Obiecane dwie części. Może jeszcze uda mi się bonusikową dodać? Zobaczę. Bardzo dziękuję za komentarze, nawet nie wiecie jak mi miło.Oczywiście proszę o kolejne, to dla mnie bardzo ważne. KOMENTUJCIE !!!
XV
Adam uspokoił go ,że z Wiktorią jest wszystko w porządku. Zaczął żałować ,że wymusił na niej tą dzisiejszą rozmowę ,dla Wiktorii ostatnie wydarzenia musiały być prawdziwym wstrząsem ,a on jeszcze dołożył jej zmartwień . Znał Wiktorię ,wiedział ,że tak naprawdę jest bardzo delikatna i wrażliwa ,że mocno przeżyła śmierć męża. Odkąd dowiedział się ,że Rudowłosa ułożyła sobie życie z kimś innym ,cały czas zastanawiał się jaki on jest ? Jaki mężczyzna ma szczęście dzielić życie z Wiktorią? Zazdrościł mu ,ale kiedy dowiedział się o jego śmierci posmutniał ,nie dlatego ,że żałował tego będącego w sile wieku mężczyzny ,ale dlatego ,że wiedział ,że Wiktoria była z nim bardzo szczęśliwa. Dla niego liczyło się tylko jej szczęście i bezpieczeństwo ,skoro on nie mógł jej tego zapewnić ?..Była dla niego najważniejsza ,a skoro ona cierpiała ,taki i on cierpiał z jej nieszczęścia.-Zasługuje na wszystko co najlepsze-myślał. Wiedział ,że życie mocno doświadczyło Wiki ,a on miał w tym swój udział .Adam twierdził ,że powinien dać jej spokój. Z bólem serca przyznał mu rację.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od ich ostatniego spotkania minął już miesiąc. Otworzył już swoją klinikę ,jak na razie wszystko układało się po jego myśli ,zatrudnieni przez niego chirurdzy okazali się całkiem nieźli ,chociaż przyznał ,że oczekiwał od nich czegoś więcej. Brakowało im pewności ,samozaparcia ,talentu ,a co najważniejsze charakteru. Nie przyznawał się do tego ,ale wśród pracowników cenił sobie ich własne zdanie. W jego oczach ,jeśli ktoś był podatny na wpływy był bezwartościowy. Czuł się dziwnie kiedy wszyscy przyznawali mu rację ,mimo że ją miał. Wymiany zdań i poglądów były dla niego ważnym elementem pracy ,dlatego starał się być jeszcze lepszy ,chciał pokazać swoją wyższość ,kiedy wszyscy wręcz go wielbili tracił to co lubił ,zabawę z ośmieszania innych. Nie bywał tak często w klinice jak powinien ,wszyscy uważali go za największy autorytet ,za świętość ,brzydził się gdy tylko o tym pomyślał. Lubił droczyć się z innymi ,taki miał już charakter. Mimo że nie był zły ,to lubił takiego zgrywać. Bycie czarnym charakterem traktował jako wyzwanie ,które próbował rzetelnie spełniać ,nie zawsze mu się to udawało ,bo nie było do końca zgodne z jego naturą . Często nie mógł opanować śmiechu widząc przerażenie na twarzach innych. Traktował to jako całkiem niezłą rozrywkę. Im bliżej kogoś poznawał tym jego maska stawała się coraz cieńsza ,niestety niewiele osób znało go naprawdę. Nawet w Leśnej Górze jego autorytet czarnego charakteru osłabł ,przynajmniej wśród lekarzy ,oczywiście starał się temu zapobiec . Miał kilka ??ulubionych ?? osób ,którym lubił napsuć krwi ,do tego grona należeli oczywiście Nina i Przemek. Po ciężkim dniu lubił wpaść do Leśnej Góry i poprawić sobie humor dogryzaniem jednemu z tych dwojga. Wyprowadzona z równowagi blondynka i zdenerwowany do granic możliwości z mordem w oczach Zapała ,działali na niego kojąco. Ostatnio polubił również utrudnianie życia nowemu chirurgowi ?Skotnickiemu , -Popamiętasz mnie jeszcze ?śmiał się w myślach ,nie mógł zapomnieć mu ??starszego pana w okularach z teczką ??. W Leśnej Górze czuł się swobodnie ,normalnie ,coraz częściej tam wpadał. Zgadzał się przeprowadzić jakieś trudniejsze operacje ,a ostatnio nawet zgodził się na prowadzenie grantu w szpitalu.
