piątek, 13 czerwca 2014

Ostatnie dwie części jak i te trzy ,które zaraz dodam są raczej nudne ,ale też ważne. Dużo przekazują z przeszłości Wiki ,dużo wnoszą również do wątku FaWi, może nie bezpośrednio. Jest to czas Wiktorii na przemyślenia, będzie też to czas dość burzliwy dla lekarzy z LG ,mam na myśli Agatę ,będzie się później trochę dziać ,a nasza Blondynka stanie przed wieloma problemami.Będzie o Adamie i Andrzeju. Wyjazd Wiktorii i choroba jej ojca. Postanowiłam od razu wrzucić te trzy nudne części ,by przez to przebrnąć i dodać te ciekawsze. Dziękuję za komentarze i PROSZĘ O NASTĘPNE !!! 
                                               
                                                                    XVIII

To był pierwszy dzień świąt Wielkanocnych ,szpital był opustoszały ,gdzie niegdzie widać było przechodzącą pielęgniarkę lub błąkającego się po korytarzach pacjenta. Właśnie wszedł w mury leśno-górskiego szpitala ,było krótko po godzinie piętnastej . Dopiero co skończył operację w swojej klinice ,miał uzupełnić zaległą papirologię ,ale zgodził się , na prośbę brata ,spędzić dzisiejszą noc na dyżurze. Kiedyś mógłby powiedzieć ,że to poniżej jego godności ,ale i tak nie miał planów na wieczór ,więc zgodził się bez dłuższego zastanowienia. Wszyscy lekarze albo spędzali święta w domu ,albo wyjeżdżali w rodzinne strony. W okresie świątecznym trudno było o zastępstwo ,dlatego postanowił pomóc Adamowi ,który również miał spędzić dzisiejszy dzień na dyżurze. W szpitalu panowała taka zasada ,że jeśli ktoś nie ma własnej rodziny i dzieci ,temu przypada całodobowy ,świąteczny dyżur. Adamowi i Borysowi automatycznie przypadła ta powinność ,lecz Jakubek zdołał się wykręcić ,a Adam jako ordynator musiał na to przystać. ? Chociaż spędzę święta w towarzystwie brata ?myślał ,wchodzący do lekarskiego Falkowicz. Przy biurku zastał uzupełniającego dokumenty Adama.
- A ty nie u siebie?- zapytał zdziwiony
- Nie lubię siedzieć sam ,poza tym wiesz ,że nie przepadam za tym gabinetem ?stwierdził obojętnie Krajewski
- Ciekawe dlaczego ?-zapytał retorycznie ,obdarzając go swoim ironicznym uśmiechem
- Taak ,bardzo ciekawe ?powiedział z wyrzutem brunet
- Widzisz bracie ,chyba jesteśmy na siebie dzisiaj skazani ?powiedział pewnie Andrzej
- Tak wyszło ?westchnął ,zamykając teczkę Adam ? A tak na serio ,dziękuję ci ,że zastąpiłeś Borysa ?powiedział mężczyzna
- Wiesz ,że nie zrobiłem tego bezinteresownie ?stwierdził ironicznie Falkowicz
- Ty nigdy nie robisz niczego bezinteresownie ?stwierdził ,podkreślając ostatnie słowo  -Czyli rozumiem ,że chcesz podwójną stawkę-zaczął 
- Adamie ,tak nisko mnie oceniasz ?-zapytał z miną zbitego szczeniaka ? Mam tyle pieniędzy ,że nie wiem ,na co mam je wydać ,a ty tu o zarobkach ?westchnął z odrazą
- Czyli co chcesz ?-zapytał niepewnie brunet
- Chciałem pokazać ci pewne miejsce ,ale w takiej sytuacji ?powiedział udając smutek ? Idę na oddział ?dodał beznamiętnie ,szybko opuszczając pokój
- Andrzej !-krzyknął za nim Krajewski
- Tak panie ordynatorze ?-zapytał kpiąco ,podnosząc wysoko  brwi
- Sory ?powiedział Adam ? Tak mi się wymsknęło ?dodał
- Pomyśleć ,że chciałem dać ci prezent ?powiedział do siebie ,kręcąc lekko głową
- Ej no ,bez jaj ,Andrzej !Jakie miejsce ? Jaki prezent ?-powiedział do uśmiechniętego pod nosem brata
- Pan wybaczy ,panie ordynatorze ,ale pacjenci czekają ?powiedział sztucznie  ,opuszczając lekarski
Noc  minęła mu dość spokojnie ,właśnie zbliżała się godzina ósma ,on i Adam już skończyli dyżur. Cały czas był  na oddziale ,wracał do pokoju lekarskiego. Zastał w nim śpiącego na kanapie Adama.
- Eehm- chrząknął głośno ,bez reakcji
- Adam ?powiedział, szarpią zaspanego mężczyznę za ramię ,nic
- Przywieźli nam dziesięciu poszkodowanych z wypadku ?powiedział głośno i stanowczo
- Co ?! Jak ! Już idę! ?powiedział szybko ,niemal podskakując z kanapy ,Falkowicz zaśmiał się krótko z reakcji zaspanego brata
- Co tu robisz ,mamy rannych ?powiedział zdezorientowany Krajewski
- Spokojnie ,usiądź ?powiedział pewnie
- Ale..-zaczął Adam
- Nie było żadnego wypadku ,budziłem cię od pięciu minut ,musiałem coś wymyślić ?powiedział obojętnie
- Coś ?! ?powiedział z wyrzutem ? Nastraszyłeś mnie ?dodał 
- Chyba wolisz to ,niż kubeł zimnej wody ,to była następna pozycja na liście ?stwierdził pewnie
- No dobra ?potwierdził niechętnie ? To co jest takiego ważnego ?-zapytał 
- Właśnie skończyliśmy dyżur ,więc wedle naszej umowy jesteś mi coś winny ?powiedział uśmiechając się tajemniczo
- To nie może poczekać ?-zapytał zaspany ? Padam z nóg ?dodał ,opadając ciężko na sofę
- Nie ,nie może ?stwierdził stanowczo Andrzej ? Za dziesięć minut widzę cię  przy moim samochodzie ?dodał
- Ale jak to przy twoim?- zapytał zdziwiony Krajewski ? A co z moim autem ?- powiedział do wychodzącego brata
- Ja ustalam warunki ?powiedział obdarzając go ironicznym uśmieszkiem ,wyszedł
- No jasnee- powiedział zrezygnowany ?Jak za starych ,dobrych czasów ?powiedział do siebie ,po czym udał się do przymierzalni
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od godziny jechali  czarnym Maserati Gran Turismo ,z radia ku przekleństwie  Adama ,leciała muzyka klasyczna . Andrzej nie powiedział mu ,dokąd jadą ,podczas podróży nie odzywał się zbyt często .
- Nie mówiłeś ,że kupiłeś nowe auto ?powiedział ,z uznaniem rozglądając się po wnętrzu samochodu
- Nie pytałeś ?stwierdził obojętnie Falkowicz
- Żeby bratu się nie pochwalić- westchnął Adam ? Weź trochę przyciśnij ,zobaczymy na co stać twój nowy nabytek ?powiedział radośnie
- Przecież jadę już ponad 100 na godzinę ?stwierdził Falkowicz
- Co to jest 100 kilometrów na godzinę ?-zapytał z pogardą ? To cacko stać na duuużo więcej ?powiedział z przekonaniem
- Na trasie można się pokusić ,ale zaraz wjedziemy w teren zabudowany ?powiedział zwalniając
- A co to za różnica ?westchnął  Adam
- A taka Adasiu ,że nie mam zamiaru skończyć w najlepszym wypadku na stole operacyjnym. Jesteś chirurgiem ,napatrzyłeś się chyba wystarczająco na zmasakrowane ciała-powiedział chłodno
- Nie przesadzaj-rzekł obojętnie Krajewski
- Jak chcesz skończyć jako dawca organów ..-powiedział beznamiętnie
-Coś ty taki wyczulony na tym punkcie ?-zapytał niepewnie Adam
- Przez takie szczeniackie nastawienie jakie prezentujesz straciłem najważniejsze osoby w moim życiu ,poza tym w chirurgicznej karierze widziałem zbyt wiele.-powiedział bez emocji ,Adam posmutniał ,przypomniał sobie wypadek Wiktorii i Anthony?ego ,jej ból po jego stracie ,zrobiło mu się strasznie głupio ,wiedział ,że Andrzej miał rację. Po kilku sekundach dotarło do niego ,że jego brat mówił o ich zmarłych tragicznie rodzicach.
