XXVII
Wszedł do środka pojazdu, w tłumie dzieci wydawał się niezauważalny, usiadł na samym końcu .Oparł głowę o szybę i spojrzał na krajobraz Londynu. Po zatłoczonych ulicach tego wielkiego miasta spacerowali ludzie wszystkich ras i nacji ,tworzyli coś na kształt kolorowej mozaiki . Ekscentryczne stroje ,dziwne makijaże, to było tutaj na porządku dziennym. Przyglądał się szczęśliwym jak i nieszczęśliwym ludziom. Radosne dzieci ,beztrosko rozmawiające z rodzicami ,nastolatki ,starsze panie, wszyscy uśmiechnięci i roześmiani. Gdzieniegdzie widać było kilku zapracowanym mężczyzn ,żywo dyskutujących przez telefon ,gdzieś przeplątał się zagubiony kot. A on? On czuł tylko pustkę ,niewyobrażalną pustkę. Na początku czuł ból, złość, gniew ?lecz teraz uważał ,że jego życie jest jakimś wielkim oszustwem ,pomyłką. Znów zacisnął pięść. Kolejna łza popłynęła po jego policzku. Przypomniał sobie ostatnie zdanie posłyszanej rozmowy. Nie mógł w to uwierzyć. ?Nawet mama mnie nie chciała-pomyślał ,a jego policzki zaczerwieniły się. Bardzo ją kochał, była dla niego najważniejsza, a teraz dowiedział się, że był dla niej tylko balastem, problemem ,którego chciała się pozbyć. Zacisnął powieki. Chciał by to był sen, a gdy się obudzi będzie przy nim tata. Tata?- pomyślał ,tak bardzo mu go brakowało. Czuł ,że tylko on tak naprawdę go kochał.-A ten pan?- pomyślał ,spotkał go już kilkukrotnie. Tak naprawdę nic o nim nie wiedział. Był dla niego obcym człowiekiem, który nagle okazał się być jego ojcem. ?Nie chcę go znać ? powiedział cicho, marszcząc brwi. Zostawił mnie i mamę ?myślał ,a jego rozgoryczenie przeniosło się na jego osobę. Przez tyle lat nie zainteresował się nim . Miał kolegów ,których rodzice nie byli razem, ale się nimi interesowali, spędzali razem czas. Kiedy kilka miesięcy temu dowiedział się, że Anthony nie był jego prawdziwym ojcem ,bardzo to przeżył, nie okazywał tego ,ale był to dla niego cios. Teraz dowiedział się ,że jego biologiczny ojciec miał inną rodzinę, żonę. Czuł się winny ,choć w najmniejszym stopniu się do tego nie przyczynił. Był błędem ,który nie powinien nigdy się zdarzyć . Czuł ból w swoim małym sercu. ?Kim ja w ogóle jestem?- pytał siebie. Kolejne łzy spływały po jego policzkach. Ojciec zostawił go jeszcze zanim się urodził, mama chciała się go pozbyć. Dziadek nie chciał utrzymywać z nim kontaktów. ?Czy komuś w ogóle na mnie zleży ,zależało?- ciągle myślał . Ostatnie miesiące bardzo go zmieniły. Nie był już tym beztroskim, szczęśliwym dzieckiem, ostatnio na jego drodze pojawiały się coraz to nowe problemy ,musiał dojrzeć ,o wiele za szybko. Ciągle był jeszcze małym ,zagubionym chłopcem, którego to przerastało . Kiedyś chciał być ?duży? ,teraz pragnął być znowu pięciolatkiem bawiącym się z tatą w ogrodzie pałacu w Essex. Wtedy wszystko było dla niego takie proste. Osoby ,które kochał cały czas go oszukiwały ,okazywał się być zupełnie inne. Był na to jeszcze stanowczo za mały. Chciał przytulić się do mamy ,chciał by powiedziała ,że to jakaś pomyłka. Jednak teraz jej widok wywołałby u niego zimne ukłucie w sercu.. Choć po chwili zaczął ją rozumieć. Mimo wszystko ,mimo tego co dzisiaj usłyszał ,wiedział ,że mama go kocha .On też ją kochał ,cały czas była przy nim. ?Może nie miała innego wyboru? To ona dała mu miłość ,dom i tatę ,którego uwielbiał. W tym momencie chciał z całej siły ją przytulić ,przeprosić za tą kłótnię. Dużo dla niego poświęciła ,na pewno to nie była dla niej łatwa sytuacja. ?Chcę wrócić do domu ?pomyślał jak każde dziecko ,do domu z przed kilku miesięcy?Do domu ,w którym wspólnie wygłupialiśmy się w niedzielne wieczory-myślał dalej ?Przed oczami znów pojawił mu się obraz tego pana, nawet nie pamiętał jak się nazywa ,wiedział tylko ,że jest bratem Adama. Rzekomo jego prawdziwy tata. -Tata?- Na pewno nie ?stwierdził ?Mój prawdziwy tato nie żyje. Ten pan zawsze będzie tylko panem .Nikim więcej ?zacisnął wargi ?On mnie nie chciał ,teraz ja niechęcę znać jego. Mimowolnie przypomniał sobie chwile spędzone w jego towarzystwie ,musiał przyznać ,że wtedy zaczął go lubić. Odgonił od siebie tą myśl ,czuł się jakby zdradzał tatę. Był tylko sześciolatkiem ,choćby jak nie wiem inteligentnym ,jednak tylko sześciolatkiem .Nie rozumiał tego. Niejeden dorosły by nie zrozumiał ,a co dopiero mały chłopiec. W głowie miał jeden mentlik. Wiedział ,że w tej chwili nie chce widzieć ani jego ,ani mamy. Jego twarz była lekko zaczerwieniona od emocji ,rozejrzał się po niemal pustym autobusie. Kierowca oznajmił ,iż właśnie zakończyła się trasa pojazdu. Chłopiec nerwowo rozejrzał się dookoła ,znajdował się gdzieś na wsi ,w pobliżu widać było kilka kamiennych domów krytych strzechą . ? Gdzie ja jestem ?-pytał się gorączkowo ,wszyscy pozostali pasażerowie opuścili już pojazd.