- Tak Piotrze ,zgadzam się ,ale jest tylko jeden problem ?stwierdził pewnie
-Jaki ?-zapytał zdziwiony Gawryło
- Chodzi mi o współpracowników ,wybór jest bardzo ograniczony-powiedział kpiąco
- Mhhm ?przytaknął dyrektor
- Z przykrością stwierdzam ,że pan Przemysław raczej nie zgodzi się na współpracę-powiedział ironicznie
- A inni ?-zapytał Piotr
- Przykro mi to mówić ,ale dr Rudnicka nie ma odpowiednich kwalifikacji ,a Skotnicki ?..-westchnął udając smutnego- Zostaje jeszcze dr Sambor i Adam . Z Adamem już rozmawiałem ,ma za dużo obowiązków-powiedział Falkowicz
- Sądzę ,że Michał się zgodzi ,ale z jeszcze jednym chirurgiem potrzebnym do grantu będzie ciężko. Trudno o dobrych specjalistów ,nie to co kiedyś. Mieliśmy wielu na stażu ,ale szkoda gadać sam zastanawiałem się jak oni skończyli studia-westchnął zrezygnowany
- Mi to mówisz ? Byłem egzaminatorem na specjalizacji w tym roku ,gdyby to ode mnie zależało ,żaden z tych chłystków by nie zdał-powiedział kpiąco Andrzej
- Taaa. W tym grancie nie będziesz mógł liczyć na takich współpracowników jak w poprzednim. Adam to świetny chirurg ,a Wiki . Niezłą zrobiła karierę w tej Anglii ,bardzo się rozwinęła ,szkoda ,że odeszła ,straciliśmy wielki talent . Jak była tu na urlopie przeprowadziłem z nią bardzo trudną operację ,przyznam ,że gdyby nie ona i jej opanowanie ,pacjent na pewno by zmarł-stwierdził pewnie Piotr
- Tak ,słyszałem ?odpowiedział ?Zawsze uważałem ,że ma potencjał-stwierdził niewzruszony ,nie okazywał tego ,ale samo wspomnienie Rudowłosej powodowało ,że krew w jego żyłach szybciej krążyła
-Naprawdę ,jakoś nie przypominam sobie byś na początku waszej współpracy uważał ją za zdolnego chirurga ,wręcz przeciwnie-wypomniał mu Gawryło
-Wiedziałem ,że jest diamentem ,trzeba było ją tylko trochę oszlifować. Sądzę ,że przez te kilka miesięcy ciężkiej pracy nauczyła się wiele ,widziałem jej postępy ,stała się opanowanym i pewnym siebie chirurgiem ,a to przecież jest najważniejsze. Najważniejsze są efekty ?powiedział pewnie
- Trzeba przyznać ci rację ,wszyscy zauważyliśmy jak zmieniła się w ciągu tych miesięcy ,tylko szkoda ,że tak szybko nas opuściła-stwierdził dyrektor
- Rzeczywiście szkoda ?powiedział smutno ,po chwili wysłał w jego stronę sztuczny uśmiech ,nie chciał okazać jak wielkim ciosem było dla niego jej odejście
-Wracając do sprawy . Masz jakiś pomysł ,co zrobić w takiej sytuacji ?-zapytał z nadzieją
- Rozmawiałem w tej sprawie z dr Rymowskim ,zgodził się na współpracę ?powiedział Falkowicz
-Rymowski ,coś mi to mówi-zastanawiał się Gawryło
- Tak ,powinno ci to coś mówić. Profesor Witold Rymowski ,najgorsza zmora studentów ,histologia-zaśmiał się Falkowicz ,odpływając we wspomnienia
-Ach tak , tyle poprawek ,to tylko u niego ,na moim roku nikt nie zdał za pierwszym razem-powiedział z grobową miną Piotr
-Wyobraź sobie ,że dr Rymowski ,o którym ci wspominałem to jego syn ,bardzo zdolny chirurg ,pracuje w mojej klinice ?powiedział Andrzej
- Dobrze ,skoro uważasz ,że się nada ,czemu nie-powiedział z ulgą Piotr ,bał się ,że grant może nie wypalić ,jeśli szybko kogoś nie znajdzie
- Przyślę go do ciebie jutro-stwierdził Falkowicz ,po czym wstał i opuścił gabinet dyrektora ,miał sporo papierkowej roboty związanej z grantem. Prowadzenie kliniki i grantu było wyzwaniem ,a on właśnie takie lubił . Dzięki pracy udało mu się choć na chwilę oderwać od wspomnień o Wiktorii. Szedł pewnie korytarzem ,postanowił zajrzeć do lekarskiego .
-Serwus ? rzucił wchodząc do środka
- Cześć-odpowiedział ,siedzący przy biurku Adam
-Witamy profesorze-powiedział Konica ,reszta lekarzy skinęła delikatnie głowami ,nie odwracając się od papierów. Rozejrzał się po pokoju , w środku byli : Adam , Konica ,Sambor ,Hana i Nina.
- Doktorze ,czy mógłbym z panem porozmawiać na osobności ?powiedział ,obdarzając Sambora ironicznym uśmiechem
- Nie sądzę by to było potrzebne ,proszę mówić tutaj-powiedział niewzruszony mężczyzna
-Jak pan sobie życzy ?stwierdził ironicznie ? Mam dla pana propozycję ,czy wziąłby pan udział w prowadzonym przeze mnie grancie?- zapytał pewnie ,wszyscy odwrócili się w ich stronę ,zaciekawieni przebiegiem rozmowy
- Ehhhm- wybąkał zszokowany Michał
-Zależy mi na pana współpracy ?stwierdził ironicznie ?Będzie z nami pracował jeszcze dr Rymowski- powiedział pewnie ,nie brał pod uwagę odmowy Sambora
-Michał nie możesz ! ?wrzasnęła , otrząsnowszy się z szoku Nina , -Co za zapłon ?zaśmiał się w duchu Falkowicz
-Nina ,porozmawiamy o tym w domu ?stwierdził spokojnie Sambor ,nie lubił jak Nina zachowywała się tak nieprofesjonalnie
- Jak możesz ! CHCESZ PRACOWAĆ Z NIM !!?-krzyknęła zdenerwowana Rudnicka
-Proszę cię ,uspokój się ?powiedział stanowczo Michał
- Chcesz zniszczyć mi życie ,w dodatku uczepiłeś się mojego męża ?powiedziała w stronę Falkowicza
- Wybacz kotku ,ale świat nie kręci się wokół ciebie ?stwierdził kpiąco
- Ty gnido ! ?wrzasnęła ,podnosząc na niego rękę ,uniknął jej ciosu i zaśmiał się cicho . Nina rozpłakała się i wybiegła z pokoju.
-Nina !-krzyknął za nią Michał ,był wstrząśnięty zachowaniem żony. Nie wiedział jak mogła zachować się tak skrajnie nieodpowiedzialnie ,tym bardziej ,że Falkowicz nie dał jej powodu do takiego wzburzenia. ?Przepraszam profesorze ,dokończymy tą rozmowę później-powiedział usprawiedliwiająco Sambor ,było mu strasznie głupio ,tym bardziej ,że wszyscy obserwujący tą sytuację śmiali się do rozpuku . Zacisnął pięści i wyszedł. Wszyscy niemal leżeli ze śmiechu.
- Co znów zrobiłem nie tak ?-zapytał ironicznie Falkowicz ,wywołało to jeszcze większe rozbawienie
- Wydaje mi się ,że Nina ma jakieś problemy ?stwierdził rozbawiony Konica
- Po prostu jest zazdrosna ,o to ,że Michał będzie brał udział w grancie ,a jej zostały tylko żylaki-zaśmiał się Adam
- Adasiu ,ale ci się humorek wyostrzył ?zakpił Falkowicz ?Nina zawsze była nie stabilna emocjonalnie ,ale nie aż tak-stwierdził pewnie
- Chyba masz rację ?stwierdziła Hana ,patrząc na niego porozumiewawczo ,po czym wyszła z pokoju
- Ojj coś mi się wydaje ,że Michał będzie miał jeszcze większy problem ?powiedział Konica
- Co masz na myśli ?-zapytał Adam
- Wkrótce się przekonasz ?mrugnął do niego Konica
--------------------------------------------------------------------------------------------
Zgodnie z przewidywaniami Sambor zgodził się uczestniczyć w grancie ,był dziwnie smutny , Nina wzięła długi urlop w pracy .