- Jesteśmy już na miejscu ?powiedział po chwili ,parkując pod bramą dużego ,nowoczesnego domu
- A tak właściwie to gdzie jesteśmy ?-zapytał ,rozglądając się po okolicy Adam
- W Mińsku Mazowieckim ?powiedział Andrzej ,otwierając furtkę i kierując się w stronę domu
- A czy mogę wiedzieć ,co my tu robimy ?-zapytał zdziwiony Krajewski
-Zwiedzamy ?stwierdził z szelmowski uśmieszkiem ,wszedł do środka domu ? Tu jest salon ,po prawej stronie jest kuchnia ,na piętrze są cztery sypialnie ,a poddasze zaadoptowane jest na domową siłownie ?powiedział ,kierując się w głąb domu
- Fajnie ,ale co my tu robimy ?-zapytał zniecierpliwiony brunet
- Podoba ci się ?-zapytał obojętny na jego pytania
- Tak ,ładny ,nowoczesny dom ,ale co to ma wspólnego z ?.-zaczął Adam
- W takim razie ,to jest klucz do domu ,to do garażu ,ten do piwnicy ,a to pilot do bramy ?powiedział ,kładąc po kolei klucze na kuchennym stole
- Co? -zapytał zdezorientowany 
- Myślałem ,że jednak stać cię choćby na zwykłe :Dziękuję-zadrwił Falkowicz
- Chcesz mi powiedzieć ,że to jest ten prezent ?-zapytał zszokowany Krajewski
- A co ,nie podoba się?- zapytał rozbawiony 
- Andrzej ,ja nie mogę tego przyjąć ?stwierdził pewnie Adam ? W życiu ci tego nie spłacę ?dodał
- A kto tu mówi o spłacie ?-zapytał lekko znudzony 
- Andrzej ,wydałeś na to kupę kasy ?powiedział Krajewski
- I co z tego ,muszę wydawać na coś pieniądze ,przepraszam ,że to powiem ,ale przy twoim trybie życia raczej się nie dorobisz. Proponowałem ci posadę w mojej klinice ,ale odmówiłeś.-powiedział z przekonaniem Falkowicz
- Dlatego postanowiłeś kupić mi dom?- zapytał z niedowierzaniem  - Uważaj ,bo jeszcze pomyślę ,że się o mnie martwisz ?zadrwił
- Kupiłem ci ten dom z pobudek czysto egoistycznych. Miło jest z kimś mieszkać ,ale wolę jednak swoje towarzystwo ,poza tym strasznie bałaganisz ?powiedział niby obojętnie
- Tak ,bo ci uwierzę ?zaśmiał się Adam ?Przyznaj się ?nalegał
-Niby do czego ?-zapytał ironicznie
-Ojj Andrzej ,Andrzej ,ty chyba się już nie zmienisz ?stwierdził rozbawiony
- Nie zamierzam ?powiedział stanowczo ,uśmiechając się do niego w ten charakterystyczny sposób-Mam coś jeszcze dla ciebie ,trudno było mi to znaleźć ,ale jak wiesz zawsze dostaję to ,czego chcę ?powiedział wręczając mu oprawiony w skórę album ?Sadzę ,że powinieneś to mieć-stwierdził ,rozległ się dźwięk komórki.- Sory- powiedział ,oddalając się nieznacznie
- Idę do salonu ,muszę wykonać jedną telefoniczną konsultację ,nie przeszkadzaj sobie ?powiedział Andrzej, kierując się w prawo
- Halo-powiedział Krajewski ,odbierając pospiesznie telefon
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Agata ,miło cię słyszeć. Co tam u was? Dajecie radę?- zapytał ciepło
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Hahhaah. Ostrzegałem cię ,że z nim nie ma łatwo ?powiedział rozbawiony
---------------------------------------------------------------------------------------------
- Co zrobił? !Wiki na pewno się ucieszy ?ironizował ? A propos Wiki ,nie odbiera ostatnio komórki ,wszystko w porządku w tej całej Argentynie?- zapytał z troską
-------------------------------------------------------------------------------------------------
-Aha-wymamrotał cicho -Nie za dobrze ,co .-westchnął
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Tak ,wiem ,że to nie jest rozmowa na telefon-powiedział ? Wracacie jutro ?-zapytał
--------------------------------------------------------------------------------------
- Agata ,spokojnie . Weźcie po prostu małego ze sobą-zaproponował
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
- Czym się tak martwisz ? Nic mu się nie stanie jak pobędzie trochę w Polsce-powiedział pewnie
----------------------------------------------------------------------
-A Wiki ,zrozumie ..Ktoś musi się nim zająć ,a chyba nie chcesz zostawiać go na pastwę rodziny Anthony?ego  ,będą mieli kolejny pretekst ?powiedział zasmucony
---------------------------------------------------------------------------------------
-Co? To już przesada ?stwierdził stanowczo - Agata nie ma co ,skro Wiki nie wie kiedy będzie mogła wrócić ,to po prostu weźcie go ze sobą ,będzie miał dobrą opiekę ,na pewno nie będzie się nudził ,a przy okazji zobaczy trochę Polski-powiedział z przekonaniem
-------------------------------------------------------------------
- Nie ,nie będzie miała pretensji ?uspokajał blondynkę 
-----------------------------------------------------------------
- Nie dziwię się mu ,pewnie za nią tęskni ,a teraz nawet nie wie kiedy wróci-powiedział Adam
-----------------------------------------------
- To daj młodego ?powiedział ciepło
--------------------------------------------
-Nie ma za co ,cieszę ,że ci się podoba-rzekł Adam
--------------------------------------------
-Naprawdę ? Koniecznie muszę to zobaczyć ?powiedział pewnie ? Rozumiem ,że wujek Marek testował go z tobą-dodał
----------------------------------------------------
-Hahhh- parsknął ? Młody wszystko mi opowiesz ,jak się zobaczymy-stwierdził
------------------------------------------------------------------
-Nie bocz się tak ,mama na pewno szybko wróci-powiedział ciepło
---------------------------------------------------------------------------
-Dbaj o ciocię ,to do zobaczenia ?powiedział rozbawiony ? Tylko znowu im nie uciekaj ,dobra? ?przestrzegł go  ,po czym się rozłączył ,zaśmiał się pod nosem ,pomysły Alex?a były rozbrajające. ?Skąd ten mały je bierze-westchnął rozbawiony ,skierował się do jasnego ,przestronnego salonu ,na nowej sofie siedział dyskutujący  z kimś zaciekle Andrzej.
-Tak ,zaraz będę . Powinien jeszcze wytrzymać-powiedział ,po czym pospiesznie ,bez słowa wyjaśnień opuścił dom
- Co się stało?- zapytał wsiadającego do auta brata
- Nagły przypadek w klinice ,muszę operować ?stwierdził zamykając drzwi
- A jak  ja mam się stąd wydostać ?-zapytał
- A co mnie to obchodzi. Zamów sobie taksówkę ,albo zostań na noc ?stwierdził obojętnie i ruszył z pełnym gazem ,słychać było pisk opon
- Stary Falkowicz powrócił ?uśmiechnął się lekko ? A raptem godzinę temu robił mi wykład o bezpiecznej jeździe ?powiedział ,kręcąc głową ,wrócił do środka ,od razu skierował się do kuchni ,na nowoczesnym ,szklanym stole leżał oprawiony w skórę ,stary album. Zamyślił się na chwilę ,nie wiedział zbyt wiele o rodzicach ,ani on ,ani jego brat nie posiadali rodzinnych fotografii  ,tym bardziej zdziwił  go ten prezent. Kiedy dowiedział się ,że Andrzej jest jego bratem nie było mu łatwo ,ale cieszył się ,że go ma .Myślał ,że brat opowie mu trochę więcej o rodzicach ,ale okazało się ,że Andrzej nie pamięta ich zbyt dobrze ,kiedy zginęli był jeszcze dzieckiem ,nie mówił mu za dużo o swojej przeszłości. Szczerze mówiąc nie miał pojęcia ,co działo się z Andrzejem,  po wypadku rodziców .On był wtedy niemowlęciem ,został oddany do adopcji ,a Andrzej?- myślał ? Gdybyśmy mieli jakąś rodzinę na pewno by nas przygarnęli ? dalej rozmyślał . Jego brat nie mówił zbyt wiele o swoim dzieciństwie ,ale nie wspominał nic o Domie dziecka . Postanowił otworzyć książkę ,z innej perspektywy to wydawać by się mogło dziwne ,ale bał się trochę tego momentu ,posiadał tylko małe zdjęcie ,przedstawiające jego rodziców ,było dość kiepskiej jakości ,a teraz mógł dokładnie przyjrzeć się ich twarzom . Niepewnie otworzył album ,na pierwszej stronie umieszczone był zdjęcie dwójki młodych ludzi ,byli uśmiechnięci ,mieli co najwyżej dwadzieścia ,może dwadzieścia pięć lat ,to musiały być jeszcze czasy studenckie ,Andrzej wspominał ,że poznali się na drugim roku studiów. Z ciekawością przyglądał się ich twarzom . Musiał przyznać ,że jego brat był podobny do ojca ,może miał trochę jaśniejsze włosy  i szare oczy ,które odziedziczył po ich matce. Była piękną kobietą ,miała jasne włosy i magnetyzujące ,stalowe spojrzenie ,jej oblicze rozjaśniał szeroki uśmiech ,wyglądała na bardzo sympatyczną osobę. Przerzucił kilka kartek ,dotarł do ich ślubnego zdjęcia ,wyglądali na lekko przejętych ,ale szczęśliwych ,uśmiechnął się ,wyobraził sobie jak wyglądać mogłoby jego życie ,gdyby nadal żyli. Przejrzał jeszcze kilkanaście stron ,zatrzymał się na dużym ,już kolorowym zdjęciu ,parsknął śmiechem- Mały Andrzejek ?śmiał się ? Taki słodki bobas ,a jaki z niego potwór wyrósł?- powiedział do siebie ? Boże ,jakby  to wrzucić do Internetu , zrobiłby furorę ?pomyślał rozbawiony ,dalej przeglądał zdjęcia , gdy spojrzał na kolejną fotografię zamarł . Na tym zdjęciu miał może trochę ponad miesiąc ,leżał w łóżeczku ,obok niego stał uśmiechnięty mężczyzna i  dziewięcioletni chłopiec . Szczególnie chłopiec przyciągnął jego uwagę ,wydawało mu się ,że skądś go zna ,wiedział ,że to jego brat ,ale chłopca ze zdjęcia kojarzył z zupełnie inną osobą. 

