal brata ,on miał kochającą rodzinę ,wspaniałe dzieciństwo ,a Andrzej po tragicznym wypadku był traktowany jak niepotrzebny balast . Usiadł na sofie i kolejny raz przejrzał zdjęcia ,nagle zatrzymał się na fotografii przedstawiającej kilkuletniego chłopca w objęciach matki. Już miał przewrócić kartę ,ale wrócił do tego zdjęcia. Zamarł . ?Nie ,to nie możliwe ?uspokajał się w duchu ,przetarł oczy . Nigdy tak dokładnie nie przeglądał tego albumu. Chłopiec z fotografii łudząco przypominał tego ,z którym jeszcze kilka godzin wcześniej się żegnał. ?Przecież to Andrzej ?tłumaczył sobie ,patrząc na stare zdjęcie . Szybko poszedł do przedpokoju i wrócił z kopertą niedawno wywołanych zdjęć. Wyciągnął jedno z nich i przyjrzał mu się równie dokładnie. Obaj chłopcy byli niemal identyczni. Te same ciemnoszare oczy ,urocze uśmiechy . ?Nie ?powiedział do siebie ,ale powoli dochodziło do niego ,że to podobieństwo nie jest przypadkowe. Myśli w jego głowie układały się w jedną ,nieprawdopodobną całość .- Czerwiec ?wyszeptał ,przypominając sobie dzisiejszą rozmowę na lotnisku. ?Koniec czerwca 2014 roku ?myślał ,nie musiał być geniuszem ,by od tej daty odjąć dziewięć miesięcy ,z wrażenia upuścił trzymaną w ręku szklankę ,szkło rozprysło się po całym salonie ,nie zwrócił na to najmniejszej uwagi . Dobrze pamiętał ,kiedy i dlaczego Wiktoria wjechała z Polski . To był sam początek października . Wnioski w zastraszającym tempie dochodziły do jego świadomości. Teraz wszystko zdawało się być jasne. ?To oddawanie krwi dla małego ?przypomniał sobie chwile po wypadku ?Jak mogłem się nie domyślić ?!-karcił się w myślach ,gorączkowo zaczął chodzić po pomieszczeniu ,trudno było mu w to uwierzyć ,ale fakty mówiły same za siebie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo Alex jest podobny do jego brata ,nie tylko z wyglądu ,ale i z charakteru . Te dziwne zainteresowania ,pomysły. Zachowanie Wiktorii , Agaty. Teraz wszystko nabierało sensu. Przypomniał sobie jak internistka zganiła go ,za to ,że pozostawił małego w domu Andrzeja. Z wrażenia opadł na sofę . Myśli kłębiły mu się w głowie ,nie do końca wiedział ,co ma teraz zrobić ,był w szoku. Po kilku minutach bezcelowego patrzenia się w róg pomieszczenia ,zerwał się nagle i szybko opuścił dom.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Właśnie wracał z Krakowa . Dzisiejszy dzień był dla niego bardzo trudny . Co roku od dokładnie trzydziestu pięciu lat próbował ukryć swój smutek ,bezskutecznie. Każde wspomnienie tych traumatycznych wydarzeń raniło jego serce. Chciał być silny ,twardy ,nie pokazywać innym swoich słabości ,zazwyczaj to mu się udawało ,ale nie w tym dniu . Mówił ,że wyjątek potwierdza regułę ,ale w tej kwestii również się mylił. Chciał niemieć serca ,ale jak najbardziej je posiadał ,a w dniu rocznicy śmierci rodziców dawało one bardzo często o sobie znać.