-Panie doktorze ,halo !-powiedział machając mu ręką przed oczami ,nic to nie dało ,lekarz był straszcie zamyślony ?Panie Michale ?powiedział głośno
-Tak ,tak. Przepraszam ?powiedział niepewnie mężczyzna
- Nie chciałbym wtrącać się w pana sprawy prywatne ,ale może wziąłby pan wolne ?powiedział pewnie Falkowicz
-Nie ,nie trzeba ?odpowiedział Sambor
-To polecenie służbowe ,nie wyobrażam sobie pana pracującego w takim stanie ,proszę zająć się rodziną-stwierdził stanowczo ,mimo że nie przepadał ani za Samborem ,ani za Niną to było mu ich żal . Wszyscy twierdzili ,że nie wie co to współczucie ,że nie ma sumienia ,ale czasami potrafił zaskoczyć i pokazać ,że jest człowiekiem. Wiedział co to cierpienie.
Sambor przytaknął , po czym odszedł zasmucony ,zdziwiło go zachowanie profesora ,nie spodziewał się tego po nim. Całą scenę obserwowała Hana ,uśmiechnęła się lekko w stronę przechodzącego obok niej Falkowicza ,on nie odwzajemnił tego gestu ,tylko spojrzał chłodno przed siebie- Niech nie myśli ,że zrobiłem się milutki ?pomyślał ,po czym szybko skręcił do gabinetu brata. Ona pokiwała głową z niedowierzaniem ?Co za dziwny facet ?powiedziała do siebie ,nie rozumiała go . Ukrywał przed wszystkimi swoje najlepsze cechy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Miała dość ciężki dzień ,około dwunastej udała się na chwilę do pokoju lekarskiego ,chciała sprawdzić pocztę. W środku zastała tylko Agatę ,śmiejącą się przy komputerze.
- Jasne .Tylko ani słowa mamie-zaśmiała się blondynka ,kiedy spostrzegła stojąca obok siebie Hanę
-Hej-powiedziała Hana
-Cześć ?odpowiedziała rozbawiona- Właśnie rozmawiam na Skype ?ie z Alex ?em ?powiedział wskazując na widocznego na ekranie chłopca.
-Dzień dobry ?odpowiedział ,uśmiechając się do niej
-Cześć-powiedziała ciepło ,dokładnie mu się przyglądając
- Tylko ani słowo-mrugnęła do niego Agata
-Ciociu ,jeśli ktoś ma się wygadać to raczej ty-stwierdził pewnie Alex
-Młody ,młody-powiedziała kręcąc głową ?No dobra masz rację ,muszę się pilnować ,nie potrafię tak mydlić oczu jak ty-westchnęła Agata
- Praktyka czyni mistrza ?stwierdził chłopiec
- Uważaj ,bo powiem mamie ,o tych rundkach pokera z panią Hudson-zagroziła mu rozbawiona
- No dobra ,muszę już iść ,pani Hudson wyszła tylko na chwilę . Ciociu ,czy mogłabyś przypomnieć wujkowi Markowi o tej operacji ,którą przeprowadzili we Wrocławiu ,miał mi ja przesłać-poprosił malec
-Grabisz sobie kochany, jeszcze operacja ?szlaban murowany ?drażniła się z nim
- Ciociu ?prosił Alex ,patrząc jej prosto w oczy
- No dobrze-powiedziała ,uśmiechając się do niego ?Po kim ty taki przekonywujący jesteś ?westchnęła ciężko ?Do zobaczenia ,trzymaj się mały ?powiedziała ciepło
- Do piątku ?powiedział radośnie malec ,przerywając rozmowę
- Ojj Alex ,Alex ?powiedziała roześmiana do siebie
- Co tam knujecie?- zapytała z uśmiechem Hana
-A takie tam. Mała niespodzianka dla Wiki.-powiedziała blondynka
- Alex bardzo dobrze mówi po polsku ?stwierdziła Hana
- Tak ,Wiki dbała o to ,by mówił tak dobrze po polsku jak i po angielsku ,no i oczywiście hiszpańsku-stwierdziła Agata
- No tak. A jak tam rodzina Wiki w Hiszpanii ,nic nie wspominała co u rodziców? -zapytała Goldberg
- Mama Wiki zmarła ,jeszcze zanim Alex się urodził ,jej ojciec wpadł w depresję ,wyjechał do Argentyny ,został tam ambasadorem ,lekko mówiąc odciął się od niej ,w ciągu siedmiu lat widziała go dwa razy ,na ślubie i kiedy pojechali na wakacje do Argentyny . Prawdę mówiąc Alex w ogóle go nie pamięta ,ciężka sprawa. Myślałam ,że kiedy dowie się o śmierci Anthony? ego pofatyguje się do Anglii ,ale niestety.-powiedziała smutno internistka
-Rzeczywiście trudna sprawa-stwierdziła Hana ,potępiała zachowanie ojca Wiki ,nie rozumiała ,jak mógł odciąć się od własnej córki ? Traci bardzo fajnego wnuka ?stwierdziła
- Tak. Alex to wspaniały chłopiec ,bardzo dojrzały jak na swój wiek -powiedziała Agata
- A ile on ma właściwie lat ?-zapytała z ciekawością Goldberg
- Dwudziestego czwartego czerwca skończy sześć-powiedziała pewnie Woźnicka
Hana zamyśliła się na chwilę.
- Dość szybko zdecydowali się na dziecko z Anthony?m ,przecież musieli dopiero co się poznać ?stwierdziła zaintrygowana Hana
-Alex był wcześniakiem-skłamała Agata ,zdała sobie sprawę ,że mogła powiedzieć o jedno słowo za dużo. Hana była bardziej spostrzegawcza ,niż Adam ,czy Marek.
Do pokoju wszedł Falkowicz.