                                                                      XIX
Wiktorii nie było już prawie tydzień ,w ciągu tego czasu dzwoniła zaledwie kilkukrotnie ,zaczynała się o nią martwić ,słychać było ,że coś jest nie tak ,miała taki smutny głos ,była dziwnie tajemnicza ,unikała odpowiedzi na jej pytania. Agata wiedziała ,że na pewno nie jest  łatwo tak po prostu wrócić do dobrych relacji z ojcem ,ale bardziej przejmowała się tym ,że z jego zdrowiem może być rzeczywiście tak źle . Posmutniała ,nie chciała by przyjaciółka zmów przechodziła przez to samo. Marek musiał wrócić jeden dzień wcześniej ,miał prowadzić wykład na sympozjum ,chciał go jeszcze dopracować ,została sama a Alex?em. Musiała przyznać ,że nie spodziewała się ,że zajmowanie się nim będzie tak wymagające ,trudno jej było za nim nadążyć ,miał tyle pomysłów ,a odwiedzenie go od nich było jeszcze trudniejsze. ?Tak Wiki miała rację , z nim nie da się nudzić- pomyślała ,widząc skaczącego z murku chłopca ?Alex- krzyknęła przestraszona
-Tak ?-zapytał niewinnie
-A ty znowu swoje-westchnęła ?Obiecałeś mi coś ?powiedziała pewnie
- Ale przecież nic nie zrobiłem-stwierdził chłopiec 
- Mhhm ,a kto skacze z ponad dwóch metrów ?-zapytała retorycznie
- Ciociu ,przecież nic mi się nie stało-powiedział zniecierpliwiony
-Co ja z tobą mam ?westchnęła głaszcząc go po głowie ,rozległ się dźwięk jej telefonu 
-Halo? -zapytała pospiesznie
--------------------------------------------
-Cześć Wiki. Tak wszystko u nas w porządku ,mały jak zwykle dokazuje ,ale daję radę .A co u ciebie? Wracasz jutro? ? zapytała ciepło 
-Ale jak to ?-wymamrotała cicho ,zamarła na chwilę ,Alex spojrzał na nią z ciekawością
----------------------------------------------------------------
-Dobrze  .Trzymaj się ?powiedziała zasmucona
------------------------------------------------------
- Nie martw się ,wszystko będzie dobrze-próbowała ją pocieszyć
--------------------------------------------------------------------
- Z małym wszystko w porządku ,również  tęskni  ,ja zresztą też-powiedziała spokojnie Agata
-----------------------------------------------------
- Wiki muszę jutro lecieć ?stwierdziła zakłopotana
------------------------------------------------------------------
- Spokojnie zajmę się Alex?em ,choć sądzę ,że nie będzie pocieszony?- stwierdziła blondynka
-----------------------------
- Nie wiem ,czy będę mogła tyle tu zostać.-zaczęła ?A może zabiorę go ze sobą  do Polski?- zapytała niepewnie
-----------------------
-Wiem. Ale Wiki ,chyba nie ma innego wyboru-stwierdziła z przekonaniem
---------------------------------------
- Spróbuję ,ale nie obiecuję. Proszę cię ,zadzwoń szybko-powiedziała z troską ,po czym się rozłączyła
- Ciociu ,coś się stało?- zapytał patrząc na zasmuconą Agatę ? Mama nie wróci ,prawda?-zapytał smutno
- Postara się przylecieć jak najszybciej..-powiedziała ciepło ?Bardzo za tobą tęskni-dodała ,patrząc mu w oczy
-Agata ?usłyszała głos mężczyzny za swoimi plecami ,odwróciła się szybko ,kilka kroków za nimi szedł John
- John-powiedziała ,uśmiechając się do niego ,przywitali się
-Alex ?powiedział ciepło mężczyzna
-Cześć wujku ?powiedział z uśmiechem malec  ,odszedł kawałek od nich ,chciał  dalej testować swój samolot
-Nie wiedziałem ,że przyjeżdżasz . Co tam u ciebie ,dawno się nie widzieliśmy ?-zaczął ciepło John
- Przyjechałam na święta-powiedziała Agata
- A gdzie Wiki ,byłem u niej w apartamencie ,ale nikogo nie zastałem ,a teraz ty i Alex- powiedział zdziwiony 
- Wiki nic ci nie mówiła?- zapytała zdziwiona
- O czym?- zapytał z ciekawością ? Ostatnio nie odbiera moich telefonów-stwierdził ze smutkiem
- Musiała wyjechać do Argentyny ,do ojca-powiedziała zakłopotana Agata
- Acha ?mruknął zaskoczony ? W takim razie nie wiem ,co mam teraz zrobić-westchnął ciężko
- Dlaczego ?-zapytała z ciekawością
-  Wiktoria miała dużo czasu by podjąć tą decyzję ,ale nie powiadomiła mnie o niej ,a czas ucieka. Ma niby jeszcze tydzień ,ale tak w praktyce to zostały tylko dwa dni do zamknięcia listy ,to bardzo prestiżowa szkoła ,nie łatwo tam o miejsce. Rodzina wysłała mnie bym w końcu wpłynął na nią ,ale teraz nie wiem ,co mam zrobić. Jeśli się nie zdecyduje ,to obawiam się ,że skończy się to w nieprzyjemny dla wszystkich sposób. ?powiedział zasmucony ?Wiesz jaka moja rodzina potrafi być ,poza tym Anthony powierzył nam opiekę nad Alex?em . Jeśli ona nie zdecyduje ,to oni zdecydują za nią ?stwierdził 
- Czekaj ?powiedziała pewnie blondynka ? Czy możesz mi powiedzieć o jaka decyzję ,o jaką szkołę chodzi?- zapytała zdezorientowana
- O Charterhouse School w Surry ,Alex ma zacząć tam naukę od września ?powiedział John
- Co? W Surry ?-zapytała z niedowierzaniem  -Co to w ogóle za szkoła ,czemu to jest takie ważne?- zasypała go lawiną pytań
- Nic ci nie mówiła ?zdziwił się ,wiedział ,że Agata jest najlepszą przyjaciółką Wiktorii- Chodzi  o bardzo prestiżową szkołę z internatem. Jest to szkoła o wielowiekowej tradycji ,jedna z najlepszych w Anglii, bardzo trudno się tam dostać . Dla jej absolwentów ,najlepsze uniwersytety stoją otworem-stwierdził z przekonaniem
- Szkoła z internatem w Surry ?powiedziała z niedowierzaniem Agata ?Przecież on ma sześć lat ?podkreśliła ?Nie dziwię jej się ,że się nie zdecydowała na niemal całkowite rozstanie z synem-powiedziała pewnie
- Nie przesadzaj .Dla małego to jest duża szansa ,a Wiktoria dobrze o tym wie. ?powiedział pewnie- Każdy członek naszej rodziny uczęszczał do tej szkoły ?podkreślił pewnie ,Agata zamyśliła się na chwilę ,trudno było zrozumieć jej mentalność Anglików. Dla niej wysłanie tak małego dziecka na drugi koniec kraju ,do jakiegoś starego zamczyska było totalnym absurdem ,nawet  jeśli ten przybytek cieszył się ogromną sławą.
- Agata  wiesz kiedy wróci Wiktoria ?-zapytał niepewnie po chwili ciszy
- Nie mam pojęcia ?odpowiedziała bez zastanowienia ? Ma tam dużo spraw do załatwienia ?dodała
- Acha-mruknął ?A Alex ,przecież kiedyś musisz wrócić ?dodał pewnie
- Wracam jutro ,a mały leci ze mną-stwierdziła pewnie 
- No dobrze ?powiedział z lekkim uśmiechem ? Jak coś ,to o niczym nie wiem ?powiedział odchodząc szybko ? Cześć ?dodał . Zostawił ją z natłokiem myśli. Nie wiedziała ,co ma dalej robić. Rozumiała zwłokę Rudowłosej ,związaną z decyzją . Martwiła się ,że rodzina Anthony?ego wywiera na niej presję ,wiedziała jacy są ,lecz nie sądziła ,że będą decydować w takich kwestiach .
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziś pracował głownie w klinice ,miał kilka konsultacji ,planową operację i standardowe uzupełnianie papirologii ,o dwunastej miał jeszcze planowany zabieg z grantu naczyniowego ,miał operować z dr Rymowskim.  Po kilku godzinach pracy w klinice z radością opuścił jej mury ,nie lubił atmosfery tam panującej ,wszyscy próbowali mu się podlizać ,brzydził się tym. Wsiadł do swojego Maserati i odjechał z parkingu. Kwadrans później był już w szpitalu ,wszedł do pokoju lekarskiego ,słychać było śmiech znajdujących się w nim lekarzy.
