niedziela, 8 czerwca 2014

Udało mi się znaleźć chwilkę. Niestety nie dodam całego rozdziału (który jest długi) tylko połowę - przepraszam .Dziękuję i proszę o komentarze.Później dodam tą "drugą połówkę".



                                                              XIII - mam nadzieję, że nie pechowa 


Całą noc nie mogła zmrużyć oka ,ciągle myślała o Andrzeju. Cały czas miała przed oczami jego zdziwioną twarz i zagubione spojrzenie ,pierwszy raz widziała go w  takim stanie. Miała wyrzuty sumienia ,znów stchórzyła ,uciekła od problemu. Z tego powodu była na siebie zła ,nie dość ,że ośmieszyła się w gronie znanych lekarzy , sprzeciwiła się własnemu sercu , to na dodatek okazała słabość .Nad ranem w końcu zasnęła  ,lecz sen nie przyniósł jej upragnionego ukojenia ,dręczyły ją wydarzenia poprzedniego wieczoru. Obudził ją uciążliwy dźwięk budzika ,spojrzała na tarczę zegara , która wskazywała ósmą dwadzieścia. Szybko zerwała się z łóżka ,już od dwudziestu minut powinna być w szpitalu. Pobiegła do łazienki ,wzięła szybki prysznic , ubrała się pospiesznie i obudziła syna.
- Alex ,muszę iść do pracy ,zaraz przyjdzie do ciebie pani Hudson- powiedziała szybko ,głaszcząc go po głowie
- Pani Hudson ?-zapytał zaspany chłopiec
- Tak ?odpowiedziała smutno ,wiedziała ,że jej syn nie przepada za starszą panią ,która zanudzała go opowieściami o zmarłym mężu i wmuszała w niego swój okropny pudding. Pani Hudson była ich sąsiadką ,mimo ,że była bardzo bogata nie obnosiła się tym , zdziwaczała po śmierci ukochanego męża ? admirała Edward ?a Hudson ?a. Jej syn ,znany biznesman kupił jej apartament w Londynie ,chciał by była bliżej niego . Starsza pani całe życie spędziła na wsi ,nie mogła przyzwyczaić się do życia w mieście ,nie miała zbyt wielu znajomych , Ravenswood?owie zaliczali się do tego niewielkiego grona.
- Mamo ,proszę ?wyjęczał patrząc na nią błagalnym wzrokiem , nie miał ochoty po raz setny oglądać albumu admirałowej
- Przykro mi ,ale tylko ona może z tobą zostać ?odpowiedziała ,kierując się w stronę drzwi ? Będę o osiemnastej ? powiedziała na odchodne 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
O dziewiątej była już w szpitalu ,szybko się przebrała i ruszyła na poranny obchód. Kończyła właśnie badać ostatniego pacjenta ,kiedy usłyszała głos wchodzącej do sali pielęgniarki.
- Pani doktor Ravenswood , dyrektor oczekuje pani w swoim gabinecie ?powiedziała spokojnie kobieta
- Już idę ?odpowiedziała pospiesznie ,razem z pielęgniarką wychodząc na korytarz
Kilka minut później stała przed masywnymi drzwiami gabinetu dyrektora ,zapukała dwukrotnie .
- Proszę ?rzekł ciepło sześćdziesięcioletni mężczyzna 
- Wzywał mnie pan ?odpowiedziała niepewnie rudowłosa ,siadając na krześle naprzeciwko biurka dyrektora
- Tak ?odpowiedział mężczyzna ,marszcząc lekko brwi ,przyglądał jej się uważnie
- Jeśli chodzi o to dzisiejsze spóźnienie ,to przepraszam ,więcej się to nie powtórzy-powiedziała pewnie Wiktoria
- Ach ?machnął ręką ? Wzywałem panią ,ponieważ chciałem przeprosić za pokrzyżowanie pani planów na  urlopu  -powiedział ciepło ? Oczywiście będzie pani sobie mogła wybrać dowolny termin na urlop w zamian za ten ?dodał uśmiechając się w jej stronę 