-Przepraszam ,nie widziały panie Adama ,nie ma go w gabinecie?- zapytał grzecznie profesor
Agata zamarła ,nie mogła wykrztusić z siebie słowa ,nie uszło to uwadze Hany i Falkowicza ,spojrzał na nią pytająco.
- Jest w zabiegowym ?powiedziała Goldberg ,przyglądała mu się dokładnie, zauważył to.
- Mam coś na twarzy ?-zapytał ironicznie mężczyzna
- Nie ?odpowiedziała Hana
-W takim razie dziękuję i żegnam ?stwierdził pewnie i opuścił pokój
Hana otworzyła usta ,by o coś zapytać ,ale nagle zamknęła je szybko i wyszła z pokoju. -Nie to niemożliwe-upewniała się w myślach . Skierowała się do swojego gabinetu .
XVI
Część pierwsza
Czarna ,typowo angielska taksówka zatrzymała się przy ogromnym wejściu do pałacu. Stare ,dębowe wrota otworzyły się i stanął w nich starszy ,ubrany w garnitur mężczyzna ,był bardzo poważny ,podszedł do samochodu i otworzył drzwi.
-Spencer jak miło cię widzieć-powiedziała ciepło wychodząca z samochodu Rudowłosa ,chciała się z nim przywitać ,ale on odsunął się na odpowiednią odległość i grzecznie skłonił głowę. Był człowiekiem starej daty ,lubił te angielskie ceremoniały . Od ponad czterdziestu lat pracował w tym miejscu ,traktował tą rodzinę z wielkim szacunkiem ,zbytnie spoufalanie się z pracodawcami było czymś uwłaczający jego dobrej opinii lokaja. Ukrywał to ,ale cieszył się z przyjazdu tej kobiety. Znał jej męża od samego początku ,praktycznie Anthony wychowywał się przy nim ,wiedział ,że bardzo ją kochał ,dlatego traktował ją z należytym szacunkiem i życzliwością.
- Witam pani hrabino-powiedział nie okazując żadnych emocji ,ona spojrzała na niego ciepło. Anthony bardzo cenił tego człowieka ,mówił ,że był dla niego wielkim wsparciem ,kiedy będąc dzieckiem popadł w poważny konflikt z rodzicami. Wiktoria wiedziała ,że pod maską powagi i obojętności kryje się dobroduszny człowiek ,jakim na pewno był Spencer.
- Spencer ?powiedział chłopiec ,błyskawicznie wybiegając z taksówki ,podbiegł do starszego mężczyzny i objął go mocno ,staruszek nawet nie zdążył zareagować .Patrzył się na niego w osłupieniu ,ale po chwili uśmiechnął się lekko. Bardzo lubił tego chłopca ,był inny od dzieci ,które znał. Dzieci kuzynów Anthony ?ego przyjeżdżające tutaj zachowywały się zupełnie inaczej. Były rozpieszczone ,traktowały go z wyższością ,jakby był jakimś przedmiotem ,przeżytkiem. Ciągle zapatrzone w laptopy i telefony ,zawsze ze wszystkiego niezadowolone. Alex był bardzo inteligentny ,błyskotliwy ,żywy ,bezpośredni, nie dało się go nie lubić. Sprawiał wiele kłopotów ,chociaż musiał przyznać ,że miał talent do wychodzenia z nich bez szwanku ,był bardzo sprytny. Nie raz zdarzyło mu się uśmiechnąć ,słysząc co nabroił malec ,a trzeba było mu przyznać ,rzadko okazywał jakiekolwiek emocje ,a w szczególności rozbawienie.
- Annie jest w kuchni ?-zapytał chłopiec
-Tak ,oczywiście paniczu ?stwierdził pewnie Spencer , Alex skrzywił się na ostatnie słowo wypowiedziane przez staruszka ,traktował go i Annie jak rodzinę ,nie lubił jak tak się do niego zwracał.
- Spencer ,ja nie jestem żadnym paniczem ,jestem Alex ,a ty i Annie jesteście moimi przyjaciółmi-stwierdził pewnie ,głosem nie znoszącym sprzeciwu ,odwrócił się i szybko zniknął za drzwiami budynku. ?Może nie jest prawdziwym Ravenswood ?em ,ale trzeba przyznać ,charakterek to on ma-zaśmiał się w duchu mężczyzna. Wyciągnął z bagażnika dwie walizki i ruszył w stronę drzwi.
- Pomogę ?zaproponował Wiktoria
-Nie hrabino ?odparł stanowczo
- Ja już nie jestem hrabiną ?stwierdziła pewnie Rudowłosa
- Dla mnie zawsze nią pani pozostanie ,nie tylko przez pryzmat małżeństwa z panem Anthony ?m ,ale ze względu na pani klasę- odparł pewnie ,widział ,że się zarumieniła
-Spencer ,musimy porozmawiać . Jak pewnie wiesz ,rodzina Anthony ?ego upomina się o pałac ,nie wiem co będzie dalej. Na pewno nie utrzymam sama tego budynku ,a wiesz ,że nie chcę się sądzić ,mam nadzieję ,że nowy właściciel zadba o was-powiedziała spokojnie
- Zdaję sobie z tego sprawę ?stwierdził ? Właśnie dlatego gościmy pana Johna ,przyjechał właśnie w tej sprawie-powiedział beznamiętnie. Gdy tylko to usłyszała ,spojrzała na niego pytająco ,nie miała pojęcia ,co chce od niej kuzyn Anthony? ego , tydzień temu porozumiała się z ich adwokatem ,sprawa wydawała się zakończona. Zdziwiona pospiesznie weszła do dużego holu ,weszła na pierwsze piętro ,skręciła w prawo i znalazła się w dużym ,dobrze umeblowanym pomieszczeniu. Na kanapie w stylu Ludwika XIV siedział pochylony nad gazetą mężczyzna ,gdy tylko usłyszał kroki ,wstał nagle.
-John?- zapytała niepewnie
-Wiktoria ,jak miło cię widzieć- powiedział szczerze mężczyzna
-Chciałabym powiedzieć to samo ?stwierdziła smutno. Od śmierci męża ,wszelkie kontakty ze strony Ravenswood ?ów miały związek jedynie ze spadkiem. Nie obchodziło ich jak ona i Alex radzą sobie po jego śmierci.