- Serwus ?powiedział beznamiętnie
- Witamy pana profesora ?zaśmiał się Borys ? Naszą nową gwiazdę ?dodał rozbawiony  ,Falkowicz spojrzał na niego zdziwiony 
- Profesorze ,kto by pomyślał ?powiedziała rozbawiona Klaudia
- Że z takiego słodkiego bobasa wyrośnie ktoś taki ?dokończył za nią Krajewski ,Falkowicz rzucił mu swoje mordercze spojrzenie
- Myślałem ,że  w końcu dorosłeś ?westchnął ? Ale jednak ciągle zachowujesz się jak szczeniak ?powiedział ,wyrywając mu z ręki zdjęcie
- Nie dramatyzuj to tylko zdjęcie ,nie mogłem się powstrzymać ?powiedział usprawiedliwiająco Adam 
- Zobaczymy kto będzie dramatyzował ,jeśli puszczę w obieg twoje zdjęcia-powiedział ze swoim złowieszczym uśmiechem ,Adam zbladł ,wiedział ,o które fotografie mu chodziło
- Daj spokój ?powiedział zmieszany 
- Trzeba było myśleć wcześniej ?stwierdził z przekonaniem ? Nie martw się Adasiu , facebook to nie cały świat ?powiedział ,przewracając teatralnie oczami ,Adam zaczerwienił się  ,chciał coś powiedzieć
- Cii-powiedział kładąc palec na usta ? Dzidzia będzie później żałować-stwierdził ,unosząc brwi ,wyszedł z lekarskiego ,zostawiając zdenerwowanego Krajewskiego 
- Nie martw się brachu ?poklepał go po ramieniu ? Tylko jakieś 100 tys. Ludzi zobaczy te fotki ?zaśmiał się Jakubek ,Adam spojrzał na niego błagalnie 
-Co mnie podkusiło ?-zapytał sam siebie 
- Głupota ?powiedziała z uśmiechem ,wchodząca do lekarskiego Agata
- Wujek Adam ! ?powiedział głośno chłopiec ,podbiegając do niego 
- Cześć młody ?powiedział ,przybijając mu piątkę ? A jednak przylecieliście ?stwierdził ciepło ,witając się z Agatą 
- Mama musiała zostać jeszcze w Argentynie ?powiedział chłopiec
- Chyba cieszysz się ,że pobędziesz trochę w Polsce?- zapytał ciepło Adam
-Tak ?stwierdził ?Ale wolałbym żeby była ze mną mama ?dodał z przekonaniem 
- A kto by nie wolał ?-zapytał retorycznie Adam ,obdarzając do uśmiechem
                                                     


                                                                 XX (najnudniejsza)

                                                                       Part I
Adam skończył dyżur ,razem z Agatą i Alex?em udali się do pobliskiego parku. Usiedli na stojącej pod starym dębem ławce ,mały  postanowił dalej testować swój nowy nabytek do granic wytrzymałości  ,wykonywał coraz trudniejsze akrobacje powietrzne widać było ,że sprawia mu to ogromną przyjemność. Był wręcz pochłonięty zabawą ,nie przysłuchiwał się rozmowie dorosłych. Agata w skupieniu obserwowała latający nad ich głowami samolot ,uśmiechała się lekko. Od wyjazdu matki chłopiec był  dziwnie markotny i smutny ,nawet jak na niego, było widać ,że bardzo za nią tęsknił ,nie miał możliwości porozmawiania z nią od ponad tygodnia .Widząc uśmiech na jego twarzy i ten charakterystyczny błysk w oczach , Agata nie potrafiła się nie uśmiechnąć ,cieszyła się ,że Alex  chociaż przez chwilę jest szczęśliwy. Od ostatnich kilku miesięcy nie miał ku temu powodów ,a zbliżający się ,bardzo prawdopodobny wyjazd  małego do internatu napawał blondynkę smutkiem. Alex był bardzo żywym ,bezpośrednim i pomysłowym dzieckiem ,martwiła się o niego ,nie chciała by szkoła z internatem zmieniła go w wyniosłego snoba. Niestety tego mogła się spodziewać po tej prestiżowej ,angielskiej placówce . Westchnęła ciężko ,zrobiłaby wszystko by uchronić małego przed tą prawdziwą szkołą życia ,która go wkrótce czekała . Według niej właśnie ta szkoła przyszła do niego o wiele za wcześnie. Wiedziała , co się dzieje w takich miejscach  ,jak trudno będzie Alex?owi. Od dłuższego czasu rozmyślała w ciszy ,całkiem zapomniała o obecności Adama ,wzdrygnęła się nagle.
-Przepraszam ?zaczęła  spoglądając nieprzytomnie na Krajewskiego
- Nic nie szkodzi ?powiedział ciepło ?Agata ,gdzie tak odpłynęłaś ?-zapytał nie kryjąc ciekawości ?Jesteś jakaś zmartwiona ,co się dzieje  ,to coś z Wiki ?-zapytał z troską
- Nie ,nie ?zaprzeczyła szybko ? Chociaż w sumie?. -zaczęła niepewnie ? Wiesz ,dowiedziałam się wczoraj przez przypadek od John?a  o pewnej sprawie. Na początku byłam trochę zła na Wiki ,że nic mi o tym nie powiedziała ,ale teraz sama mam wątpliwości i chyba ją rozumiem ?powiedziała ze smutkiem 
- A o co chodzi ?-zapytał zaintrygowany brunet ,ciekawiło go ,co ma z tym wspólnego John
- Anthony zobowiązał ,po swojej  śmierci, rodzinę do opieki nad małym. Wszyscy z ich rodziny uczęszczali do jakiejś prywatnej ,prestiżowej szkoły z internatem w Surry ,więc zdecydowali ,bez wcześniejszej konsultacji z Wiki ,że Alex również pójdzie tam od września .  ? powiedziała Agata      -Do Surry ! ?pokreśliła ?Ja nie wyobrażam sobie widywania małego tylko na święta ,a co dopiero Wiktoria ?westchnęła zrezygnowana blondynka ,Adam zamyślił się 
- A nie może po prostu odmówić i wysłać go do szkoły w Londynie ?stwierdził Adam
- No i tu zaczynają się schody ..-stwierdziła z przekonaniem Agata ? Jeśli Wiki odmówi to czeka ją niezła utarczka z Ravenswood?ami  ,a do tego pozbawi syna możliwości nauki w jednej z najlepszych szkół na świecie . Natomiast jeśli zgodzi się i wyśle go tam ,to nie tylko straci z nim kontakt ,ale również sprawi ,że po raz kolejny zburzy się jego świat . ?powiedziała zatroskana Woźnicka
- Co z bagno ?westchnął Krajewski ,teraz rozumiał przyjaciółkę ? Jest jak między młotem ,a kowadłem-dodał ? Najpierw jej ojciec ,teraz to ..-powiedział ze smutkiem
- Jak to mówią : Nieszczęścia chodzą parami ?stwierdziła Agata 
-W przypadku Wiki to chyba jednak trójkami ,a nawet czwórkami ?powiedział z przekonaniem Krajewski ,Agata zaśmiała się głucho
- Wiesz ?zaczęła ? Czasami pozorne nieszczęście okazuje się najlepszym co nas  w życiu spotkało ?stwierdziła pewnie ,patrząc na stojącego w oddali chłopca
- Agata ,nie wiedziałem ,że z ciebie taka filozofka ?zaśmiał się brunet ,dała mu kuksańca w bok 
-Ałłaa ? wyjęczał ,uśmiechnęła się lekko
- Jednak wielu rzeczy o mnie nie wiesz ?powiedziała 
-No teraz zaczynam się martwić ?powiedział rozbawiony ? Zaczynasz mówić jak mój kochany braciszek ?dodał 
- A propos , jest teraz w Polsce ?-zapytała niby obojętnie ,miała nadzieję ,że jednak nie
- Oczywiście ? powiedział krótko ? Zostanie tu już na stałe. Wiesz ,co ostatnio wymyślił-zaczął Adam ? Kupił mi dom ?stwierdził 
- Co !?-powiedziała zszokowana blondynka ? Dom ?-zapytała niedowierzając
- No tak ,w Mińsku Mazowieckim-powiedział Adam ? Ja też byłem w lekkim szoku. Niby tłumaczył to własną wygodą ,ale wiem ,że kręcił ,po prostu trudno mu się do tego przyznać. On okazuje swoje uczucia w dość nienormalny sposób.
- Dlaczego akurat w Mińsku ?-zapytała 
- Też  się nad tym zastanawiałem. Ale to Andrzej . Nigdy nie wiesz ,czy to jest tylko kwestia przypadku ,czy coś z góry zaplanowanego ?powiedział pewnie  - Wiki wspominała  kiedy wraca ?-zmienił temat ,Agata przecząco pokręciła głową ,westchnął. ? To co teraz ? Co z młodym?- zapytał 
- Poproszę Piotra o jeszcze kilka dni wolego ,to jest sytuacja kryzysowa  -stwierdziła
- No tak ?powiedział nieobecnym głosem ? Ale wiesz ,Marek w delegacji ,Lena też jest na urlopie ,trochę marnie to widzę ?powiedział zrezygnowany  ,Agata przyznała mu rację 
- To niestety prawda ?westchnęła ? Ale spróbuję . Co ja mam zrobić ?  Jak Marek wróci to się jakoś podzielimy ,ja wezmę nockę ,a on się wtedy zajmie Alex?em  ,a teraz ? Przecież nie wezmę go ze sobą do szpitala ? stwierdziła podłamana 
-  Ja ci pomogę . Zmienię trochę grafik i przez te kilka dni jakoś będzie ?stwierdził pocieszająco Krajewski
- No tak, nasz pan ordynator ?zaśmiała się niebieskooka 
- Ta ordynatura  ma jednak swoje plusy ?uśmiechnął się szeroko
- Nie wątpię ? powiedziała pewnie ? A co tam się u nas działo przez ten tydzień ?-zapytała z ciekawością
- W sumie nic ciekawego ?powiedział obojętnie ? No wiesz ,bez ciebie jest nudno ?stwierdził lizusowskim tonem
- Oj Adaś , Adaś ?westchnęła ? A jak tam twoje sprawy sercowe ?-zapytała na poważnie . Odkąd kilka miesięcy temu zerwał z narzeczoną ,niezbyt układało mu się w tej kwestii .Martwiła się ,że wróci do swoich starych nawyków ,wiedziała ,że mocno przeżył to rozstanie ,pierwszy raz naprawdę się zaangażował. 