- Dziękuje dyrektorze ?odpowiedziała ciepło , po czym wstała i skierowała się w stronę drzwi
- Pani doktor ?-zapytał mężczyzna 
- Tak ?odpowiedziała niepewnie Wiktoria
- Nie sądziłem ,że zna pani profesora Falkowicza ? powiedział ,przyglądając się jej z ciekawością
- Podczas rezydentury pracowałam z nim w szpitalu w Leśnej Górze , w Polsce ?odpowiedziała zmieszana ,nie uszło to jego uwadze
- Acha-odparł ? W takim razie nie dziwię się ,że jest pani tak dobrym chirurgiem ,przecież pracowała pani z najlepszymi ?powiedział dyrektor ,uśmiechając się do niej serdecznie
Udawała ,że nie usłyszała tego ostatniego zdania . Powiedziała krótkie ?Dowidzenia dyrektorze ? i  skierowała się na blok ,zaraz miała mieć trudną operację
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Właśnie świętował z bratem swój powrót do Polski. Siedzieli w salonie jego nowoczesnej willi i opijali sukces Adama ,nowego ordynatora chirurgii . Byli już lekko wstawieni ,zdążyli wypić cztery butelki whisky .
- Co tam jeszcze u ciebie braciszku ? ? zapytał trochę pijany Andrzej , otwierał kolejną butelkę rudego płynu
- Wielkie g.ówno ? wrzasnął pijany w sztok Adam ,opadł na kanapę
- To samo co u mnie- stwierdził rozbawiony Andrzej ? Widzę ,że niestety idziesz w moje ślady-stwierdził po chwili
- Rodzinna przypadłość do s.******* sobie życia- powiedział chorobliwie się śmiejąc Adam
- To prawda- potwierdził Falkowicz ,nalał im po kolejnej porcji alkoholu
- Coś cię drażni . Czy to ta sztuczna ,różowa landryna , twoja była żoneczka?- zaśmiał się  Krajewski 
- Kinga ? Nie ,zamknąłem ten rozdział raz na zawsze.-odpowiedział pewnie mężczyzna ,upijając kolejny łyk Jack?a Daniels?a ,w zamyśleniu patrzył się przed siebie
- Zawsze zastanawiałem się ,dlaczego się z nią ożeniłeś ?stwierdził rozbawiony Adam ,próbował wstać z sofy ,nie udało mu się
- Byłem skończony idiotą ? odpowiedział zdenerwowany Andrzej ,szklanka rozbiła mu się w dłoni
- Spokojnie ? krzykną pijany Adam , wpatrywał się w krwawiącą dłoń brata- Musisz zszyć ?dodał ,ciężko opadając na poduszki
-Jutro się tym zajmę ?powiedział lekceważąco ,nalewając kolejną dawkę whisky do ich szklanek 
- To za kogo teraz pijemy ?-zapytał całkiem pijany Adam ,ledwo trzymał szklankę w dłoni
- Za Wiktorię- powiedział pewnie Falkowicz ,procenty odbierały mu zdolność racjonalnego myślenia
- Za Wiki ?-zapytał zaciekawiony ? W sumie jej trochę szczęścia się przyda ?dodał ,jednym chlustem pochłaniając zawartość szklanki , Falkowicz zrobił to samo
-  Widziałem ją dwa dni temu ,pierwszy raz od siedmiu lat ?powiedział smutno Falkowicz ? Kiedy mnie zobaczyła od razu uciekła ?dodał po chwili ,jego twarz nie wyrażała żadnych emocji 
- A dziwisz się jej ?-zapytał kpiąco Adam
- Masz z nią jakiś kontakt ?-zapytał zaintrygowany Andrzej
- Jasne ,że mam ,przecież jest moją przyjaciółką ,ale nie licz na nic ,nie jestem aż tak pijany ?powiedział śmiejąc się w jego stronę ,zachwiał się i ponownie upadł na sofę
- Śmiem wątpić ?stwierdził pewnie Andrzej ,obdarzając brata kpiącym uśmieszkiem
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudził się rano ,czuł rozdzierający głowę ból. Znajdował się w salonie ,wszędzie wokół porozrzucane był puste butelki po whisky. Adam spał na podłodze. ? Dużo musieliśmy wczoraj wypić-pomyślał ,próbując wstać z sofy ,nagle poczuł obezwładniający ból ręki . Spojrzał na krwawiącą dłoń ,rana ,z której wydobywała się krew była duża ,znajdowały się w niej kawałki szkła.-Cholera !-warknął głośno ,budząc przy tym śpiącego Adama.