Podjechał pod jeden z podwarszawskich cmentarzy. Jak co roku złożył kwiaty na ich grobie. Kilku krotnie przewinął oczami po wyrytych na kamieniu napisach . Ta zimna ,kamienna płyta ,od tylu lat zastępowała mu rodziców. Często tu przychodził ,szczególnie w dzieciństwie . Dbał by grób nie był zaniedbany ,nie mógł liczyć na nikogo innego . Jeszcze raz spojrzał na granitowy obeliski i odszedł w kierunku samochodu . Zadzwonił do Adama ,nie odbierał. Postanowił pojechać do domu ,miał dość tego dnia ,chciał by jak najszybciej nastąpił kolejny. Kilka minut później znajdował się już na swoim podjeździe. Zamknął samochód i wszedł do willi . Zdziwił się widząc zapalone światło ?Adam ?pomyślał i wszedł w głąb domu. -Adam ! ?krzyknął w pustą przestrzeń ,nikt nie odpowiedział ,wszedł do salonu. Na stoliku leżał otwarty album i rozrzucone obok niego zdjęcia ,na podłodze leżało wiele małych drobinek szkła ,w pomieszczeniu unosił się zapach jego ulubionej whisky. Bardzo zdziwił go ten widok ,zmarszczył brwi ,wyciągnął telefon i po raz kolejny wybrał numer brata. -Hallo ? usłyszał cichy bełkot Krajewskiego -Gdzie ty jesteś ? Co się stało ,wszędzie jest pełno szkła ?powiedział z wyrzutem Andrzej -Braciszku !-do telefonu krzyknął radośnie Adam -Gdzie jesteś ?-zapytał zniecierpliwiony ? Po raz kolejny się opił i to jeszcze dzisiaj ?pomyślał rozzłoszczony ,nie miał ochoty na poszukiwawcze eskapady po klubach ,nikt nie odpowiedział -Halo ,Adam ? podniósł głos ,ale usłyszał tylko głuchy sygnał ,schował telefon do kieszeni i opuścił dom . Kilka minut później był już pod ulubionym barem Adama ,wszedł do środka. Nie rozczarował się ,pijany Krajewski podnosił za coś toast . Podszedł do niego i odciągnął go od grupy barowiczów. -Bracie ? powiedział ,po czym przytulił Andrzeja ,ten spojrzał na niego niepewnie ? Nawet po alkoholu tak się nie zachowuje ?stwierdził w myślach - Wychodzimy ?stwierdził stanowczo Andrzej , próbował wyprowadzić go z pub?u ,doprowadzi go do samochodu -Bracie ? mamrotał pijany Adam -Dlaczego to zrobiłeś ?-zapytał zdenerwowany Falkowicz -Miałem powód ?odpowiedział cicho Krajewski -Nie wątpię ?powiedział z pogardą -Po części to przez ciebie ?stwierdził nienaturalnie radosny brunet - Tak ?-zapytał prowokacyjnie ,odpalił samochód i ruszył w kierunku willi - Mhhm- przytaknął ? Wiesz ,nie codziennie się dowiaduję ,że jestem wujkiem ?mamrotał niewyraźnie -Co?- zapytał ,sądził ,że się przesłyszał - Mówię ,że nie codziennie dowiaduję się ,że mam bratanka ?powiedział wyraźnie Adam , chciał przytulić brata ,ten odsunął go ręką ,po chwili dotarło do niego ,co powiedział Krajewski ,zahamował gwałtownie ,słychać było pisk opon -Co powiedziałeś ?! ?warknął głośno Falkowicz ,patrzył prosto na brata ,samochody z tyłu zaczęły na niego trąbić - Od sześciu lat masz synka ,a ja mam bratanka ?powiedział ,nie tracąc entuzjazmu Krajewski ,Andrzej zamarł , analizował szybko ,to co usłyszał ,nie zwracał uwagi na ciągle trąbiące auta ,tępo patrzył na nienaturalnie radosnego brata. - Ale jak to ? - wybąkał cicho . Momentalnie pobladł ,zmarszczył brwi wyczekując z uwagą odpowiedzi pasażera. Nie mógł dopuścić do siebie sensu jego wypowiedzi.......
CDN
|
Końcówka pełna emocji!!! Czekam dziś :) / Julka
OdpowiedzUsuńI Adas się wygadał :) W końcu Andrzej się dowiedział tylko szkoda że nie od Wiki :( Czekam dziś również / Maciek
OdpowiedzUsuńW końcu Andrzej dowiedział sie prawdy,ale nie od Wiki :( Ciekawe jak zareaguje na tę wiadomość? DODAJ DZIŚ BŁAGAM :) / Malwina
OdpowiedzUsuńKońcówka na prawdę wzruszająca i emocjonująca . Również czekam na next i mam nadzieję ,zę będzie jeszcze ciekawszy od tego :) / Justyśka
OdpowiedzUsuń