- Po japońsku  ,jako tako ?powiedział ze sztucznym uśmiechem 
- Na pewno ?-zapytała z troską
- Tak .Daj spokój- skończył dyskusje 
- Jak chcesz ?powiedziała ciepło 
- Jak będę miał o czym rozmawiać ,to obiecuję Agatko ,że wybiorę się do ciebie na spowiedź ?powiedział ironicznie ,naśladując głosem małą dziewczynkę 
-Ty gadzie ? zaśmiała się ? Ja do ciebie z serca ..a ty?.-powiedziała rozbawiona  ,przerwał im telefon Adama  ,odebrał szybko 
- Halo ?-zapytał
---------------------------------------------------------------------------
- Tak .Dobrze . Już idę.-powiedział i spojrzał przepraszająco na Agatę
- Ze szpitala ?stwierdziła ,nie zapytała ,również wstała 
- Wypadek na A6 ,czterech rannych ?powiedział szybko
- Idę z tobą-stwierdziła  - Każdy się przyda ,a jesteśmy trzy minuty od szpitala 
- A młody ? powiedział ,wskazując w stronę chłopca
- To najmniejszy problem ?stwierdziła z przekonaniem ? To chyba jedyne dziecko ,które lubi przebywać w szpitalu ,a jak zaprowadzę go do wujka Pawła to dopiero będzie wniebowzięty ,jak zacznie oglądać zdjęcia z tomografii to chyba siłą będę musiała go z tamtą wyprowadzić-powiedziała pewnie 
- Racja ?uśmiechnął się Adam ,przypominając sobie o nietypowych zainteresowaniach chłopca  . W pospiechu udali się do szpitala.
Razem z ciocią Penelopą pojechały w kierunku  ich willi ,znajdującej się w najatrakcyjniejszej części miasta. Jechały czarną  limuzyną ,domyśliła się ,że pochodzi ona z ambasady. Na zewnątrz panował 30 ? stopniowy upał ,otworzyła okno w samochodzie , głęboko odetchnęła argentyńskim powietrzem , obserwowała krajobraz na zewnątrz . Nie było jej tu już prawie pięć lat ,już zapomniała jak jest tu pięknie ,kiedyś odwiedzała ten kraj w każde wakacje , z uśmiechem wróciła do spędzonych tutaj beztroskich chwil młodości. W końcu trudy podróży dały o sobie znać ,oparła głowę o  narożnik fotela i zasnęła ? Obudził ją dźwięk zamykanych drzwi ,otrząsnęła się nieco ,z niechęcią otworzyła oczy.
- Już jesteśmy ?usłyszała ciepły głos ciotki  ,wyszła z samochodu
- Dziś nie będę cię już męczyć ?powiedziała z troską patrząc na zaspaną Wiktorię ? Ale jutro moja kochana  - żartobliwie pogroziła jej palcem ? Nie dam ci spokoju ?uśmiechnęła się
- Dziękuję-powiedziała z wdzięcznością Ruda  ,objęła starszą kobietę
- Na razie nie ma za co ?powiedziała tajemniczo pani del Rio ? Ale teraz szybko myć się i spać ?powiedziała jak do małego dziecka 
- Oczywiście ciociu-powiedziała rozbawiona Wiki 
- Kiedyś byłaś bardziej niepokorna ?zaśmiała się kobieta  - Gdzie moja złośnica ?-zapytała samą siebie
- Dorosła ?stwierdziła Wiktoria -  Życie dało mi już nie jedną lekcję pokory ?dodała 
- Niestety ?westchnęła smutno kobieta  - A jak tam mały ,dajesz jakoś radę? ?zapytała z troską ?  Przepraszam ,że nie mogliśmy przylecieć na pogrzeb ? powiedziała przepraszająco 
- Nie przepraszaj ciociu ?stwierdziła pewnie ? Nawet  dobrze się stało ,szybciej doszłam do siebie ?stwierdziła z przekonaniem ? Nie było łatwo ,ale mam Alex?a  ,musiałam pozbierać się dla niego ?powiedziała
- A jak on sobie z tym wszystkim radzi?- zapytała  niepewnie pani del Rio
- Ciociu ,obiecuję ,jutro o wszystkim ci opowiem ,ale teraz marzy mi się  tylko wygodne łóżko-powiedziała ,patrząc na nią błagalnym wzrokiem
- No tak ,tak ?przypomniała sobie kobieta ? Trzynaście godzin w samolocie daje w kość ?stwierdziła ? Masz pościelane w swoim dawnym pokoju ,pamiętasz gdzie ?-zapytała ciepło
- No jak mogłabym zapomnieć  . Drugie drzwi na lewo na  pierwszym piętrze ?stwierdziła ,lekko odpływając we wspomnienia ,razem z ciotką weszły do środka hacjendy .
- To dobranoc kochana ?powiedziała ciepło kobieta 
-Do jutra ? rzekła ledwo przytomna Wiktoria ,weszła po marmurowych schodach na pierwsze piętro budynku ,otworzyła drugie drzwi na lewo i weszła do dużego ,jasnego pokoju ,pośrodku którego stało ogromne łóżko z baldachimem ,jej walizka już na nią czekała. Była wykończona  ,szybko przebrała się i opadła na puchowy materac , zamknęła oczy  , odpłynęła w błogą krainę snu. 
Obudziły ją promienie słońca ,skwapliwie przedostające się przez długie , beżowe zasłony. Niechętnie otworzyła oczy ,przeciągnęła się i z powrotem położyła się na łóżku. Sen przyniósł jej chwilowe ukojenie ,ale gdy tylko się rozbudziła znów zaczęły dręczyć ją obawy. Nie planowała rozmowy z ojcem ,do tej pory zajmowała się tylko swoim strachem i niepokojem z nią związanym. A teraz? Teraz naprawdę zaczęła zastanawiać się ,co powinna powiedzieć ,jak powinna się zachować ,czy w ogóle ta rozmowa dojdzie do skutku ? Leżała tak już od dobrych piętnastu minut ,chciała by ta chwila trwała wiecznie ,by nigdy nie musiała stąd wstawać ,by w ogóle nie musiała przeprowadzać tej trudnej rozmowy. W tym miejscu czuła się bezpieczna i kochana ,tak jak za czasów dzieciństwa ,kiedy jej jedynym problemem było to ,co będzie robić następnego dnia. Usłyszała ciche pukanie do drzwi. Zniechęcona wstała z łóżka ,zarzuciła na siebie letni szlafrok  i je otworzyła.
- Przepraszam ,że cię budzę ,wiem ,że podróż była bardzo długa i męcząca ,ale jest już prawie osiemnasta ,wszyscy nie mogą się już ciebie doczekać-powiedziała ciepło starsza kobieta
- Osiemnasta ?-zdziwiła się Wiktoria ?Czy to możliwe ,bym spała ponad  dwadzieścia godzin ?-zapytała się w  myślach ,z niedowierzaniem kręcąc głową. Wiedział ,że zmiana strefy czasowej i długi lot dadzą jej się we znaki ,ale nie sądziła ,że aż tak ją zmorzą ,nadal czuła się niewyspana. ? To ja przepraszam ?powiedziała po chwili ? Ciociu ,mogłaś mnie wcześniej obudzić ?stwierdziła Wiki ,choć w myślach była wdzięczna ciotce ,że jednak tego nie zrobiła 
- Byłaś zmęczona ?powiedziała z troską Penelopa ,patrząc na bladą twarz Wiktorii ? Poza tym wcześniej nie było takiej potrzeby ?dodała ? Ale teraz wszyscy nie mogą wytrzymać ,chcą cię w końcu zobaczyć ?powiedziała ciepło 
- Ja też się stęskniłam ?powiedziała ciepło ? Już się ubieram ,za góra piętnaście minut zejdę na dół ?powiedziała Wiktoria
- Jesteśmy w ogrodzie ?stwierdziła z uśmiechem starsza kobieta ,po czym wyszła z pokoju 


                                                                     Part II (najgorsza z gorszych)


Szybko udała się do łazienki ,wzięła prysznic ,zaczesała włosy w zgrabnego koka ,ubrała letnią ,lekką ,kwiatową sukienkę i opuściła pokój ,zeszła na dół ,w salonie nikogo nie zastała ,wszędzie unosił się zapach świeżo przygotowanych potraw ,dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo jest głodna . Nie jadła już prawie trzydzieści godzin , ruszyła za zapachem jedzenia. Wyszła na ogromny ,częściowo przeszklony taras ,zeszła po schodkach i udała się  w głąb tego niezwykłego ogrodu. Rosło w nim wiele rzadkich kwiatów i egzotycznych drzew. Pamiętała jak będąc małą dziewczynką zaszywała się tutaj popołudniami by uniknąć moralizatorskich wywodów dorosłych. Do tej pory ten ogród był dla niej tajemnicą ,za każdym razem ,kiedy po nim spacerował ,odnajdywała miejsce ,którego wcześniej nie widziała. Zapomniała jak jest tu pięknie ,z radością chłonęła otaczające ją niezwykłe widoki. Podążała kamienistą ścieżką ,po kilku minutach wolnego spaceru ,wreszcie dotarła pod ogromną altanę , z kamiennego grilla rozchodził się zapach pieczonej papryki . Wokół altany stało chyba z pięćdziesiąt osób ,słychać było głośny śmiech  zebranych i upominający głos wuja Jose. Z oddali obserwowała tą komedyjkę ,mimowolnie się roześmiała. Brakowało jej tego gwaru ,śmiechu, zamieszania i kłótni. Podeszła bliżej ,wszyscy byli tak zaciekle pochłonięci dyskusją ,że wcale jej nie zauważyli. Chrząknęła głośno. Nic. Wszyscy dalej żywo dyskutowali .  ?Cześć-powiedziała głośniej ,o dziwo wszyscy zamarli ,odwrócili się w jej stronę ,patrzyli na nią  w ciszy. Po chwili wręcz rzucili się na nią tłumem ,witała się ze wszystkimi po kolej . Każdy ją ściskał ,mówił ciepłe słowa ,wciągnęli ją w radosny wir. Po chwili rozeszli się i usiedli przy długim stole. Kiedy znów zajęli się rozmową podszedł do niej wujek Jose ,patrzyli sobie w oczy  nie kryjąc radości .