- Cicho , co się dzieje? ?zapytał mężczyzna ,pocierając dłonią skronie, nagle spojrzał na zakrwawioną dłoń brata i plamy po krwi na jego ubraniu
- Masz jakąś apteczkę ?-zapytał Falkowicz
- Nie ?odpowiedział przerażony Adam , Andrzej umazany krwią wyglądał makabrycznie ? Czekaj ,muszę zrobić ci zdjęcie , Przemo ucieszy się widząc swojego ulubionego mordercę z  zakrwawionymi rękami ?zaśmiał się Adam ,humor zaczynał mu dopisywać
-Jesteś lekarzem i nie masz w domu apteczki ?warknął Falkowicz ,udawał ,że nieusłyszał ostatniego zdania
- To twój dom ?stwierdził Adam- Wydaje mi się ,że apteczka nie pomoże ,musisz jechać do szpitala-dodał po chwili 
- A propos szpitala panie ordynatorze ,czy pan przypadkiem nie ma teraz dyżuru ?-zapytał uśmiechając się ironicznie
- O kurcze ! Która jest  ? ?zapytał  ,łapiąc się za głowę 
- Za dwadzieścia dwunasta ,ale obawiam się braciszku ,że z takim kacem nie będziesz w stanie pracować- powiedział z ironią Andrzej
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dwadzieścia minut później byli już pod szpitalem. Adam wyglądał okropnie ,był blady ,miał podpuchnięte oczy i rozczochrane włosy ,wypił wczoraj o wiele za dużo ,ledwo trzymał się na nogach.
- Po co ze mną przyjechałeś ,chcesz zrobić z siebie pośmiewisko ,przecież mogłeś zadzwonić i powiedzieć ,że jesteś chory i nie przyjdziesz-warknął na niego Andrzej
- Oj, widzę ,że martwisz się o mnie-zaśmiał się Adam
- Nie żartuj sobie .Wracaj do domu ,chyba ,że za wszelką cenę chcesz uszczęśliwić Ninę i Borysa ,największych plotkarzy w tym grajdole - ironizował Andrzej
- No dobra ,ale poradzisz sobie?- zapytał z troską Adam
- Adasiu ,nie mogę się doczekać wejść do szpitala  w bluzie z zakrwawionymi rękami i tym moim złowieszczym spojrzeniem. Biedne pielęgniarki muszą  mieć o czym plotkować ,więc padło na mnie.-powiedział ironicznie ,teatralnie wzruszając ramionami
Wszedł do szpitala ,wszyscy patrzyli się na niego podejrzliwie. Specjalnie wysyłał im złowieszcze spojrzenia ,nie mógł ukryć śmiechu widząc przerażenie w oczach pielęgniarek.- Ale kabaret ?zaśmiał się w duchu ,kierując się w stronę izby przyjęć. Miał szczęście ,nie było długiej kolejki , kilka minut później wszedł do  gabinetu izby przyjęć.
-Następny ?usłyszał ciepły głos  internistki ,kiedy się odwróciła zamarła na chwilę
-Pan profesor ? wyjąkała cicho
-Witam pani Agato-powiedział szarmancko ,obdarzając ją uśmiechem
- Co się panu stało? -zapytała zdziwiona ,patrząc na zakrwawione ręce i ubranie profesora
- A jak pani myśli ?-wysyczał złowieszczo podnosząc sugestywnie brwi
- Wolałby pan nie wiedzieć- stwierdziła z grobową miną Agata, oboje zaczęli się śmiać

5 komentarzy:

  1. Ładnie zabalowali Panowie :) Czekam na 2 część :) Wiki niech wraca do Polski !!! / Julka

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHA Andrzej morderca ;) Dobre ... Czekam dziś na następną część !!! / Maciek

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :)
    daj szybko 2 bo ta jest krotka /Adi

    OdpowiedzUsuń