- Wiem ?stwierdził zakłopotany ? Nasza rodzina zachowała się lekko mówiąc nieprzyzwoicie ,chciałem cię za to przeprosić-powiedział ciepło .John był inny ,niż jego kuzyni ,wiedziała o tym ,gdy tylko go spotkała. On i Meredith byli jedynymi członkami jego rodziny ,których polubiła.
- Czyli nie chcesz rozmawiać o spadku ?-zapytała Wiki
- Nie ,oczywiście ,że nie-zaprzeczył stanowczo, gdy to usłyszała ,uśmiechnęła się lekko.-Przyjechałem ,bo chciałem z tobą pilnie porozmawiać-kontynuował
-O co chodzi ?-zapytała zdziwiona
- O Alex?a ?odpowiedział John
- Alex?a ?-zapytała niepewnie
- Tak ,jestem tutaj właśnie w tej sprawie. Mimo wszystko należy do rodziny , jesteśmy zobowiązani się nim zająć. Zostałem wybrany jako przedstawiciel ,by poinformować cię ,że chcemy pomóc ci w jego wychowaniu . Chciałbym na początku omówić sprawy związane z jego przyszłą edukacją . Oczywiście jak każdy przedstawiciel naszej rodziny Alex będzie uczęszczał do Charterhouse School w Surrey . We Wrześnu zacznie tam naukę ,będzie musiał przejść kilka testów ,ale jestem pewny ,że sobie poradzi ,to bardzo zdolny chłopiec.-stwierdził ciepło mężczyzna.
-Czekaj-wyjąkała zdziwiona ? Chcesz mi powiedzieć ,że o wszystkim już zadecydowaliście-powiedziała z wyrzutem
- No tak ?stwierdził zakłopotany ,nie spodziewał się takiej reakcji
- Wybacz John ,ale Surrey ,jak to sobie wyobrażacie ?-zapytała Wiktoria
-Charterhouse School to bardzo prestiżowa szkoła z internatem . Sam ją ukończyłem ,więc mogę poświadczyć o jej poziomie. Przed jej absolwentem stoją otworem same najlepsze uniwersytety. To duża szansa dla Alex?a.- powiedział pewnie
- Chyba nie sądzisz ,że wyślę sześciolatka na drugi koniec Anglii do jakiegoś internatu !-powiedziała głośniej
- Wiki ?powiedział spokojnie
-Nie ,na pewno nie-powiedziała pewnie ? Nie chcę go stracić ?dodała ciszej
- Wiki rozumiem twoje obawy ,każda matka martwi się w takiej sytuacji ,ale uwierz mi ,na tej rozłące mały zyska więcej ,niż straci-stwierdził John
- Alex naprawdę dużo już przeżył .Nie wyobrażam sobie by czuł się samotny ,a mnie by przy nim nie było ?stwierdziła Wiktoria
- Rozumiem ,ale proszę cię ,przemyśl to dobrze ?powiedział ciepło i opuścił pokój
Usiadła na sofie ,długo zastanawiała się nad słowami Johna.-Czy nie jestem zbyt samolubna ?-zastanawiała się myślach. Nie wyobrażała sobie ,by mały mieszkał w internacie , by tylko na święta i wakacje przyjeżdżał do domu ,ale zdawała sobie sprawę ,że to może zaważyć na jego przyszłości. Tak bardzo go kochała ,nie wyobrażała sobie życia bez niego ,ale chciała dla niego jak najlepiej. Nie wiedziała co ma zrobić w tej sytuacji.
Całe dwa tygodnie spędziła tylko z Alex ?em. Pierwszy raz od śmierci Anthony?ego czuła się szczęśliwa ,nareszcie udało jej się odprężyć i chwilowo zapomnieć o wydarzeniach z ostatnich trzech miesięcy. To był ich ostatni dzień w Essex ,jutro miała wrócić do pracy. Byli już spakowani ,pożegnali się ze Spencer ?em i Annie i wsiedli do czekającej na nich taksówki. Odjechali. Mały ciągle obserwował znikającą w oddali posiadłość.
- Będzie mi brakowało tego domu-stwierdził smutno
- Mnie też ?powiedziała Wiktoria
- Jak tu jestem to czuję się , jakby czas się zatrzymał ,jakby tata za chwilę miał wejść do mojego pokoju? -zaczął chłopiec ,przytuliła go mocno ,łzy zaczęły spływać po jej policzku ,tak dobrze go rozumiała .
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Agata ciągle zszokowana siedziała przy biurku w pokoju lekarskim.-To już mnie przerasta-westchnęła ciężko. Ciągłe kłamstwa i wymijające odpowiedzi ,to było ponad jej siły. Od kilku miesięcy jej życie było jednym wielkim oszustwem. Nie miała komu się zwierzyć ,ani jej mąż ,ani najbliższy przyjaciel o niczym nie wiedzieli. Od wizyty Wiktorii i Alex?a i niespodziewanego powrotu Falkowicza nie było dnia ,by ktoś nie wysłał w jej stronę pytającego spojrzenia.-Teraz jeszcze Hana- myślała- Na szczęście reszta nie jest tak spostrzegawcza-uspokajała się. Adam i Marek spędzili dużo czasu z Alex?em ,a żadnemu z nich nie przyszło głowy ,że?. Właśnie ,że ?-westchnęła w duchu . Dobrze pamiętała powody ,dla których ta sytuacja jest taka ,a nie inna. Wspierała Wiktorię ,wiedziała ,że nie będzie łatwo ,ale nie sądziła ,że to będzie takie trudne ,szczególnie dla niej. Przez kilka ostatnich lat to nie miało najmniejszego znaczenia. Wiktoria razem z Alex ?em i Anthony ?m wiodła szczęśliwe życie w Anglii , Falkowicz mieszkał w Stanach ,wydawało się ,że ta sprawa nie ujrzy już światła dziennego ,a jednak? Śmierć Anthony ?ego skomplikowała wszystko ,Wiktoria wyjechała , a ona została z tym wszystkim sama. Ostatnio było jej naprawdę coraz trudniej. Rozmyślała tak nad kubkiem kawy ,kiedy do lekarskiego wszedł Marek. Z troską spojrzał na zasmuconą żonę ,od kilku tygodni była dziwnie markotna ,czuł ,że coś ją trapi.