- Nie wierzę ?powiedział kręcąc głową ? Moja mała chrześnica ? dodał lustrując ją wzrokiem 
- Wujku ?powiedziała ciepło ,przytulając go mocno ,pogłaskał ją po głowie ,jak za czasów kiedy była dzieckiem 
- Ile to już ?-powiedział do siebie ? W wakacje minie chyba pięć lat ?stwierdził z niedowierzaniem
- Czas szybko leci ?powiedziała zamyślona Rudowłosa 
- Za szybko ?stwierdził ciepło ? Jeszcze niedawno ty i Diego biegaliście po tym ogrodzie ,a teraz ..-westchnął ? Przepraszam ?zaczął zmieszany ? Nie zapytałem cię jak sobie radzisz ?-zapytał smutno 
- Na początku było trudno ,ale życie toczy się dalej , jakoś daję radę  -powiedziała szybko Wiktoria ,nie miała siły na kolejną tego typu rozmowę ,wujek uśmiechnął się do niej lekko 
- Cieszę się ,że w końcu jesteś -  powiedział szczerze mężczyzna .Już otworzył usta by powiedzieć coś jeszcze ,ale podbiegła do niego gromadka dzieci 
-Dziadek ! ?radośnie krzyknęła mała ,ciemnowłosa dziewczynka 
- Chiara?- powiedział zaskoczony mężczyzna ,spojrzał za siebie ,kamienną ścieżką szedł jego starszy syn ,Rico, i jego żona Manuela 
- A jednak przyjechaliście ?stwierdził zaskoczony Jose
- A jak moglibyśmy przegapić przyjazd Wiki ?-zapytał retorycznie ? Cześć ,miło cię widzieć .-powiedział serdecznie w kierunku Rudej 
- Hej. Też cieszę się ,że w końcu was widzę ?powiedziała ,witając się z nimi 
- Świetnie wyglądasz ? powiedziała pewnie Manuela  ,przyglądając się idealnej sylwetce Wiktorii 
-Dzięki ?zarumieniła się delikatnie ? Ty też ?odwzajemniła się komplementem ?Ale wam dzieciaki wyrosły ?stwierdziła ,patrząc na trójkę ,bawiących się przy starym  cyprysie dzieci .
- Pablo skończył wczoraj dziesięć lat ? westchnął Rico 
- Już prawdziwy z niego mężczyzna ?zaśmiała się Wiktoria ,uśmiechnęli się lekko
- A jak tam twój synek ?-zapytała z ciekawością kobieta ? Oglądaliśmy na komputerze jego zdjęcia ,ale było to jakiś czas temu ,masz może przy sobie jakieś aktualne?- zapytała serdecznie Manuela 
- Tak ,mam ?odpowiedziała ciepło Rudowłosa 
- To chodźmy ,wszyscy na pewno z chęcią je obejrzą-stwierdził Rico ?Szkoda ,że nie mógł przylecieć z tobą ,na pewno spodobałoby mu się tutaj ?stwierdził z przekonaniem
- Ojj tak ?przyznała mu rację ?Zresztą komu by się tu nie podobało ?-zapytała retorycznie ,rozglądając się po ogrodzie ,ruszyli w kierunku stołu 
-Wiktoria-zaczął niepewnie wujek Jose
-Tak?- zapytała 
- Chciałem z tobą porozmawiać zanim..-zaczął ,ale przerwała mu żona
-Kochanie ?zwróciła się do niego z  upominającym spojrzeniem ? Ta rozmowa chyba może poczekać do jutra ?podkreśliła ,po czym lekko pociągnęła Wiktorię za ramie ? Zobaczmy wreszcie te zdjęcia ?powiedziała ,ciepło patrząc na Rudowłosą  ,usiadły przy stole ,Wiktoria wyciągnęła plik zdjęć ,trudno jej było ukryć wzruszenie ,to były ich ostatnie wspólne zdjęcia , zrobiono je w święta ,zaledwie kilkanaście godzin przed wypadkiem . Ciotka spojrzała na jej wilgotne oczy z troską.
-Wszystko w porządku ?-zapytała cicho
- Tak . Oczywiście ?odparła ,przecierając oczy i uśmiechając się delikatnie ,podała zdjęcia dalej 
-Ale on wyrósł ? stwierdziła Manuela ? Rośnie ci przystojniak ?stwierdziła ,podnosząc sugestywnie brew 
- To  prawda ?wtrąciła się Marie ? Nie jedna poleci na te słodkie ,szare  oczęta-zaśmiała się
- Kobiety ,kobiety ?westchnął Rico 
- I tak nas kochacie ?stwierdziła pewnie Manuela  ,Rico pocałował ją w policzek 
-Inaczej się nie da ?powiedział uwodzicielsko ,wszyscy mężczyźni przyznali mu rację
- Nie jest do ciebie podobny ?stwierdziła Marie ,dokładniej przyglądając się zdjęciu 
- Z wyglądu to może nie ,ale z charakterku ?zaśmiał się Diego ,Ruda spiorunowała go wzrokiem 
- No co?- zapytał ? Uparty ,wścibski ,wygadany ?.-zaczął wyliczać ,matka dała mu kuksańca w bok - ?inteligentny ,błyskotliwy ,ciekawski ?-dalej wyliczał niezrażony ?Cała nasza Złośnica ?podsumował pewnie 
- Na to wychodzi ?zaśmiał się Rico ? No to na pewno się z nim nie nudzisz ?stwierdził pewnie 
- Z nim się nie da nie nudzić ?westchnęła ciężko Ruda ? Ma tysiące pomysłów na minutę ?dodała pewniej 
- Waszego duetu i tak nic nie przybije ?zaśmiał się wujek Jose ,patrząc na Wiktorię i Diego 
- Ojj tak-przyznała mu rację ciocia Penelopa ? Mieliśmy z wami niezłą gehennę ?stwierdziła pewnie 
- Bez przesady ..-zaczął usprawiedliwiająco Diego 
- Bez przesady? ? zapytała ironicznie kobieta ? Co wy wyrabialiście ?westchnęła ciężko ,patrząc przed siebie 
- To prawda ?przyznał matce rację Rico ? Po tym numerze..-zaśmiał się 
-Czy możecie w końcu przestać nam to wypominać ?powiedział zmieszany Diego 
- Braciszku ?powiedział ,klepiąc go po ramieniu ?Tego się nie da zapomnieć ?dodał rozbawiony 
- Ta historia nadaje się na kinowy hit ?stwierdziła roześmiana Manuela 
- Ha ,ha ?powiedział kpiąco Diego ? Może mi jeszcze powiesz ,że zamierzasz to nakręcić ?zwrócił się do Rico 
- Nie ,nie zamierzam ?stwierdził pewnie mężczyzna ? Ja już to zrobiłem ?zaśmiał się Rico ?Za tydzień wyemitują następny odcinek mojego serialu ,tytuł :Diabelski Duet kontratakuje ?zaśmiał się 
-Co ! ?wykrzyknęli jednocześnie Wiktoria i Diego 
- Wiki i Diego to pierwowzory dla Chavi?ego i Nany ?-zapytała z niedowierzaniem ciocia Penelopa ,Rico kiwnął głową ,potwierdzając jej pytanie 
- Naprawdę ?-zapytała lekko zszokowana Marie ,nie spodziewała się ,że ten znany serial ma tyle wspólnego z jej narzeczonym 
- Tak ,a najlepsze jest to ,że ich przygody są na faktach autentycznych i naprawdę spotkały naszą dwójkę ?powiedział ,patrząc na ciągle będących w szoku Wiktorię i Diego 
- Boże..?westchnęła Rudowłosa ,wiedziała ,że Rico jest scenarzystą jakiegoś serialu  ,ale nigdy go nie widziała ? Ile ludzi to ogląda ?-zapytała z nadzieją w głosie
- Kilka milionów ?odpowiedziała rozbawiona Marie ,Diego spojrzał na nią załamany 
- Coś mi się wydaje ,że wasz półroczny szlaban był jednak o wiele za krótki ?stwierdził rozbawiony Jose , Wiktoria i Diego nie podzielali jego dobrego humoru 
- Żartujesz prawda?- zapytał brata 
- Skąd ?zaprzeczył stanowczo ? Ale szczerze wam dziękuję ,przyznam się ,że nie spodziewałem się ,że ten serial zdobędzie taką popularność ?powiedział Rico ? Nie martw się bracie ,wszystko jest dosyć mocno zmienione ,inne miasto ,inne imiona ,otoczenie ,nikt nie skojarzy ?powiedział ,widząc minę brata 
-Ale nas pocieszyłeś ?powiedział załamany Diego 
- Kochanie ,rozchmurz  się ,to tylko serial ?powiedziała rozbawiona Marie 
- Marie ma rację ?stwierdziła z uśmiechem Wiktoria ,rozbawiła ją ta sytuacja ?Mam tylko nadzieję ,że Alex tego nie obejrzy ?dodała pewniej 
- Już wiemy ,co mu wysłać w prezencie ?stwierdziła Manuela ? Mam nadzieję ,że jeszcze z nim tu przyjedziesz ?dodała ciepło 
-Na pewno ?stwierdziła Ruda 
- A tak właściwie ,to z kim został w Londynie ?-zapytał z ciekawością Diego 
- No trochę namieszałam tym moim przyjazdem tutaj ?powiedziała -  Zaprosiłam na święta Agatę ..-zaczęła 
-Agatę ? Tę twoją blond przyjaciółkę ,z którą przyleciałaś do nas kiedyś na wakacje?- zapytał Diego ? Co za kobieta ?powiedział ,wspominając szalone imprezy w towarzystwie Wiktorii i jej koleżanki ze studiów , czarnowłosa Marie spojrzała na niego podejrzliwie 
- Tak , tą Agatę i jej męża ?podkreśliła to ostatnie słowo ,widząc minę narzeczonej Diego ? Trochę ich wystawiłam ?stwierdziła smutno ?Zajmą się Alexe?em przez najbliższy tydzień ?dodała ,wujek Jose  i ciocia Penelopa spojrzeli sobie porozumiewawczo w oczy 
-Tydzień ?-zapytała niepewnie  ciotka 
-Tak ?odparła zdziwiona ?Myślę ,że tydzień wystarczy ?powiedziała niepewnie Wiktoria ,wysłała ciotce pytające spojrzenie 
-Wiki ,bo chyba ..-zaczął wujek Jose ,ciotka znów mu przerwała 
-Porozmawiamy o tym później ?stwierdziła stanowczo pani del Rio ,spojrzała sugestywnie na męża .Wiktoria była zaniepokojona zachowaniem cioci i wujka. Zastanawiała się ,co ma poczekać do jutra? Co wujek Jose chciał jej powiedzieć .-To pewnie ma coś wspólnego z ojcem ?myślała ,a z każdą kolejną myślą stawała się coraz bardziej zaniepokojona. Jej dobry humor prysnął w sekundzie. Spędziła jeszcze kilka godzin w towarzystwie znajomych i przyjaciół ,mimo tego ,że tak dawno się z nimi nie widziała ,to trudno jej było cieszyć się z tego spotkania ,towarzyszyło mu zbyt wiele przykrych okoliczności. Około dwudziestej trzeciej goście zaczęli rozchodzić się do  domów ,część została na noc w pokojach gościnnych willi . Cała rodzina pomagała gospodyni zanieść talerze i resztki jedzenia do kuchni . W kuchni zostały tylko starsza gospodyni ,pani Felicita i Wiktoria , reszta domowników położyła się już spać.