-A ty mały?- zapytał go ponaglająco kierowca - Tak ? powiedział ,ciągle rozglądając się po okolicy -Jesteś sam ?powiedział patrząc na niego podejrzliwie ,widać było ,że coś jest nie tak -Nie ?skłamał szybko -To w taki razie ?wskazał mu drzwi ,chłopiec spojrzał na nie niepewnie - A tak właściwie to gdzie jesteśmy ?-zapytał ,uśmiechając się do niego sztucznie -W Chelmsford ?stwierdził pokazując na rynek ,jak się okazało małego miasteczka - W Essex?- zapytał ,dopiero teraz zauważył ,tablicę informującą o kierunku trasy bus?a -Tak ?odpowiedział zdziwiony mężczyzna ,dokładnie mu się przyglądał ,miał o coś go zapytać ,ale chłopiec przerwał mu szybko -Dziękuję-stwierdził i opuścił pojazd. Wyszedł na chodnik. Autobus odjechał ,rozejrzał się dookoła. Znał skądś to miejsce ,spojrzał w stronę pobliskiego parku. Był tu już kiedyś z Anne. -To miasteczko znajduje się niedaleko pałacu-przypomniał sobie ,ucieszył się lekko na tą myśl ,właśnie tu chciał się znaleźć. W miejscu ,które kojarzyło mu się ze szczęściem ,miłością ,tatą. To właśnie niedaleko stąd znajdował się jego grób ,czuł ,że powinien się tam znaleźć. Odszedł w stronę przystanku ,spojrzał na rozkład jazdy ,następny autobus jadący w tamtą stronę miał odjechać za dopiero za cztery godziny .Westchnął zrezygnowany i włożył ręce do kieszeni . Wszystko zostawił w szpitalu. W tej sytuacji nie miał innego wyjścia jak udać się tam piechotą . Poszedł przed siebie . Wielu ludzi w mieście zwróciło na niego uwagę . Rzadko widuje się małego chłopca przechadzającego się samotnie po ulicach. Był przygnębiony ,szedł ,szedł przed siebie ,nawet nie zauważył ,kiedy znalazł się poza miastem. Spojrzał w górę ,jak to często bywa niebo pokryła ciemna warstwa chmur ,był tylko w cienki swetrze ,kiedy usłyszał pierwszy grzmot ,wzdrygnął się lekko. Jak każde dziecko w tym wieku ,bał się burz ,w dodatku był sam ,otaczały go tylko zielone pola . Nigdzie w zasięgu jego wzroku nie było widać zabudowań. Ogarnęła go fala strachu . Kolejny grzmot. I siarczysty deszcz. Wielkie krople w mgnieniu oka ogarnęły jego całe ubranie ,był zmęczony i mokry. Żałował ,że w ogóle się tu znalazł . W tej chwili pragnął jedynie wtulić się w mamę i poczuć cytrusowy zapach jej włosów. Już nic go nie obchodziło ,chciał być blisko niej. Dopiero w takich chwilach uświadamiamy sobie ,jak ktoś jest dla nas ważny. Teraz mały chciał tylko ją zobaczyć ,jakby nie słyszał tej dzisiejszej rozmowy. Kolejny grzmot. Przyspieszył kroku. Deszcz nadal padał. Był przemoczony do suchej nitki . Temperatura gwałtownie się spadła ,teraz dodatkowo było jeszcze zimniej. Przeszedł go dreszcz. W tej chwili myślał tylko o swoim ciepłym łóżku w pałacu w Essex. -Mamo ?wyszeptał cicho ,jakby to miało mu pomóc ,powoli ogarniała go gorączka ,szedł w tym deszczu od ponad półgodziny . Chwilę później znalazł się pod cmentarzem. Znajdował się on zbyt daleko pierwszych domów ,był jego najbliższym schronieniem. Deszcz skutecznie spłoszył wszystkich odwiedzających , to miejsce było puste. Poczuł się jeszcze bardziej przygnębiony ,widząc nekropolię w tak ?opłakanym? stanie. Zawsze mówił ,że niebo płacze ,teraz nie był to jednak płacz ,lecz lament. Szybko przeszedł przez aleje i znalazł się niedaleko starego mauzoleum ,posiadającego spory daszek. Przechodził między grobami ,kiedy poślizgnął się o jeden z mokrych kamieni ,upadł ,uderzając głową o krawędź marmurowego grobu. Krew popłynęła po jego śnieżnobiałej z zimna twarzy. Deszcz padał dalej ... |