- Hej ,co ty tu tak siedzisz ,skończyłaś dyżur godzinę temu-powiedział ciepło
- Zasiedziałam się trochę ,musiałam jeszcze uzupełnić papiery ?powiedziała obojętnym tonem
- No to poczekaj jeszcze chwilę ,właśnie skończyłem- powiedział mężczyzna ,po czym udał się do przebieralni ,kilka minut później wyszedł z niej już w swoim normalnym stroju
- Porywam cię dzisiaj ?powiedział do jej ucha
- Mam nadzieję ,że do domu-stwierdziła pewnie blondynka
- Chyba o czymś zapomniałaś- powiedział do niej z uśmiechem
- Nie przypominam sobie-stwierdziła rozbawiona
- Naprawdę ,pani doktor ?-zapytał z niedowierzaniem
- A który jest dzisiaj ?-zapytała niepewnie ,zdała sobie sprawę ,że rzeczywiście mogła o czymś zapomnieć
- Ósmy kwietnia-odpowiedział pewnie
- Cholera !-wyszeptała ? Jak mogłam zapomnieć ?powiedziała smutno ,podchodząc do męża
- Myślałem ,że mężowie zapominają o rocznicy ślubu ,ale widzę ,że są wyjątki-stwierdził Rogalski
- Kochany ,wiesz ,że wyjątek potwierdza regułę-wyszeptała ,dając mu całusa
- Nie był bym taki pewien ?powiedział uwodzicielsko ? Agatko ,będziesz mi to musiała wynagrodzić-stwierdził
- Postaram się ,o ile to porwanie jest jeszcze aktualne?- zapytała blondynka
- Kolacja czeka-powiedział pewnie ? Ale przed kolacją chciałbym z tobą szczerze porozmawiać. Mam wrażenie ,że od jakiegoś czasu jesteś jakaś smutna ,zamyślona ,zbywasz mnie ,jak chcę z tobą o tym porozmawiać?.- powiedział spokojnie- Agata ,wiesz ,że możesz mi wszystko powiedzieć ,zawsze będę cię wspierał ?powiedział ,głaszcząc jej włosy
- Marek wiem ,ale naprawdę nie mogę-powiedziała smutno ,mocno go przytulając ? Tak bardzo chciałabym ci wszystko powiedzieć ,ale nie mogę? Ale zapewniam cię ,że to nie jest związane z nami ,no może nie bezpośrednio- wyszeptała blondynka
Wyszli z szpitala ,postanowili ,że spędzą ten wieczór w domu. Po kilku godzinach miłych rozmów w intymnej atmosferze ,Agacie w końcu udało się zrelaksować. Zjedli pyszną kolację ,właśnie z usiedli na sofie z lampką czerwonego wina.
- To już cztery lata-powiedział pewnie Marek
- Kto by pomyślał-westchnęła z uśmiechem Agata
- Jak wyjechałaś z Wiki na ten staż ,to myślałem ,że już nie wrócisz ,że już nie ma szans na nas ,a paradoksalnie ta przerwa dobrze nam zrobiła ?stwierdził ciepło
-Tak- przytaknęła zamyślona blondynka
-Agata ,naprawdę się o ciebie martwię ,proszę powiedz mi co się dzieje ?powiedział Marek ,patrząc na nią błagalnym wzrokiem ,spojrzała na niego smutno i mocno go objęła.
- Marek ..,ja już nie mam sił-wyszeptała
- Rozumiem ?powiedział próbując ją pocieszyć ,chociaż tak naprawdę nie wiedział co ją gnębi
- Ja już nawet nie potrafię spojrzeć mu w oczy ?westchnęła ? Wiesz ,że nie potrafię kłamać ,a wszyscy ciągle zadają mi mnóstwo pytań..-powiedziała z wyrzutem. Wiedział ,że to musi być jakaś poważna sprawa ,dawno nie widział Agaty w takim stanie. Chciał zapytać ,komu nie może spojrzeć w oczy ,ale postanowił ,że nie będzie dłużej naciskał.
-Wszystko będzie dobrze-powiedział ,głaszcząc ją po głowie
- No właśnie nie ,będzie coraz trudniej. Czemu wrócił ?-wyszeptała smutno
- Kto ? Andrzej ?-zapytał zdziwiony ,nie oczekiwał odpowiedzi ,niebieskie oczy Agaty mówiły same za siebie. W tym momencie zrozumiał wszystko. Kiedy rozmawiał z Agatą o powrocie Falkowicza wybąkała przez przypadek ,że nie wie jak powiedzieć o tym Wiktorii ,kiedy zapytał o co chodzi zbyła go szybko. Teraz wszystko układało się w jedną całość.
- Czy Alex jest..-zaczął niepewnie ? Czy on jest synem Andrzeja ?-zapytał wreszcie Marek
- Tak ?przytaknęła Agata ,w końcu mogła to z siebie wyrzucić
- Ale jak to ?-zapytał z niedowierzaniem .Agata opowiedziała mu o wszystkim ,od samego początku do jej dzisiejszej rozmowy z Haną. Gdy skończyła opowieść ,odetchnęła ciężko , czuła się jakby kamień spadł jej z serca.
- Marek ,ta rozmowa zostaje między nami ?dodała pewnie
- Oczywiście-odpowiedział będący jeszcze w szoku Rogalski ? Teraz chociaż wyjaśniło się skąd młody ma takie pokerowe zdolności-zaśmiał się po chwili ,ona również się uśmiechnęła. Marek zawsze potrafił znaleźć plus w każdej ,nawet w najdziwniejszej sytuacji . Cieszyła się ,że nie zadawał zbyt wielu pytań ,po prostu ją wspierał.
Sześć dni temu wrócili do Londynu ,dwa tygodnie urlopu dobrze im zrobiły. Wiktoria zdążyła wkręcić się w wir pracy ,ostatnio dyrektor przydzielał jej trudniejsze operacje ,cieszyło ją to ,praca była dla niej najlepszym lekiem na problemy ,nie miała czasu na roztrząsanie ostatnich wydarzeń.
To był wtorek ,miała nocny dyżur ,całe przedpołudnie spędziła z synem. Już od dawna Alex prosił ją by poszła z nim na wystawę medyczną ??Bodies The Exhibition?? . Uważała ,że jest jeszcze za mały na oglądanie spreparowanych ciał ,ale gdy się uparł trudno mu było to wyperswadować.