-Dziecko ,połóż się ,poradzę sobie ?nalegała staruszka 
- Pomogę pani , i tak nie zasnę ?stwierdziła pewnie Wiktoria ,pomagając uporać się starszej pani ze sztućcami 
-Dziękuję kochana ?powiedziała z wdzięcznością pani Felicita ,pamiętała Wiktorię jeszcze z czasów jej dzieciństwa 
- Nie ma za co ?odpowiedziała ciepło ?Może pomogę pani z ?-zaczęła ,spoglądając na kopiec brudnych talerzy
- Oj nie ,tym to już sama się zajmę ?stwierdziła pewnie kobieta ? Te talerze dostali w dniu ślubu ?podkreśliła unikatowość przedmiotów ,po czym delikatnie wzięła jeden do ręki 
- Nie może ich pani włożyć do zmywarki ?-zapytała zdziwiona ,patrząc na stojące w rogu urządzenie ,staruszka machnęła ręką 
-Porcelana jest jak kobieta ,należy jej się specjalne traktowanie ?stwierdziła ,uśmiechając się ciepło 
- Pani zajęła się porcelaną ,a co ja mam robić?- zapytała rozglądając się po pomieszczeniu
- Odpocznij sobie ,na pewno cię dzisiaj wymęczyli ,co? ?zapytała staruszka
-Trochę ?odpowiedziała szczerze ? Ach , ta zmiana czasu ?westchnęła ,patrząc na zegar ,który wskazywał wpół do trzeciej w nocy
-Przyzwyczaisz się ?powiedziała ciepło kobieta ?  A twoje zmartwienie nie jest związane ze zmianą czasu ,co ?-zagaiła staruszka ,zawsze potrafiła wszystko z niej wyciągnąć
- Nie ?odpowiedziała zatroskana  
- Nie chcesz to nie mów ,ale z doświadczenia wiem ,że jak się człowiek wygada ,to od razu jest mu lżej na sercu-powiedziała zachęcająco pani Felicita  ,nie musiała jej długo namawiać ,już od dawna chciała się komuś wygadać ,a rozmowa z obcą osobą była o wiele łatwiejsza
- Martwię się ?zaczęła niepewnie ?Ostatnio dużo dzieje się w moim życiu . Nie radzę sobie. Najpierw śmierć mojego męża ,potem problemy z jego rodziną ,teraz oni próbują namieszać w moich relacjach z synem-powiedziała zrezygnowana ? Do tego jeszcze ojciec ?dodała ,staruszka westchnęła głośno 
-Nie przejmuj się dziecko ?powiedziała ciepło ?W życiu bywają wzloty i upadki ?powiedziała  ? Ale jestem pewna ,że wszystko  ci się ułoży ?kontynuowała ? A co do twojego ojca ,to jedno jest pewne ,bardzo cię kocha i żałuje ,że zniszczył wasze relacje. Wiem co mówię ,nieraz go tu widywałam ,zawsze był smutny ,często o tobie wspominał ,było widać ,że tęskni . Coś tam słyszałam o jego chorobie ,ale jestem pewna ,że wszystko będzie dobrze. Ucieszy się ,kiedy cię zobaczy ,może to mu pomoże. Nie smuć się ,dopóki nie wiesz wszystkiego to nie przejmuj się ,na zamartwianie przyjdzie jeszcze czas ? stwierdziła bez ogródek ,to co powiedziała  wsparło ją na duchu ,w końcu zrozumiała ,że ojcu nadal na niej zależy ,miała nadzieję ,że wszystko sobie wyjaśnią i będzie tak jak dawniej ,przestała bać się tej rozmowy ,była wdzięczna staruszce za pokrzepiające słowa 
- Dziękuję ?powiedziała ciepło ? To ja już chyba pójdę ?stwierdziła ,spoglądając na wskazujący czwartą zegar 
- Idź ,idź ?ponaglała ją starsza pani ?Jutro czeka cię ciężki dzień-powiedziała 
Opuściła kuchnie i udała się do swojego pokoju. Wykąpała się ,założyła swój satynowy szlafrok i usiadła na łóżku. Spojrzała na ekran telefonu ,zamyśliła się na chwilę ? W Londynie jest już ranek ?pomyślała ,po czym zdecydowała się zadzwonić do Agaty ,miała jej  dużo to powiedzenia ,poza tym tęskniła za synem ,była ciekawa jak sobie radzą.
- Hej ?powiedziała ciepło 
-----------------------------------------
- Co tam u was ? Alex pewnie ciągle dokazuje ,co ?-zapytała przyjaciółkę
--------------------------------------------------------
Zaśmiała się ? No to się dobrali ?powiedziała rozbawiona 
---------------------------------------------------------
- Całkiem dobrze. Jestem trochę zmęczona ,bo  zrobili tu dla mnie jakieś powitalne przyjęcie ?westchnęła ?Ale w sumie cieszę się ,dawno ich nie widziałam ?stwierdziła szczerze 
-----------------------------------------------
- Nie. Jeszcze nic nie wiem . Jutro powinnam się wszystkiego dowiedzieć ?stwierdziła Ruda 
----------------------------------------
- Tak . Agata ,boję się ?powiedziała niepewnie
------------------------------------
- Tak wiem..-zaczęła ?Ale tyle lat już minęło ?powiedziała Rudowłosa 
-------------------------------------------------
- Chciałabym być taką optymistką ?stwierdziła z przekonaniem 
------------------------------------------------------
- Dzięki ?powiedziała ciepło ? A co tam jeszcze u was ?-zapytała próbując zmienić temat 
-----------------------------------
- A Marek ?-zapytała z ciekawością
----------------------------------------------------------
- No tak ?zaśmiała się ? Mogę na chwilę Alex?a?- zapytała 
-------------------------------------------------------
- Acha ?powiedziała smutno ?Zadzwonię później . Trzymajcie się ?powiedział ciepło ,po czym się rozłączyła. Odłożyła telefon na półkę i położyła się do łóżka ,zamknęła oczy ,próbowała zasnąć ,ale wciąż biła się z myślami.  

                                                                                    Part III (DNO)

Obudził ją dźwięk budzika ,niechętnie wstała i go wyłączyła. Telefon wskazywał ósmą rano ,z niedowierzaniem pokręciła głową ,spała niecałe cztery godziny. Poszła się umyć . Przebrała się ,zrobiła lekki makijaż i zeszła na dół. W jadalni czekali na nią ciocia i  wujek .