Masz rację mi się nie podoba, może dlatego,że Alex nie zna całej prawdy a jest obrażony na cały świat. Ja rozumiem,że był to dla Niego szok,ale żeby od razu uciekać nie wiadomo gdzie. Wiki też źle postąpiła nie mówiąc całej prawdy Alexowi i Andrzejowi.... Pewnie teraz będzie obwiniać Andrzeja o zniknięcie syna :( Mimo wszystko czekam dziś na następną część :) / Julka
OdpowiedzUsuńMi też nie przypadł do gustu ten fragment ... Ale czekam niecierpliwie na kolejną część :) Buziaki / Maciek
OdpowiedzUsuńA mi się bardzo podobało.jest to coś innego . Jest to perspektywa małego chłopca,który bije się z własnymi myślami,próbuje zrozumieć dlaczego... Obwinia o wszystko Andrzeja,bo nie zna i pewnie nie chce poznać całej prawdy.Myśli,że to Andrzej nie chciał ich znać i ich zostawił. Wiktoria też nie jest w porządku ponieważ nie powiedziała prawdy od razu Alexowi i Andrzejowi . Alex nie wie co ma zrobić i dlatego chce się schować, ukryć jak najdalej i moim zdaniem to jest coś normalnego . CZEKAM DZIŚ NA KOLEJNĄ CZEŚĆ :) Pozdrawiam / Magda
OdpowiedzUsuńCoś chyba źle to interpretujecie ,miałam inny zamysł .Rozumiem was, ale w tą część trzeba się wyjątkowo wczytać. Na początku nie potrafi dopuścić "prawdy" do siebie, traci wiarę w bliskich. Zaczyna myśleć, że jego życie jest pomyłką, że nie jest tym ,za kogo się uważa, że nie był warty czyjeś miłości lub choćby uwagi. Nie obwinia tylko Andrzeja ,ma żal zarówno do niego jak i do matki. Jednakże z wiadomych przyczyn mama jest mu bliższa, kocha ją ,a Andrzeja w ogóle nie zna, Potem przypomina sobie wspólne chwile z Andrzejem i z niepokojem dochodzi do wniosku, że zaczął lubić tego mężczyznę, lecz odtrąca to myśl ,bo czuje się jakby zdradzał Anthony'ego ,który w jego mniemaniu jest jego Prawdziwym (nie w sensie biologicznym) tatą, który go wychowywał i ,którego kocha.Czuje się niesamowicie zagubiony, to jest dla niego za dużo. Ponadto on nie usłyszał całej rozmowy ,lecz tylko fragment ,ten o wyższości badań i rzekomej aborcji. Logiczne i naturalne jest ,że gdy tylko to usłyszał chce być jak najdalej stąd. A gdzie chce być dziecko ? W miejscu ,w którym czuje się / czuło się kochane/ bezpieczne ,a to zapewnia mu Essex i tata ( jego grób) ,dlatego podświadomie (nie do końca zdając sobie z tego sprawę) jedzie właśnie tam ,tam gdzie był szczęśliwy ,a wszystko było proste.Potem podczas samotnej wędrówki i burzy dochodzi do wniosku ,że żałuje ,że w ogóle się tu znalazł ,uciekł (a zrobił to pod wpływem emocji) ,chce jak każde dziecko w tej chwili znaleźć się przy mamie ,przytulić ją. Potem ten wypadek. Jeśli chodzi o rzekome obwinianie Andrzeja (jak zasugerowała Julka) - ABSOLUTNIE NIE !!!! ,a wręcz przeciwnie. Wiki obarczy całą winą siebie ,a Andrzej będzie ją wspierał itd. - ale reszty dowiecie się w następnej części. Ponadto tam będzie dokończenie ich rozmowy ,bo Alex niestety nie usłyszał całej ,w innym wypadku by nie uciekł. Dziękuję za komentarze !
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na next dziś :) / Julka
UsuńPrzedtem nie mogłam doczekać się nexta więc odnalazłam twoje opo na forum.:D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w tym momencie?!
~ruda
dać coś jak możesz w roli głównej falkowicz i wiktoria siwy
OdpowiedzUsuńBłagam,proszę i zaklinam chcę DZIŚ NEXT!!!!!! / Izka
OdpowiedzUsuńPrzykro mi,ale nie. Nie mam weny i jakoś nie mogę nic napisać. Przyjdzie wam poczekać. Nic na to nie poradzę, nie jestem maszyną.
UsuńDodasz dziś następną część ? / Kinga
OdpowiedzUsuńRaczej kolejną podczęść. Nie wiem ,czy wam się spodoba, ale raczej tak ,dodam.
Usuń