-Dobrze ,możemy tam pójść ,ale zapewniam cię kochany ,że cię tam nie wpuszczą-stwierdziła pewnie
- Zawsze można spróbować ?nalegał chłopiec
- Jak chcesz ?powiedziała zrezygnowana Wiki ,wchodząc do budynku Akademii Medycznej
- Dwa bilety na tą nową wystawę-powiedziała Rudowłosa
- 40 funtów-odpowiedział stojący przy bramce mężczyzna ? Pani może wejść ,ale chłopiec nie-stwierdził stanowczo
-Widzisz ?powiedziała do syna
- Przepraszam ,dlaczego nie mogę wejść ?-zapytał pewnie mały
- Osoby poniżej trzynastego roku życia nie mają tu wstępu-rzekł stanowczo mężczyzna
- Dlaczego ?-zapytał ,chociaż wiedział ,że ta dyskusja nie ma sensu
- Tam pokazane są rzeczy ,które są nieodpowiednie dla osób poniżej 13-roku życia ,szczerze przyznam ,że przedstawione tam ??okazy?? są szokujące nawet dla wielu dorosłych ?powiedział pewnie mężczyzna
- Niech mi pan wierzy ,widziałem gorsze rzeczy ?stwierdził chłopiec
-Alex?!-powiedziała Wiktoria
- Tak?- zapytał udając ,że nie wie o co chodzi
- Jeśli tak bardzo chcesz dostać szlaban ?-zaczęła pewnie Wiki
-Mamo ?! Po prostu chciałem..-zaczął usprawiedliwiająco mały
-Alex od początku wiedziałeś ,że to się nie uda ,po co ta szopka?- zapytała syna
- Po prostu nie mogę zrozumieć ,dlaczego na wszystko jestem za mały ?stwierdził smutno
- Jeszcze za tym zatęsknisz- powiedziała Wiktoria ?Czas szybko leci-dodała ,głaszcząc go po głowie
- Nie wydaje mi się ?powiedział pewnie
- To co teraz robimy ,mamy jeszcze dwie godziny ?-zapytała ciepło
- No nie wiem ,może pójdziemy do Richmond Park ,jesteśmy niedaleko-powiedział Alex
- To co do Gibs?a na lody pistacjowe po drodze-zaproponowała ciepło ,widziała ,że się uśmiechnął
- Ojj mamo ,mamo, lody na początku kwietnia-ironizował chłopiec
- Znalazł się ,a kto ostatnio mi to proponował jak szliśmy do Ellie ?-zapytała retorycznie
- To było w czwartek ?powiedział z uśmiechem
- Taaa , lata świetlne temu ?zaśmiała się
Wyszli z Akademii i udali się w stronę parku ,rzeczywiście było to tylko kilka minut drogi od budynku. Kupili lody i usiedli na ławce przy małym stawie ,w ciszy obserwowali kaczki. Alex podszedł bliżej i rzucił ptakom kawałki wcześniej kupionej bułki.
- Nie podchodź za blisko-przestrzegła syna
- Dobrze ?odpowiedział automatycznie
Usłyszała głośne brzęczenie ,wyciągnęła komórkę i z torebki i odebrała pospiesznie.
-Halo?- zapytała
- Wiki ,tu Ellie ,twoja sąsiadka zasłabła ,ma krwiaka ,właśnie ją operują-powiedziała pospiesznie
-Pani Hudson ?-zapytała z niedowierzaniem ? Przecież rano z nią rozmawiałam-powiedziała do siebie ?Zaraz będziemy ?powiedział pewnie i rozłączyła się
Alex spojrzał na mamę ,widział jej smutną minę.
- Czy wszystko w porządku?- zapytał ciepło
-Pani Hudson.. ,musimy jechać do szpitala-powiedziała pospiesznie
Nie zapytał o nic ,szybko opuścili park ,wsiedli do taksówki ,piętnaście minut później byli już w szpitalu.
Część druga
-Ellie i jak z nią .?-zapytała ,zobaczywszy idącą korytarzem przyjaciółkę
-Dalej operują ?odparła brunetka
- Kto jest operatorem ?-zapytała Wiktoria
- Dr Johnson ,a na asyście Bernie- odpowiedziała lekarka
- To dobrze ,Johnson to dobry fachowiec ?odetchnęła z ulgą Ruda ? Idę się przebrać i tak zaraz zaczynam dyżur ,zerkniesz na małego?- zapytała
-Tak ?odpowiedziała ? To co ,idziesz ze mną do gabinetu ?zaproponowała ciepło
-Nigdzie nie idę ?stwierdził pewnie ,siadając na fotelu przy wejściu na blok
- Alex ,operacja pani Hudson potrwa jeszcze kilka godzin , i tak nie możesz nic zrobić-powiedziała kucając naprzeciwko niego
- Wiem ,że nie mogę nic zrobić ,ale chciałbym tu być i tak nie zasnę-stwierdził chłopiec
- Chcesz kilka godzin czekać na krześle?- zapytała brunetka
- Jeśli będzie trzeba-odparł
- Alex rozumiem..-zaczęła patrząc w jego ciemnoszare oczy
- Nie ,ciociu ,nie rozumiesz..-powiedział stanowczo , widziała gniewne iskry w jego oczach ? Ja nie chcę jej stracić ,tak jak tatę ?powiedział smutno
- Nie stracisz jej ?powiedziała ,uśmiechając się do niego
- Wiesz ciociu ,że po śmierci bliskiej osoby najbardziej brakuje nam jej wad ,to dziwne ,ale tak jest. Żałuje ,że częściej nie okazywałem tacie tego jak bardzo jest dla mnie ważny ,nie chcę by to samo było z panią Hudson. Zanudzała mnie, wciskała we mnie te ohydne potrawy ,ale rozśmieszała mnie ,potrafiła tak ciekawie opowiadać ,świetnie grała w karty ,dzięki niej mogę napisać biografie admirała Edward?a Hudson?a , jest trochę zwariowana ,ale to właśnie w niej lubię-powiedział spokojnie Alex. Nie potrafiła ukryć wzruszenia ,takie wyznanie z ust małego chłopca zrobiło na niej wielkie wrażenie.-Dzieci nie powinny tak wcześnie tracić bliskich ?myślała ,bez zastanowienia przytuliła go.