-Cześć ?powiedziała siadając naprzeciwko nich ,mięli poważne miny 
- Wiki ?zaczął wujek Jose 
-Tak ?-zapytała zmartwiona Rudowłosa 
- Nie wiem ,co dokładnie powiedział ci Diego ,ale obawiam się ,że to nie była cała prawda ?stwierdził smutno 
- Prawda?- zapytała zdenerwowana Wiktoria 
- Wiem ,że ojciec unikał kontaktu z tobą. Nie chcę się w to wgłębiać ,ale wiem jak cię potraktował. Próbowaliśmy z nim rozmawiać ,ale wiesz jaki jest ?zaczął ,patrząc jej w oczy ? Tęsknił za tobą ,żałował tego ,ale był taki uparty ,uniósł się dumą. Kiedy dowiedział się o śmierci twojego męża był naprawdę bliski przełamania ,ale następnego dnia ,podczas spaceru zemdlał. Chciał to zbagatelizować ,lecieć do was ,do Anglii ,ale udało nam się uprosić go ,by zrobił podstawowe badania. Wtedy nie spodziewaliśmy się ,co może z tego wyniknąć. Okazało się ,że ma nowotwór mózgu ,nie chciał podjąć się leczenia ,powiedział ,że przyszedł na niego czas ,że teraz chce tylko cię zobaczyć. Powiedzieliśmy mu ,żeby podjął się leczenia ,że jego śmierć przyniosłaby ci jeszcze więcej cierpienia. Podjął się chemioterapii ,niestety bezskutecznie ,okazało się ,że tylko eksperymentalna terapia może go uratować ,zdecydował się na nią. Brał jakieś leki ,które są w trakcie badań  ,a dzisiaj ma operację. Nie muszę ci mówić jakie wiąże się z nią ryzyko . Nie chciał byś się o tym dowiedziała ,ale stwierdziliśmy ,że to nie ma sensu ,dlatego Diego po ciebie przyleciał. Kiedy ostatnio go widziałem powiedział mi ,że marzy tylko by zobaczyć ciebie i swojego wnuka ,myślę ,że gdybyś przed operacją go odwiedziła miałby motywację do walki ?powiedział cicho Jose ,miał łzy w oczach . To co powiedział wujek Jose dochodziło do niej w bardzo wolnym tempie ,nie wierzyła w jego słowa ,z każdym kolejnym jej serce pękało na kolejne tysiąc kawałeczków  . Łzy zaczynały napływać jej do oczu.
- Jak mógł !-powiedziała z wyrzutem ,zakryła twarz w dłoniach ? Nic mi nie powiedzieć ?kontynuowała załamana 
-Chciał ,ale nie potrafił ?zaczęła usprawiedliwiać go ciotka Penelopa 
 - O której jest ta operacja ?-zapytała ocierając łzy 
- Za dwie godziny ?stwierdził mężczyzna ,patrząc na wiszący nad nimi zabytkowy zegar 
-Więc jedźmy ?stwierdziła stanowczo ? Ja tak łatwo nie odpuszczę ?powiedziała z determinacją ,była na niego wściekła ,chciało jej się płakać ,ale jej gniew wygrywał z bólem ,jaki rozrywał jej serce 
-Dobrze ?wybąkał zaskoczony Jose del Rio  ,widząc przemianę Wiktorii ?Nasza złośnica wróciła ?pomyślał 
Wsiedli do czarnego BMW ,po godzinie jazdy stanęli na parkingu prywatnej kliniki. W pośpiechu weszli do środka.
- Gdzie leży Ricardo Consalida ?-zapytał recepcjonistkę 
- Sala 53 ,drugie piętro ?odpowiedziała ,patrząc na ekran komputera młoda kobieta 
-Dziękujemy ?powiedział Jose ,razem z Wiktorią i Penelopą kierując się do pobliskiej windy ,kilka minut później byli już pod jego salą. Do  tej pory gniew dodawał jej odwagi ,ale kiedy nacisnęła klamkę jej pewność siebie zniknęła momentalnie. Wujek i ciocia stwierdzili ,że poczekają przed salą ,chcieli by w końcu wszystko sobie wyjaśnili. Weszła do dość dużego jasnego pokoju ,przy oknie stało łóżko ,leżał na nim sześćdziesięciokilkuletni mężczyzna ,pielęgniarka właśnie pobierała mu krew do badań. Nie zauważył jej ,podeszła bliżej . Pielęgniarka opuściła pomieszczenie ,teraz zostali w nim tylko ona i jej  ojciec ,zrezygnowany patrzył na rozciągającą się za oknem panoramę . Stwierdziła ,że nie zmienił się zbyt wiele ,teraz jego włosy były już prawie  całkiem siwe ,pogłębiły się jego zmarszczki na czole ,jego spojrzenie było teraz dziwnie smutne i puste ,ale wciąż był to ten sam Ricardo Consalida . Podeszła do jego łóżka  ,odwrócił głowę w jej stronę ,spojrzał prosto w jej zaszklone oczy ,mrugnął kilkukrotnie ,jakby zdawało mu się ,że to tylko sen.
-Wiktoria?- wyszeptał z niedowierzaniem . Zdał sobie sprawę ,że naprawdę stoi przed nim córka. W jego oczach pojawił się błysk nadziei .
- Tato ?powiedziała cicho ,gdy tylko zobaczyła jego twarz ,cały gniew na niego ją opuścił . Zapanowała cisza ,podczas której oboje ze wzruszeniem patrzyli sobie w oczy .
- Dlaczego?- zapytała z wyrzutem ? Dlaczego nic nie powiedziałeś ? Dlaczego nie odbierałeś telefonów ? Dlaczego nie chciałeś utrzymywać ze mną kontaktu ?- wyrzuciła z siebie ,to co dręczyło ją od kilku lat ,spuścił wzrok 
- Przepraszam ?powiedział szczerze ,wiedziała ile znaczą te słowa z jego ust  ,chwyciła go za rękę
-Teraz już nie masz wyboru ?stwierdziła pewnie ?Musisz żyć ,rozumiesz?- powiedziała stanowczo ? Tyle straconych lat ?westchnęła ?Musisz to jakoś nadrobić .Obiecałam synowi ,że cię pozna ,a ja zawsze dotrzymuję słowa ?powiedziała Wiktoria ,łzy zaczęły spływać po jej policzkach 
- Dziękuję ci ?powiedział ciepło ?Że przyleciałaś ?dodał Consalida ?Że jesteś ? Marzyłem tylko o tym ,by móc zobaczyć ciebie i Alex?a ?powiedział pewnie ?Przeleciał z tobą ?-zapytał z nadzieją  ,pokręciła przecząco głową 
- To by było już za dużo dla niego ?westchnęła 
- Wiki ,powiedz mu ,że bardzo go kochałem ,dobrze?- zapytał 
- Nie ,ty mu to powiesz ?powiedziała stanowczo Ruda ,uśmiechnął się do niej blado 
-Byłem idiotą-zaczął ?Straciłem taki skarb ?powiedział głaszcząc jej dłoń ,do sali wszedł anestezjolog
-Musimy przygotować pana do operacji ?powiedział mężczyzna
-Proszę dać nam minutę ?powiedział Consalida
- No dobrze ,ale tylko minutę ?podkreślił mężczyzna ,po czym opuścił pokój 
- Nic nie straciłeś ?powiedziała pewnie Rudowłosa
-Wiki ,obiecaj mi coś ?powiedział ,patrząc jej prosto w oczy 
-Tak?- zapytała niepewnie
- Nie uciekaj-zaczął ?chciała mu przerwać ,ale kontynuował ?Nie ,proszę posłuchaj mnie-nalegał. Nie popełniaj moich błędów ,ucieczka to nie jest dobre rozwiązanie . Przed życiem i przeszłością nie można uciec ,trzeba się z tym pogodzić i stawiać temu czoła. Spuściła wzrok. Wiem ,że jest ci ciężko ,ale to i tak jest nieuniknione. Będzie coraz trudniej ,zobaczysz. Uwierz mi ,nie chcesz zobaczyć zawodu na twarzy dziecka. Nie chcesz widzieć jego rozgoryczenia i smutku. Nie chcesz powoli go tracić. ?powiedział spokojnie -Wiki obiecaj mi ..-zaczął ,ale do sali wszedł anestezjolog i pielęgniarka .
-Jeszcze minuta ?nalegał starszy mężczyzna 
-Przykro mi ,nie możemy dłużej czekać ?stwierdził stanowczo lekarz ,podszedł do łóżka Consalidy
- Wiki ,proszę ,obiecaj mi..-powiedział Consalida 
-Tato ,ale ?zaczęła smutno 
- Proszę ?nie ustępował ? Chcę choć raz zrobić coś dla swojego wnuka ?podkreślił  ,wzięli jego łóżko ,powoli zaczynali opuszczać salę
- Obiecaj ?złapał ją za rękę ,nic nie powiedziała ,wyjechali z nim na korytarz
- Dobrze ,obiecuję ?wyszeptała do siebie ,obserwując znikające na końcu korytarza łóżko 
- Wzięli go na blok ?stwierdzi wujek Jose ,Wiktoria oparła rękę ścianę. Bardzo zmęczyła ją ta rozmowa. Słowa ojca mocno ją dotknęły ,wiedziała ,że ma rację. Teraz myślała już tylko o jego operacji ,nie chciała znów go stracić ,nie teraz kiedy dopiero co o odzyskała. Razem z państwem del Rio udali się pod drzwi bloku operacyjnego. Operacja trwała już sześć godzin ,jak na razie nie było żadnych komplikacji ,nerwowo chodziła po korytarzu ,trzęsły jej się ręce. ?Musisz żyć ?wyszeptała przed siebie ,usłyszała dźwięk telefonu . Spojrzała na wyświetlacz :3 nieodebrane połączenia od: Agata , wyłączyła telefon ,teraz myślała tylko o ojcu i pozytywnym przebiegu operacji.
                                                              To już niemal koniec nudnych części. Wolałam je "wrzucić do jedego wora" ,teraz będzie już z górki. Tyle dodałam ,że na 3 dni się wyłączam ... Potem będzie tylko lepiej. (tak sądzę) KOMENTUJCIE !!!
                                                                                                                           

3 komentarze:

  1. Jakie 3 dni ? Ja juz czekam na next ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. super czekam na nexta ! No wlasnie jakie 3 dni ?! Dzisiaj dodaj ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam już dawno napisane następne części ,lecz nie mogę ich tak szybko dodawać. Jak się choć trochę czeka to emocje są jednak większe. Teraz dodałam kilka części ,więc przyjdzie wam czekać do poniedziałkowego wieczoru, Mam nadzieję ,że wytrwacie.

      Usuń