- Zapewniam cię ,że jest w najlepszych rękach ?powiedziała
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Operacja trwała już kilka godzin ,Alex zasnął na fotelu. W nocy był wypadek ,przywieźli wielu rannych ,Wiktoria miała pełne ręce roboty ,po kilku godzinach na bloku wreszcie skończyła dyżur ,udała się na OIOM pod salę pani Hudson ,tak jak przypuszczała mały czekał na krześle pod salą ,spał z głową opartą o ścianę.
-Alex- szarpnęła go delikatnie za ramię
-Mhm- mruknął zaspany
- Pojedziesz z ciocią do domu ?powiedziała ciepło ,mierzwiąc jego włosy
-A..-zaczął ,ale szybko mu przerwała
- Ja będę przy pani Hudson ,musisz się wyspać-powiedziała z troską
-Mamo jesteś po nocnym dyżurze-zaczął mały
- Po coś jest ta kofeina ?stwierdziła z uśmiechem ,odwzajemnił jej tym samym
- A zadzwoniłaś do jej syna?- zapytał chłopiec
- Tak ,powiadomiłam go .Jest w Japonii ,postara się przyjechać jak najszybciej-powiedziała Wiktoria
-To co młody idziemy ?-zapytała nadchodząca zza korytarza Ellie
- Nie chcę ,zostanę tutaj ?stwierdził pewnie
-Alex ?powiedziała patrząc w jego szare oczy
- Mamo ,pozwól mi zostać-powiedział ,patrząc na nią błagalnie
-Kochanie ,wystarczy ,że ja tu zostanę ,miałeś wczoraj ciężki dzień ,odpoczniesz i obiecuję ci ,że będziesz mógł tu przyjść jutro z samego rana-powiedziała ciepło ?Ktoś musi nakarmić Brutusa i Rasputina-dodała ?Wiesz ,że te koty są dla niej ważne
- Koty kotami ,poradzą sobie ?stwierdził pewnie
- To co siłą mam cię stąd wynieś-westchnęła zrezygnowana
- Alex ,mama ma rację ,nie możesz się przemęczać ,kilka miesięcy temu miałeś poważny uraz głowy ?stwierdziła pewnie Ellie
- No dobrze już idę-powiedział zrezygnowany ?Ale jakby się coś działo to mamo proszę cię ,zadzwoń-powiedział chłopiec
- Dobrze , ty mój uparciuchu ?westchnęła ,żegnając się z synem
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Pół godziny późnie był z Ellie w ich apartamencie ,mimo że zastrzegał ,że nie jest zmęczony, to gdy tylko wszedł do swojego pokoju od razu położył się spać ,był wykończony ,drzemka na krześle dała mu się we znaki ,usnął momentalnie.
-Alex?- zapytała cicho ,wchodząc do jego pokoju ,zobaczyła śpiącego chłopca ,pokręciła głową i przykryła malca.-Zamykam cię od zewnątrz ?powiedziała do siebie i opuściła mieszkanie.
Spał już kilka dobrych godzin ,obudził go natrętny dzwonek domofonu.
- Tak?- zapytał zaspany
- Na dole czeka jakiś mężczyzna w garniturze ,mówi ,że to pilne ,wpuścić go ?-zapytał dozorca
- Tak-odpowiedział automatycznie ,chwilę później usłyszał dzwonek do drzwi ,otworzył je.
- Czy mieszka tu pani Wiktoria Ravenswood ?-zapytał czarnowłosy mężczyzna
- Tak ,jest teraz w szpitalu ,a pan to ?-zaczął ,ale mężczyzna przerwał mu ,wszedł do mieszkania ,rozejrzał się i powiedział :
- Jestem Diego del Rio
- Jest pan Hiszpanem ?-zapytał chłopiec
- Argentyńczykiem-powiedział ,siadając na sofie ? A ty pewnie jesteś Alexander ?stwierdził ,uśmiechając się w jego stronę
- Tak ? powiedział pewnie ? Co pana tu sprowadza ?-zapytał zaintrygowany
- Jak zwykle twoja mama-stwierdził ? Ale urosłeś odkąd ostatni raz cię widziałem-powiedział czarnowłosy
- Nie przypominam sobie pana ?stwierdził
-Nie dziwię ci się ,miałeś wtedy z półtora roku ,strasznie wyrosłeś . Dziadek na pewno by cię teraz nie poznał-westchnął przyglądając mu się uważnie
-Dziadek ?-zapytał z niedowierzaniem
- Ja właśnie w tej sprawie ?odparł ,nie spuszczając z niego wzroku
Wiem ,że mało FaWi ,ale to są dość ważne części.
Ta część mi osobiście nie przypadła do gustu,tak jak inne :) Ale to rzecz gustu i nie zmienia to faktu,że Ty piszesz fantastycznie :) CZEKAM NA KOLEJNĄ CZEŚĆ Z FAWI !!! / Julka
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się ,mnie również ta część jak i dwie następne nie podobają się za bardzo, ale to nie jest prosta historia i nie będzie tak od razu FaWi. Per aspera ad astra.- jak głosi łacińska sentencja. Wątki poboczne są bardzo ważne ,dlatego je trochę rozwinę.
UsuńŚwietnie akcja się rozwija. Jestem pod wrażeniem twojej wyobraźni i talentu :) Również czekam na next!!! / Malwina
OdpowiedzUsuńNo bomba jestem zakochany w Tobie i Twoich opowiadankach. Ja na miejscu Andrzeja bym się załamał i nie wiem jakbym zareagował,że dziecko z którym grałem w szachy to mój syn... No,ale zobaczymy jak to Ty dalej pociągniesz :) Czekam / Maciek
OdpowiedzUsuńDopracowane cudeńko!!! CHCE NEXT'A / Justyśka
OdpowiedzUsuńBędzie dziś coś słońce? / Maciek
OdpowiedzUsuńWłaśnie zamierzam coś teraz dodać :D
UsuńJestem pozytywnie zaskoczona . Tylko jak zwykle mam nie dosyt bo było mało FaWi :) Mam nadzieję,że w kolejnych częściach będzie ich więcej. No i Wiki mogłaby już Andrzejowi i Alexowi powiedzieć prawdę. CZEKAM cierpliwie na next!!! / Magda
OdpowiedzUsuń